Miało to miejsce w sezonach 1972/73, 1983/84 oraz w aktualnie trwającym - 2005/06. Miejmy nadzieję, że w środę nastąpi długo oczekiwana inauguracja rewanżowej rundy rozgrywek. Trudno wyrokować, jaka będzie ta wiosna dla biało-zielonych. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby sprawdzić, jak radzili sobie lechiści w roli nowicjusza na zapleczu ekstraklasy w dwóch poprzednich z wspomnianych sezonów.
Grający ponownie po 5-letniej przerwie na zapleczu ekstraklasy lechiści ukończyli rundę jesienną na 9. miejscu w stawce 16 zespołów. Jednak przewaga podopiecznych Ryszarda Kuleszy nad strefą spadkowa wynosiła tylko 2 punkty. Stąd celem postawionym przed drużyną było zachowanie statusu II-ligowca. Piłkarze "ładowali akumulatory" na zgrupowaniu w Jeleniej Górze. Natomiast włodarze klubu, co w tamtym czasie było rzadkością, przygotowali dla kibiców niespodzianki w postaci czapeczek z klubowymi emblematami, proporczyków oraz porcelanowych popielniczek i flakoników.
Ponadto na pierwszy mecz, do Starachowic, klub zorganizował dla fanów wycieczkę autokarową. Inauguracja przebiegła po myśli biało-zielonych, gdyż zremisowali oni bezbramkowo, na boisku 4. w tabeli Staru.
Tydzień później inaugurację w Gdańsku oglądał nadkomplet publiczności. W derbach trójmiasta Lechia zremisowała z Arką 1:1. Również kolejne dwa mecze przyniosły beniaminkowi remisy. Oba bezbramkowe, w Katowicach z silnym GKS i w Gdańsku ze Stalą Rzeszów, co nie było już sukcesem. Pierwszy mecz, zakończony innym niż remis rezultatem, zanotowali gdańszczanie w V kolejce. Co ważne było to wyjazdowe zwycięstwo (2:1) nad outsiderem tabeli MZGKS Mikulczyce. Dobre nastroje prysły jak bańka mydlana po dwóch kolejnych porażkach: 0:1 w Gdańsku z walczącym o utrzymanie wałbrzyskim Górnikiem oraz 1:2 w Dębicy z Wisłoką. Decydującą bramkę w tym drugim meczu Lechia straciła w doliczonym czasie gry.
W XXIII kolejce Lechia pokonała Widzew (powtórka mile widziana w środę!) 3:0. Rozstrzelali się mało dotychczas skuteczni napastnicy beniaminka - zaledwie 14 goli w 22 meczach. Weryfikacją zwyżki formy były dwa kolejne wyjazdowe mecze z zespołami ze ścisłej czołówki tabeli. Najpierw lechiści ulegli 1:3 Śląskowi Wrocław (wywalczył na mecie sezonu awans). Jednak z Krakowa udało się wywieźć cenny punkt, po remisie, oczywiście bezbramkowym, z Hutnikiem. Pierwszoplanowa postacią tego spotkania był Józef Gładysz, który niepodzielnie panował na przedpolu bramki gości.
W Gdańsku lechiści znowu błysnęli skutecznością aplikując Zawiszy trzy bramki i tracąc zaledwie jedną. W trakcie tego meczu, pośród około 15-tysięcznej widowni, znalazł się pewien żartowniś, który przy pomocy olbrzymiego lustra oraz odbijanych od jego powierzchni promieni słonecznych regularnie oślepiał sędziego spotkania. Dopiero reakcja ówczesnego spikera, znanego wybrzeżowego dziennikarza Jerzego Geberta, przerwała kibicowi zabawę.
