Zima daje w kość nie tylko seniorom, ale i młodzieży, która na inaugurację rozgrywek musi czekać tydzień dłużej. To już trzeci sezon rozgrywany systemem, w którym jesień decyduje jedynie o przynależności do grupy mistrzowskiej lub spadkowej, a cała reszta kształtuje się dopiero wiosną. Choć system wydaje się rozsądny, gdyż oddziela drużyny o większym potencjale od piłkarskich miernot, to już słychać głosy, że może to być jego pożegnalna runda. Buntują się pomorskie kluby przeciwko dominacji Trójmiasta i najbliższe miesiące pokażą, czy Pomorski ZPN ulegnie presji i dla uszczęśliwienia maluczkich zacznie równać poziom w dół.
Trener juniorów starszych Roman Kaczorek nie ukrywa, że okres przygotowawczy nie przebiegł po jego myśli. Miało być dużo sparingów z silnymi zespołami, a z powodu pogody i ograniczonych finansów wyszło tak, że grano mało i tylko z przeciętnymi. Miało być zbrojenie w celu poprawy notowań na arenie ogólnopolskiej, a zmiany w kadrze, to głównie odejścia. Wreszcie paru wychowanków miało przekonać do siebie Marcina Kaczmarka, ale i z tego niewiele wynikło. Ogólnie więc powodów do zmartwień więcej niż do radości, co jakby słychać nawet w mało optymistycznej barwie głosu szkoleniowca. Ale duch mimo wszystko nie umiera: - To byłaby porażka, gdybyśmy nie wygrali tej ligi.
Kaczorek wie, co mówi, bo w rozgrywkach nie widać tuzów, którzy mogliby narobić pozytywnego zamieszania. Wszystko wskazuje na to, że głównym rywalem lechistów będzie Gryf Słupsk, ubiegłoroczny mistrz juniorów młodszych, który zimą był na obozie w Szklarskiej Porębie i posiada atut w postaci bardzo stabilnej, 18-osobowej kadry. W Słupsku zresztą wierzą, że pokonanie Lechii jest w zasięgu możliwości, a ile w tym prawdy możemy dowiedzieć się już za tydzień, bo na inaugurację oba zespoły zmierzą się na gdańskiej AWFiS. Natomiast w rolę czarnego konia zamierza ponoć wcielić się malborska Pomezania.
Liczono na powrót Pawła Piotrowskiego, który jednak w swoim zapatrzeniu w Grzegorza Piechnę nie tylko nie chciał opuszczać Trąbek Wielkich, ale jeszcze przyciągnął do siebie marudnego Daniela Romanowskiego. Rafał Kobylarz zamiast w Lechii wolał grać u boku Tomasza Untona w Luzinie, z kolei Michał Laskowski postanowił pożegnać się z piłką. W odwrotym kierunku podążył Łukasz Świostek, ale w jego przypadku to norma i trudno mieć pewność, że za miesiąc nie wyparuje. - Miesiąc? Jak wytrzyma miesiąc, to będę się cieszył - żartuje trener Kaczorek.
Żarty żartami, ale o ile pomorskie mistrzostwo jest jak najbardziej realne, o tyle nadzieje na podbój Polski można niestety w tej sytuacji między bajki włożyć. Zwłaszcza że wygrany naszej ligi w pierwszej rundzie trafi na mistrzów Mazowsza, czyli najpewniej Polonię Warszawa. Zespół Michała Libicha, który w zeszłym roku pamiętnie już niestety upokorzył lechistów, stawia sobie jeden cel - mistrzostwo Polski. Biało-zieloni wierzą co prawda w udany rewanż - i bardzo dobrze - ale sama wiara może nie wystarczyć, zwłaszcza przy tak wątłej kadrze. Polonia reprezentuje po prostu inny świat (sparingi: Amica, Cracovia, Korona, SMS Łódź; nabytki: Maltańczyk, Nigeryjczyk). Oj, będzie ciężko.
