Gdańsk: sobota, 20 kwietnia 2024

Tygodnik lechia.gda.pl nr 15 (15/2005)

12 lipca 2005

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

10 LAT PO FUZJI Z OLIMPIĄ, CZ. 1

Lechia-Olimpia Gdańsk

Od ostatniego występu Lechii na boiskach ekstraklasy mija właśnie 17 lat, jednak gdańska piłka miała w tym czasie mieli swoje pięć minut. W sezonie 1995/96 na boiskach ekstraklasy występowała drużyna, którą wszyscy zapamiętali jako Lechia-Olimpia Gdańsk. W 10. rocznicę powstania tego zespołu, przypomnimy jego historię.

MARIUSZ KORDEK

Łączenie dozwolone

Losy Olimpii Poznań i Lechii Gdańsk w ostatnich kilkunastu latach przeplatały się kilkakrotnie. W sezonie 1983/84 oba kluby rywalizowały o awans w II lidze. Lepsi okazali się gdańszczanie, zadecydował bilans bramkowy. W sezonie 1987/88 poznaniacy w barażach pokonali biało-zielonych i to oni utrzymali się w ekstraklasie. W sezonie 1994/95 Olimpia Poznań miała szansę zostać rewelacją rozgrywek, w których pod wodzą Grzegorza Laty zdobyła jesienią 20 punktów i zajęła 5. miejsce. Po cichu liczono nawet na awans do Pucharu UEFA. Jednak problemy finansowe właściciela klubu, Bolesława Krzyżostaniaka, spowodowały sprzedaż najlepszych piłkarzy - Mielcarskiego, Szymkowiaka i Jaskota - w przerwie między rundami do Widzewa Łódź. Wiosną drużyna zdobyła tylko 11 punktów i z trudem utrzymała się w I lidze. Wtajemniczeni twierdzili, że poznaniacy za wszelką cenę muszą uniknąć degradacji, aby po zakończeniu sezonu sprzedać swe pierwszoligowe miejsce innemu klubowi. A można było tak zrobić, gdyż paragraf 20. "Przepisów w sprawie organizacji rozgrywek w piłkę nożną" dawał taką możliwość: "(...) w przypadku połączenia się klubów różnych klas, nowy klub pozostaje w klasie wyższej (...)".

Na mecze Olimpii w tym czasie przychodziło kilkuset widzów, a bywały spotkania, które oglądała garstka ludzi. Mający gwardyjski rodowód klub w swoim mieście popularnością ustępował nie tylko Lechowi, ale nawet Warcie. Prezesem był właściciel firmy Bolplast, "Bolo" Krzyżostaniak. To on stał na czele fundacji Olimpia-Futbol, finansującej golęcińskiego pierwszoligowca. W czasie swojego prezesowania, uwikłany był w różnego rodzaju konflikty finansowe, m.in. z PZPN czy Ryszardem Górką (sponsorem Lecha Poznań). Głośno było także, gdy chcąc otrzymać kredyt, zastawił karty zawodnicze w jednym z banków. Wszystkie te czynności sprawiały, że poznański klub brnął w coraz większe długi. Krzyżostaniak wymyślił więc, że swój klub przeniesie w inne miejsce w Polsce, gdzie będzie większe zainteresowanie kibiców, lokalnych władz oraz miejscowego biznesu. Wybór padł na Lechię Gdańsk, którą mało kto się wtedy interesował. Klub żył z transferów utalentowanych wychowanków. W sezonie 1994/95 zespół opuścili m.in. Kaczmarek, Kaczmarczyk, Unton, Giruć. I tak osłabiany zespół spadł w końcu do III ligi. Prezesem klubu od stycznia 1995 był wiceprezydent Gdańsk Henryk Woźniak. To właśnie jemu została przedstawiona propozycja pozyskania miejsca w ekstraklasie. Pomysł ten szybko został podchwycony przez skupionych wokół niego działaczy.

