Wypada zacząć od najlepszych życzeń urodzinowych!
- Dziękuję bardzo.
Rozumiem, że w przeddzień meczu świętowanie musi być spokojne i stonowane?
- (śmiech) Takich rzeczy nie trzeba chyba w ogóle mówić, prawda?
W jakich nastrojach podchodzicie do meczu z Drwęcą?
- Jedziemy po trzy punkty, tutaj nie ma co się oszukiwać. Ale też sobie zdajemy sprawę, że to nie będzie łatwy mecz, tym bardziej, że rywale będą podbudowani zwycięstwem nad Śląskiem. Nastawiamy się na wielką walkę, na ciężki bój, chociaż wszystkie atuty piłkarskie są chyba po naszej stronie. My będziemy starali się wygrać, żeby przybliżać się do spokojnego już utrzymania.
No właśnie, wygrana 3:0 Drwęcy nad Śląskiem zrobiła wrażenie, dodatkowo Ruch odzyskał sześć punktów, Piast wygrał już swój mecz, więc ten dół drugiej ligi trochę niestety zaczyna Lechię gonić.
- Wiem, właśnie dlatego zrobimy wszystko, żeby wygrać, później będziemy się martwić o następny mecz. Z tego, co wiem, przeciwnik będzie osłabiony, ale osłabiony pojechał też do Śląska i wrócił z kompletem punktów. Dlatego będzie ciężko. Na pewno ich nie zlekceważymy, wyjdziemy skoncentrowani, to dla nas bardzo ważny mecz. Bez dwóch zdań będziemy jednak chcieli wygrać. Każdy inny wynik dla mnie osobiście będzie porażką.
Zdobywałeś bramki w dwóch ostatnich meczach: czy to znaczy, że rozstrzelałeś się na dobre i z tego spotkania także wrócisz z golem?
- Mam taką nadzieję. W końcu chciałbym strzelić coś więcej niż tylko jedną bramkę. Sytuacji miałem już w każdym meczu po kilka i nie udawało się. Teraz czas na to, żeby strzelić przynajmniej jedną, dwie, ale cieszył się też z tego będę, jak komuś dogram i wygramy mecz.
Koledzy sprawią ci prezent w postaci wygranej?
- Ja bym chciał sobie najpierw sprawić ten prezent. A koledzy jakąś cegiełkę na pewno do tego dołożą, żebyśmy w dobrych humorach wracali do domów.
Życzyłeś sobie i drużynie powrotu z Nowego Miasta Lubawskiego w dobrych nastrojach. Jakie one były?
- Słabe, naprawdę... Nie było hucznie, było bardzo, bardzo kiepsko. Szkoda dwóch straconych punktów.
Dwa ostatnie mecze z Heko i Drwęcą to dla ciebie zatem bardziej cztery punkty stracone niż dwa zyskane?
- Ech, według mnie jeden z tych meczów powinniśmy wygrać. W naszej szatni panował spory niedosyt. Wiesz jak to komentujemy? Że musieliśmy ten mecz wygrać. Tym bardziej, że akurat wyniki ułożyły się pod nas. Każdy remisował, każdy przegrywał. A nam nie udało się tego wykorzystać.
Nie udało ci się też strzelić nawet jednego gola...
- To był taki mecz, że nawet nie miałem żadnych dobrych sytuacji. Pod względem drużynowym był to nasz naprawdę bardzo słaby występ. Cieszy mnie natomiast to, że było dużo kibiców, doping i fajna atmosfera. Szkoda tylko punktów, które tam zgubiliśmy.
Zostałeś zmieniony w 70 minucie. Czułeś, że zasługujesz na zejście z boiska?
- Sprawa jest prosta: trener uznał, że muszę zejść, więc zszedłem.
Sytuacja wśród napastników jest aktualnie taka, że wrócił Piotr Cetnarowicz, jest też Piotr Wiśniewski. Nie boisz się konkurencji ze strony dwóch Piotrków?
- Nie, znam swoją wartość i niech raczej oni się martwią.
W sektorze kibiców Lechii dało się usłyszeć złośliwości: jak "Królik" może grać dobrze, jeżeli wczoraj miał urodziny?
- W każdy dzień zapraszam takie osoby do mnie i mojej narzeczonej Ewy. Mieszkam z nią i ona może wszystko powiedzieć: co robię i czego nie robię. A jeżeli tak mówią, to trudno, nic na to nie poradzę. Niech sobie gadają.
Ale chyba nie było aż tak źle, bo na koniec od przedstawiciela żeńskiej grupy kibiców dostałeś nawet maskotkę.
- Zgadza się. A ta pani, od której dostałem prezent, to właśnie siostra mojej dziewczyny.