Wszyscy, jako fani biało-zielonych, regularnie bywamy w skansenie położonym w Gdańsku przy ulicy Traugutta 29. Jak łatwo się domyślić, chodzi o reprezentacyjny stadion miasta o ponad 1000-letniej historii, gdzie piłkarze Lechii podejmują swoich przeciwników. Pięknie położony obiekt, w kształcie zbliżonym do dzisiejszego, powstał w latach dwudziestych ubiegłego wieku. W albumach z serii "Był sobie Gdańsk", zawierających archiwalne zdjęcia grodu nad Motławą, niejednokrotnie znaleźć można fotografie z nazistowskich wieców, które organizowano na stadionie im. Alberta Forstera. Obraz trybuny krytej, uwieczniony na starych fotografiach, poraża podobieństwem do jej dzisiejszego wyglądu. Jedyną widoczną na pierwszy rzut oka różnicą jest blacha pokrywająca powierzchnię dachu. To efekt renowacji trybuny z 1981 roku. Dwa lata później, latem 1983 roku, przy okazji meczu z Juventusem Turyn, stadion wzbogacił się o tunel dla piłkarzy oraz betonową wylewkę i drewniane ławki, do dziś stanowiące miejsca dla widowni na odkrytej części amfiteatru. Płot otaczający murawę powstał rok później, na okoliczność awansu do I ligi. Gdyby, jakimś cudem, słynny Juve ponownie zawitał na pucharowy mecz do Gdańska, jego piłkarze, po zapoznaniu się ze stadionem Lechii, uznaliby z pewnością, iż właśnie zwiedzili zabytkowy obiekt polskiego klubu, a arenę spotkania gospodarze przedstawią im w późniejszym momencie. Jakże by się mylili...
Największy obiekt, zarządzany przez Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji w Gdańsku, zapewnia swoim gościom rozliczne "atrakcje". Już w trakcie kupowania biletu na mecz podziwiać można "urokliwe" kasy, z wyglądu przypominające szalety publiczne z czasów PRL-u. Z biletem dochodzimy do bramek kontrolnych, których "czar" polega na tym, iż barierki stoją bardzo blisko siebie. Trzeba się miedzy nimi bardzo starannie przeciskać, aby wejść na koronę stadionu. Osoby o większej tuszy muszą dokonywać w tym miejscu prawdziwych cudów. Nie ma tu oczywiście mowy o kołowrotkach, które są standardem na każdym przyzwoitym obiekcie piłkarskim. Na koronie stadionu, w oczekiwaniu na mecz, kibic Lechii "ubawi się po pachy". Można zjeść, nierzadko przypaloną, kiełbaskę lub szaszłyk oraz popić zimnym napojem. Jak to zrobić? Na stojąco - pełen komfort!
Poza tym fani zakupić mogą pamiątki klubowe. Nawet Sherlock Holmes nie znajdzie w tym miejscu przyzwoitej restauracji, pubu lub baru szybkiej obsługi. Na europejskich stadionach, tego typu placówki, to normalność. Następnie najedzeni, z zakupionym szalikiem na szyi, siadamy na "komfortowej" ławce z drewna. Przy pewnej dozie szczęścia nie otrzymamy "prezentu" w postaci drzazgi wbitej w ... . To przecież nic wielkiego - przecież nie musimy wcale siadać - kto powiedział, że mecz najlepiej ogląda się w pozycji siedzącej? Podziwiając stadiony wielu klubów, nawet niektórych polskich trzecioligowców, można godzinami zastanawiać się, jak oni to zrobili, że na całym obiekcie zamontowano funkcjonalne i wygodne krzesełka? Jak to nie ma na stadionie krzesełek? - oburzą się pewnie panowie: Leszek Paszkowski - dyrektor MOSiR, oraz Mariusz Popielarz - kierownik obiektu. Faktycznie są, na trybunie krytej. Tylko, że w minimalnej, dopuszczalnej przepisami PZPN dla zespołów II ligi ilości. Ponadto nie posiadają one oparć wymaganych w ekstraklasie. Do legendy przeszedł już pomysł z zamontowaniem siedzisk w biało-niebieskich kolorach MOSiR-u. Na szczęście, w ostatniej chwili włodarze obiektu wycofali się z tej inicjatywy.
