Gdańsk: sobota, 20 kwietnia 2024

Tygodnik lechia.gda.pl nr 15 (15/2005)

12 lipca 2005

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

DYLEMAT: GRAĆ CZY STUDIOWAĆ?

Magister inżynier Melaniuk

Poruszenie rezygnacją Janusza Melaniuka z gry w Lechii jest takie, jakby chodziło o nieznaczącego rezerwowego, nie zaś drugiego najlepszego strzelca minionego sezonu i jednego z najbardziej obiecujących wychowanków. Wkraczający dziś w trzecią dekadę życia zawodnik na pierwszym miejscu postawił studia, ale grać będzie nadal. Na wypożyczeniu w czwartej lidze.

MICHAŁ JERZYK

W jakim stopniu możliwe jest pogodzenie nauki i wyczynowego sportu? Trudno o jednoznaczną odpowiedź na to powracające co pewien czas zagadnienie. Zawodników po studiach jest nawet niemało, większość legitymuje się jednak dyplomem Akademii Wychowania Fizycznego. O magistrach po niesportowych uczelniach, z uznanymi w futbolowym światku nazwiskami, usłyszeć można tak rzadko, że zwykle utrwalają się w pamięci kibiców na lata. Za najbardziej znanych absolwentów uchodzą tacy piłkarze, jak Stanisław Terlecki (chemia), Jacek Bednarz (prawo) oraz Jacek Magiera (historia). Wszyscy oni zapewne upieraliby się przy tezie, iż przy dobrej organizacji czasu i samozaparciu nie ma rzeczy niemożliwych, ale pewnie mało który zawodnik byłby w stanie szczerze im przytaknąć. "Jeżeli chce się coś robić dobrze, to trzeba się na tym całkowicie skupić" - taką, odmienną mimo wszystko filozofię przyjął Janusz Melaniuk i porzucił piłkarskie ambicje na rzecz studiów.

Realia polskiej piłki

Popularny "Jasiu" rok temu z powodzeniem skończył liceum, zdał maturę i zdobył indeks Wydziału Zarządzania i Ekonomii Politechniki Gdańskiej, mającego swój budynek... przy ulicy Traugutta, kilkaset metrów od stadionu. Jeśli w przyszłosci będzie radził sobie równie dobrze, jak do tej pory, gdy uporał się między innymi ze spędzającą sen z oczu mechaniką i matematyką, za cztery lata ma szansę odebrać dyplom magistra inżyniera. Uznał jednak, że trenowanie w Lechii utrudni mu realizację tego celu. Trzy dni przed rozpoczęciem przygotowań do drugoligowego sezonu stawił się w klubie i zakomunikował swoją decyzję Marcinowi Kaczmarkowi. - "Trener był zdziwiony, jak chyba wszyscy, mimo że już kiedyś rozmawialiśmy na ten temat. Mówił, że szkoda, żebym się jeszcze zastanowił. Ale powiedział też, że nie ma pretensji i uszanuje moją decyzję. Bardzo fajnie się zachował" - opowiada Janusz.

Tylko czy było jeszcze nad czym się zastanawiać? - "Nie, bo była to przemyślana decyzja" - przekonuje Melaniuk. - "Gdybym biegał na studia, a w przerwach na treningi, do niczego by to nie prowadziło. A tak właśnie wyglądało to w trzeciej lidze. Dopóki miałem siły, było jeszcze dobrze. Ale w drugiej rundzie nawet po mojej grze było widać, że coś jest nie tak. 27 czerwca było wznowienie treningów, a ja miałem jeszcze ostatni egzmian. Czułem się już strasznie tym wszystkim zmęczony. Trzeba więc było się określić i zastanowić, co będzie się robić w przyszłości. Znając realia polskiej piłki doszedłem do wniosku, że jest ciężko, bo można być naprawdę bardzo wysoko, a skończyć źle. Postanowiłem skupić się na nauce".

