Odkryć brak. Kamyczek to mały do ogródka Marcina Kaczmarka, któremu brak póki co umiejętności wynajdywania, jak również odwagi stawiania na piłkarzy, po których nikt niczego wielkiego nie oczekuje, a którzy potrafiliby zaskoczyć in plus swoją postawą. Szkoleniowiec niemało korzysta za to ze zdolności o rok młodszego od siebie Tomasza Kafarskiego, trenera Kaszubii Kościerzyna, który co rusz w nie takiej znowu jałowej pomorskiej ziemi potrafi wykopać ciekawe znalezisko. Gracz taki zwykle szybko wzbudza zainteresowanie Lechii, która bez większych trudności zgarnia go do swoich szeregów. Za odpowiednio, oczywiście, wyższą cenę.
Odkryć brak i coś w tym jest, że w liderującej trzecioligowej stawce Kaszubii co rundę znajduje się kilka ciekawych objawień, a w Lechii - wcale. Kościerski klub, z racji ograniczonych finansów, zmuszony jest szukać tanich rozwiązań, ale robi to sprawnie i skutecznie. Lechia dysponuje znacznie szerszym polem manewru, nie tylko przecież budżetowym, ale także wychowawczym i szkoleniowym, a efektów w tej kategorii nie ma. Na młodzież się nie stawia, a z zewnątrz nie pozyskano żadnej mało znanej twarzy, która zrobiłaby dobre wrażenie. Większość letnich nabytków nie okazała się żadnymi wzmocnieniami - na Gronowskim zaczynając, a na Mysiaku kończąc.
Odkryć brak, a Kaszubia staje się powoli nieformalną satelitą Lechii, klubem potrafiącym poratować biało-zielonych z kadrowych tarapatów, wielce pożytecznym eksploratorem lokalnych bogactw naturalnych. W ostatnim roku sfinalizowano transfery Piotra Wiśniewskiego, Roberta Sierpińskiego, a parę dni temu także Rafała Kosznika. W kręgu zainteresowań są kolejni - Grzegorz Porzega i Damian Dudziński. Poza Kosznikiem, który podpisał z Lechią aż 3,5-letnią umowę, wszyscy wymienieni byli bardzo krótko związani z Kościerzyną. Przychodzili, okazywali się wartościowi i wkrótce odchodzili.
Odkryć brak, bo i kogo uznać za jesienne objawienie Lechii? Świetnego w bramce Mateusza Bąka? To drugoligowy debiutant, ale w Lechii gra przecież już piąty kolejny sezon. Walecznego w defensywie Pawła Pęczaka? To z kolei nowicjusz przy Traugutta, najlepszy z ostatnio pozyskanych, ale trudno mówić o odkryciu w przypadku piłkarza z takim pierwszoligowym dorobkiem. Solidnego jak skała Michała Szczepińskiego? Tak, gdyby tylko wzniósł się ponad to, czym przekonywał do siebie już w trzeciej lidze. Młodego i efektownego Jakuba Biskupa? Przecież właśnie po jego postawie dużo sobie wszyscy obiecywali.
Odkryć brak, lecz raz od święta, może to i dobrze. Wyróżnionego w ten sposób szczęśliwca dzieli od tytułu rozczarowania zwykle tylko cienka linia. Niech tylko powinie takiemu się noga w kolejnej rundzie - i już krytyka ukłuje go mocniej, niż gdyby uprzedni zaszczyt go nie spotkał. Z tą dolą zmierzył się ekswiślak Sebastian Fechner, chyba czołowe odkrycie trzecioligowej wiosny, który prędko po awansie obniżył loty, czym zasmucił wszystkich jak nikt inny. Ale warto się wychylać, bo umiejący stale wzbijać się w górę i radzić sobie z presją oczekiwań, zachodzą najwyżej. Chociaż i tych podnoszących się z kolan trzeba doceniać ze szczególnością.
Odkryć brak, ale być może zmieni się to na wiosnę. Oby, gdyż automatycznie wzrosłyby szanse na lepszy sportowy wynik, którego Lechia potrzebuje jak tlenu. Kibice kochają odkrycia, a ludzie piłki darzą odkrywców szacunkiem. Dlatego obchodzącemu w tym tygodniu 32. urodziny Marcinowi Kaczmarkowi trzeba życzyć - prócz zdrowia, szczęścia i trenerskich triumfów - aby zawsze miał co odpowiedzieć, gdy ktoś z głębi Polski dociekliwie spyta: a jakiż to talent zaistniał podczas pana niekrótkiej przecież kadencji w Lechii?