Bardzo dobre nastroje dopisują za to duetowi trenerów juniorów młodszych, Tomaszowi Borkowskiemu i Robertowi Jędrzejczakowi. Zwłaszcza po sobotnim sparingu, w którym ich podopieczni rozgromili 5:0 starszy zespół Debiutanta Gdańsk. Rywalizacja jest tak silna, że nawet niektórzy rezerwowi będą mogli uważać się za szczęśliwców. - Dostać się do 18-tki meczowej jest teraz jeszcze ciężej niż jesienią. Naprawdę! - przekonuje Jędrzejczak pomimo świadomości, że Marcin Wojtkiewicz i Łukasz Kubiński spodobali się Dariuszowi Dziekanowskiemu w reprezentacji i często mogą być z dala od rodzinnych stron.
Nie tylko oni, gdyż podobny los czekać może... trenera Tomasza Borkowskiego. Intensywność rundy wiosennej, konieczność rozgrywania przez drugoligowców jednego meczu za drugim, stoi w oczywistej sprzeczności z możliwością jego pełnego zaangażowania się w sprawy juniorskie. Większa odpowiedzialność będzie spoczywać więc teraz na Jędrzejczaku. - To człowiek na odpowiednim miejscu i na pewno sobie poradzi. Chłopcy też o tym wiedzą, więc ta sytuacja nie może być dla nich żadnym zaskoczeniem - uważa "Borek".
Tak czy inaczej Lechia jest faworytem do mistrzowskiej korony, a przeszkodzić jej w tym będzie próbowała przede wszystkim Gdynia - dwie Arki i Bałtyk. Żółto-niebiescy Jacka Dziubińskiego hamują buńczuczne zapowiedzi, ale na pewno nie zrezygnowali z ambitnych planów. Na dodatek terminarz jest na tyle ciekawie ułożony, że ostatni mecz lechiści rozegrają na wyjeździe ze swoim głównym rywalem, prawdopodobnie w słynnej "klatce" przy Olimpijskiej. - Kalendarz nie jest fantastyczny, ale nie boimy się, bo zespół jest bardzo dobrze przygotowany. Założenia okresu przygotowawczego wypełniliśmy co najmniej w 95 procentach - twierdzi trener Jędrzejczak. - Brak mistrzostwa byłby dla mnie rozczarowaniem - dodaje.
Osobną kwestią jest temat lokalizacji domowych meczów juniorów starszych i młodszych, który przeistoczył się już nawet w spór pomiędzy klubem a trenerami. Oto Lechia zarządziła wyprowadzkę z AWFiS, gdyż szkoleniowcy mieli nieustannie narzekać na tamtejsze boisko. Klamka zapadła i wtedy dopiero wybuchła bomba. - Fakt, boisko AWFiS nie jest zdrowe, chłopcy narzekają na różne dolegliwości. Ale z kolei MRKS nie pomaga zespołom grającym techniczną piłkę, a my takim jesteśmy. Wolałbym więc jednak grać na boisku sztucznym niż kiepsko przygotowanym - uważa trener Kaczorek, którego piłkarze wyjdą w niedzielę na sztuczną murawę pierwszy i ostatni raz.
Jeszcze większe zamieszanie zapanowało w juniorach młodszych. - My z Tomkiem byliśmy za grą na AWFiS. Wśród chłopców zdania były podzielone. Niektórzy trochę narzekali, bo faktycznie nie jest przyjemnie przewrócić się na takim podłożu - twierdzi trener Jędrzejczak. Jego podopieczni będą uprawiać tej wiosny wielkie włóczęgostwo, gdyż w roli gospodarzy zagrają w pięciu różnych miejscach: na AWFiS, na byłym stadionie MRKS, na obiekcie Polonii Gdańsk, w Pruszczu Gdańskim i na koniec przy Traugutta. No i cóż - jak na ironię najbardziej swojsko będą mogli więc poczuć się... w Pruszczu i w Gdyni przy Olimpijskiej, gdzie grać będą najczęściej - po trzy razy.