lechia.gda.pl

Tygodnik lechia.gda.pl nr 45 (8/2006)
21 lutego 2006


JAKUB BISKUP BEZ ŻADNEGO SPARINGU

Oby mecz się nie odbył!

Kuba Biskup nawet w najgorszych snach nie przypuszczał, że w przerwie zimowej czeka go absolutna abstynencja meczowa. Kontuzja, która przypętała się w pierwszych dniach stycznia, wciąż jeszcze daje o sobie znać. Przeszkodziła nawet w wyjeździe na obóz do Chorzowa, ale wychowanek Bałtyku Gdynia nie załamuje rąk i liczy na pomoc... zimy.

MICHAŁ JERZYK
adres: http://lechia.gda.pl/artykul/11355/
kontakt: lechia@lechia.gda.pl

Gdyby znaczenie Kuby dla zespołu było mniejsze, jego szanse na grę w najbliższej rundzie wyglądałyby pewnie mizernie. A tak, zawodnik nie traci dobrego samopoczucia i wiary, że w najbliższych tygodniach zdoła jako tako nadrobić zaległości treningowe i wrócić do łask Marcina Kaczmarka. Na razie wciąż musi jeszcze odwiedzać gabinety lekarskie i przechodzić rehabilitację. Samotność nie doskwiera, bo jeżdżą we trzech - razem z Krzysztofem Brede i Pawłem Pęczakiem. Ten ostatni do Chorzowa wprawdzie pojechał, ale już wrócił do Gdańska. Z kolei nazwisko Biskupa wypadło z listy wyjeżdżających na Śląsk w niemal ostatniej chwili przed odjazdem pociągu.

Dosłownie na godziny przed wyjazdem drużyny do Chorzowa wyszło na jaw, że zostaniesz w Gdańsku. Wtedy właśnie zapadła ostateczna decyzja, czy wiedziałeś już o tym wcześniej?

- Po kontuzji trenowałem przez dwa dni i myślałem, że z nogą wszystko już jest w porządku. Jednak po drugim treningu okazało się, że z drugim "Achillesem" nie jest wcale dobrze. Trzeba było poddać go leczeniu i nie było sensu, żebym jechał na obóz.

To jest problem, który pojawił się w pierwszych dniach stycznia?

- Dokładnie, po pierwszych treningach poczułem ból w "Achillesie". Przestałem trenować i wróciłem do ćwiczeń na obozie w Cetniewie. Niestety po trzech dniach ból się nasilił, więc wróciłem do Gdańska i zrobiłem badanie USG, którego wykazało zapalenie kaletki, ścięgna Achillesa. Spowodowało to prawie miesięczną przerwę w treningach. Kolejne badanie USG pokazało, że zapalenie nie ustąpiło i wymaga kolejnej przerwy.

Ciekawe, czy już do ciebie dotarło, że kończy się długi okres przygotowawczy, a ty nie będziesz miał za sobą ani jednego sparingu!

- Dociera i wiem o tym, że cały okres przygotowawczy mam stracony i że będę praktycznie nieprzygotowany do sezonu. Jednak chciałbym bardzo móc już od poniedziałku zacząć normalnie trenować. Liczę, że pierwszy mecz z Jagiellonią się nie odbędzie, czyli miałbym trzy tygodnie czasu.

Zamiast ciebie do Chorzowa pojechał Robert Hirsz, zdolny junior, zupełnie jak jeszcze nie tak dawno ty. Pamiętasz te czasy?

- Oczywiście pamiętam, jednak czas leci, a teraz jestem w dorosłej piłce i nie ma czasu na oglądanie się w przeszłość. Kiedyś w Bałtyku grałem jako napastnik, teraz jako pomocnik i nie ma co się oglądać wstecz.

Mimo wszystko zatrzymajmy się na chwilę przy tym temacie. Mieliście młodzieżowy dream team, drużynę wygrywającą wszystko i ze wszystkimi, wydawało się, że z ogromnymi perspektywami. Dlaczego więc z tego wszystkiego zostałeś dziś tylko ty i to - w cudzysłowie - zaledwie na szczeblu drugiej ligi?