To my - Lechia

24 czerwca 1995 roku podpisany został wniosek o powołaniu Gdańskiego Klubu Piłkarskiego Lechia, którego prezesem został Woźniak. Umowa o fuzji została podpisana z wiceprezesem Olimpii Jerzym Łupickim. Trenerami zespołu mieli zostać Hubert Kostka i Wojciech Wąsikiewicz, którym w poprzednim sezonie nie udało się utrzymać w ekstraklasie Petrochemii Płock. Udziałowcem tej nowej drużyny został Janusz Romanowski, wtedy szef Rady Sponsorów Legii Warszawa i prezes Pogoni Konstancin. Według ustaleń, GKP Lechia miała zająć miejsce Olimpii w I lidze, a Romanowski miał umiescić w niej zawodników ze stajni Pogoni Konstancin. W zarządzie nowego klubu zasiedli: prezes Woźniak, działacz Leszek Lis, dyrektor Lechii Zbigniew Golemski, Krzysztof Dmoszyńki (Pogoń K.) oraz Łupicki. Z moralnego punktu widzenia fuzja ta była zjawiskiem nagannym, jednak w świetle prawa całkowicie legalna. 3 i 7 lipca 1995 roku w Warszawie odbył się zjazd sprawozdawczo-wyborczy PZPN, na którym prezesem związku został Marian Dziurowicz. W czasie tych obrad potępiono niemal jednogłośnie fuzje Olimpii z Lechią oraz GKS Tychy z Sokołem Pniewy. Stosunkiem głosów 84 do 5 nie dopuszczono Gdańska i Tychów do I ligi, choć prawo na to pozwalało.

Drużynę poznańsko-gdańską tworzyli piłkarze Olimpii, wyróżniający się piłkarze Lechii oraz posiłki z Pogoni Konstancin. 29 lipca drużyna Olimpii Poznań miała zainaugurować rozgrywki ekstraklasy meczem ze Śląskiem Wrocław, a miejscem tego spotkania miał być stadion przy Traugutta. Do końca nie było wiadomo, czy wrocławianie przyjadą do Gdańska, jednak na szczęście dla nowej drużyny - przyjechali. Piłkarze zagrali z napisem "To my Lechia", a na trybunie honorowej pojawiło się mnóstwo vip-ów. Prałat Henryk Jankowski rozdawał medaliki przywiezione z Rzymu od Ojca Świętego. Przed meczem Krzyżostaniak powiedział tygodnikowi Piłka Nożna: "Lechia w I lidze jest moim ogromnym sukcesem. Czekam jednak na większe osiągnięcia. W Gdańsku jest przecież atmosfera przychylna piłkarzom, a to przecież najważniejsze". W obecności 14 tys. spragnionych ekstraklasy kibiców, Lechia-Olimpia pokonała Śląsk 2:1, a decydującą bramkę zdobył wychowanek Lechii, Grzegorz Król. Na stadionie była najgorętsza atmosfera w całej Polsce. Gdańscy kibice, zachęcani przez Bogdana Łazukę, ponieśli głośnym dopingiem swych ulubieńców do wygranej. - "Przy takich kibicach nikt nam z Gdańska nie zabierze ekstraklasy" - oznajmił po meczu prezes Woźniak.

Najpierw lider, później walkower

Terminarz tak się ułożył, że w drugiej kolejce Lechia-Olimpia znów grała u siebie. Tym razem przeciwnikiem był beniaminek Amica Wronki. Gdańska drużyna wygrała ponownie, a bramkę znów zdobył 17-letni Król. Na stadionie zjawiło się ok. 10 tys. widzów, a w drużynie zadebiutowali Emmanuel Tettech z Ghany i Jacek Grembocki. Wyjazdowy mecz 3. kolejki został przełożony na wrzesień, więc kolejne spotkanie biało-zieloni znów rozegrali w Gdańsku. W mediach gdańska drużyna występowała pod różnymi nazwami: Olimpia, Lechia, Olimpia/Lechia czy też Lechia-Olimpia. Drużyna została zaakceptowana przez większość gdańskich kibiców, którzy w bardzo licznej ilości przybywali na jej mecze. Frekwencja w Gdańsku należała obok Olsztyna i Szczecina do największych. I właśnie ten atut pomógł w odniesieniu kolejnego zwycięstwa. W pokonanym boju został GKS Bełchatów i z kompletem punktów gdańszczanie zostali liderem. Chyba nikt nie przewidział tak pomyślnego scenariusza. Bramkę w tamtym meczu zdobył Marcin Janus, który obecnie jest przymierzany do II-ligowej Lechii.

