lechia.gda.pl

Tygodnik lechia.gda.pl nr 35 (35/2005)
29 listopada 2005


POCZET TRENERÓW LECHII

Od Stachury do Kaczmarka

W rundzie jesiennej ekstraklasy tylko kilku trenerów dotrwało do końca rundy. Działacze piłkarscy, chcąc poprawić grę swoich drużyn, często dokonują zmiany na stanowisku szkoleniowca. Podobne głosy pojawiły się w związku z niezadowalającymi wynikami Lechii, jednak ostatecznie działacze przyznali Marcinowi Kaczmarkowi wotum zaufania.

MARIUSZ KORDEK
adres: http://lechia.gda.pl/artykul/11290/
kontakt: lechia@lechia.gda.pl

Czy zmiana trenera to rzeczywiście najbardziej skuteczna metoda na poprawienie wyniku sportowego drużyny? A jeśli zmienić, to na kogo? Oczywiście na lepszego. Ale sprowadzić trenera z nazwiskiem, z Polski, czy powierzyć drużynę szkoleniowcowi z regionu, będącemu pod ręką i znającemu drużynę? Jak to wyglądało w Lechii w ostatnich latach? Poniżej przegląd zmian na stanowisku pierwszego trenera, jakie miały miejsce w ostatnich kilkunastu latach.

Od 1988 roku, czyli pod spadku biało-zielonych z ekstraklasy, drużynę prowadziło kilkunastu trenerów. Jednak jak do tej pory żadnemu z nich nie udało się powtórzyć sukcesu Jerzego Jastrzębowskiego z 1984 roku, czyli awansować do I ligi.

Pusta kasa spółki

Po spadku Lechii do II ligi trenerem pozostał Stanisław Stachura. Zadanie, jakie postawili przed nim działacze, to walka o powrót do grona najlepszych. Innego zadania nie mogło być, wszak kadra pozostała praktycznie niezmieniona. Jednak rzeczywistość okazała się inna i biało-zieloni po rundzie jesiennej zajmowali dopiero 9. miejsce. Przed rozpoczęciem rundy wiosennej zakładano, że lechiści nawiążą kontakt z czołówką. Przyszła jednak seria pięciu porażek z rzędu i Stachura złożył rezygnację.

Drużynę powierzono Bogusławowi Kaczmarkowi, będącemu od kilku lat przy pierwszej drużynie jako asystent oraz trener juniorów. Kaczmarkowi udało się po barażach z Włókniarzem Pabianice utrzymać dla Gdańska II ligę. Przez następne trzy sezony w Lechii miała miejsce era "Boba". Diametralnie odmładzał drużynę, wprowadzając do niej własnych wychowanków. W pewnym momencie bialo-zieloni byli najmłodszą drużyną na szczeblu centralnym rozgrywek ligowych. Najstarsi zawodnicy mieli po 26-27 lat, a kadrę w większości wypełniali nastolatkowie. Drużynie wiodło się różnie. Był okres, jak początek sezonu 1990/91, kiedy przez kilka kolejek drużyna zajmowała ostatnie miejsce, a jednak nikt nie zdymisjonował wtedy Kaczmarka. Rok później biało-zieloni okazali się rewelacją rozgrywek, bo grając najmłodszym składem w II lidze przez kilkanaście tygodni byli w czołówce tabeli. Zabrakło jednak wsparcia finansowego. I kiedy wiosną w Lechii zawiązywała się nowa spółka, trener Kaczmarek oznajmił, że jest z tą drużyną już zbyt długo i lepiej by było, aby znaleziono następcę.

Sam wskazał na swego przyjaciela z boiska Adama Musiała, choć po kilku latach jednak przyznał, że objęcie przez Krakusa Lechii było błędem. Wtedy jednak nikt tego nazwiska nie oprotestował. Musiał, jako trener Wisły, doprowadził krakowian do 3. miejsca w sezonie 1990/91 i otrzymał tytuł Trenera Roku 1991 od tygodnika "Piłka Nożna". Początki były niezłe. Znany z nadmiernej pobudliwości ostro zabrał się do pracy. Zadanie, jakie postawiono przed nim, to awans do I ligi. Było wsparcie finansowe ze strony spółki, byli utalentowani piłkarze ze Sławomirem Wojciechowskim na czele, byli także oddani kibice. Rundę jesienną biało-zieloni ukończyli w czubie tabeli. Planowano zimą wzmocnić drużynę, aby wiosną dopiąć celu. Wtedy niestety skończyły się dobre czasy, kasa spółki była bowiem pusta. Dokończono rozgrywki, a Lechia, miast walczyć o awans, zadowoliła się pozycją w środku tabeli. Czas Musiała dobiegł końca, gdańskiego klubu nie było stać na trenera z górnej półki. Nowym szkoleniowcem ponownie został człowiek będący pod ręką, czyli asystent Musiała, a wcześniej Kaczmarka - Zbigniew Tymiński.

