Gdańsk: niedziela, 16 lutego 2025

Tygodnik lechia.gda.pl nr 40 (3/2006)

17 stycznia 2006

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

KOMU RĘKAWICE LECHII?

Bramkarskie poszukiwania

Działacze Lechii nie maja wątpliwości, że do kadry musi dołączyć nowy bramkarz. Rezerwowy golkiper Wiesław Ferra ma jeszcze pół roku na udowodnienie przydatności w II-ligowej drużynie. Pozycja Mateusza Bąka na razie pozostaje niezagrożona. A chodzi o to właśnie, by zwiększyć konkurencję w bramce i zabezpieczyć się w razie niespodziewanych kontuzji.

CEZARY ZDANOWSKI

Jeszcze niedawno wydawało się, że pójdzie gładko - tak jak z wcześniejszymi zimowymi transferami. Do Gdańska miał wrócić Krzysztof PILARZ. Jego atuty to: doświadczenie (grał klubach I i II ligi - w Lechii, Radomsku, Pogoni i Bełchatowie), wybrzeżowe korzenie (wychowanek Żuław Nowy Dwór, cztery sezony w Lechii), chęć gry w Gdańsku (stracił miejsce w Bełchatowie) i łatwość zakupu (Pogoń, która wypożyczyła go do Bełchatowa, ma trzech innych bramkarzy). Ten ostatni czynnik okazał się jednak tylko teoretyczny. Właściciel karty zawodnika od kilku tygodni jest nieuchwytny. Antoni Ptak wraz z synem Dawidem budują ośrodek piłkarski w dalekiej Brazylii i niewiele myślą o swoich polskich sprawach. A i cena - 160 tysięcy złotych za bramkarza okazuje się dla Lechii nie do przyjęcia.

W tej sytuacji nie pozostało nic innego jak znalezienie innego człowieka na tę pozycję. Na razie z klubem trenuje Maciej Sowiński, były bramkarz Pelikana Łowicz i Unii Skierniewice. Zagrał już w sobotnim sparingu wewnętrznym na AWFiS, ale o jego umiejętnościach trudno cokolwiek powiedzieć, bo napastnicy mieli słaby dzień i Sowiński zmarzł tylko w bramce niemiłosiernie. Gola strzelono mu w sytuacji "sam na sam". Trener Marcin Kaczmarek chce go jeszcze sprawdzić i dlatego zabrał go do autokaru jadącego na zgrupowanie do Cetniewa. Ale jego droga do pozostania w Gdańsku jest jeszcze długa. Klub wolałby bardziej doświadczonego gracza, w obawie, by dla Sowińskiego - podobnie jak Wiesława Ferry - sam awans z IV ligi do kadry drużyny grającej na zapleczu ekstraklasy nie stanowił na razie szczytu możliwości. Kandydatów jest dwóch.

Bardziej doświadczony (ale i droższy) jest Mateusz SŁAWIK. Urodzony 3 listopada 1980 roku bramkarz jest wychowankiem GKS Katowice. Ma 183 centymetry wzrostu. Waży 80 kilogramów. Seniorską przygodę rozpoczął jednak w III-ligowym MK Górniku Katowice, gdzie zbierał doświadczenie i podnosił umiejętności przez cztery sezony. Spisywał się na tyle dobrze, że wrócił do Katowic i stopniowo spychał na ławkę rezerwowych etatowego wówczas bramkarza z ulicy Bukowej, Dariusza Klyttę. Szansę debiutu w ekstraklasie miał najgorszą z możliwych. W sierpniu 2004 roku stanął naprzeciw zawodników niepokonanej wówczas Wisły Kraków. Katowice przegrały wówczas w Krakowie 0:3 (dwie bramki Frankowskiego i jedna Żurawskiego), ale Sławik wybronił kilka groźnych strzałów, nie zawinił przy żadnej z bramek, a nawet obronił karnego wykonywanego przez Kuźmę.

Odtąd na stałe stanął między słupkami "Gieksy", rozgrywając w jej barwach 19 spotkań pierwszoligowych. Po udanym sezonie na Śląsku, w sierpniu 2005 roku trafił do Polonii Warszawa (dwuletni kontrakt) wraz z innym utalentowanym graczem Katowic - obrońcą Pawłem Markowskim. Pobyt w stolicy nie był jednak udany. Sławik przegrał rywalizację z równie utalentowanym Pawłem Kieszkiem. W lidze grał niewiele. Występował za to w meczach Pucharu Polski, świetne recenzje zbierając zwłaszcza po pierwszym meczu w Pucharze Polski z Zagłębiem Lubin (1:0), gdzie okrzyknięto go "bohaterem spotkania".

