Gdańsk: piątek, 13 czerwca 2025

Tygodnik lechia.gda.pl nr 43 (6/2006)

7 lutego 2006

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

LECHIA NA PÓŁMETKU PRZYGOTOWAŃ

Jednym przełom, drugim impas

W ostatniej chwili przed półmetkiem okresu przygotowawczego Lechia zakończyła kompletowanie kadry. Mateusz Bąk po długich tygodniach wyczekiwania mógł odetchnąć z ulgą, bo ostatni nabytek nie jest zawodnikiem, który powinien zepchnąć go na rezerwę. To były dni przełomu, choć nie dla wszystkich.

MICHAŁ JERZYK

Początkowo wszystko szło jak po maśle. Pod bożonarodzeniową choinką kibice znaleźli wiadomość o podpisaniu umów z trzema doświadczonymi zawodnikami: Łukaszem Kubikiem, Jackiem Manuszewskim i Piotrem Cetnarowiczem. Nie ostygły jeszcze wspomnienia sylwestrowych szaleństw, a lechistami na nowo byli już także Grzegorz Król i Karol Piątek. Do całkowitego wypełnienia założonego wcześniej planu brakowało już tylko jednej osoby na pozycję bramkarza. Od tego momentu droga stała się jednak wyjątkowo wyboista.

Pierwszy na liście życzeń pojawił się Krzysztof Pilarz, ale negocjacje z Antonim Ptakiem, bez reszty zaangażowanym w realizację swojej najnowszej, brazylijskiej wizji, przeciągały się w nieskończoność, żeby finalnie zakończyć się niepowodzeniem. Później pojawiały się kolejne, liczne nazwiska. Tydzień przed końcem stycznia poinformowaliśmy o zainteresowaniu wychowankiem Amiki Wronki, Dominikiem Sobańskim, i ostatecznie wybór padł na tego właśnie zawodnika. Wydaje się jednak, że bardziej z potrzeby zakończenia tej przedłużającej się sprawy, aniżeli z zachwytu nad jego umiejętnościami, których w sparingach nie miał nawet okazji zaprezentować.

Ale nie tylko impas w sprawie bramkarskiej został przełamany, bo i w innej, cyklicznie budzącej emocje. W kierunku ostatecznego rozwiązania zmierza bowiem kwestia 16-letniego Roberta Hirsza, któremu Lechia odmawiała do tej pory zajęć z seniorami, od treningów po wyjazdy na obozy przygotowawcze. Chodziło o brak chęci nastolatka, a ściślej jego rodziców i menedżera, do związania się z klubem umową kontraktową. Działacze i trener wychodzili z założenia, że nie warto promować kogoś, kto pali się do odejścia i mógłby w każdej chwili wyjechać za czapkę gruszek, nie machając nawet na pożegnanie.

W sobotnim dwumeczu szansę otrzymało 26 piłkarzy, a Hirsz był niespodziewanie tym, który zagrał w najdłuższym wymiarze czasowym - ponad sto minut. Przełom widać więc gołym okiem nawet bez słów dyrektora, który wspomniał o mającym wkrótce nastąpić spotkaniu z menedżerem zawodnika. Robert wykorzystał niepowtarzalną szansę najlepiej jak można było i zdobył dwie bramki. Wprawdzie nie obyło się i bez charakterystycznego dla jego gry przerostu formy nad treścią, ale tym z kolei zaskarbił sobie sympatię zmarzniętych kibiców, których rozgrzał parokroć dryblingami czy odegraniami piłki piętką.

Dwie debiutanckie bramki Hirsza - który w przypadku owocnych negocjacji Lechii z jego przedstawicielami miałby realną szansę zostać siódmą nową twarzą w kadrze - to więcej, niż we wszystkich dotychczasowych sparingach strzelił Grzegorz Król, rozczarowujący póki co w pełnym zakresie. W sobotę zaliczył wreszcie pierwsze trafienie i przez moment wydawało się, że stanie się bohaterem przełomu numer trzy. Niestety, ilość wyśmienitych okazji, które namarnował w kolejnych minutach, kazała czym prędzej te pospieszne wnioski porzucić.

"Królik" prawdopodobnie w końcu się jednak odblokuje, bo i wielka zaleta bycia napastnikiem polega na tym, że można dziesięć występów spartaczyć, a później jednym ważnym golem, w Białymstoku na przykład, całe złe wrażenie zamazać. Potencjału ani umiejętności odmówić mu przecież nie można, więc szansa na odmianę istnieje. Pytanie tylko, jak długo trzeba będzie na nią czekać.

