Bitwa o Toruń za nami. Toczyła się ona na wielu frontach, uczestnicy użyli też wielu środków, aby przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Na boisku i na trybunach sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Niezmiennym elementem spotkania był jedynie unoszący się w powietrzu GAZ. Nie wiem, jak brzmiały rozkazy wydane przez dowodzących oddziałami prewencji odpowiedzialnymi za zabezpieczenie "meczu na szczycie", ale odniosłem wrażenie, że jedno z poleceń kierowanych do zdezorientowanych i powolnie działających policjantów brzmiało: "Gazu!". Chodziło oczywiście o sprawne i szybkie działanie. Niestety reakcja wykonawców tego rozkazu polegała na regularnym rozpylaniu gazu nad sektorem z gdańskimi fanami. W wyniku tego można stwierdzić, że wszyscy fani Lechii wracali z Torunia "na gazie". Niezależnie od tego, jakich kryteriów oceny sobotnich wydarzeń byśmy użyli, pewnym jest to, że zwyciężyła Lechia Gdańsk!
Mamy za sobą 90% rozgrywek sezonu 2004/05. Po 27 kolejkach, na czele trzecioligowej tabeli znajduje się nasza Lechia. W drugiej połowie lat osiemdziesiątych, szwedzki zespół Europe przebojem "The final countdown" (końcowe odliczanie) podbił listy przebojów niemal całego świata. Wczujmy się w tę atmosferę, gdyż czas rozpocząć biało-zielone końcowe odliczanie! Obyśmy na końcu tej wyliczanki mogli oznajmić światu: "II liga, II liga Lechia Gdańsk!".
Już od dłuższego czasu wiadomo, o co grają w bieżącym sezonie piłkarze Lechii. Osiągnięcie celu jest blisko. Najważniejsze, aby ta sytuacja nie spowodowała rozprężenia w gdańskim obozie. Absolutnie wszyscy - piłkarze, trenerzy, działacze oraz kibice - winni włożyć maksimum wysiłku w to, aby konsekwentnie realizowany scenariusz spełnił się w całości. Po ostatnich meczach wiemy już, że piłkarze Lechii umieją wygrywać ważne bitwy. Teraz czas na pokazanie, że Lechia potrafi wygrać wojnę pod tytułem "III liga". Kolejne dwie odsłony tej batalii, w środę i w sobotę na stadionie przy ulicy Traugutta. Najlepiej, aby świadkami tego była jak największa liczba fanów biało-zielonych. Nie ma nic lepszego od awansu przy głośnym dopingu tysięcy wiernych sympatyków.