lechia.gda.pl

Tygodnik lechia.gda.pl nr 35 (35/2005)
29 listopada 2005


KACZMAREK I JENEK W RADIU GDAŃSK

Kontrakt do czerwca 2007

"W zimie mamy więcej czasu, więc będziemy skuteczniejsi na polu transferowym" - powiedział dyrektor Błażej Jenek. "Wierzę, że ten zespół może się rozwinąć tylko w dobrym kierunku i mam nadzieję, że Lechia już w następnej rundzie będzie grała lepiej" - oznajmił z kolei trener Marcin Kaczmarek. A wszystko w niedzielę na antenie Radia Gdańsk.

KAROL SZELOŻYŃSKI
adres: http://lechia.gda.pl/artykul/11295/
kontakt: lechia@lechia.gda.pl

Włodzimierz Machnikowski: W studiu Radia Gdańsk już są - Marcin Kaczmarek i Błażej Jenek, odpowiednio trener i dyrektor Lechii. Przypomnijmy, relacjonowaliśmy inauguracyjny mecz z Jagiellonią Białystok, aspirującą do ekstraklasy - zespół po jesieni zajmuje trzecie miejsce w tabeli. To było dosyć efektowne widowisko w wykonaniu zawodników obu drużyn, ale także Lechii Gdańsk. Wydawało się, że to powinno lepiej się skończyć, niż się skończyło. Lechia na trzynastym miejscu w tabeli po jesieni, pięć wygranych spotkań, pięć remisów i siedem porażek. (...) Panowie, na początek rzut oka na tabelę. Pozycja marzeń to miejsce oczywiście dziesiąte, panie trenerze. Troszeczkę brakuje.

Marcin Kaczmarek: Czy ja wiem, czy marzeń. Na pewno mamy taki cel. Chcielibyśmy w tym roku utrzymać się bez konieczności gry w barażach. Po tej rundzie ten cel nie został osiągnięty, ale na szczęście mamy jeszcze pół roku i wierzę głęboko w to, wręcz jestem przekonany, że ten zespół odpowiednio wzmocniony spokojnie się w drugiej lidze utrzyma.

Włodzimierz Machnikowski: Stadion przy Traugutta to nadzwyczajne miejsce, a tymczasem przegraliście tutaj kilka ważnych spotkań. Tych punktów może zabraknąć.

Marcin Kaczmarek: To prawda. Myślę, że trzeba wygrywać przede wszystkim u siebie, przy tak wspaniałej publiczności. Możemy się pochwalić przed całą Polską, nie tylko drugo-, ale i pierwszoligową, że mamy wspaniałych kibiców. Myślę, że trochę ich zawiedliśmy, ale generalnie spodziewałem się bardzo trudnego półrocza dla nas. Przypominam, że jesteśmy beniaminkiem i to wszystko się bardzo szybko potoczyło. Jeszcze niedawno niektórzy piłkarze, którzy grają dziś w drugiej lidze, grali w czwartej, niektórzy w piątej nawet. Także wszystko bardzo szybko poszło. Ale oczywiście musimy patrzeć do przodu, wyciągnąć wnioski. Na pewno porażki u siebie były szczególnie przykre, ale wierzę, że ten zespół może się tylko rozwinąć do przodu, w dobrym kierunku i mam nadzieję, że Lechia już w następnej rundzie będzie grała lepiej.

Włodzimierz Machnikowski: Panie dyrektorze, macie umowę o dzieło z trenerem Kaczmarkiem na to dziesiąte miejsce? Czy na utrzymanie przynajmniej?

Błażej Jenek: Mamy umowę o pracę. Natomiast cel został określony jasno przed drużyną i przed sztabem szkoleniowym - i mamy nadzieję, że zostanie osiągnięty.

Szymon Borczuch: No, cel na razie jest osiągany. Mówiliśmy o meczach w Gdańsku. Od meczu tak naprawdę z Ruchem Chorzów zaczęła się ta słabsza gra Lechii, wtedy nastąpił jakiś taki przełom. Do tego spotkania Lechia pokazywała to, o czym mówi trener, że jest potencjał, że ci zawodnicy umieją grać w piłkę. Później to wyglądało już różnie. Dlaczego tak się stało akurat w tym momencie? Na czym polegał ten przełom?