Generalnie jednak sezon nie był udany - tak dla Sławika, jak i całej Polonii, która obecnie jest na ostatnim miejscu pierwszoligowej tabeli. W tej sytuacji działacze "Czarnych Koszul" postanowili wystawić prawie całą defensywę zespołu na listę transferową. Nowych ludzi szuka już nowy trener Jan Żurek. Być może jego nadejście zmieni coś w karierze Mateusza Sławika. Na razie jednak szuka on klubu i być może trafi do Gdańska. Tyle tylko, że musiałby zacząć od obniżenia żądań finansowych.

Drugim z kandydatów jest Tomasz KOŚCIUKIEWICZ. Nigdy nie grał w ekstraklasie. Ma za sobą natomiast 12 występów w II lidze (w sezonach 2004/05 i jesienią 2005) oraz jeden w Pucharze Polski. Wszystkie w barwach łódzkiego Widzewa. Urodzony 3 listopada 1983 roku bramkarz ma świetne warunki fizyczne (194 cm wzrostu i 89 kg wagi). Jest wychowankiem Heko Czermno. Potem występował w Concordii Piotrków i IV-ligowej Omedze Kleszczew. To właśnie w tej ostatniej drużynie wypatrzyli go działacze Widzewa, wychodzącego wówczas z ogromnych kłopotów finansowych i szukającego graczy w niższych ligach.

Kościukiewicz rywalizował wówczas z Pawłem Kapsą, Michałem Kulą, Adamem Piekutowskim, a w trakcie sezonu doszedł jeszcze Borys Pesković. Zagrał wówczas tylko jeden mecz, ale trudno uznać go za udany (1:4 z Bełchatowem, dwie bramki Króla). Wszystko zmieniło się w kolejnym sezonie, gdy zmniejszyła się konkurencja. Kościukiewicz grał od pierwszej kolejki rundy jesiennej nieprzerwanie przez 11 spotkań i w jednym meczu Pucharu Polski. Wpuścił w tym czasie 16 bramek. Bronił m.in. w przegranym meczu Widzewa z Lechią (1:2, bramki Janusa i Biskupa). W 12. kolejce zmienił go bardziej doświadczony Artur Holewiński i miejsca w bramce nie oddał już do końca sezonu.

W przerwie zimowej Widzew zamierzał pozyskać jeszcze jednego dobrego bramkarza, co zmusiłoby Kościukiewicza do opuszczenia klubu. Na razie jednak najsmakowitsze kąski bramkarskie trafiają do Jagiellonii Białystok, która po niespodziewanym odejściu Adama Stachowiaka do Odry Wodzisław bardzo uaktywniła się na transferowym rynku, pozyskujac Adama Piekutowskiego i Marcina Zająca. Może to utrudnić ewentualne pozyskanie Kościukiewicza przez Lechię. Zwłaszcza, że kierujacy łódzkim klubem i słynący z biznesowych zdolności Zbigniew Boniek na pewno będzie chciał za bramkarza sporo pieniędzy.

Wydawać by się mogło, że najlepszym ruchem gdańskich działaczy byłoby sięgnięcie "za miedzę" do Gdyni. Jest tam Michał Chamera - młody bramkarz, który pomógł Arce awansować do ekstraklasy. Na najwyższym szczeblu rozgrywek było już jednak gorzej i nowy szkoleniowiec "żółto-niebieskich", Wojciech Wąsikiewicz, postawił na Norberta Witkowskiego. Teraz do Arki doszedł jeszcze "człowiek-legenda", Jarosław Krupski i prezes Jacek Milewski robi wszystko, by wypożyczyć Chamerę. Proponował go między innymi Cartusii, a teraz wysłał go na testy do Polonii Warszawa.

Co ciekawe, Chamera robi wszystko, by zostać w Gdyni, wmawiajac wszystkim potencjalnym kupcom, że jest kontuzjowany. Ta sytuacja tak bardzo zirytowała gdyńskich działaczy, że postanowili przesunąć utalentowanego gracza do IV-ligowych rezerw, co z pewnością odbije się na jego karierze. Prezes Jacek Milewski w jednym z wywiadów sugerował nawet, że chętnie wypożyczyłby swojego bramkarza do Gdańska. Działacze Lechii i trener Marcin Kaczmarek nie uważają jednak by był to dobry pomysł. Nie chodzi tu o względy sportowe, ale wzajemne stosunki kibiców obu drużyn. Chamera nie miałby bowiem żadnych szans przy Mateuszu Bąku, który w kadrze biało-zielonych jest od VI ligi.

Być może przed końcem okresu transferowego pojawią się kolejne nazwiska. Im bliżej do zamknięcia "okienek", tym zarówno zawodnicy, jak i ich menedżerowie spuszczają z tonu. Na razie bowiem ceny są zbyt zawyżone w stosunku do umiejętności. A takiego klubu jak Lechię, mozolnie budującego podstawy finansowe, nie stać na szastanie pieniędzmi. Chyba lepiej poczekać...

Copyrights lechia.gda.pl 2001-2025. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.016