Do tej pory w dwóch meczach zdobyliście dwa punkty. Kibice czekają na pierwsze po latach drugoligowe zwycięstwo Lechii. Uda się to w sobotę?
- Zrobimy wszystko, żeby te trzy punkty zdobyć, w końcu zawsze gramy o zwycięstwo. Na razie tak się to ułożyło, że za każdym razem niewiele brakowało do szczęścia. Zarówno mecz z Jagiellonią, jak i z Podbeskidziem był do wygrania. I szkoda, że nie zdobyliśmy przynajmniej w jednym z nich kompletu punktów. Wiemy, że na Widzew przyjdzie na stadion dużo ludzi, że będzie głośny doping i z pewnością damy z siebie wszystko, by dla tej publiki wygrać. Z każdym meczem gra nam się coraz lepiej, z Podbeskidziem było już naprawdę dobrze i mam nadzieję, że w sobotę, poza grą, poprawi się też osiągnięty końcowy wynik.
W dotychczasowych meczach zdobywaliście gole tylko z rzutów karnych. Najwyższy czas zacząć strzelać bramki również z akcji. Dlaczego do tej pory się to nie udawało?
- Powiem szczerze, że nie znam racjonalnego wytłumaczenia, dlaczego nic nie wchodzi po naszych akcjach. Wiadomo, gramy tylko jednym napastnikiem, a w spotkaniach z zespołami z czołówki ciężko jest się w ten sposób przedrzeć przez obronę. Ale z meczu na mecz jest coraz lepiej. Pomocnicy dochodzą coraz częściej do sytuacji podbramkowych. Myślę, że jak już raz uda nam się strzelić, to później będzie z tym łatwiej. To tylko kwestia czasu.
No właśnie, jesteś jedynym napastnikiem w składzie.
Nie brakuje ci czasem wsparcia w postaci drugiego atakującego?
- Taktyka 4-5-1, jaką stosujemy, ma swoje plusy. Główną rolę odgrywają w niej pomocnicy, których podania mają otworzyć drogę do bramki temu jedynemu napastnikowi, dzięki czemu ma on dużo miejsca. Ale na pewno czasem jakiś partner w ataku by mi się przydał. Może byłoby dzięki temu więcej sytuacji strzeleckich. Trudno, takie są jednak decyzje trenera, tak gramy i trzeba się temu podporządkować.
Z kim ci się najlepiej współpracuje na treningach jeśli chodzi o pozostałych napastników?
- Każdy ma jakieś walory i nie mam jakichś specjalnych upodobań, że z którymś gra mi się lepiej, a z kimś gorzej. Wiadomo - każdy z nich stara się jak może i z każdym z nich gra mi się podobnie. Zresztą ostatnio nie miałem okazji za wiele pograć z żadnym z nich. "Wiśnia" i Roland ostatnio głównie się leczyli. Jeśli już, to zgrywałem się z Kubą Gronowskim, ale niedużo, bo większość ćwiczeń wykonujemy pod jednego napastnika.
W meczu z Widzewem atak Lechii wreszcie się odblokuje?
- Gorąco w to wierzę. Mam nadzieję, że wreszcie gole padną nie tylko po stałych fragmentach gry, ale właśnie po koronkowych akcjach, bo to jest właśnie to, co kibice lubią najbardziej.
Przede wszystkim wielkie gratulacje. Po zwycięstwie z
liderem tabeli, drużyną o takiej marce, radość musi być chyba podwójna?
- Tak, na pewno chcieliśmy w tym meczu bardzo wygrać, wszyscy byli maksymalnie, na sto procent zmobilizowani. Dodatkowym, dwunastym zawodnikiem była nasza publiczność, dlatego bardzo dziękujemy, bo naprawdę niesamowicie jest grać przy takiej widowni. Widzew straszył swoimi nazwiskami, a jednak wielką determinacją i wolą walki udało nam się sprowadzić ich na ziemię. Bardzo się cieszymy. Teraz wyjazd do Sosnowca, wyjdziemy z całkiem innym nastawieniem, uwierzyliśmy w siebie i powinno być dobrze.
Ale znowu zaczęliście bardzo niekorzystnie. 0:1 i trzeba było odrabiać straty.
- Trener nas uczulał, żebyśmy na początku nie stracili bramki. Niestety, wyszło jak wyszło. Widzew świetnie nas rozklepał, Grzelak idealnie uderzył... Ale wyszła nasza determinacja, zaangażowanie. Tak się kształtuje charakter drużyny, bo odbiliśmy się i doprowadziliśmy do zwycięstwa. Przed meczem zastanawialiśmy się, czy taktyka się sprawdzi. System 4-5-1 wyszedł nam na dobre.
A co wam powiedział trener w przerwie meczu?
- Powiedział, żebyśmy grali to samo i spróbowali stworzyć sytuacje, bo już w pierwszej połowie były takie szanse. Kazał grać bezpiecznie z tyłu i zwrócić uwagę, żeby nie stracić w pierwszych 15 minutach drugiej połowy głupio bramki. To nam się udało, graliśmy potem z kontry. Dużo długich piłek było dla mnie, gra jakoś się układała. Wojciechowski, skrzydła chodziły tak jak powinny, wspomagali mnie, także tylko się cieszyć z takiej gry.
Jesteś zadowolony ze swojej postawy?
- Brakuje tylko bramek. Rozmawiałem wcześniej z trenerem, mam być cierpliwy, bo dobro drużyny jest ważniejsze. Troszkę w pierwszej połowie brakowało podań, tych prostopadłych, w drugiej połowie było troszkę lepiej, ale mimo wszystko nie udało się. Cieszę się, że inni chłopacy strzelają i że wygrywamy. Ja będę cierpliwie czekał, aż zacznę trafiać. W każdym meczu będę się starał udowodnić, że potrafię strzelać bramki.