Marcin Kaczmarek: Mecz z Ruchem był faktycznie przełomowy. Bo mimo tego, że graliśmy przez większość meczu w dziesiątkę - został usunięty z boiska Paweł Pęczak - to byliśmy zespołem lepszym. Jestem głęboko przekonany, że gdybyśmy grali po jedenastu, to byśmy ten mecz wygrali, a co za tym idzie, mielibyśmy trzy punkty i dalej bylibyśmy na fali. Ale można gdybać. Stało się inaczej. Myślę, że po części zapłaciliśmy frycowe, chociaż ja nie lubię tego zwrotu - ale tak było. Później bywało różnie. Wydaje mi się, że ten zespół potrzebuje doświadczenia, potrzebuje przede wszystkim więcej doświadczonych zawodników.

Włodzimierz Machnikowski: O personaliach może za chwilę, ale skoro poruszyliśmy wątek, które mecze były tutaj decydujące i kluczowe. Początek sezonu - znacznie lepszy. Czy to był element zaskoczenia, czy nie doceniano was, czy Jagiellonia tu przyjechała i was zlekceważyła? Ten najlepszy mecz chyba z Widzewem u siebie rozgrywaliście i to też było bardzo, bardzo dawno temu. Końcówkę sezonu pamiętamy. KSZO Ostrowiec u siebie - fatalnie to wyglądało, fatalny wynik, a potem Kujawiak Włocławek w obecności pięciuset kibiców, którzy tam pojechali. Także niepowodzenie.

Marcin Kaczmarek: No tak. Straszna huśtawka nastrojów towarzyszyła nam w tej rundzie, bo przed tymi dwoma spotkaniami, przypominam, że dwa z rzędu wygraliśmy - ze Świtem i w Polkowicach. Także wydawało nam się, że jesteśmy na takiej fali wznoszącej. Po raz kolejny dostaliśmy lekcję pokory, co tylko potwierdza fakt, że uczymy się tej drugiej ligi. Oczywiście, ja biję się w pierś, biorę pełną odpowiedzialność za to, co się dzieje w Lechii w tej chwili. Ale jestem realistą i dlatego twierdziłem - nawet po tym udanym początku, jako jeden z nielicznych chyba ludzi, chociaż powinienem mieć podstawy do hurraoptymizmu - że ta runda będzie dla nas bardzo trudna i taka faktycznie była.

Szymon Borczuch: No właśnie, a czy to nie jest tak, że w tych pierwszych meczach głównym motorem napędowym był taki entuzjazm beniaminka? Radość w grze widoczna była praktycznie w każdym meczu. Później, kiedy zaczęła się taka ligowa szarzyzna, ci piłkarze gdzieś się zagubili i może wówczas zabrakło tej roli trenera?

Marcin Kaczmarek: Być może. Ja również uczę się tej dużej piłki w roli trenera, bo przypominam, że jestem młodym człowiekiem i na pewno popełniłem jakieś błędy. Ten początek mógł wynikać na pewno z entuzjazmu, ale też na pewno z tego, że w tym zespole drzemią spore możliwości. Tylko że młody piłkarz może zagrać jeden czy dwa mecze bardzo dobrze, a potem niestety trzy słabo. Jestem głęboko przekonany, że po prostu brakuje nam takiej stabilizacji większej, szczególnie w grze tych ludzi. Bo były takie mecze, że ośmiu, siedmiu piłkarzy nie miało żadnego doświadczenia drugoligowego. W większości spotkań te relacje były właśnie takie.

Włodzimierz Machnikowski: Jak to wszystko wyglądało, mieliśmy okazję naocznie się przekonać na stadionie przy Traugutta. Tam rekordy frekwencji na początku, ale później też to wszystko solidnie bardzo wygladało. Na wyjazdach także wielu kibiców bywało, a więc weryfikacja słów, opinii trenera Kaczmarka dokonuje się na bieżąco. (...) Ale żeby znaleźć taką spinkę, klamrę, to powiedzmy jeszcze o tym, że piłkarze wybierają się na lodowisko.

Marcin Kaczmarek: Tak, tak. Mamy teraz okres roztrenowania i wpadłem na pomysł, żeby urozmaicić trochę to wszystko w formie zabawowej - będziemy grali w hokeja. Jeszcze nie wiem którego dnia, pod koniec tygodnia prawdopodobnie. Myślę, że będzie trochę śmiechu, a przy okazji sprawdzimy umiejętności hokejowe niektórych zawodników.

Włodzimierz Machnikowski: Nie połamią się chłopaki? Jak czasami oglądało się ich poczynania w polu karnym przeciwnika, to można mieć wątpliwości.

