Gdańsk: piątek, 29 września 2023

Tygodnik lechia.gda.pl nr 16 (16/2005)

19 lipca 2005

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

ANALIZA: ROK PO MISTRZOSTWIE POLSKI JUNIORÓW

Połowa na straty

21 lipca mija rok od zdobycia przez juniorów Lechii mistrzostwa Polski do lat siedemnastu. Chociaż bohaterowie tych wydarzeń mają dopiero po 17 i 18 lat, to sytuacja już teraz nie przedstawia się w różowych kolorach. Mało który zawodnik wykonał krok do przodu, mało który się rozwinął.

MICHAŁ JERZYK

W sezonie 2003/04 drużynę juniorów młodszych Lechii powierzono Tadeuszowi Małolepszemu. Jesień nie była jeszcze doskonała, ale wiosną zawodnicy z roczników 1987 i 1988 nie mieli już sobie równych. Sięgnąwszy po mistrzostwo Pomorza, uporali się z Agrykolą Warszawa i pojechali do Zielonej Góry na mistrzostwa Polski. Mimo trafienia do "grupy śmierci", lechiści niespodziewanie okazali się w niej najlepsi, a po finałowym zwycięstwie nad Zagłębiem Lubin zostali krajowymi mistrzami do lat 17. Tuż przed rozpoczęciem nowego sezonu działacze odwołali Małolepszego, zastępując go Romanem Kaczorkiem i tworząc kadrę juniorów starszych z trzech roczników: 1986, 1987 i 1988. Po przeciętnej jesieni, wiosną najmłodsi w lidze biało-zieloni wygrali pomorskie rozgrywki, mając jedynego rywala w Arce Gdynia. Na szczeblu ogólnopolskim przegrali jednak z kretesem z Polonią Warszawa, późniejszym srebrnym medalistą finałów.

Witamy w klasie B

Tyle tytułem przypomnienia, bo w gruncie rzeczy wszystkie te szczegóły większego znaczenia dziś już nie mają. Istotne jest to, że kilkunastu wychowanków Lechii okazało się najlepszymi w Polsce w swojej kategorii wiekowej, co przy zawiłościach i trudach drogi, jaką trzeba było pokonać, wyklucza jakąkolwiek przypadkowość i obala próby podania w wątpliwość twierdzenia, że mamy do czynienia z grupą utalentowaną. Mimo oczywiście sporych zasobów szczęścia, które wszyscy złoci medaliści, w jakichkolwiek rozgrywkach i dyscyplinie, także muszą obowiązkowo mieć po swojej stronie. Istotne jest również, jak przebiega rozwój i dalsze losy tych zawodników, z których siłą rzeczy wszyscy wielkimi piłkarzami zostać nie mogą. Im większy będzie jednak ten odsetek, tym sukces pełniejszy.

"Życzymy złotym medalistom z Zielonej Góry, aby w niczyjej karierze nie był to sukces największy" - napisaliśmy po powrocie z finałów, ale spore grono piłkarzy już na tak wczesnym etapie odbiera nadzieję, że będzie w stanie osiągnąć więcej. Wraz z rozpoczęciem kolejnego sezonu, najbardziej liczna grupa skierowana została do rezerw, do których upychano zawodników niechcianych nie tylko w seniorach, ale i juniorach. Gra w siódmej lidze była jak zesłanie na banicję, bo na klepiskach trudno o podnoszenie umiejętności, a jeszcze trudniej o wydostanie się na zewnątrz. Stąd też, jeśli ktoś już opuszczał rezerwy, to na zasadzie albo zmiany klubu, jak trio Banasik, Dabkiewicz i Pietrzyński, które w przerwie zimowej przeniosło się do prezentujących zbliżony poziom juniorów starszych Polonii Gdańsk, albo w ramach uzupełniania chwilowych braków kadrowych drużyny juniorów, po wykonaniu zadania wracając szybko na dawne miejsce.

