Gdańsk: piątek, 19 kwietnia 2024

Tygodnik lechia.gda.pl nr 33 (33/2005)

15 listopada 2005

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

O WOJCIECHOWSKIM GŁOS DRUGI

Bajki perskie

Nie trzeba śledzić terminarza meczów ani nawet zwykłego kalendarza. Gdy Sławek Wojciechowski przebąkuje w poważnych tonach o porzuceniu Lechii i wyjeździe zagranicę, jasny to znak, że runda dobiegła końca lub wyszła na ostatnią prostą. Można być jednak spokojnym - to bardziej gra z działaczami niż realne groźby.

MICHAŁ JERZYK

Sytuacja powtarza się z godną podziwu regularnością. Przed każdą rundą Sławomir Wojciechowski trzyma wszystkich kibiców w nerwach do niemal ostatniej chwili, mówiąc w półsłówkach o fiasku rozmów z działaczami i pewnym już właściwie odejściu. Finalnie opinia publiczna oddycha jednak z ulgą, bo obie strony dochodzą do porozumienia i nazwisko najbardziej rozpoznawalnego wychowanka Lechii trafia do skarbów kibica na kolejną rundę.

Tym razem pierwszy sygnał poszedł szybko, już tydzień przed końcem rundy jesiennej. Przyciśnięty przez "Fakt" Wojciechowski przyznał się, że realnie bierze pod uwagę uprawianie futbolu w Iranie. Rzeczywiście, w rankingu FIFA Irańczycy wyprzedzają nawet Polaków, co wprawdzie nijak świadczy o poziomie rodzimej ligi, ale przynajmniej daje poczucie, że nie jest to zupełna futbolowa pustynia. Istotnie również, kraj nie należy do biednych, gdyż trudno o taki status przy równie obfitych złożach ropy naftowej i stale rosnących cenach tego surowca. Należy też jednak pamiętać, że mało jest miejsc na ziemskim globie targanych takimi niepokojami - mamy tam sąsiedztwo pogrążonego w chaosie Iraku, granie światu na nerwach realizacją programu nuklearnego, a ostatnio nawet publiczne ogłoszenie chęci wymazania Izraela z map.

Wbrew pozorom, dawna Persja, jej muzułmańska kultura i obyczaje, nie musi być wcale dla Wojciechowskiego tak zupełnie egzotyczna, jak dla większości bywalców Traugutta, z wyjątkiem może Wojciecha Łazarka. Otóż pewne szczegóły przybliżyć mógł mu sam Ali Daei, klubowy kolega z czasów gry w Bayernie Monachium. Pięciokrotny król strzelców ligi irańskiej i najlepszy reprezentacyjny snajper w historii światowej piłki nożnej - pierwszy, który przekroczył barierę stu goli - wielkiej kariery w Europie co prawda nie zrobił, ale mimo już 36 lat na karku poprowadził właśnie swój kraj do udziału w najbliższym mundialu. Być może stało się to powodem zazdrości rozgrywającego Lechii. Daei zmierza do kresu swojej klubowej przygody z piłką właśnie w lidze irańskiej, w jednym z klubów stolicy.

Wszystko to jednak tło, najpewniej zupełnie nieistotne, gdyż Iran nie jest pierwszym zagranicznym miejscem, które rzekomo znalazło się na celowniku "Wojciecha". Tylko w trzech ostatnich latach wspominał o Chinach, Cyprze, a także Izraelu - tym samym, który jest dla Iranu aż taką solą w oku.

Jaka jest realna sytuacja, widać bez większego wysiłku. Sławek Wojciechowski tylko połowę z szesnastu spotkań bieżącej rundy rozegrał w pełnym zakresie, w co czwartym meczu nie wystąpił wcale. Problemy ze zdrowiem niestety pogłębiają się, co jest dość specyficzne dla tego nadeksploatowanego za młodu pokolenia, wymieniając choćby Sławomira Matuka, Mariusza Pawlaka czy Marcina Kaczmarka. Obok występów czarujących, zdarza mu się rozczarowywać. Ostatnią porażkę z KSZO można rzecz jasna zrzucać na karb bezlitosnego fatum - mecz zaplanowany na 13. dzień miesiąca i godzinę 13:00 musiał się skończyć oczywistym nieszczęściem w postaci porażki 1:3 - ale część obserwatorów upiera się, że kluczem gości do zwycięstwa była wygrana rywalizacja w środku pola przez Jacka Berensztajna.

Pieniądze rzeczywiście nie są największą zaletą gry w Lechii, przy czym "Misiu" może liczyć przy Traugutta na mnogie przywileje, których ułamka nie sposób byłoby mu zaznać w innej lokalizacji. Choćby przychylność trenera-kolegi, przy którym nie musi na treningach wylewać takich potów, jak reszta piłkarzy. Bliskość domu, rodziny, grającego w Lechii syna. Rola członka zarządu, wpływ na organizacyjne i menedżerskie sprawy klubu. Nadzór nad drużyną młodych wychowanków, którzy zapatrzeni w internacjonała uczą się piłkarskiego fachu. Nie mówiąc o tak nieprzeliczalnych sprawach, jak uznanie i szacunek, którymi cieszy się w Gdańsku. Agresja, z jaką spotyka się na wszelkich wyjazdach, dobitnie pokazuje, jak ciężkie życie miałby gdzie indziej, jak drastycznie inna byłaby to skala wymagań i odpowiedzialności.

Czy porzucenie tego wszystkiego dla sakiewki irańskich riali mieściłoby się w granicach rozsądku? Sławomir Wojciechowski posiada wystarczające zasoby umiejętności i doświadczenia, by zdobyć niejedną jeszcze bramkę dla Lechii, by niejeden jeszcze raz obsłużyć tego czy innego partnera wybitnym, precyzyjnym co do centymetra podaniem, by pomóc w wywalczeniu niejednego jeszcze punktu. Niech więc już przestanie bajdurzyć o Iranie, Chinach czy ekstraklasie, dogada się z działaczami i zadeklaruje z góry, ku radości zatroskanych teraz kibiców, że w rundzie rewanżowej Lechia może na niego liczyć. Nie oszukujmy się - przecież i tak całe zamieszanie dokładnie tym się zakończy.

Ludzie Lechii
Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.027