- Zgadza się, nasz rocznik uważano za jeden z najlepszych w Polsce, zdobyliśmy brązowy medal Mistrzostw Polski, nie wchodząc do finału tylko różnicą bramek. Uważano nas za najlepszy zespół tego turnieju. Ale nie wiem, dlaczego tak się stało. Może właśnie ten przeskok z juniorów do seniorów dla niektórych okazał się zbyt duży. Niektórzy nie poradzili sobie w piłce seniorskiej. A było wielu zawodników zapowiadających się, że spokojnie będą grać w drugiej czy pierwszej lidze.

Od początku swojej kariery byłeś wysuniętym napastnikiem i strzelałeś bardzo dużo bramek. W juniorach młodszych - 57, król strzelców. W starszych - 29, król strzelców. Z Lechią potrafiliście wygrać 9:2, a ty strzelić cztery gole.

- Tak, pamiętam. To były fajne czasy. Grałem w ataku, a w Makroregionie, oprócz meczów z Lechią, Arką czy Zawiszą, reszta drużyn mocno odstawała od nas poziomem. Praktycznie przed meczem było już wiadomo, że wygramy dziesięcioma czy jedenastoma bramkami. Poza paroma drużynami, poziom nie był wtedy za wysoki.

Do czego jednak zmierzam - kiedy utraciłeś umiejętność strzelania bramek?

- Hm, umiejętność... Może w ten sposób - po prostu zmieniła mi się pozycja. Cały czas ciągnie mnie bardzo w stronę bramki. Zresztą w każdym meczu zawsze mamy jakąś sytuację, szkoda że za dużo ich nie wykorzystuję...

Przy wielu sytuacjach z jesieni, Mieczysław Gierszewski, twój wychowawca, chyba by cię nie poznał.

- No, dokładnie. Jestem z tego powodu niezadowolony, że właśnie skuteczność była moją główną bolączką w tej rundzie. Ale na pewno wiosną będę chciał poprawić dorobek strzelecki.

A kiedy w ogóle nastąpiło to przekwalifikowanie z napastnika na bocznego pomocnika? Czyj to był pomysł?

- Był to pomysł trenera Tomasza Kafarskiego, kiedy trafiłem do Kaszubii Kościerzyna. Preferował on system 4-4-2, w którym boczny pomocnik grał praktycznie bardzo, bardzo wysoko - jako prawy skrzydłowy. Zacząłem grać na boku pomocy i grało mi się w Kościerzynie bardzo dobrze. Strzeliłem trzy bramki, zaliczyłem parę asyst. Przychodząc do Lechii trener Kaczmarek też zaczął mnie wystawiać w tej roli. Myślę, że jest to dla mnie optymalna pozycja i na niej zostanę.

Czyli ty też jesteś zadowolony z tej zmiany?

- Tak. Jako boczny pomocnik czuję się najlepiej, mam dużo możliwości grania jeden na jeden, co najbardziej lubię. Przechodzi przeze mnie dużo akcji ofensywnych.

Jesienią nie było nawet cienia pomysłu, żebyś wrócił do linii ataku, której brakowało i zawodników, i dobrej formy?

- Nie, nie. Czuję się dobrze na swojej pozycji i wiem, że to jest pozycja dla mnie. Teraz już raczej w ogóle nie widzę się w ataku. Na boku pomocy czuję się po prostu najlepiej.

Wróćmy do minionego lata i twojego wyjazdu do Bełchatowa. Jak go oceniasz z perspektywy czasu?

- Z perspektywy czasu? Nie chciałbym do tego wracać i na tym zakończmy.

Czyli nie będziesz też pewnie chciał się rozwodzić na temat konsekwencji, jakie musiałeś ponieść?

- Nie, nie. Po prostu nie chciałbym już do tego tematu wracać.

Zimą miałeś oferty z innych klubów? Może menedżer przywiózł ci jakieś propozycje?

- Zimą nie było w ogóle tematu. Mam ważny kontrakt z Lechią, a poza tym duży niedosyt po tej rundzie. Miałem mecze dobre przeplatane z meczami słabymi, miałem wahania formy i na pewno w tej rundzie oczekuję od siebie mimo wszystko, że będzie ona lepsza. Mimo że mam kontuzję i będę nieprzygotowany. Chcę wykazywać większą skuteczność pod bramką i mieć więcej powodów do zadowolenia.