Za słabi na trzecią ligę

Dwóch piłkarzy zmieniło klub jeszcze przed sezonem, choć z całkowicie odmiennych pobudek. Uszalewski otrzymał propozycję od Cracovii i po długim rozważaniu wszystkich za i przeciw zdecydował się przeprowadzić na drugi koniec Polski. Jako często uwikłany w podróże reprezentant Polski nie miał problemów z aklimatyzacją i co rusz dało się słyszeć, że był wyróżniającym się zawodnikiem juniorów młodszych. W piątek uzupełnił kolekcję medali o brąz MPJM. Inaczej potoczyły się losy Dampca, przez cały zakończony mistrzostwem Polski sezon podstawowego stopera Lechii, który po zatrudnieniu trenera Kaczorka uznał, że stoi na z góry przegranej pozycji i woli grać w juniorach KP Sopot niż w klasie B. Miesiąc temu uzyskał nawet definitywny transfer, mimo że w najbliższym sezonie A-klasowe rezerwy Lechii od sopockich seniorów będzie dzieliła tylko jedna liga.

Byli rzecz jasna i tacy, którzy zostali w Lechii, zachowując przy tym silne pozycje, ale i oni napotkali na mur. Wszyscy mistrzowie Polski przez cały sezon otrzymali łącznie 41 minut trzecioligowej szansy. Ten skromny dorobek rozłożył się na cztery mecze i trzech piłkarzy: Kawę (28), Lodę (12) i Pietrowskiego (1). Trener Marcin Kaczmarek mówił wprost - juniorzy są słabi i nie zasługują na więcej. Skoro jednak byli za słabi na trzecią ligę i za mocni na ligę juniorów, to w jeszcze większym potrzasku znajdą się się w przyszłym sezonie, stojąc pomiędzy drugą ligą, a rozgrywkami młodzieżowymi, w których nie będą już ani najmłodsi, ani niedoświadczeni.

Nie jest jednak tak, że wszyscy zawodnicy gwałtownie staczają się w dół bez widoków na przyszłość. Kilku przeszkodziły kontuzje, więc jeśli w przyszłości zdrowie będzie bardziej im sprzyjać, szanse na poprawienie notowań automatycznie będą większe. Poza tym rezygnowanie z jednych graczy stanowiło zarazem szansę dla innych. Zyskało zwłaszcza paru nie będących na mistrzostwach Polski graczy młodszych roczników, jak na przykład Ł. Pietroń, R. Hirsz czy Osłowski. Wszyscy otrzymali cenną dla nich możliwość ogrywania się na szczeblu juniorów starszych.

W Lubinie podobnie

Trudno pocieszać się tym, iż w innych klubach sytuacja potrafi być nie lepsza, a wręcz gorsza. Na przykład w Zagłębiu Lubin, które niefartownie przegrało z lechistami w dogrywce finałową rozgrywkę, w pierwszej drużynie seniorów nie dano szansy żadnemu posiadaczowi srebrnego krążka. Nic więc dziwnego, że lawinowo rośnie tam ilość szukających sobie nowej przystani, nie widzących dla siebie perspektyw w dolnośląskim klubie. Jednym z takich graczy jest Damian Hebda, który próbuje szczęścia... w gdańskiej Lechii. W Zielonej Górze nie był, uziemiony przez złamaną kość śródstopia, ale w owym sezonie urodzony lubinianin zanotował 15 bramek i 57 asyst. Aktualnie działacze Lechii są na etapie negocjacji w sprawie pozyskania 18-latka. Jeśli nie dojdą do porozumienia z Zagłębiem, zadomowiony już w Gdańsku lewy pomocnik od listopada i tak będzie miał swoją kartę w ręku.

