Spieszącemu na mecz w roli kibica Jakubowi Kawie - już trenującemu po skręceniu nogi, ale ciągle jeszcze nie grającemu - nie brakowało optymizmu. W pierwszej rundzie eliminacji Lechia zmierzy się z mistrzem ligi mazowieckiej, a w drugiej - podlaskiej lub wielkopolskiej. Trudna przeprawa? Tym łatwiejsze będą Mistrzostwa Polski - puszczał oczko napastnik, ale nikomu przez myśl nawet nie przeszło, że nim minie półtorej godziny, Lechia pozbawi się większości szans na sam udział w eliminacjach. To, co jeszcze trzy tygodnie temu wydawało się wielokroć pewniejsze od awansu seniorów do drugiej ligi, prawdopodobnie zapisze się w rozdziale straconych szans. Mimo że lechiści pierwszą bramkę strzelili już w pierwszej minucie, później stracili ich tyle, ile w poprzednich 11 meczach. Najsłabszy atak rozgromił najlepszą defensywę. Porażka 4:5 na dwie kolejki przed końcem zepchnęła Lechię na drugie miejsce.
Być może bardzo szybko strzelona przez Daniela Romanowskiego bramka upewniła gdańszczan w przekonaniu, że to kolejny łatwo wygrany mecz. Tyle że Bałtyk już w pierwszym meczu pokazał się z ambitnej strony i już po kilku minutach odrobił straty. Później otrzymał prezent od Krzysztofa Leszka, który wypuścił z rąk piłkę i Tomasz Stępień trafił do pustej bramki. Wyrównanie Pawła Piotrowskiego zdało się na niewiele, gdyż rywale natychmiast odpowiedzili trafieniem Jakuba Kaszuby z rzutu wolnego. Na początku drugiej połowy na 3:3 wyrównał Robert Hirsz, ale potem wybiegający do piłki Leszek powalił z impetem napastnika Bałtyku i trzecioligowy sędzia Dariusz Grabowski bez wahania podyktował zamienioną na bramkę jedenastkę. Lechiści nie zgadzali się z tym werdyktem nawet po meczu. W końcówce gdynianie podwyższyli 5:3, stąd ostatnie trafienie gości na minutę przed końcem nie było nawet na otarcie łez. Zadowalało ich wyłącznie zwycięstwo.
Lechia zagrała fatalnie praktycznie we wszystkich formacjach - zawiedli pracusie, zawiedli liderzy. Trener Roman Kaczorek narzekał na niesłuszny jego zdaniem rzut karny, na niską frekwencję na treningach, a nawet na odbywający się obok boiska Ogólnopolski Zlot Samochodów Tuningowych. Rzeczywiście, z głośników dudniła głośna muzyka, co chwila ryczał też silnik któregoś z licznie ustawionych parę metrów od boiska aut. Co ciekawe, za to zwycięstwo Bałtyk ma otrzymać od bliskiej w tym momencie mistrzostwa Arki komplet dresów. Choć żółto-niebiescy wstrzymają się zapewne z tym podarkiem do przyszłego weekendu, gdy sami zmierzą się z biało-niebieskimi. Dodajmy tylko, że nie robiący już sobie nadziei lechiści kończyli w dziesiątkę, gdyż 13 minut przed końcem drugą żółtą kartkę otrzymał kapitan Maciej Rataj i zakończył tym samym wiek juniora.
Nie lepiej poszło niestety juniorom młodszym, którzy w niedzielę występowali w Malborku. Po trzech meczach na ławkę trenerską wrócił Tomasz Borkowski, ale na niewiele się to zdało, gdyż Pomezania sprawiła jego podopiecznym solidne lanie. Wynik 3:0 i tak może cieszyć w kontekście ilości sytuacji, jakie wypracowali sobie gospodarze, marnując między innymi rzut karny. Blamażu uniknięto dzięki dobrej postawie bramkarza Łukasza Kubińskiego i nieco rozregulowanych celownikach malborskich piłkarzy, z których dwóch od przyszłego sezonu prawdopodobnie zasili Lechię. Może gdyby przy stanie 1:0 sytuację sam na sam wykorzystał Kamil Dziengielewicz, gra potoczyłaby się inaczej. Na szczęście tydzień był nieudany tylko połowicznie, gdyż w środę młodsi lechiści zrewanżowali się Wierzycy za niedawną porażkę i wygrali w Starogardzie Gdańskim 1:0 po kolejnym trafieniu mieszkającego w Sztutowie obrońcy, Marcina Felskiego.