W starożytnej Grecji termin "Olimpiada" oznaczał czteroletni okres i był używany jako jedna z jednostek rachuby czasu. Taką olimpiadę, piętnastą w dziejach Lechii Gdańsk, mamy właśnie za sobą. Minione cztery lata przejdą z pewnością do historii naszego klubu jako niezwykły okres. Wprawdzie sukcesy sportowe ostatniego czterolecia bledną zdecydowanie przy zdobyciu Pucharu Polski (1983) czy też trzecim miejscu w ekstraklasie (1956), jednak wiele zdarzeń, które ostatnio przeżywaliśmy, na trwałe wpisze się do historii. Niewiele jest klubów, które mogą pochwalić się takim osiągnięciem jak cztery awanse do wyższej klasy rozgrywkowej z rzędu. Biało-zieloni, po pół wieku, pobili klubowy rekord najwyższej ligowej wygranej, zwyciężając w A-klasie LKS Waplewo 15:0. Do ostatnich dwóch awansów poprowadził biało-zielonych najmłodszy w historii trener pierwszego zespołu - Marcin Kaczmarek. Co ciekawe, zastąpił on na stanowisku trenera poprzedniego rekordzistę w tej dziedzinie - Jerzego Jastrzębowskiego. Trzy razy z rzędu Lechia zdobyła ponad 100 bramek w ligowych rozgrywkach (VI, V i IV liga), co nie udało się lechistom jeszcze nigdy w dotychczasowej historii! To była zaiste rekordowa olimpiada.
Trudno wymienić wszystkich uczestników tej specyficznej olimpiady. W tym okresie, w rozgrywkach ligowych, Lechia zmagała się z 56 rywalami (z Powiślami ze Starego Targu i Dzierzgonia po dwa sezony). Jedynie trzech przeciwników nie udało się biało-zielonym pokonać w bezpośrednich starciach: Polanki Rokocin (V liga), KP Sopot (IV liga) i Unii Janikowo (III liga). Pierwszą bramkę dla Lechii zdobył w Miłoradzu Grzegorz Grzegorczyk. Jako ostatni do bramki rywala trafiał Michał Szczepiński. Naszą drużynę prowadziło trzech szkoleniowców: Tadeusz Małolepszy, Jerzy Jastrzębowski i Marcin Karczmarek. Z obecnej kadry zespołu trzech piłkarzy miało udział we wszystkich awansach: Mateusz Bąk, Janusz Melaniuk oraz Marek Wasicki. Co ciekawe, każdy z nich wsparł swoją grą w ostatnim sezonie także triumfujące w B-klasie rezerwy. W hierarchii promocji brak tej trójce tylko awansów do ekstraklasy, względnie Ligi Mistrzów. Oby takowych, jeszcze jako piłkarze, doczekali w swojej karierze. Jeśli osiągnęliby to w barwach gdańskiej Lechii, to ich nazwiska powtarzanoby jednym tchem obok Korynta, Rogocza, Puszkarza i innych wielkich postaci naszego klubu.
Nie ma mowy o Olimpiadzie bez kibiców. Fani Lechii przez ostatnie cztery lata byli nie tylko biernymi świadkami triumfalnego marszu swych ulubieńców z klasy A do II ligi. Kibice współtworzyli ten sukces! Udowodnili, że kochają Lechię, że swoimi działaniami w pełni zasługują na miano dwunastego zawodnika drużyny. Dopingiem i swoją obecnością wspierali grających w biało-zielonych barwach piłkarzy na bezwzględnie każdym obiekcie, na którym występowała akurat Lechia. Nierzadko lechiści stanowili liczniejszą grupę niż fani gospodarzy. Liczebność wspierających na wyjeździe Lechię kibiców od dawna liczy się w setkach, a kilka tysięcy widzów na meczach w Gdańsku stało się już normą. Kibice Lechii zorganizowali i co roku powiększają Aleję Gwiazd na stadionie przy ulicy Traugutta. Jesienią 2002 roku, w wyborach samorządowych, jako Komitet Wyborczy "Naprzód Lechio", uzyskali 9. miejsce, w stawce 19 ugrupowań, z ponad 3% poparciem. Z okazji 20. rocznicy zdobycia Pucharu Polski, fani zorganizowali festyn, na którym bawiło się kilka tysięcy gdańszczan. Nagrano piosenki o Lechii. Powstały sformalizowane organizacje zrzeszające fanów ("Biało-Zieloni", "Greengos"), a "Biznes Partner Klub Lechii Gdańsk" do dziś uczestniczy we współfinansowaniu poczynań klubu. Wreszcie kibice weszli w skład zarządu i władz klubu.
Upadek na samo dno sprawił, że Lechia się oczyściła. Cztery lata - pełna olimpiada - sprawiły, że "powstał z popiołów Feniks silny jak lew". Nasz klub wraca na piłkarskie salony. Dzięki tym wszystkim działaniom, sportowym i organizacyjnym, Lechia Gdańsk znów staje się szanowaną marką. Należy czynić wszystko, co możliwe, aby ten wznoszący się trend kontynuować jak najdłużej. Wszak kolejna olimpiada przed nami.