A jakie masz długofalowe plany? Czy jeżeli Lechia rzeczywiście będzie miała zamiar w przyszłym sezonie walczyć o pierwszą ligę, to chciałbyś w tym uczestniczyć, czy może nie będziesz miał zamiaru tyle czekać?

- Z tego, co wiem, w przyszłym sezonie Lechia ma walczyć o pierwszą ligę. Jest to na pewno dobry pomysł, bo nikt w Gdańsku nie chce, żeby Lechia była tylko w drugiej lidze - każdy chce, żeby była w pierwszej. Moim marzeniem też jest gra na najwyższym poziomie i zobaczymy, jak będzie. Na dzień dzisiejszy o tym nie myślę, bo myślę tylko o tym, żeby zacząć wreszcie normalnie trenować. Mam kontrakt do czerwca i zobaczymy, co będzie dalej.

Do pierwszego meczu w Białymstoku zostało dwa i pół tygodnia. Wspomniałeś, że liczysz na to, że...

- Tak, liczę że mecz w Białymstoku się nie odbędzie. Z tego, co wiem, warunki nie są najlepsze, cały czas jest śnieg i dobrze by było, żeby spotkanie zostało przełożone. Dla mnie też byłoby to lepsze, bo mógłbym tydzień dłużej trenować. No i zaczęlibyśmy meczem u siebie z Podbeskidziem.

Jak oceniasz dzisiejszą Lechię w porównaniu z rundą jesienną? Ten skład, te wzmocnienia i osłabienia, bo tak trzeba traktować sytuację ze Sławkiem Wojciechowskim.

- No tak, wiadomo, że strata Sławka jest dla nas olbrzymia. Mi też oczywiście bardzo dobrze się z nim grało. Ale przyszło dużo nowych chłopaków, choćby Jacek Manuszewski czy Grzesiek Król. Myślę, że swoim doświadczeniem pomogą nam i spokojnie się utrzymamy bez meczów barażowych. Miejmy nadzieję, że każdy z nich wniesie coś do zespołu i okażą się wzmocnieniami.

Na ile pewną sprawą jest utrzymanie?

- Żaden z nas nie dopuszcza nawet takiej myśli, żebyśmy mieli walczyć w barażach. Wiadomo, że nikt nie chce po sezonie dalej trenować, grać spotkań barażowych, jeździć po trzecich ligach. Tym bardziej, że będą Mistrzostwa Świata i każdy chce mieć wolne.

Co słychać u twojego brata, Michała?

- Aktualnie przebywa w Szkocji. Ma tam pracę, wszystko u niego dobrze. W piłkę skończył już grać, po wielu kontuzjach. Nie chciał już nawet grać w niższych ligach, bo ze zdrowiem już naprawdę nie było za dobrze. Wszystko po kolei wysiadało - pachwiny, kolana...

Michałowi całą karierę zmarnowały kontuzję, twoja sytuacja zdrowotna też nie jest dziś najlepsza. Nie boisz się takich samych problemów?

- Nie, dlatego że praktycznie od trzech i pół roku, kiedy miałem operowane kolano, nie miałem żadnej poważniejszej kontuzji. Problem z tą kaletką Achillesa, to jest taka pierwsza kontuzja od kilku lat. Miejmy nadzieję, że w tym roku nic mi już nie będzie i będę mógł skupić się na grze.

Czyli kiedy będzie można zobaczyć cię na boisku? W meczu z Podbeskidziem?

- W poniedziałek chcę zacząć normalnie trenować z zespołem. Do meczu z Podbeskidziem będą trzy tygodnie, a wtedy będę już do dyspozycji trenera.

Myślisz, że trener postawi na Kubę Biskupa?

- Hm, nie wiem. (śmiech) To już jest decyzja trenera. Wiadomo, że nie zagrałem w ani jednym sparingu, więc na początku będzie ciężko z graniem. Myślę jednak, że prędzej czy później swoją szansę dostanę i na pewno trenera nie zawiodę.




Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
POWRÓT