Od pierwszej do trzeciej ligi

Tymiński pracował z tymi piłkarzami, których pozostawił mu Musiał. Mało tego, odeszli z klubu Pawłuszek i Wojciechowski, dzięki czemu klub miał środki pieniężne na egzystencję. Cel, jaki wyłaniał się przed nowym trenerem, to utrzymanie drużyny w II lidze. Nie dane mu było jednak przepracować samotnie jesieni, gdyż działacze postanowili, że tym pierwszym zostanie Marian Geszke. Szkoleniowiec związany z piłkarstwem wybrzeżowym od przeszło 30 lat, mający za sobą prowadzenie w ekstraklasie m.in. Bałtyku Gdynia i Lechii. Imponujących wyników z Lechią jednak nie osiągnął i po ponad roku opuścił klub z Traugutta. Jego sukcesorem został Janusz Kupcewicz. Medalista Mistrzostw Świata w Hiszpanii nie miał jednak doświadczenia jako samodzielny trener. Miał za zadanie powalczyć o utrzymanie. Drużyna sukcesywnie osłabiania nie zdołała osiągnąć tego celu i została zdegradowana do III ligi. Jednak już w chwili degradacji dużo mówiono o fuzji z Olimpią Poznań i powrocie do Gdańska wielkiej piłki.

Fuzyjną drużynę Lechii-Olimpii miał poprowadzić znany szkoleniowiec, padło na Huberta Kostkę. Wybitny piłkarz, mający jednak sukcesy również w pracy szkoleniowej, nadawał się wtedy jak mało kto do poprowadzenia ku sukcesom gdańsko-poznańskiej drużyny. Zapału starczyło mu jednak do wiosny i chyba kiedy zaczął powątpiewać w swój kunszt szkoleniowca, postanowił wyjechać z Gdańska. Strażakiem po raz kolejny został Stanisław Stachura, któremu przyszło podobnie jak przed ośmioma laty poprowadzić piłkarzy z Traugutta prosto do drugiej ligi. Biało-zielonymi opiekował się jeszcze jesienią, ale po zakończeniu rundy podał się do dymisji.

Dyrektor OSP, Banaczek, obowiązki szkoleniowca powierzył Józefowi Gładyszowi. Gładysz był byłym zawodnikiem Lechii, który w swym dorobku trenerskim miał asystenturę przy Jerzym Jastrzębowskim, kiedy w 1983 roku wprowadzali wspólnie gdańszczan do ekstraklasy i zdobywali Puchar Polski. Następnie odpowiedzialny był w klubie za pracę z młodzieżą, doprowadzając swoich podopiecznych do mistrzostwa Polski juniorów młodszych w 1993 r. Z Lechią seniorską jednak nie poszło mu zbyt dobrze, gdyż już po kilku miesiącach biało-zieloni doświadczyli kolejnego spadku.

Kurski stawia na Jastrzębia

Z III-ligowymi rozgrywkami przyszło się zmierzyć Andrzejowi Bikiewiczowi. Bikiewicz jako zawodnik, a później trener, związany był z gdyńską piłką. Pierwsze szlify trenerskie zdobywał w Arce, natomiast z dobrej strony dał się poznać jako szkoleniowiec Kaszubii Kościerzyna. Według ówczesnego dyrektora Lechii, Mariusza Popielarza, był wtedy jednym z najlepszych trenerów na Wybrzeżu. Popielarz wahał się pomiędzy nim a Mieczysławem Gierszewskim. Zadanie awansu z silną kadrową Lechią, zwłaszcza jak na tę klasę rozgrywkową, Bikiewicza jednak przerosło. Mimo iż w klubie były pieniądze pochodzące z transferów Mariusz Pawlaka, Tomasza Motyki i Grzegorza Króla, trener nie sprowadził odpowiednich zawodników. Na dodatek zrezygnował z wzmocnienia w postaci doświadczonego Adama Fedoruka. Kiedy wiosną drużyna zaczęła tracić punkty i oddalać się od czołówki, postanowiono zwolnić Bikiewicza, który odchodząc z Lechii poczuł z pewnością wielką ulgę, gdyż presja, z którą się spotkał w Gdańsku, była mu dotąd nieznana.