Podobnie nie wiadomo, kiedy zacznie świecić słońce nad lekarzami Lechii, którzy wciąż mają pełne ręce roboty. Nad zdrowotną kondycją piłkarzy Lechii powolnie, ale systematycznie zbierają się chmury, nawet jeśli zupełnie zapomnieć o Sławomirze Wojciechowskim, któremu diagnozy medyków wybiły już bieżący sezon z głowy. Zapomnieniu sprzyja dobra postawa Kubika i Manuszewskiego, zaradnych gospodarzy opuszczonej przestrzeni środka boiska.

Paweł Żuk i Piotr Wilk liczą dziś głównie na to, że będą w stanie pojechać z drużyną na obóz przygotowawczy do Chorzowa. Skala zaległości będzie jednak szalenie trudna do nadrobienia. To jednak i tak pestka w porównaniu z Jakubem Biskupem i Maciejem Mysiakiem, którzy od kilku tygodni uskarżają się na urazy ścięgna Achillesa, a rehabilitacja nie przynosi jak na razie żadnych pozytywnych efektów. Kiedy będą zdolni do powrotu na boisko? Nikt nie umie odpowiedzieć, gdyż poprawy nie widać. Na domiar złego w sobotę już po dwudziestu minutach gry z boiska zejść musiał Maciej Kalkowski. Prognozy szczęśliwie nie rokują źle.

Pomimo pewnych przeciwności, okres przygotowawczy przebiega zgodnie z planem, a boiskowa postawa Lechii nie daje jej sympatykom powodów do przedligowego niepokoju. Cztery mecze, cztery wygrane. Wprawdzie z trzecioligowym Jeziorakiem Iława szło wyjątkowo topornie, a zwycięskie trafienie padło na sekundy przed końcowym gwizdkiem, ale na tym etapie, gdy przez skład jednorazowo przewija się ponad dwudziestu piłkarzy, nie wynik jest najważniejszą sprawą. A nawet jeśli przyjąć inny punkt widzenia, to trzy dni później ten sam Jeziorak nie dał się przecież pokonać liczącej na zachowanie statusu pierwszoligowca Arce.

Dwa sobotnie mecze z czwartoligowcami - Bytovią i Czarnymi - były z kolei wspaniałą okazją do przyjrzenia się w dłuższym okresie czasu wszystkim zdrowym zawodnikom z kadry i dodatkowo jeszcze kilku juniorom. Wściekły był tylko trener bytowiaków, bo walczący o swoją szansę lechiści grali z na tyle dużym zaangażowaniem, że łamali przeciwnikom nosy i prawie inne kości. Silna rywalizacja czyni jednak swoje, każdy z piłkarzy chce przekonać do siebie Marcina Kaczmarka. Nie odpuszczali ani 16-latkowie, ani dwa razy starszy Cetnarowicz.

Mecz z pruszczańskimi Czarnymi był z kolei wielką boiskową kumulacją ludzi, których piłkarski szlak rozpoczynał się przy Traugutta lub przynajmniej tam przebiegał. Pod wodzą lechisty Sławomira Matuka występowali oto Bartosz Berlik, Dawid Ditrich, Marcin Gąsiorowski, Grzegorz Grzegorczyk, Robert Kałużny, Wojciech Sekuła, Adam Szymura, Przemysław Urbański i Marek Wasicki. Jakby tego było mało, nawet obsadę sędziowską stanowili wychowankowie Lechii - Grzegorz Górski i Paweł Chylak.

Armia ekslechistów musiała jednak uznać wyższość swoich następców, którzy bez większych trudności zwyciężyli trzema bramkami, na dodatek pierwszy raz tej zimy bez straty gola. Półmetek przygotowań zakończył się więc bez zgrzytów, ale druga jego część zapowiada się trudniej. Zaplanowano trzy mecze z trzecioligowcami, dwa z drugoligowcami i jeden z pierwszoligową Odrą Wodzisław. Po tym wszystkim będzie być może mniej sielankowo niż teraz, ale na pewno pozwoli to lepiej przygotować się do rundy rewanżowej, w której przeciwników klasy dotychczasowych sparingpartnerów się nie uświadczy. Czas więc śmiało i odważnie wyjść na drugą połowę.

Copyrights lechia.gda.pl 2001-2025. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.025