Marcin Kaczmarek: Ja myślę, że na pewno są lepszymi piłkarzami niż hokeistami. Ale z tym przewracaniem się w polu karnym, to nie przesadzałbym. W każdym razie będziemy mieli okazję sprawdzić, jak wszechstronnie uzdolniona ta młodzież. Czy potrafi jeździć na łyżwach, czy tylko oglądała hokej w telewizji.

Włodzimierz Machnikowski: Proponuję teraz pomówić o personaliach. Słuchacze zadają pytania. "Czy zarząd nie powinien podewziąć" - a, to taki neologizm - "trochę bardziej agresywną taktykę transferową niż latem? Chodzi o ściągnięcie kilku wartościowych piłkarzy, a nie tylko uzupełnienia składu grające w końcówkach". To może pytanie najpierw do dyrektora Jenka, bo on wie, czy ma pieniądze na coś takiego.

Błażej Jenek: Pieniądze są potrzebne, natomiast również czas. Przypominam, że w lato mieliśmy bardzo krótki okres na przygotowanie drużyny i skonstruowanie budżetu. Dwa - nie jesteśmy jakimiś krezusami, dlatego musieliśmy się ograniczyć do piłkarzy, którzy posiadają kartę na ręku. Natomiast w zimę jest troszeczkę więcej czasu, cztery miesiące na zbudowanie drużyny i myślę, że będziemy skuteczniejsi na polu transferowym.

Włodzimierz Machnikowski: Ale z piłkarzy z kartami na ręku Arka Gdynia zbudowała zespół, który wygrał z Wisłą Kraków, z mistrzem Polski.

Błażej Jenek: Tak, ale jeden mecz nie decyduje o obliczu drużyny. Zamierzamy budować zespół na naszych wychowankach, natomiast kilka nazwisk doświadczonych piłkarzy być może pojawi się w naszej kadrze.

Szymon Borczuch: W tygodniu trener przedstawił dyrektorowi kartkę z nazwiskami zawodników, których chciałby widzieć w drużynie. Możemy coś ujawnić? Prasa spekuluje, kibice pytają. Od razu rzucę chyba większość nazwisk, które pojawiły się w pytaniach kibiców - Kobus, Bartoszewicz, Branko Rasić, no i oczywiście Piotr Cetnarowicz - o nim chyba najgłośniej ostatnio.

Marcin Kaczmarek: Myślę, że w każdej plotce jest trochę prawdy. Dywagacje dziennikarskie mają to do siebie, że sprawdzają się w czasami w 100%, czasami w 50%, a czasami wcale. Nie chciałbym zdradzać w tej chwili dokładnie, kogo mam na myśli, bo nie chciałbym też palić tematu w jakiś sposób. Ale na pewno z tych nazwisk, które wymieniłeś, jeden piłkarz nas interesuje. Mogę powiedzieć, bo to już nie jest żadna tajemnica, że będziemy rozmawiać z Piotrem Cetnarowiczem na temat jego gry w Lechii. Mam nadzieję, że dojdziemy do porozumienia, bo myślę, że taki napastnik byłby nam potrzebny. Tak jak powiedział dyrektor - nie jesteśmy krezusami, nie stać nas na spektakularne transfery. A trzeba powiedzieć, że rynek jest tak przebrany, że trudno znaleźć dobrego piłkarza, który w tym okresie jest wolnym zawodnikiem, ma kartę na ręku i do nas przyjdzie. Ale jestem przekonany, że - tak jak dyrektor powiedział - mamy więcej czasu i takich wartościowych piłkarzy sprowadzimy. A odpowiadając na pana pytanie: my wygraliśmy też z Widzewem i ŁKS-em, które są na pierwszym i drugim miejscu w drugiej lidze, co nie świadczy, że mamy super zespół. A propos Arki.

Włodzimierz Machnikowski: Co świadczy o potencjale. 4-5-1, ta taktyka dominowała. Jeden napastnik jest, ale ze względów zdrowotnych nie ma żadnej pewności, że będzie grał. A więc domyślam się, że poza Cetnarowiczem szukacie jeszcze napastników.