Magia liczby siedem

Nie pierwsze to takie postanowienie i nie ostatnie, więc nie byłoby czym się ekscytować, gdyby nie to, że chodzi o jednego z najzdolniejszych wychowanków Lechii ostatnich lat. Swój seniorski debiut pamięta bardzo niewyraźnie, trzeba mu przypominać. Miał wtedy 16 lat i 69 dni, a Lechia grała w Kaliszu Pomorskim pucharowy mecz z KS Dziemiany. Biało-zieloni wygrali 8:2, a Janusz wyszedł na drugą połowę. W lidze zadebiutował ponad pół roku później, na inaugurację wiosny 2002 w podsztumskim Postolinie. Tadeusz Małolepszy wpuścił juniora młodszego siedem minut przed końcem A-klasowej gry, a ten już po kilkudziesięciu sekundach wpisał się na listę strzelców i przypieczętował zwycięstwo 4:1. Na kolejny seniorski występ musiał jednak poczekać blisko rok, aż do przejęcia trenerskich sterów przez Jerzego Jastrzębowskiego. Od wiosny 2003 roku regularnie występował już w kroczącej od awansu do awansu drużynie.

Co ciekawe - w piątej, czwartej i trzeciej lidze strzelał każdorazowo po 7 bramek. Dodatkowo w sezonie 2001/02 został królem strzelców ligi juniorów młodszych z 37 trafieniami, a rok później był najlepszym strzelcem juniorów starszych Lechii ze zdobyczą 17 goli. Nie za dużo tych siódemek? - "Rzeczywiście, coś z tą liczbą jest. Zresztą po tym, jak zdobyłem na jesieni dwie pierwsze bramki w Janikowie, mieliśmy trening i Mariusz Radoń spytał, ile mam zamiar strzelić w tym sezonie. Na to mówię, że pewnie siedem, bo to jest moja liczba. Niestety źle się stało, że tak powiedziałem" - śmieje się dzisiaj, nawiązując do tego, że po sześciu jesiennych golach, na wiosnę... mógł sobie pozwolić tylko na jeden. I strzelił go w Chojnie, podwyższając w ostatniej minucie na 4:0.

Niewykluczone, że był to pożegnalny gol w barwach Lechii. A może niekoniecznie, bo nie zamierza całkowicie zrywać z futbolem. Odmówił trzecioligowej Cartusii, zainteresowanej również Pawłem Żukiem, ale od poniedziałku trenuje na półrocznym wypożyczeniu w prowadzonym przez Sławomira Matuka beniaminku IV ligi, Czarnych Pruszcz Gdański. Bliski dojazd, trzy treningi tygodniowo, brak presji - na to może sobie pozwolić. - "Chcę się poruszać, bo wiem, że siedząc w domu, za miesiąc zaczęłaby mnie roznosić energia. Dlatego tak zupełnie amatorsko chcę trochę pobiegać u Sławka" - mówi. Wszystko wskazuje na to, że u boku będzie miał paru dobrych znajomych, między innymi Marka Wasickiego oraz Przemysława Urbańskiego.

Kolejny student

Zastanawia jeszcze jedno, czy nie żałuje odejścia w takiej chwili, gdy klub dodrapał się do drugiej ligi, gdy można było choćby spróbować gry na szczeblu centralnym. - "Oczywiście, że pozostaje żal, w końcu trenowałem w Lechii od 12 lat i granie tutaj było piękną sprawą. Te awanse, kibice, atmosfera - wielkie przeżycie i super przygoda, o której się nie zapomni. Gdyby ten awans nastąpił rok wcześniej, myślę że jeszcze bym spróbował. Marek Szutowicz kiedyś mi opowiadał, że druga liga to jest piękna rzecz i warto tego doświadczyć, żeby zobaczyć te stadiony i kibiców. Bardzo mi szkoda, ale nie jest tak, że zadecydowałem i jestem zadowolony. Dużo nad tym myślałem, to była naprawdę ciężka decyzja".

Janusz Melaniuk kończy dzisiaj dwudziesty rok życia, więc tym bardziej wypada mu życzyć, aby wszystko potoczyło się tak, jak sobie zaplanował. A Lechia szybko poradziła sobie z ubytkiem ilorazu inteligencji w drużynie. Zakontraktowano bowiem 22-letniego Łukasza Giermasińskiego, który od czterech lat studiuje stosunki międzynarodowe na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim. I nie porzucił edukacji nawet wtedy, gdy przez kilka miesięcy musiał dojeżdżać na olsztyńską uczelnię z odległego Konina, w którym występował w drugiej lidze. Kto wie, może właśnie podczas pobytu w Lechii zdoła obronić pracę magisterską. Życie, jak widać, nie znosi próżni.

Ludzie Lechii
Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.037