Trzy pierwsze spotkania - z Królewskim Gdańsk, Wisłą Steblewo i rezerwami Czarnych Pruszcz Gdański - miały rozstrzygnąć sprawę awansu do klasu okręgowej. Po pierwszym meczu, przekonująco przez lechistów wygranym 4:0 na boisku przy ul. Zielonogórskiej, wydawało się, że zagadką pozostaje jedynie ilość bramek, jaką będą musieli przyjąć kolejni rywale. Uratowany w ostatniej chwili remis z Wisłą nie zaniepokoił trenera Sebastiana Czajki.
- Nic się nie zmieniło. Po remisie też śmiało zmierzamy po awans, mamy jeden punkt więcej. Wydaje mi się, że przede wszystkim zabrakło dokładnego, skutecznego podania do przodu. Żadnego ultimatum na razie nie dostałem - śmiał się szkoleniowiec rezerw po drugim spotkaniu.
Ale mecz w Pruszczu okazał się jeszcze większym rozczarowaniem. Siedmiu drugoligowców w pierwszym składzie nie potrafiło uporać się rezerwami czwartoligowych Pruszcz Gdański. Na dodatek rywal przez pół meczu grał w osłabieniu, gdyż jeden z jego piłkarzy otrzymał czerwoną kartkę za bezmyślne wymierzenie kopniaka Łukaszowi Pacosze. Czarni nie byli skoncentrowani wyłącznie na wybijaniu piłek, sami potrafili stworzyć kilka dogodnych sytuacji pod bramką lechistów. Miejscowi sympatycy futbolu cieszyli się z tej niewątpliwej sensacji jak dzieci.
Po pierwszej kolejce ligowej rezerwy niespodziewanie zostały wzmocnione zawodnikami ściągniętymi na Traugutta zimą i typowanymi do... wyjściowej jedenastki pierwszej drużyny Lechii. Przybyły z Jagiellonii Łukasz Kubik miał być jednym z liderów środka pola, następcą Sławomira Wojciechowskiego, z kolei Chorwat Ronald Siklić miał rządzić lewą stroną obrony. Wkrótce po rozpoczęciu rozgrywek okazało się, że ich forma i postawa daleka jest jednak od oczekiwań trenera Marcina Kaczmarka. Dwie gwiazdy zimowego okna transferowego wylądowały w szóstej lidze.
- To było dla mnie duże zaskoczenie - stwierdził Sebastian Czajka, ale oczywiście cała sytuacja było dużą niespodzianką dla wszystkich. - Wiedzieliśmy wcześniej, że będą u nas grali Piotr Wilk i Wiesław Ferra, natomiast jeśli chodzi o Siklić'a i Kubika, to musiało to być zaskoczeniem także dla nich. Okazało się, że w szóstej lidze nie do końca widać, że to piłkarze, którzy mają w nogach kilkdziasiąt wystepów na najwyższych szczeblach rozgrywek w kraju i za granicą.
Już po ich pierwszym występie szkoleniowiec rezerw nie był oczarowany ich postawą. - Kubik z kolei w pierwszej połowie zagrał trochę na stojąco. A w drugiej połowie został cofnięty, ponieważ nasz ostatni stoper sobie nie poradził. Siklić grał całkiem pozytywnie, ale nie ustrzegł się takiej nonszalancji, pokazał w grze beztroskę, a powinien być bardziej skoncentrowany, nawet w tak niskiej lidze - mówił Czajka. W spotkaniu w Pruszczu do dyspozycji miał jeszcze między innymi Marcina Szulika i Mariusza Dzienisa, którzy dzień wcześniej wystąpili w drugiej lidze. Raz kolejny okazało się jednak, że nazwiska nie grają. Mimo "galaktycznego" składu, lechiści nie wygrali drugiego meczu z rzędu.
Oddelegowani na mecze rezerw piłkarze pierwszej drużyny seniorów mają z góry zagwarantowane miejsca w składzie, jednak pozycję na boisku ustala już trener. - Umówiliśmy się już w zeszłym roku, że jeżeli tacy zawodnicy przychodzą, to grają, bo byłoby głupie, gdyby siedzieli na ławce - tłumaczy Czajka. - W zasadzie nie było jakiejś sytuacji spornej, żeby przykładowo trener Kaczmarek dał mi trzech napastników i kazał grać trzema napastnikami. Ustawiam ich według własnego uznania i tak na przykład Kubik w meczu z Wisłą i Czarnymi zagrał jako ostatni obrońca.
A-klasowcy nieoczekiwanie doznali zimą poważnych "własnych" wzmocnień, o czym informowaliśmy już w styczniu. Z tego grona do składu udaje się czasem wskoczyć Michałowi Siemaszko i Bartoszowi Olszewskiemu. Na boisko ciągle nie wybiegł jeszcze "Izu", który ostatnio przebywał głównie w Irlandii u rodziny. Z powodzeniem gra natomiast Jakub Bławat, ale jego forma z meczu na mecz jest jakby coraz słabsza.
Frekwencja na treningach jest zadowalająca. Kadra liczy ok. 20 nazwisk, a na każdym treningu jest 14-15 zawodników, a ostatnio doszli także niezbyt zadowoleni z tego faktu Kubik i Siklić. Treningi odbywają się codziennie: w poniedziałki jest siłownia, a w pozostałe dni zajęcia na Lechii.
Piłkarze, którzy nie są w kadrze pierwszego zespołu grają na zasadach czysto amatorskich. Są uczniami, studentami, niektórzy pracują. - Nie ma dla nich żadnych premii, jedyną premią dla zawodnika może być powołanie przez trenera Kaczmarka na trening pierwszego zespołu - mówi trener Czajka, przypominając, że takiego wyróżnienia doczekali się już Przemek Gradowski oraz Marcin Łuczak. - Ja staram się tych zawodników przygotować jak najlepiej. Czasem dominujemy, a jednak nie zawsze udaje nam się wygrać. Mam młodą kadrę i myślę, że to Marcin Kaczmarek w razie czego będzie decydował.
Trener Sebastian Czajka prowadzi drużynę już ponad rok. Ten 30-letni szkoleniowiec, mający już doświadczenie w prowadzeniu drużyn niższego szczebla, jest człowiekiem pełnym optymizmu. Profesjonalizmu mógłby się od niego uczyć niejeden trener. Z pewnością piłkarze trenujący pod jego bokiem mogą wiele czerpać z jego wiedzy, a w przyszłości, kto wie, może on sam dołączy do sztabu szkoleniowego I drużyny. Na razie jeszcze mówi o tym niechętnie i tonuje takie wybieganie w przyszłość. - Myślę, że w tej pracy trzeba mieć dużo szczęścia, umiejętności i przede wszystkim sporego doświadczenia, które zbieram - mówi.
Ale na razie trzeba wygrać szóstoligowe rozgrywki i awansować do klasy okręgowej. Póki co lechiści mają jeden punkt przewagi nad Czarnymi II Pruszcz Gdański i na kolejne wpadki pozwolić już sobie nie mogą.