Na kolejkę przed zakończeniem rozgrywek grupy pierwszej, z pięciopunktową przewagą nad resztą stawki prowadzi pewna już awansu Drwęca Nowe Miasto Lubawskie, występująca w tabeli pod nazwą Finishparkiet. Egzotyczna nazwa jest, co oczywiste w obecnych czasach, ukłonem w stronę sponsora firmy Lamparkiet, która produkuje gotowe parkiety właśnie jako Finishparkiet. Przy czym właściciel firmy jest zarazem prezesem klubu. Dotychczas największym osiągnięciem zespołu był awans do III ligi w sezonie 2002/2003, by po rocznym obeznaniu się w trzecioligowych realiach przypuścić udany szturm na II ligę. Jest to zresztą pewna już utrwalona tendencja w naszym futbolu, gdzie prężnie działająca na rynku firma winduje w piłkarskiej hierarchii kopciuszka z małego miasteczka (Nowe Miasto Lubawskie liczy niespełna 11 tys. mieszkańców), z korzyścią dla własnej marki, wywołując przy tym kontrowersje w znacznie większych ośrodkach, gdzie zainteresowanie wyczynowym sportem jest równie wielkie, jak brak funduszy czy operatywnych działaczy.
Wiele wspólnego z Drwęcą ma kolejny świeżo upieczony drugoligowiec, zwycięzca grupy IV - Heko Czermno. Również ta drużyna jeszcze w zeszłym roku występowała w III lidze ze statusem beniaminka. Wtedy to ustąpiła w tabeli tylko pierwszoligowej już na dzień dzisiejszy Koronie Kielce (4 pkt. straty) oraz Stali Rzeszów (3 pkt. straty). W obecnym sezonie na Heko nie było już mocnych, przy czym spotkania rozgrywane z udziałem zespołu z Czermna wywoływały często niezdrowe emocje. Najgłośniejsza sprawą są oskarżenia płynące ze strony zawodników rezerw krakowskiej Wisły, którzy na boisku otrzymywali ponoć niedwuznaczne propozycje odpuszczenia meczu.
Wracając do analogii pomiędzy opisywanymi nowymi drugoligowcami, również w Czermnie znalazł się zapaleniec z dużą ilością gotówki, który postanowił posiadać zespół na centralnym szczeblu rozgrywek. Jest nim oczywiście właściciel firmy o nazwie Heko, będącej największym producentem w kraju owiewek samochodowych. Zarówno Drwęca jak i Heko posiadają dwutysięczne stadiony, z tym, że aby je zapełnić, wystarczy by na mecz przyszedł co piąty mieszkaniec Nowego Miasta, zaś w Czermnie do wykonania tego samego zadania trzeba tylko "zaimportować" pół tysiąca mieszkańców okolicznych miejscowości.
Za plecami Heko trwa natomiast ostra walka pomiędzy Tłokami Gorzyce a Motorem Lublin o załapanie się do udziału w barażach. Oba zespoły na kolejkę przed końcem rozgrywek mają po 57 punktów, przy lepszym bezpośrednim bilansie zespołu z Gorzyc. Stawka jest na tyle duża, że w ubiegłą sobotę na murawie stadionu Tłoków odkryto rano kilkaset kilogramów tłuczonego szkła, które to w zamyśle sprawców prawdopodobnie miało uniemożliwić rozegranie meczu i zainkasowanie przez rywala gorzyczan trzech punktów walkowerem. Powszechna mobilizacja miejscowych kibiców pozwoliła jednak na czas doprowadzić boisko do stanu używalności.
W opisywanej na wstępie grupie pierwszej największe szanse na baraże ma Znicz Pruszków, któremu do zajęcia 2. miejsca wystarcza wywiezienie w ostatniej kolejce jednego punktu z Olsztyna, gdzie przyjdzie mu grać z balansującym na krawędzi spadku OKS 1945, nawiązującym do tradycji upadłego Stomilu. Tuż za Zniczem plasuje się zmierzająca drogą wytyczoną przez Heko i Drwęcę - Ceramika Paradyż, tegoroczny beniaminek z możnym sponsorem (producent płytek ceramicznych o możliwościach finansowych zbliżonych do konkurenta z Opoczna, który przygodę z drugoligowym futbolem zakończył jakiś czas temu), który do II ligi doszlusuje najpewniej już w przyszłym sezonie.
Najwięcej niewiadomych pozostało do rozstrzygnięcia w grupie "śląskiej", gdzie do rozegrania są jeszcze dwie kolejki spotkań. W tabeli prowadzą dwa zespoły z Wrocławia, przy czym największe szanse na bezpośredni awans ma Śląsk. W gronie mocno trzymających kciuki za takim właśnie końcowym rozstrzygnięciem, poza liczną rzeszą kibiców są jednak równie liczni wierzyciele, liczący, że jedynie wejście zespołu klasę wyżej i spłynięcie do klubowej kasy funduszy z Canal+, pozwoli im na skuteczną egzekucję długów.
W walce o baraże, poza depczącym po piętach Śląskowi Polarem liczy się jeszcze powoli swatająca na nogi po latach marazmu Polonia Bytom oraz liczący już bardziej na cud niż potknięcia rywali niedawny jeszcze pierwszoligowiec z Radzionkowa. Ta grupa III ligi jest w zasadzie jedyną, gdzie za plecami "wielkich" na awans nie czyha reprezentant prężnych ostatnio polskich wsi i miasteczek. Co ciekawe, poza Lechią w żadnej innej III lidze kart nie rozdawał beniaminek, mając obecnie realne szanse na kolejny awans, co jest jednak specyfiką naszej ligi, czwarty kolejny rok wygrywanej przez nowicjusza w stawce.
Patrząc na koniec, jak w tym sezonie radzili sobie na zapleczu ekstraklasy zeszłoroczni III-ligowcy, nie można wyciągnąć żadnych stanowczych wniosków. Spośród aż pięciu beniaminków, dwóch włączyło się do walki o kolejny awans (Korona skutecznie, Kujawiak wciąż z szansami), jeden został zespołem środka tabeli (Zagłębie), a pozostała dwójka (Radomiak oraz Mława) dramatycznie walczy między sobą chociażby o udział w barażach o utrzymanie. Stąd ciężko ocenić, jak wielkim przeskokiem pod względem sportowym jest przejście do drugiej ligi, bo że pod względem organizacyjno-finansowym poprzeczka wisi bardzo wysoko, wiemy już dziś.