W ramach ciekawostki warto zauważyć, że w wielu miejscach funkcjonuje niepoprawna data urodzenia przybyłego z Tura Turek snajpera. Zwrócił nam na to uwagę pan Andrzej, który w dawnych czasach chodził z Piotrem Cetnarowiczem do szkoły oraz grał z nim w Pogoni Prabuty. I rzeczywiście, nawet tak rzetelne źródła, jak Encyklopedia Piłkarska FUJI czy serwis 90minut.pl informują, iż piłkarz urodził się 22 czerwca 1976 roku. Tymczasem w rzeczywistości jest on trzy lata starszy, gdyż przyszedł na świat 19 maja 1973 roku w Iławie. Za kwartał wybiją mu więc 33 lata.
Młodszy o kilka miesięcy Marcin Kaczmarek nie patrzy nowemu napastnikowi w metrykę, licząc na to, że odwdzięczy się on dobrą skutecznością, co pomogłoby Lechii w uzyskaniu drugoligowego utrzymania. Póki co, w trzech występach sparingowych, Cetnarowicz dwa razy wpisał się na listę strzelców. Najpierw w meczu z Rodłem Kwidzyn, następnie w spotkaniu z Bytovią Bytów.
Za wami pierwsze sparingi, czy jest pan zadowolony ze swojej formy?
- Na razie to dopiero początek przygotowań. Cały czas kształtujemy formę. Za nami zgrupowanie w Cetniewie, gdzie było bardzo ciężko. Pracowaliśmy solidnie i wiosną muszą przyjść efekty.
Zgrupowanie w Cetniewie było okazją, by się lepiej poznać. Czy koledzy przygotowali "nowemu" jakieś niespodzianki? Coś w rodzaju "przyjęcia" do drużyny?
- Nie, nic takiego nie było. Na szczęście wielu zawodników Lechii od lat znam bardzo dobrze. Choćby Macieja Kalkowskiego, Roberta Sierpińskiego, Marcina Janusa czy Jacka Manuszewskiego. Mogę powiedzieć tylko, że zostałem dobrze przyjęty. W Lechii, mimo konkurencji między zawodnikami, atmosfera jest naprawdę dobra.
Już w pierwszym meczu sparingowym z Rodłem strzelił pan bramkę. To wprawdzie tylko sparing, ale chyba cieszył się pan z dobrego wejścia? Wszak na pańskie bramki najbardziej liczą koledzy z drużyny, działacze i kibice.
- Ten gol bardzo mnie ucieszył, ale to tylko sparing z czwartoligową drużyną. W drugiej lidze gra się trudniej i o bramki nie będzie łatwo. Ale nie ukrywam, że bramka zdobyta na oczach blisko tysiąca kibiców Lechii, którzy oglądali sparing, dała mi sporo satysfakcji. W drużynie jest kilku nowych piłkarzy i wszyscy chcieli się pokazać.
Grał pan już ze swoimi nowymi partnerami z ataku. Z którym najchętniej współpracowałby pan w lidze?
- Najpierw sam muszę wywalczyć stałe miejsce w pierwszej jedenastce. A to nie będzie łatwe - Król, Rusinek czy Wiśniewski potrafią bardzo dobrze grać w piłkę i każdy z nich chciałby wychodzić. Konkurencja jest naprawdę duża. Myślę, o tym, kto będzie grać, decydowała będzie dyspozycja tuż przed meczami. A jeśli wejdę do składu, to mojego partnera wybierze trener i na pewno będzie to najlepsze rozwiązanie. Ja będę współpracował z każdym.
Czy odbył już pan dłuższą rozmowę z trenerem?
- Na razie Marcin Kaczmarek wszystkim się przygląda i stara się nikogo nie faworyzować. Można powiedzieć: poznajemy się. Na długie rozmowy o taktyce przyjdzie jeszcze czas.
Co pana zaskoczyło w gdańskim klubie? Pozytywnie lub negatywnie?
- Grałem w różnych klubach i niewiele rzeczy jest mnie w stanie zaskoczyć. Nie zauważyłem żadnych negatywów, od początku wszystko było na plus. Już pierwsze kontakty z działaczami Lechii były profesjonalne. I z dnia na dzień czuję się tu coraz lepiej. Mamy naprawdę więcej niż przyzwoite warunki do trenowania. Na AWFiS jest naprawdę w porządku. Wiele klubów mogłoby nam pozazdrościć.
Z pensji też jest pan zadowolony?
- Pierwszej pensji jeszcze nie dostałem, więc nie wiem. (śmiech) Ale nie przewiduję niespodzianek...