Ostatnim hitem było zorganizowanie bezpiecznego sektora dla fanów gości. Zwołano prawdziwe pospolite ruszenie kibiców, aby wykonać prace, za które odpowiedzialny był przecież, wybrany i opłacony przez gospodarza obiektu, wykonawca. Już w latach 70., 80. i 90. kibice społecznie, bądź za darmową wejściówkę na mecz, odśnieżali płytę boiska lub malowali stadion. Czyli w tej kwestii, od czasów komuny, nic się nie zmieniło. Wygląd tego sektora, w odniesieniu do reszty widowni, też stanowi żart. To ewidentna "prowizorka". Mimo to, wróżyć jej należy długi żywot, gdyż tak dziwnie, w naszym kraju się przyjęło, iż najtrwalsze są właśnie rzeczy tymczasowe. Chyba, że fani Widzewa bądź Ruchu rozniosą nową klatkę w pył...
Nie wspomniałem jeszcze o wymaganym w I lidze sztucznym oświetleniu. Ale, śledząc deklaracje właścicieli obiektu, nikt o takiej inwestycji nawet nie myśli... Tak oto wygląda stadion: skansen - muzeum, który służy na co dzień futbolistom najpopularniejszej drużyny Gdańska - miasta, którego władze chlubią się europejskim stylem zarządzania.
Prezydent Gdańska, Paweł Adamowicz, wspiera Lechię, co trzeba podkreślić, na wielu frontach. Jednocześnie otwarcie deklaruje, iż jego celem jest pierwszoligowa Lechia. Niestety, słowa te nie przekładają się na poprawę infrastruktury stadionu przy ulicy Traugutta. Tłumaczenia pracowników MOSiR o niemożności przeprowadzenia prac ze względu na przewlekłość procedur przetargowych, są dziecinne i śmieszne. Już w kwietniu wiadomo było, iż biało-zieloni szturmują II ligę. To był termin ogłoszenia przetargu. Tymczasem właściciele obiektu ocknęli się w czerwcu, minimum o miesiąc za późno. Ponadto Miasto zaangażowane jest w budowę hali widowiskowo-sportowej na granicy Gdańska i Sopotu. Budowę, to określenie na wyrost, gdyż po kilkuletniej kampanii związanej z tą inwestycją, w miejscu prac nie wbito jeszcze nawet łopaty w ziemię!
Nasze miasto jest również jednym z potencjalnych miejsc rozgrywania meczów EURO 2012. Aby tak się stało, Polska wraz z Ukrainą winna otrzymać prawo organizacji tej imprezy. Magistrat planuje budowę nowego stadionu w Gdańsku Letnicy. Czy to przedsięwzięcie zostanie zrealizowane? Melodia przyszłości. Ostatnio w deklaracjach przedstawicieli Urzędu Miasta, jako termin gruntownej modernizacji tak często odwiedzanego przez fanów Lechii obiektu, wymieniany jest rok 2006. To nie przypadek. Jesienią, następnego roku, czekają nas wybory samorządowe. Aktualnie władający miastem, z pewnością liczą, iż inwestycje przy Traugutta przełożą się na głosy kibiców - elektorów. Oby nie skończyło się tylko na obietnicach.
Mając na uwadze niedawne problemy Arki - posiadającej przecież o niebo lepiej wyposażony stadion - z otrzymaniem licencji na grę w ekstraklasie, już teraz należy zadbać o to, aby arena meczów Lechii Gdańsk nie była skansenem na futbolowej mapie Polski. Gdyby, w przyszłości, z uwagi na fatalny stan obiektu, Lechia nie otrzymała pierwszoligowej licencji, nikt nie chciałby być na miejscu osób odpowiedzialnych za stan obiektu. Hasło dotyczące dziękowania przez Lechię, mogłoby nabrać nowego, z pewnością niepożądanego sensu. Dlatego Lechia czeka na konkretne działania i stadion godzien Europy!