Marcin Kaczmarek: Taktykę determinuje stan posiadania. Ja dalej uważam, że gra 4-5-1, to nie jest gra defensywna, jak niektórzy kibice czy "fachowcy" myślą. Z Widzewem wygraliśmy, grając 4-5-1, z Jagiellonią zremisowaliśmy. Później wygrywaliśmy mecze w 4-4-2, ale też je przegrywaliśmy. Myślę, że taktyka jest bardzo ważna, ale liczą się ludzie. I wydaje mi się, że czy gralibyśmy diamentem, popiołem, czy choinką, to jeśli nie będziemy mieli ludzi, którzy by to wykonali, to można to tylko między bajki włożyć. Ja jestem zwolennikiem pracy u podstaw i wydaje mi się, że będziemy grali optymalną taktyką - taką, jakich będziemy mieli ludzi. Często patrzę na przykład na te wykresy pięknie pokazane w Canal+. Trener mówi, że gra taktyką 4-3-3 i równie dobrze można powiedzieć, że gra 4-5-1, bo tak to wygląda. Jest dwóch skrajnie ustawionych pomocniko-napastników - jak to niektórzy nazywają - i jeden centralnie ustawiony napastnik. W naszym systemie 4-5-1 Kuba Biskup czy Maciej Kalkowski też nie mieli zadań defensywnych zbyt wielu. Ludzie mylą pojęcia po prostu i tak to wygląda.

Szymon Borczuch: Wróćmy jeszcze do personaliów. Wiadomo, że są w Lechii zawodnicy, którym ani choinka, ani diamenty nie pomogą. Jednym z nich jest Jakub Gronowski - on już się pożegnał z Lechią, Lechia z nim się pożegnała. Będą następni?

Błażej Jenek: Będą, natomiast wyszliśmy z założenia, że wypada, aby pierwsi dowiedzieli się o tym zainteresowani. We wtorek opublikujemy oficjalną listę transferową po rozmowach indywidualnych z zawodnikami, którzy nie będą występowali w Lechii na wiosnę.

Włodzimierz Machnikowski: "Bramkarz, bramkarz, spytajcie o bramkarza" - no, musimy natychmiast zareagować na ten gorący SMS otrzymany od któregoś z kibiców. Pytamy o bramkarza.

Marcin Kaczmarek: Mam nadzieję, że to nie od jakiejś miłośniczki talentu Mateusza Bąka, bo być może. W każdym razie na pewno jest potrzebny bramkarz do rywalizacji z Mateuszem - taki bramkarz, który by go troszeczkę postraszył. Jest Wiesiek Ferra, ale w ostatnim czasie miał kontuzję. Jest to też zawodnik utalentowany, ale jeszcze trochę mu brakuje. Będziemy się rozglądać za wartościowym wzmocnieniem na tej pozycji. Myślę, że mamy dobrego bramkarza, który jeszcze nie jest ukształtowany do końca, który ma duży potencjał i olbrzymi talent, ale musi to poprzeć jeszcze większą pracą. Ma szansę stać się bramkarzem jeszcze lepszym - mam tu na myśli Mateusza Bąka. Ale to jest też zawodnik, który rozegrał jedną rundę w drugiej lidze, także brakuje mu doświadczenia i musi mnóstwo czasu spędzić na treningu, żeby ustabilizować formę i poprawić swoje umiejętności.

Włodzimierz Machnikowski: Wpuścił 22 bramki, dodajmy, to jest poniżej średniej drugoligowej.

Marcin Kaczmarek: No tak, ja myślę, że był moment, gdy był wyróżniającym zawodnikiem w naszej drużynie. Ale miał też mecze takie, w których mógł uniknąć błędów i on sam sobie z tego zdaje sprawę najlepiej.

Szymon Borczuch: To teraz ja. Czy to poniekąd nie jest problem Lechii? Są utalentowani młodzi zawodnicy, którzy jak wspominaliśmy i wiemy, niedawno właśnie grali w trzeciej i czwartej lidze, a teraz tak naprawdę nie mają konkurencji. Jak na przykład Mateusz Bąk czy - koronny przykład - Jakub Biskup. Poczuli się zbyt pewnie, no i może troszeczkę im się w głowie zakręciło, stąd też postawa na boisku w niektórych meczach?

Marcin Kaczmarek: Myślę, że rywalizacja jest podstawą postępu. I to co powiedziałeś jest słuszne. Optymalnie byłoby, gdybyśmy mieli po dwóch wartościowych zawodników na każdą pozycję, tak jak jest w czołowych polskich klubach czy w ogóle w klubach europejskich. Na dzień dzisiejszy jesteśmy beniaminkiem drugiej ligi, wszyscy się tej drugiej ligi uczymy i będziemy na pewno dążyć do tego, żeby tak było. Wzmocnienia są potrzebne, zdajemy sobie doskonale z tego sprawę i wierzę, że takich wzmocnień już zimą dokonamy.

