Gdańsk: piątek, 29 września 2023

Tygodnik lechia.gda.pl nr 9 (9/2005)

31 maja 2005

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

LUDZIE LISTY PISZĄ

Działacze w młynie

Cztery dni przed terminem trzecioligowego meczu Chemika Bydgoszcz z Lechią Gdańsk, wciąż nie wiadomo gdzie i czy w ogóle spotkanie dojdzie do skutku. Na szczęście biało-zieloni zapewnili już sobie awans i zupełnie nie muszą się tym wszystkim emocjonować.

REDAKCJA

W ubiegłym tygodniu Wydział Dyscypliny Pomorskiego ZPN nałożył na kibiców Lechii zakaz udziału na najbliższym trzecioligowym wyjeździe. Teraz rzekomo stoi to na przeszkodzie w przeniesieniu zawodów do Gdańska, gdyż bez względu na to, rolę gospodarza pełnić będzie Chemik. W tej sytuacji nie tylko gdańscy piłkarze, ale również widzowie mieliby status gości - zatem nie mogliby w tym spotkaniu uczestniczyć.

Kabaret trwa, tymczasem mijają dni, a organizator rozgrywek nie umie sobie poradzić z kłopotliwą sytuacją. Mimo że mecz będzie bez znaczenia dla układu tabeli i może jedynie stanowić pretekst do pełniejszego nacieszenia się sukcesem gdańskiego klubu oraz mimo że oba kluby zgodziły się na rozegranie spotkania w Gdańsku. Pomorski Związek Piłki Nożnej ewidentnie staje po stronie boiskowej rywalizacji.

Poniżej natomiast publikujemy list, który w związku z naszym ubiegłotygodniowym artykułem otrzymaliśmy od działacza Lechii, Jacka Kacińskiego.


Droga redakcjo.

Odnosząc się do kwestii, jaka została zamieszczona na Waszych łamach w artykule "Toruń ostatnim wyjazdem" i do słów wypowiedzianych przez Pana Mirosława Graczyka, kierownika sekcji piłkarskiej Chemika Bydgoszcz, jako były członek zarządu Lechii, obecnie z zarządem współpracujący, chciałbym odnieść się do słów postawionych tam przez w/w Pana.

Szanowny Panie Mirosławie, jest Pan jak widzę kolejną osobą, którą bardzo boli możliwość awansu naszego klubu do II ligi. Jeżdżąc za Lechią wraz z członkami zarządu muszę Pana uświadomić, że traktowani jesteśmy przez niektóre kluby tak, jak Pan to określił: "swołocz". Wszystkie kluby, które tak dużo mówią na nasz temat, jak bardzo ich terroryzujemy, to właśnie kluby, które zapominają bardzo szybko, że członków zarządu należy przyjmować z należnym szacunkiem, tak jak my przyjmujemy ich u siebie. Żaden z członków zarządu klubu przyjezdnego nie jest u nas zostawiony sam sobie, ponieważ dajemy mu możliwość oglądania meczu na trybunie VIP i staramy się zadbać o jego bezpieczeństwo.

Chciałbym poinformować Pana, że mimo wysyłanych faksów z ilością VIP i numerami samochodów, jesteśmy traktowani zawsze bardzo nieprzychylnie przez zarządy klubów gospodarzy. Przykładem niech będzie Chojna i ostatni mecz z Toruniem. Już od samego początku mieliśmy trudności z wejściem na obiekt - dobrze, że istnieją telefony komórkowe. W Chojnie zostaliśmy wpuszczeni do klatki, natomiast w Toruniu nikt nie zainteresował się nami i zostaliśmy wprowadzeni pod ostrzałem armatek wodnych i walk z policją do sektora gości. Bynajmniej nie przeszkadza mi udział w meczu wraz z naszymi kibicami, bo tam tak naprawdę przeżywa się mecz. Jednak nazywanie przez Pana mnie i moich kolegów swołoczą jest troszeczkę nie na miejscu, bo zastanawiam się, jak wówczas nazwać tych panów, którzy nawet boją się z nami spotkać, podać rękę na przywitanie itd. Nazwę ich tylko ludźmi niekulturalnymi i niech tak zostanie.

Traktowanie przez Pana 900 ludzi jak swołoczy z powodu pięćdziesięciu, którzy wtargnęli na murawę, jest troszeczkę niestosowne. Nazwałbym to zachowaniem małomieszczańskim.

Uważam, że przyjazd do Torunia takiej ilości kibiców jest dużym sukcesem pracujących od kilku lat nad odrodzeniem się klubu. Ani Chemik, ani TKP nie będą posiadały tak licznej ilości fanów jeżdżących za swoim klubem, bo są to szanowny Panie tradycje.

Na tym chciałbym zakończyć polemikę, bo myślę, że takie drobne zachowania świadczą o tym, gdzie jest czyje miejsce.

Pozdrawiam
Jacek Kaciński

Copyrights lechia.gda.pl 2001-2023. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.039