Z kolejnego wyjazdowego meczu Lechia przywiozła punkt, remisując w Rudzie Śląskiej z Uranią 1:1. Nadprzyrodzoną rolę w zdobywaniu kolejnych cennych punktów na wyjeździe przypisywano wiceprezesowi klubu Leszkowi Maracewiczowi. Ilekroć piłkarze Lechii udawali się na mecz wyjazdowy, żegnał ich on kciukiem uniesionym do góry. Ciekawe, czy aktualnie piastujący funkcję wiceprezesów Dariusz Krawczyk oraz Maciej Turnowiecki mają jakieś magiczne uzdolnienia? Wobec ciężkiego układu wyjazdowych spotkań, w obecnym sezonie, byłoby dobrze gdyby takowe posiadali...
W XXVIII kolejce biało-zieloni, po bramce Józefa Gładysza, pokonali w Gdańsku Piasta Gliwice 1:0. Ten rezultat zapewnił beniaminkowi utrzymanie w II lidze! Świętowanie musiało trwać dość długo, gdyż w następnej kolejce Lechia uległa słabiutkiemu AKS Górnik Niwka aż 0:3. Za to w ostatniej kolejce, 20 czerwca 1973 roku, do Gdańska przyjechał najlepszy w tamtym sezonie zespół II ligi - Szombierki Bytom. Grający bez presji lechiści zwyciężyli lidera 2:1 po dwóch bramkach Marka Bartosiaka.
Ostatecznie Lechia zajęła 7. miejsce w tabeli zdobywając 30 punktów w 30 meczach. Cel wyznaczony zimą został osiągnięty.
Jedenaście lat później Lechia ponownie grała w II lidze jako beniaminek. Jednakże sytuacja w tabeli po rundzie jesiennej była diametralnie inna. Na półmetku rozgrywek liderem tabeli była poznańska Olimpia, która wyprzedzała o jeden punkt właśnie Lechię i o 3 punkty Odrę Wodzisław. Zimą biało-zieloni przygotowywali się do walki o ekstraklasę na własnych obiektach oraz na dwóch zgrupowaniach: w Wiśle i w Kamieniu. Skład nie uległ zasadniczym zmianom i oparty był na zawodnikach, którzy rok wcześniej zdobyli Puchar Polski. Istotnym problemem wydawało się być wykluczenie na cztery spotkania, z uwagi na czerwoną kartkę ujrzaną w ostatnim jesiennym meczu, jednego z filarów defensywy - Andrzeja Salacha. Tak więc aktualny przypadek Piotra Cetnarowicza (trzy mecze kary), który wydaje się być dotkliwą karą, nie jest rekordowy w tej materii dla piłkarzy Lechii.
Lechia rozpoczęła wiosnę od trzech remisów. Były to kolejno: 2:2 w Gorzowie ze Stilonem, 1:1 z Odrą Opole oraz 1:1 w wyjazdowym meczu z liderem tabeli Olimpią Poznań. Kiedy Lechia pokonała w Gdańsku Piasta 2:0 wydawało się, że zespół "zatrybił". Jednak w Wielką Sobotę z Wałbrzycha nadeszły wiadomości, które z pewnością zepsuły Wielkanoc sympatykom biało-zielonych. Tamtejsze Zagłębie wygrało z beniaminkiem 2:1. To rozstrzygnięcie oznaczało spadek gdańszczan na trzecie miejsce w tabeli, ze stratą 4 punktów do Olimpii i 1 punktu do Odry.
Właśnie wodzisławianie zjechali do Gdańska w następnej kolejce. Przyjechali i... Lechia wybiła im marzenia o wygraniu II ligi zwyciężając pewnie 4:1. Od tej kolejki rozpoczął się odwrót Odry, która nie nawiązała już walki z znajdującym się na czele tabeli gdańsko-poznańskim duetem. Także od tego dnia rozpoczęła się wspaniała seria lechistów. Tydzień później w stolicy Lechia "na luzie" rozbiła Gwardię 3:0. Wobec dwóch kolejnych remisów Olimpii strata do lidera zmniejszyła się do dwóch punktów.