Włodzimierz Machnikowski: Pytanie, które powinno tutaj paść. Trener Marcin Kaczmarek ma umowę, panie dyrektorze, ważną jeszcze do końca przyszłego sezonu, czyli do 2007 roku, do czerwca?

Błażej Jenek: Dokładnie.

Włodzimierz Machnikowski: No i wyniki były nie takie, jak być powinny, nie takie, jak rozpisane w preliminarzu. Trzynastu trenerów straciło pracę w Orange Ekstraklasie, dlatego że nie realizowało zadań postawionych przed nimi. Między innymi trener szanowany tutaj przez nas na Wybrzeżu, Bogusław Kaczmarek. Jego pozycja na rynku transferowym i trenerskim jest tutaj mocna. Był taki wątek, zresztą pojawiał się, czy wesprze syna na ławce trenerskiej Lechii. Jak mocna jest pozycja na dziś trenera Kaczmarka? Czy rozmawialiście o tym w cztery oczy, że "musisz coś jeszcze chłopie zrobić, żeby udowodnić tutaj, że jesteś właściwym człowiekiem na właściwym miejscu"?

Błażej Jenek: Tak jak od drużyny, tak samo od trenera oczekujemy ciągłego rozwoju, ciągłego udoskonalania. Natomiast potencjał drużyny jest taki, a nie inny. Jesteśmy beniaminkiem. Cenimy sobie spokojną pracę, która długofalowo ma przynieść konkretne efekty. No i nie chcielibyśmy być klubem a'la Atletico Madryt, gdzie kilku trenerów zmienia się w ciągu sezonu. Raczej za jakiś czas podnieść głowę, że spokój i długofalowa polityka przynoszą efekty.

Włodzimierz Machnikowski: To samo pytanie, tylko inna opcja. Trenerze, nie uderzyłeś się w piersi podczas sezonu w którymś momencie? Nie powiedziałeś w chwili słabości - ja mam tego wszystkiego dosyć, druga liga to za głęboka woda, łatwo utonąć?

Marcin Kaczmarek: Gdybym tak pomyślał, to znaczyłoby, że nie jestem ambitnym człowiekiem. A jestem bardzo ambitnym człowiekiem. Podjąłem się jakiegoś wyzwania, udało się pewne dobre rzeczy tutaj przy mojej skromnej osobie zrobić w Lechii. Bo przypominam, że awansowaliśmy z czwartej do trzeciej, z trzeciej do drugiej ligi. I gdybym się w tej chwili poddawał, to myślę, że nie miałbym co szukać w ogóle w tym zawodzie. Ja dopiero zaczynam i gdybym miał mieć wątpliwości teraz... Podpisałem z Lechią umowę do 2007 roku. Wierzę w to, że uda mi się ten kontrakt wypełnić, chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że oczekiwania i nadzieje, przede wszystkim kibiców, są w Gdańsku zdecydowanie większe. Moje również. Ja staram się rozwijać i mnie nie zadowala absolutnie miejsce w tabeli czy poziom gry tego zespołu. Jestem przekonany, że muszę się rozwijać, muszę też zmienić wiele, żeby się rozwijać i mam nadzieję, że tak będzie. Dlatego jestem pełen optymizmu i w ogóle nawet przez chwilę nie przyszło mi do głowy, żeby rezygnować, bo byłby to akt tchórzostwa. Po prostu.

Szymon Borczuch: A czy jakimś aktem tchórzostwa nie byłoby na przykład podjęcie współpracy bardziej zorganizowanej z tatą? No bo bronisz się zawsze przed tym.

Włodzimierz Machnikowski: To akt odwagi, wrócić pod matczyne i ojcowskie skrzydła!

Marcin Kaczmarek: Chyba odwagi, nie wiem, czy byśmy byli w stanie przez tydzień w jednym pokoju funkcjonować. Ale to żart. Nie, ja myślę, że od samego początku robiłem to wszystko bardzo niezależnie. Nigdy nie ukrywałem, że największym autorytetem w dziedzinie piłki jest dla mnie mój ojciec i tak pewnie zostanie. Na pewno rozmawiamy wiele na temat piłki. Ale wydaje mi się, że w tym czasie - nie wykluczam kiedyś współpracy z ojcem - ale że w tym czasie dwóch Kaczmarków w jednym, że tak powiem, pokoju trenerskim, to nie jest dobry pomysł.