Piłkarska księga powiedzeń zawiera między innymi zdanie, iż w klubach najgorzej mają zwykle wychowankowie. Opinia to trochę przesadzona, ale rzeczywiście znajdująca czasem potwierdzenie. Potencjał ubiegłorocznych mistrzów Polski skurczył się tak bardzo, że połowę zdobywców pucharu, dumnie stojącego przy wejściu do biura Lechii, już po roku można niestety powoli spisywać na straty. Została druga połowa i nadzieja, że nie nadejdzie czas takiej refleksji, iż najlepszą decyzję podjął Uszalewski. W tym samym kierunku zaczyna skłaniać się Piotrowski, rozważający ponoć opcję zagranicznego wyjazdu. I trudno się dziwić: autor ponad 80 goli w dwóch ostatnich sezonach nie tylko nie znajdzie się w szerokiej kadrze seniorów, ale nawet w juniorach nie cieszy się uznaniem. Jeśli ma dołączyć do poczetu zmarnowanych talentów, niech lepiej faktycznie zmieni otoczenie.

Mistrzowie Polski po roku czasu

DO PRZODU:
Marcin Pietrowski (88) - pozostał kluczową postacią w drużynie, zaliczył minutowy epizod w III lidze, dopisuje mu zdrowie, ale wciąż ma nad czym pracować.
Łukasz Uszalewski (88) - reprezentacyjny defensor odszedł do Cracovii, z którą zdobył właśnie kolejny medal MPJM (brązowy). Grywa również w małopolskiej IV lidze.

W MIEJSCU:
Jakub Kawa (88) - autor pierwszego gola w finale MP. Zadebiutował w seniorach, ale później niestabilne były już: forma, zdrowie i skuteczność.
Paweł Piotrowski (87) - był i pozostał najskuteczniejszy, ale wypadł z kadry seniorów, zaś w juniorach często był sadzany na ławie.
Daniel Romanowski (87) - wciąż pożyteczny dla zespołu pomocnik, ale bez tego błysku, którym jeszcze niedawno imponował.
Rafał Loda (88) - udana końcówka jesieni, powrót do reprezentacji i debiut w seniorach, ale wiosna zmarnowana na kłopotach ze zdrowiem.
Łukasz Świostek (88) - jedno z odkryć ubiegłorocznej wiosny, ale wielkich postępów od tego czasu nie dokonał.

DO TYŁU:
Michał Banasik (87) - po przesunięciu do rezerw (w juniorach jeden występ), w zimie odszedł do juniorów Polonii Gdańsk.
Bartosz Bogun (87) - do Lechii przyszedł pół roku przed mistrzostwem, wkrótce potem zniknął z pola widzenia.
Mariusz Dabkiewicz (87) - cały mecz w finale MP. W juniorach dostał 15 minut szansy i po jesieni w rezerwach odszedł do Polonii.
Marcin Dampc (87) - główny filar obrony mistrzowskiej drużyny. Nie widząc dla siebie miejsca w Lechii, odszedł na stałe do KP Sopot.
Marek Dębski (87) - autor gola na wagę MP. Większość czasu spędził w B-klasie, w juniorach sześć krótkich występów i dwa gole.
Gracjan Gacek (87) - odkrycie poprzedniego sezonu. Teraz borykał się z kontuzjami i balansował na granicy pierwszego składu i rezerwy.
Damian Hirsz (87) - w Zielonej Górze kontuzja w pierwszym meczu. Starszy brat bardziej znanego Roberta nie wrócił już do gry.
Grzegorz Kuczyński (89) - rezerwowy golkiper na MP. Uznawany za duży talent, wiosną stracił miejsce nawet w bramce juniorów młodszych.
Krzysztof Leszek (87) - pierwszy bramkarz mistrzów. Znalazł się w kadrze seniorów, ale rzadko nawet z nimi trenował. Coraz słabsza forma.
Mateusz Osewski (87) - jeden z liderów mistrzowskiej ekipy. Pewne miejsce w juniorach, ale forma kompletnie rozczarowująca.
Łukasz Pacocha (87) - cały mecz w finale MP. Ostatni sezon w rezerwach, w juniorach dwa krótkie występy pod koniec jesieni.
Damian Pietrzyński (87) - rezerwowy napastnik u Małolepszego. Po jesieni w B-klasie (dwa krótkie występy w juniorach) odszedł do juniorów Polonii.

Copyrights lechia.gda.pl 2001-2023. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.031