Gdańsk: piątek, 19 kwietnia 2024

Tygodnik lechia.gda.pl nr 4 (4/2005)

26 kwietnia 2005

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

TORUNIANOM PUSZCZAJĄ NERWY

Lechia w Kościerzynie

W obecności licznie przybyłych delegacji z Gdańska, Kaszubia Kościerzyna nie tylko podtrzymała miano niepokonanej na własnym stadionie, ale też przyczyniła się do trzeciej z rzędu porażki Toruńskiego KP. Lider potrzebował kilkunastu dni, żeby w całości zaprzepaścić ogromną przewagę punktową. Rozgrywka o awans robi się zaskakująco gorąca.

MICHAŁ JERZYK
Kościerzyna

Odwołanie meczu Lechii w Szczecinie stało się dla wielu gdańszczan okazją do odwiedzenia Kościerzyny, a nawet kibicowania nie darzonej żadną szczególną sympatią Kaszubii. Na kameralnym obiekcie niemal co druga twarz wydawała się znajoma, ale interesującym widokiem był przede wszystkim szereg VIP-ów z Traugutta, ustawionych na prostopadłym do trybun wzniesieniu, jakby w kontroli nad wydarzeniami. Że mało subtelnie, to delikatnie powiedziane - wprost ostentacyjnie, w miejscu rzucającym się w oczy z każdego punktu stadionu. W jednym rzędzie stanęli: trener Marcin Kaczmarek, wiceprezes Dariusz Krawczyk, dyrektor Błażej Jenek oraz związani z zarządem Tomasz Matulaniec, Piotr Czerwonka i Jacek Kaciński. Wkrótce silną reprezentację uzupełnili jeszcze podstawowi piłkarze - Mateusz Bąk oraz Robert Sierpiński.

Torunianie przeżywają poważny kryzys - o tym wiadomo było już po wynikach ostatnich kolejek, teraz można było przekonać się o tym na własne oczy. W pierwszej połowie radzili sobie jeszcze przyzwoicie i jeśli któraś z drużyn zasługiwała na prowadzenie, to zdecydowanie toruńska, w niebiesko-żółtych barwach której podobać mogli się zwłaszcza Dawid Nowak oraz Tomasz Urbański. Ale po przerwie na boisku dokonała się odmiana - gospodarze nabrali pewności siebie, natomiast z lidera z każdą minutą uchodziło powietrze. Bramka strzelona 21 minut przed końcem przez Adama Warszawskiego wywołała euforię na stadionie, także wśród decydentów z Lechii, którym w jednej chwili rozpromieniły się kamienne dotąd twarze, a niektórym nawet wyrwały w górę ręce.

W ekipie gości tymczasem zrobiło się bardzo nerwowo. Już kilka minut po bramce, całkiem nieźle spisujący się w roli lidera toruńskiej defensywy Mariusz Woroniecki, obserwując zaagażowanie rywali począł z wściekłością wyrzucać tym najbliższym, że "sprzedali się Lechii". Najpopularniejszy Piłkarz Wybrzeża 2003, przez ostatnie dwa i pół roku związany z Arką Gdynia, prawdziwy koncert dał jednak po zakończeniu gry. Gdy aktorzy widowiska spokojnie schodzili z murawy - jedni szczęśliwi, inni przybici - Woroniecki postanowił pobluzgać się z kibicami, nie stroniąc od różnych gestów. Skoro nawet tak doświadczonemu, 32-letniemu graczowi udzieliło się zachowanie niskich lotów, niechybny to znak, iż morale w drużynie dotychczasowego lidera po serii trzech porażek dalekie jest od ideału.

Czy wszystko skończy się tak - jak przepowiadali niektórzy obecni na kościerskim obiekcie - że piłkarze z grodu Kopernika nie zdołają zapewnić sobie nawet udziału w barażach? Byłoby to na pewno rozstrzygnięcie sensacyjne, ale w świetle dobrej dyspozycji Lechii Gdańsk i Unii Janikowo wcale już nie takie abstrakcyjne, jak jeszcze kilkanaście dni temu. Do końca sezonu daleka droga, a przykład torunian niech będzie świetną przestrogą dla lechistów, jak łatwo i szybko można utracić dorobek wielu miesięcy pracy, jak łatwo i szybko pewna wydawałoby się sytuacja może obrócić się w bardzo niekorzystną. Lepiej uczyć się na cudzych błędach, niż swoich.

Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.025