Włodzimierz Machnikowski: Dosyć sentymentów, opuszczamy łono rodziny. Panowie, konkrety. Jest miejsce trzynaste, jest dwadzieścia zdobytych punktów. Ten plan minimum, czyli utrzymanie w drugiej lidze - ile trzeba zdobyć punktów, gdzie ich szukać, czy Lechia będzie drużyną własnego boiska, czy to będzie takie zbilansowane dokładanie tych punktów? Do ilu, żeby zająć te dziesiąte miejsce, gwarantujące drugoligowy byt?

Marcin Kaczmarek: Trudno powiedzieć. Ja nigdy nie byłem zbyt dobry z matematyki. W każdym razie staramy się podchodzić do każdego meczu tak, żeby go wygrać. Z prostego wyliczenia wynika, że musimy tych meczów wygrać więcej. O ile więcej, nie wiem.

Włodzimierz Machnikowski: Czterdzieści punktów może nie dać dziesiątego miejsca?

Marcin Kaczmarek: Myślę, że chyba nie. Ale czterdzieści pięć już może tak. Ale to jest tylko takie gdybanie. Nie wiadomo, w tej chwili ta tabela jest bardzo płaska. Mamy dwa punkty straty do bezpiecznego miejsca. Nawet gdybyśmy mieli dwa czy trzy punkty więcej po tej rundzie, to nie zmieniałoby to obrazu mojego tego zespołu i nie zmieniałoby to faktu, że ta runda będzie bardzo ciężka. My startujemy jakby od początku, mamy 17 meczów do rozegrania, w których musimy zdobyć miejsce wyższe niż jedenaste i...

Włodzimierz Machnikowski: I większość drużyn z czołówki na wyjeździe, niestety.

Marcin Kaczmarek: No tak, ale mówię, tak jak panowie sami stwierdziliście - przegraliśmy trzy mecze u siebie. I to jest bardzo dużo. Uważam, że żeby utrzymać się spokojnie, nie można przegrywać tyle u siebie. Jestem przekonany, że tak nie będzie. Ale trzeba też szukać punktów na wyjeździe. I myślę, że takie mecze się dobrze gra, jak na Widzewie na przykład, w Białymstoku, bo nie ma nic do stracenia. Wydaje mi się, że to są takie spotkania, w których można się pokazać i w nich też będziemy szukać punktów.

Włodzimierz Machnikowski: Dyrektorze, żeby się udało, żeby się dobrze przygotować, trzeba mieć określony plan. Jak drużyna spędzi zimę?

Błażej Jenek: Mamy już zabukowane dwa obozy - pierwszy w połowie stycznia w Cetniewie. Później kilka dni treningów na obiektach AWF-u. W drugiej połowie lutego wyjeżdżamy na drugie, już krótsze zgrupowanie, na Stadion Śląski w Chorzowie. Tam mamy pewność, że zagramy z kilkoma silnymi drużynami mecze kontrolne. Już jest potwierdzony sparing z Odrą Wodzisław, również z czeską drużyną, jedną z dwóch, które wchodzą w grę.

Włodzimierz Machnikowski: Czy Arka wchodzi w grę? Też pytanie od słuchacza-internauty...

Błażej Jenek: Z wiadomych względów nie. Nie chcemy policji obu miast narażać na dodatkowe koszty. Myślę, że z Arką najlepiej zmierzyć się w rozgrywkach ligowych.

Włodzimierz Machnikowski: Ciepłe kraje? Stać nas na nie?

Błażej Jenek: No jeszcze nie w tym roku. Natomiast drużyny, które się przygotowywały na obozach i boiskach trawiastych grały dużo lepiej, więc ten kierunek w przyszłości wypadałoby również obrać.

Szymon Borczuch: W każdym bądź razie, przysłowiowego "ładowania akumulatorów" nie będzie?

Marcin Kaczmarek: Na pewno jest to bardzo trudny i ciężki okres dla piłkarza, bo my mamy taki, a nie inny klimat w naszym kraju i ten okres przygotowawczy bardzo się wydłuża. Także jest to trochę monotonii, ciężkiej pracy, ale trzeba to przeżyć. Ja osobiście bardzo dużo sobie po tej zimie obiecuję i wydaje mi się, że będzie to lepsza drużyna na wiosnę niż była obecnie.

Włodzimierz Machnikowski: To była deklaracja. Dziękujemy bardzo.

(Rozmowa odbyła się 27 listopada 2005 w studiu Radia Gdańsk w ramach audycji "Z boisk i stadionów").




Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
POWRÓT