Lechia nie zwalniała kroku. Kolejne dwa mecze przyniosły wygrane nad outsiderami: 2:0 z Celulozą Kostrzyn i 3:1 w Elblągu z Olimpią. W ataku szalał Jerzy Kruszczyński, który tylko w tych dwóch spotkaniach zdobył cztery gole. W całym sezonie zdobył ich 31 ustanawiając niepobity do dziś strzelecki rekord zaplecza ekstraklasy. Zwycięska sobota w Elblągu przyniosła jeszcze dwa pamiętne wydarzenia. Pierwsze to porażka 0:1 poznańskiej Olimpii w... Wałbrzychu z Zagłębiem. Lechia zrównała się z dotychczasowym liderem punktami, ale wobec fantastycznej skuteczności to właśnie nasz zespół objął prowadzenie w tabeli. Drugie zdarzenie to wypadki, które miały miejsce w Gronowie Elbląskim, gdzie powracający z meczu fani Lechii stali się ofiarą sadystycznych praktyk funkcjonariuszy Milicji. Wielu z kibiców do dziś wspomina zaciętość z jaką funkcjonariusze wyżywali się kibicach.
Lechia nadal zwyciężała. Tym razem wyższość lidera uznać musiały: Chemik Police (2:0 w Gdańsku) oraz Stal Stocznia Szczecin (wyjazdowe 2:1). Dodatkowo Olimpia straciła punkt remisując bezbramkowo w Warszawie z Gwardią. Ta przewaga została roztrwoniona już w następnej kolejce, gdy Lechia, podczas meczu rozgrywanego w trakcie burzy i padającego nieustannie ulewnego deszczu, zaledwie zremisowała u siebie z Victorią Jaworzno 0:0.
Na trzy kolejki przed zakończeniem rozgrywek Lechia wyprzedzała Olimpię zaledwie lepszą różnicą bramek. Pamiętający cykliczne w latach 70. niepowodzenia Lechii w walce o awans do I ligi, kiedy to końcowy triumf uciekał sprzed nosa dosłownie w ostatniej chwili, kibice z niepokojem spoglądali w terminarz.
Już pierwszy mecz, w Oławie, przyniósł niezwykłe emocje. Do 90 minuty utrzymywał się rezultat bezbramkowy. Wtedy to w polu karnym gospodarzy podcięty został Jacek Grembocki. "Jedenastkę" na gola zamienił niezawodny "Kruchy" i w ten sposób Lechia pokonała Moto – Jelcz 1:0. Swoją drogą należy pogratulować opanowania nerwów! Zresztą nie gorzej dziś radzi sobie z tym elementem "Heniu" Brede.
Przedostatnią kolejkę zaplanowano na środę 20 czerwca 1984 roku. W pamiętnych derbach - głównie z uwagi na zdobycie słynnej "górki" przez gdańskich kibiców, - Lechia rozbiła Arkę 4:1. Żółto-niebiescy obwiniali za taki stan rzeczy głównie arbitra, ale niepodważalnym była wyższość piłkarskich umiejętności graczy w biało-zielonych strojach, wśród których tradycyjnie "pierwsze skrzypce" grał duet napastników: Ryszard Polak i Jerzy Kruszczyński.
Cztery dni później, w finale sezonu, przy nadkomplecie publiczności, na stadionie przy ulicy Traugutta, podopieczni Jerzego Jastrzębowskiego pokonali Zagłębie Lubin 4:2. Oznaczało to powrót piłkarzy Lechii Gdańsk do ekstraklasy po 21 latach. Także tym razem cel wyznaczony zimą został zrealizowany!
Przed nami piłkarska wiosna. Miejmy nadzieję, że pełna emocji i ze szczęsliwym dla Lechii zakończeniem. Za takie uznać należy utrzymanie na drugoligowym froncie bez konieczności rozgrywania baraży. Tak jak w 1973 roku. A co potem? Miejmy nadzieję, że kolejna wiosna będzie przypominała tę z 1984 roku... Wszak w przyszłym roku 20 czerwca przypada w środę, tak jak w sezonie ostatniego awansu piłkarzy Lechii do I ligi!