Pierwszy mecz wyjazdowy zakończył się remisem 3:3 z Siarką Tarnobrzeg. Wynik ten był szczęśliwy dla gospodarzy, którzy wyrównującą bramkę zdobyli w 90 minucie. Następny mecz biało-zieloni mieli rozegrać w Gdańsku z GKS Katowice. Regulamin stanowił: "Zawody organizują sekcje piłki nożnej klubu będącego gospodarzem (w terminarzu na pierwszym miejscu). Każda drużyna wyjeżdża na zawody na własny koszt. Gospodarze zawodów są zobowiązani powiadomić listem poleconym przeciwnika, Wydział Gier, Kolegium Sędziów o miejscu i godzinie co najmniej na 7 dni przed terminem zawodów, jeżeli spotkanie odbywa się w dniu wyznaczonemy terminarzem". Mimo że klub z Katowic został odpowiednio wcześniej o wszystkim powiadomiony, wybrał się w podróż do Poznania i tam czekał na mecz. O tej samej porze w Gdańsku drużyna Lechii-Olimpii oczekiwała katowiczan na stadionie. Mecz się nie odbył, a w późniejszym czasie gdańszczanie zostali ukarani walkowerem. Tego gestu drużynie z Katowic gdańscy kibice nie zapominają do dnia dzisiejszego.

Równanie w dół

W szóstej kolejce lechiści przegrali po dobrym meczu z Widzewem, a w drużynie zadebiutował Grzegorz Motyka, który zastąpił w składzie Grembockiego, wyjeżdżającego do III ligi niemieckiej. Kolejny był wielki hit. Lechia podejmowała Legię Warszawa, która kilka dni wcześniej wygrała swój pierwszy mecz w Lidze Mistrzów. Spotkaniu towarzyszyło ogromnie zainteresowanie, na stadionie zasiadło 15 tysięcy ludzi. Gdańszczanie przegrali 1:3, a swą pierwszą bramkę w lidze zdobył Tetteh. Po tym spotkaniu drużyna gdańsko-poznańska zajmowała 8. miejsce z 10 punktami. Następnie przyszły dwa mecze wyjazdowe: wygrana ze Stomilem i porażka w Mielcu. Drużynę w tym czasie wzmocnił Tomasz Unton, który pół roku wcześniej został sprzedany przez Lechię do Legii.

Następny w terminarzu był Lech Poznań, lecz wzorem katowiczan wybrał drogę łatwych punktów i pojechał na mecz na stadion Olimpii. Podobno tak nakazał "Magnat", czyli prezes PZPN Marian Dziurowicz, który w ten sposób chciał się pozbyć Krzyżostaniaka i jego drużyny (trzeci walkower oznaczał karną degradację). "Bolo" składał w tym czasie mnóstwo skarg i zażaleń do różnych instytucji m.in. UKFiT oraz Naczelnego Sądu Administracyjnego. Przeciwko polityce związku 25 września demonstrowali w Warszawie pod siedzibą PZPN-u gdańscy kibice, których wspierali fani Legii.

Tymczasem porażka z Zagłębiem Lubin zepchnęła gdańszczan na 13. miejsce. Potem był bezbramkowy remis fuzyjnych drużyn, czyli Lechii-Olimpii z Sokołem Tychy. Hutnik Kraków bez problemów pokonał Lechię, której morale w ostatnich tygodniach dość mocno podupadło. Kolejny domowy mecz musiano ze względu na możliwy walkower rozegrać w Szczecinie. Działacze Pogoni zgodzili się zamienić rolą gospodarza i obiecali przyjazd wiosną do Gdańska. Biało-zieloni dzięki temu nie zostali wyrzuceni z ligi, a zwycięstwo w tym meczu pozwoliło im dodatkowo złapać oddech. W Zabrzu gdańszczanie przegrali z Górnikiem 0:2. W ostatnim meczu na własnym boisku pokonali ŁKS 4:2, a mecz oglądało już tylko 4 tys. kibiców. Na koniec rundy przyszła wysoka porażka w Częstochowie z Rakowem 0:4. Rundę jesienną piłkarze Lechii-Olimpii zakończyli na 15. miejscu (spadkowym) z dorobkiem 20 punktów. Nie do końca było wiadomo, co będzie dalej...

Ciąg dalszy za tydzień.

Ludzie Lechii
Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.030