lechia.gda.pl

Tygodnik lechia.gda.pl nr 54 (17/2006)
25 kwietnia 2006


WYGRANA Z JAGIELLONIĄ, REMIS Z HEKO

Dwa zyskane, dwa stracone

Rację mieli bukmacherzy, którzy na wygraną Lechii z Heko wystawili wyjątkowo wysokie kursy wachające się od 1.8 do 1.9. Heko potwierdziło, że jest drużyną, która rzadko przegrywa na wyjazdach. A jeśli już przegrywa, to na pewno nie z Lechią, której wciąż nie udało się ograć drugoligowca z Czermna.

KAROL SZELOŻYŃSKI
Gdańsk
adres: http://lechia.gda.pl/artykul/11403/
kontakt: lechia@lechia.gda.pl

Przed spotkaniem zdania kibiców co do wyniku były podzielone. Wielu z nich już przed rozpoczęciem drugoligowego sezonu na niewiadomej podstawie przypisywało biało-zielonym komplet oczek za mecze z beniaminkiem z Czermna. Przed sobotnią konfrontacją część sympatyków wciąż wykazywała nadmierny optymizm, licząc na łatwo zdobyte trzy oczka.

Po ostatnich wyjazdowych sukcesach - remisie 0:0 ze Śląskiem i wygranej z Jagiellonią 2:1 - kibice Lechii dość licznie, bo w sile około 6 tysięcy, przyszli na stadion obejrzeć spotkanie dwóch beniaminków. Atmosferę podgrzewali także sami zawodnicy, którzy wypowiadali się, że w trzech najbliższych spotkaniach interesuje ich zdobycie 9 punktów.

Mecz mógł rozpocząć się tak dobrze, jak pierwsze wiosenne spotkanie przy Traugutta z Zagłębiem Sosnowiec. Już po kilkudziesięciu sekundach gry w sytuacji sam na sam znalazł się Grzegorz Król. Nie potrafił on pokonać golkipera gości nawet na raty. Po meczu najskuteczniejszy wiosną piłkarz Lechii tłumaczył się następująco: - Piłka tak mi skakała, że nie wiedziałem, jak ją uderzyć. W końcu chciałem uderzyć z czuba. Poślizgnęła się, nie trafiłem.

Lechia próbowała konstruować akcje ofensywne, ale oblężenia bramki Heko z trybun nie dało się zaobserwować. Akcje były przerywane przez piłkarzy gości lub samych piłkarzy Lechii, którym zdarzało się wiele niecelnych dograń, a także kiksów i niewymuszonych strat. Jeszcze w pierwszej części kolejną okazję miał Grzegorz Król i ją także zmarnował. Jak pokazał mecz z Zagłębiem - "Królik" lubi wykorzystywać dopiero swoją trzecią szansę. Nie inaczej było w sobotnie popołudnie.

W przerwie wydarzył się incydent, który miał pomóc piłkarzom Lechii w wyjściu na prowadzenie. W tradycyjnym konkursie dla kibiców polegającym na strzeleniu do pustej bramki z połowy boiska jeden z fanów trafił, po raz pierwszy wiosną, do siatki bramki od strony zegara. Tej samej, na którą za parę minut mieli zaatakować biało-zieloni.

Tymczasem zawodnicy Heko długo nie wychodzili z szatni. Część fanów Lechii zaczęła nawet nawoływać czermnian do wyjścia na murawę. Po ponad dziesięciu minutach gry kibice zgromadzeni przy Traugutta w końcu doczekali się bramek. Swoją trzecią okazję w meczu wykorzystał Grzegorz Król, otwierając wynik spotkania. To trzeci gol snajpera Lechii wiosną. Tym samym wysunął się na pozycję najlepszego strzelca wśród napastników biało-zielonych. Piłkę zagrywał do wychowanka Lechii Paweł Pęczak, który wyjątkowo wystąpił na pozycji prawego pomocnika. Zastępował tutaj niedysponowanego Macieja Kalkowskiego.

Po golu dla Lechii na boisku pojawił się po bardzo długiej przerwie spowodowanej kontuzją - Marcin Szulik. Trener Kaczmarek podkreślał, że bardzo liczy na tego zawodnika. Liczą na niego zapewne także inne osoby w klubie, które długo i cieprpliwie opłacały leczenie kontuzjowanego piłkarza.

Wydawało się, że lechiści osiągnęli to, do czego dążyli i teraz pozostanie im wyłącznie skupić się na ulubionym sposobie gry każdego polskiego zespołu - z kontry. Niestety po kilkunastu minutach obejrzeliśmy drugą i ostatnią bramkę tego dnia. Po indywidualnym błędzie jednego z piłkarzy Lechii Heko doprowadziło do wyrównania. - Największe pretensje mam o to, że straciliśmy bramkę po sytuacji, na którą zwracaliśmy uwagę i na odprawie, i w przerwie meczu - powiedział trener Marcin Kaczmarek. - Wiedzieliśmy, że główne zagrożenie ze strony Heko, to zagranie piłki długiej, na strącenie.

Zaraz po bramce na boisko wszedł Jakub Biskup, ale nie wniósł nic do gry. Oddał jeden strzał zza pola karnego, po którym Lechia miała rzut rożny. Cieszy, że piłkarz stara się uderzać z dystansu, a nie podobnie jak jesienią - próbować wbiec z piłką do bramki.

Nie wniósł nic do gry Biskup i tradycyjnie nie pokazał nic ciekawego Mariusz Dzienis, który niemal zawsze wpuszczany na boisko jest w drugiej części gry. Złośliwie można by zapytać: co ma wnieść do gry piłkarz wypożyczony z zespołu, który przegrywa z Lechią na swoim boisku?

Decydujący gol mógł paść w doliczonym czasie gry. W polu karnym faulowany był Grzegorz Król, ale sędzia tego nie zauważył i nie zagwizdał. Piłka trafiła pod nogi Piotra Wiśniewskiego, który widząc leżącego bramkarza, postanowił trafić futobolówką prosto w niego. Ten ostatni zawodnik miał kilka okazji w meczu, ale tym razem do zdobycia gola zabrakło szczęścia. Najlepszą okazją było prawodpodobnie bardzo niewygodne dla golkipera gości dośrodkowanie Marcina Szulika, ale "Wiśnia" nie trafił głową z bliska do bramki.

Marcin Kaczmarek wypełnił ultimatum z nawiązką, ale można powiedzieć, że w sobotę tę nawiązkę roztwonił. Remis z Heko zostanie z pewnością szybko zapomniany jeśli Lechia wygra najbliższe dwa spotkania ligowe - z Drwęcą i Radomiakiem - oddalając się, być może na dobre, od strefy barażowej. Mimo niezłych rezultatów, które osiągają biało-zieloni kibice wciąż nawołują o zmianę trenera. Głównym argumentem jest to, że w przyszłym sezonie Lechia ma walczyć o powrót do ekstraklasy, a do tego potrzebny jest, według części kibiców, bardziej doświadczony i klasowy szkoleniowiec.

W ostatnich dniach miało miejsce wydarzenie aspirujące do miana epokowego - trener, który niemal nie stawia na młodych piłkarzy, dał szansę gry juniorowi - Robertowi Hirszowi. Młody piłkarz zagrał minutę we Wrocławiu i ponad dziesięć w Białymstoku. Znalazł się także na ławce rezerwowych w meczu z Heko. Gdyby nie niekorzystny rezultat można sądzić, iż dostałby kolejną szansę gry w II lidze.




Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
POWRÓT