Szansę otrzymał ponownie Stachura, jednak straty punktów z Kaszubią i Arką sprawiły, że biało-zieloni nie wywalczyli promocji do II ligi. Wtedy to, w trakcie przerwy letniej, doszło do fuzji między Polonią Gdańsk a Lechią. Fuzyjna drużyna miała zająć miejsce Polonii na zapleczu ekstraklasy. Drużynę wspólnie mieli poprowadzić Stachura i Witold Kulik, przy czym "pierwszym" miał zostać ten ostatni. Kulik, wcześniej piłkarz Stoczniowca, w swym pierwszym II-ligowym sezonie z Polonią zajął dość wysokie miejsce. Nasuwał się prosty wniosek, że drużyna połączona z Lechią nawiąże walkę o pierwszą ligę. I tak początkowo było. W rundzie jesiennej Lechia-Polonia była w górnej części tabeli, przyszła jednak słabsza wiosna i skończyło się lokatą w środku stawki.

Działaczy spółki ta pozycja nie satysfakcjonowała i wtedy strona Lechii w osobie prezesa OSP, Jacka Kurskiego, wysunęła kandydaturę Jerzego Jastrzębowskiego. Kto jak kto, ale to właśnie jemu po kilkunastu latach miała przypaść rola wprowadzenia biało-zielonych do wrót ekstraklasy. Sezon 1999/00 zapowiadał się bardzo ciekawie, a to za sprawą 24-zespołowej drugiej ligi. Mit Jastrzębowskiego wygasł jednak już po pierwszym meczu rundy wiosennej. W dziwnych okolicznościach został zdymisjonowany przez Jerzego Borowczaka, prezesa spółki.

A Stachura znów w dół

Po blisko tygodniowych poszukiwaniach sięgnięto po trenera z Polski, Romualda Szukiełowicza. Szukiełowicz posiadał bogate doświadczenie trenerskie prowadząc m.in. Śląsk Wrocław, Lecha Poznań i Pogoń Szczecin. Po najdłuższym sezonie drugoligowym udało mu się utrzymać Lechię w II lidze, dzięki dramatycznemu ostatniemu meczowi z Hutnikiem w Krakowie. Kolejne tygodnie, to zapowiedź działaczy Lechii walki o I ligę. Pozyskanie bogatego sponsora w postaci Pomorskiego Towarzystwa Leasingowego miało pozwolić trenerowi na dokonanie transferów. Po kilku tygodniach kadra zespołu została mocno zmieniona. Ściągnięto kilkunastu zawodników, którzy mieli zagwarantować i wywalczyć pierwszą ligę dla Gdańska. Nie najlepszy ligowy start drużyny kierowanej przez Szukiełowicza sprawił, że po dziesięciu kolejkach podziękowano temu szkoleniowcowi za pracę.

Komu powierzono drużynę? Oczywiście będącemu pod ręką Stachurze. A jak zakończył się ów sezon? Oczywiście spadkiem. Nie miał szczęścia do Lechii Stanisław Stachura. Spędził z nią chyba najdłuższy okres czasu, a nie może pochwalić się żadnym sukcesem. Natomiast goryczy degradacji zaznawał wielokrotnie.

Ostatnie lata w Lechii to pasmo czterech awansów z rzędu. Nie obyło się jednak także bez zmian szkoleniowców. Budowanie nowej Lechii rozpoczął trener Tadeusz Małolepszy. Po wprowadzeniu drużyny do V ligi i tylko 3. miejscu na półmetku tych rozgrywek podziękowano mu za pracę. Ponownie za sterami usiadł Jastrzębowski. Awans do IV ligi to jedyne, co pozwolono mu osiągnąć. Na niespełna kilka kolejek przez zakończeniem IV-ligowych rozgrywek, gdy postawa Lechii nie była satysfakcjonująca, zarząd klubu odwołał go ze stanowiska.

Era Małego Boba

Pałeczkę po nim przejął grający wtedy asystent Marcin Kaczmarek. Podobnie jak Jastrzębowski w 1982 roku, "Mały Bobo" objął drużynę jako młody, niedoświadczony szkoleniowiec. Władze klubu podjęły ryzyko i opłaciło się. Awans do trzeciej ligi i po roku do drugiej, to sukcesy, za którymi stoi Marcin Kaczmarek. Czy uda mu się wprowadzić biało-zielonych do najwyższej klasy rozgrywkowej? To wszystko zależy od wielu czynników. Zasobności klubowej kasy, zaufania działaczy, cierpliwości kibiców i wyników. Gdy te wszystkie czynniki będą współgrać, z pewnością będzie miał szansę pracować w Lechii dłużej niż ojciec.

Sztafeta trenerów przy ul. Traugutta zatoczyła pewne koło. Stachura, a po nim Bogusław Kaczmarek. A dziś Marcin Kaczmarek i Stanisław Stachura jako trener koordynator. Ten układ będzie obowiązywał także w rundzie wiosennej.




Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
POWRÓT