lechia.gda.pl

Tygodnik lechia.gda.pl nr 21 (21/2005)
23 sierpnia 2005


ROZMOWA Z MARCINEM JANUSEM

Piłka to gra błędów

"Mówi się niby, że nikt nie lubi przegrywać, ale tu naprawdę zebrał się taki skład, w którym wszyscy walczą, chcą zdobywać jak najwięcej punktów, chcą grać dla Lechii" - mówi stoper drużyny biało-zielonych, Marcin Janus.

MICHAŁ KORNIAHO
adres: http://lechia.gda.pl/artykul/11207/
kontakt: lechia@lechia.gda.pl

Spośród trzech osiągniętych w tym sezonie przez Lechię remisów, ten w Sosnowcu, zważywszy na styl jego wywalczenia, cieszy najbardziej, prawda?
- Każdy punkt cieszy. Aczkolwiek, choć nie przegrywamy, to tych punktów jest mimo wszystko trochę mało jak na cztery mecze. Ten ostatni remis z pewnością wywalczyliśmy w najtrudniejszych, jak dotąd, okolicznościach. Cieszy jednak to, że nie przegrywamy i że potrafimy się podnieść po straconych bramkach.

Sam trener Kaczmarek przyznał, że mecz z Zagłębiem był, spośród czterech dotychczasowych, najsłabszy w waszym wykonaniu. Wydaje się, że w Sosnowcu także obrona miała więcej wpadek niż miało to miejsce w poprzednich spotkaniach. Czy to rywal był taki silny, czy to Wy może mieliście słabszy dzień?
- Ja bym nie powiedział, że obrona grała słabiej niż wcześniej. Zagłębie nie stworzyło sobie za wiele groźnych sytuacji. Generalnie nikt się nie ustrzegł drobnych błędów, ale piłka nożna jest gra błędów i każdemu one się przytrafiają - większe lub mniejsze. Straciliśmy gola, który - jak zresztą wszystkie w piłce - padł po błędzie. Ale czy graliśmy gorzej w obronie niż w poprzednich meczach? Myślę, że nie.

Przed wami mecz z Ruchem. Cel w nim jest chyba oczywisty?
- Tak. Od poniedziałku myślimy już intensywnie o tym meczu, bo mamy mało punktów. To znaczy dla nas mało, nie jesteśmy zadowoleni z tego co dotychczas osiągnęliśmy. Zrobimy wszystko, żeby wygrać, aczkolwiek będzie to chyba najcięższy mecz z dotychczasowych. Ruch nabrał wiatru w żagle, wygrał ostatnio spokojnie 4:0. Mecz będzie więc bardzo ciężki.

Jednak żeby zdobyć jakieś punkty będziecie musieli znów pierwsi chyba stracić bramkę. Jak dotychczas tak właśnie było, a w rezultacie remisowaliście, bądź wygrywaliście. To taka tajna broń?
- Ironicznie zabrzmi, że pewnie tak. Ale trener przestrzega przed tym, że w końcu możemy nie dogonić wyniku. W Sosnowcu goniliśmy już czwarty mecz i na szczęście dogoniliśmy. Ale to szczęście może przestać się do nas uśmiechać. Więc będziemy starali się wreszcie bramki nie stracić, zagrać na zero z tyłu. Oczywiście wiadomo, że błędy się przytrafiają, gole padają. Najważniejsze jest to, że nie opuszczamy w trudnych chwilach głów i walczymy do końca. Tak jak choćby w meczu w Bielsku-Białej, gdzie wyrównaliśmy w ostatniej minucie, czy u siebie z Widzewem, gdzie przegrywając 0:1 strzeliliśmy dwa razy i wygraliśmy.

No właśnie. Określani jesteście jako drużyna z charakterem. Mówi się już nawet „lechijny charakter”. To jakaś szczególna zasługa trenera, czy też może w was samych jest taka ambicja i zaciętość, że gracie na całego do samego końca spotkania?
- W każdym po trochu jest zasługa. Zebraliśmy się tu taką grupą chłopaków, którzy mają ambicję i wolę walki. Nikt z nas nie lubi przegrywać i stąd ta determinacja. Mówi się niby, że nikt nie lubi przegrywać, ale tu naprawdę zebrał się taki skład, w którym wszyscy walczą, chcą zdobywać jak najwięcej punktów, chcą grać dla Lechii. No i na razie to wychodzi. Musimy jednak uważać, żeby tego dotychczasowego dorobku nie zniweczyć. Bo może przyjść jakaś głupia porażka i wszystko może się odwrócić.

Wspomniał pan o dobrym klimacie w zespole. Są ambicje, wielu zawodników utożsamia się z klubem. Był pan swego czasu zawodnikiem Lechii/Olimpii. Jak porównałby pan klimat wokół ówczesnego zespołu, z tym panującym w dzisiejszej Lechii?
- Klimat jest podobny. To też jest Lechia, Gdańsk, na trybunach ci sami kibice. Bardzo mile wspominam okres Lechii/Olimpii. Na mecze z Legią, o ile pamiętam, przyszło osiemnaście tysięcy ludzi. Dziś może przychodzi trochę mniej, ale to na pewno nie jest podyktowane tym, że mniej ludzi chce oglądać mecze, ale odgórnymi wymogami od policji i innych instytucji. W każdym razie klimat jest bardzo podobny, prawie nic się nie zmieniło od czasów, kiedy grałem tu poprzednio. Jest naprawdę wspaniale i oby tak dalej.

Do tej pory graliście z zespołami określanymi przed sezonem jako kandydaci do awansu, potentaci drugiej ligi. Biorąc pod uwagę wyniki i to jak się grało wam przeciw tym zespołom może pan już określić trochę bardziej o co w tej lidze jest w stanie walczyć Lechia? Może nie tylko o spokojne utrzymanie się, ale o coś więcej?
- Sądzę, że prawdziwe możliwości poszczególnych drużyn, nie tylko Lechii, będą znane dopiero po rundzie jesiennej. Bo mimo takich papierowych zapewnień niektórych drużyn - czy to Widzewa, czy Podbeskidzia - widać, że nie układa im się tak różowo, jak planowały. Widzew ostatnio przegrał u siebie ze Śląskiem. To już ich druga porażka z rzędu. Zatem kandydat do awansu traci punkty z beniaminkami. My sami nie wiemy na co nas stać. Wszyscy mówią, że możemy być faworytem, ale ja bym tego tak nie określił. Gramy ambitnie, dobrze, ale chyba sporo nam jeszcze brakuje, by mówić o walce z najlepszymi o awans.




Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
POWRÓT