lechia.gda.pl

Tygodnik lechia.gda.pl nr 29 (29/2005)
18 października 2005


KORESPONDENCJA Z RADZIONKOWA

Bez historii

Po komplet punktów pojechała Lechia do Radzionkowa, gdzie w jedenastym meczu ligowym miała spotkać się z Polonią Bytom. Niestety. Bez Wojciechowskiego, Biskupa, Fechnera i Brede w składzie, tak powieszona poprzeczka okazała się dla biało-zielonych nie do przeskoczenia.

MICHAŁ KORNIAHO
Radzionków
adres: http://lechia.gda.pl/artykul/11257/
kontakt: lechia@lechia.gda.pl

Chciałoby się powiedzieć: oby jak najmniej takich spotkań. Wtorkowy termin meczu, klasa rywala Lechii, a także ponad pięćsetkilometrowa odległość z Grodu nad Motławą do Radzionkowa, byłej dzielnicy Bytomia, sprawiły, że gdańskiemu zespołowi towarzyszyła na tym spotkaniu najmniejsza w sezonie, bo zaledwie kilkunastoosobowa grupa sympatyków. Zawitali oni na niewielki, o raczej trzecioligowych standardach stadion miejscowego Ruchu, który jeszcze w latach 1998-2001 gościł przecież kluby ekstraklasy. Polonia gra na nim gościnnie, ze względu na remont własnego obiektu. Gdańscy "wyjazdowicze" nie doczekali się niestety pierwszego drugoligowego zwycięstwa biało-zielonych na wyjeździe. Jednak obiektywnie patrząc, podopieczni trenera Kaczmarka na więcej niż punkt w tym spotkaniu nie zasłużyli.

Wyjściowa jedenastka Lechii, przy absencji wspomnianych podstawowych graczy, wyglądała dość eksperymentalnie. Od pierwszej minuty w składzie gości figurowało czterech zawodników grających z reguły końcówki spotkań bądź też występujących w roli "drugiego garnituru". Mianowicie: Robert Sierpiński, Paweł Żuk, Piotr Wilk i Mariusz Dzienis. Po przerwie szansę debiutu na drugoligowym boisku dostał nawet Marek Kowalski, który ostatni mecz w kadrze pierwszego zespołu Lechii rozegrał w czerwcu z Cartusią Kartuzy w Pucharze Polski. Spośród wymienionych dublerów jedynie Dzienis wywarł pozytywne wrażenie. Jako jedyny potrafił dłużej utrzymać się przy piłce, ciągnąc prawym skrzydłem, a jeden z jego strzałów w pierwszej połowie omal nie zakończył się golem. Po silnym uderzeniu z okolic narożnika pola karnego piłka niestety tylko otarła się o poprzeczkę.

To była w zasadzie jedna z dwóch sytuacji bramowych, jakie stworzyła sobie w tym meczu Lechia. Druga została uwieńczona celnym strzałem Macieja Kalkowskiego, dając biało-zielonym w tym momencie prowadzenie. Przez sporą część spotkania lechiści prowadzili grę, mieli optyczną przewagę, jednak w ich poczynaniach brakowało ostatniego podania, a inaczej mówiąc: Sławomira Wojciechowskiego. Nie lepsza była Polonia, która do bramki Mateusza Baka zbliżała się jedynie przy okazji rzutów wolnych bądź rożnych. Krótko mówiąc, z boiska wiało raczej nudą, a sympatycy miejscowych bardziej skupiali się na fanach przyjezdnych niż boiskowych wydarzeniach. Wyjątkiem od tej reguły była przyśpiewka "Więcej ambicji, Polonia więcej ambicji!".

Te słowa zmotywowały gospodarzy dopiero po straconej bramce. Paradoksalnie wyrównanie padło jednak jeszcze przed największym naporem Polonii, w tym okresie gry, kiedy wydawało się, że Lechia kontroluje sytuację na boisku, a jej prowadzenie jest niezagrożone. Największym koszmarem dla zespołu Kaczmarka znów okazały się ostatnie minuty spotkania. To już nie pierwszy raz, kiedy do końcowego gwizdka pozostały zaledwie chwile, a cała gdańska "jedenastka" tłoczyła się we własnym polu karnym raz za razem wybijając dośrodkowania rywali z nadzieją na dowiezienie remisu do końca. Taka loteryjna gra Lechii - na zasadzie: uda się, albo się nie uda - tym razem, po niepowodzeniu w Radomiu, przyniosła akurat oczekiwany skutek w postaci końcowego remisu. Oczekiwany jednak od osiemdziesiątej minuty, bo przed spotkaniem planowano komplet punktów.

Gdzie zatem się podział ten "lechijny charakter", o którym mówiło się po kilku pierwszych w tym sezonie spotkaniach? Dlaczego Lechia przestaje w ostatnich minutach spychać rywali do głębokiej defensywy, walcząc o przechylenie rezultatu na swoją korzyść, a dzieje się dokładnie odwrotnie? Miejmy nadzieję, że spotkanie z Polonią było ostatnim, w którego końcówce gdański zespół walczy o przetrwanie, a wywalczenie zwycięstwa nad ŁKS-em w ostatniej minucie doliczonego czasu gry wznowiło serię zwycięskich końcówek.




Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
POWRÓT