Gdańsk: piątek, 29 września 2023

Tygodnik lechia.gda.pl nr 58 (21/2006)

23 maja 2006

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

RAFAŁ KOSZNIK DLA LECHIA.GDA.PL

Nie taki diabeł straszny

- Do tej pory jeszcze nie pokazałem wszystkich swoich umiejętności. Stawiam dopiero pierwsze kroki w drugiej lidze, powoli łapię pewność siebie i oswajam się z nowym poziomiem rozgrywek. Na początku sam nie wierzyłem w to, że gram na zapleczu ekstraklasy - mówi lewy defensor biało-zielonych, Rafał Kosznik.

KAROL SZELOŻYŃSKI
Gdańsk

W chwili obecnej Lechia nie może narzekać na słabych bocznych obrońców. Zimą do pewnie grającego z prawej strony Pawła Pęczaka dołączył grający na lewym skrzydle Rafał Kosznik. 22-letni obrońca rozegrał dopiero dziesięć spotkań w II lidze, ale już jest jednym z pewniaków przy ogłaszaniu podstawowego składu. Rafał jest kolejnym, czwartym piłkarzem w obecnej kadrze, który został sprowadzony do gdańskiej Lechii z Kaszubii Kościerzyna. Wcześniej kościerski zaciąg tworzyli Biskup, Sierpiński i Wiśniewski. Z zimowym nabytkiem trenera Kaczmarka spotkaliśmy się tuż po poniedziałkowym treningu biało-zielonych.

Jak ocenisz mecz ze Szczakowianką?

- Uważam, że byliśmy drużyną zdecydowanie lepszą i to my stawialiśmy warunki gry. Szkoda tylko niewykorzystanych sytuacji. Mecz powienien skończyć się co najmniej wynikiem 5:0, ale ważne, że wygraliśmy 3:0 i mam nadzieję, że na spotkanie ze Świtem pojedziemy tak zmotywowani, jak na Szczakowiankę.

Trener wspominał, że ten mecz powinniście wygrać przynajmniej 10:0...

- To jest racja. Stwarzaliśmy takie sytuacje, że tylko dostawiać nogę i strzelać.

Ile winy jest w jakości murawy, na której musicie grać? Czy ma ona jakiś wpływ na tę nieskuteczność?

- Nie chcę zwalać winy na płytę boiska, bo widać, jaka ona jest, ale jeżeli się dochodzi do sytuacji... Jesteśmy zawodnikami drugoligowymi i musimy je wykorzystywać. Na pewno nie można zrzucać całej winy na naszą murawę.

W Kościerzynie miałeś do dyspozycji lepszą płytę?

- Kiedy tam grałem, to była lepsza. Dowiedziałem się niedawno od byłych kolegów z drużyny, że teraz jest już w gorszym stanie niż na Lechii.

No więc skąd taka nieskuteczność w grze ofensywnej?

- Każdy w zespole zadaje sobie takie pytanie. Patrząc na poprzednie mecze, to również stwarzaliśmy sobie dużo sytuacji i nie mogliśmy ich wykorzystać. Trudno mi powiedzieć. Szukamy rozwiązań, aby tych okazji nie marnować, tylko zamieniać je na bramki.

Czy wynika to z jakiejś presji, którą wywierają na was kibice z trybun? Jak to wygląda na treningach?

- Nie wydaje mi się. Na treningu jest zupełnie inaczej. Staramy się, chcemy wypaść jak najlepiej i strzelamy te bramki. Może różnica polega na tym, że podczas treningu ma się jednak większy luz, ale nie wydaje mi się. Grzesiu Król czy Piotrek Cetnarowicz to są tacy doświadczeni zawodnicy, że ich ogranie zobowiązuje ich do tego, aby nie ulegali presji i wykorzystywali swoje sytuacje. Ja gram jednak w obronie i trudno mi powiedzieć.

Jako zespół macie bardzo nierówną formę. Raz przegrywacie, a następnym razem zapominacie o tym i dopisujecie sobie trzy punkty. Skąd to się bierze?

- Nie wiem. To pytanie powinno się skierować do całej drużyny. Gdybyśmy znali odpowiedź na to pytanie, to nie bylibyśmy na tej pozycji w tabeli, na której jesteśmy. Ciężko mi powiedzieć, skąd to się bierze.

Grając w Kaszubii jesienią walczyłeś o inne cele niż wiosną z Lechią. Możesz porównać atmosferę, jaka panowała w obu tych zespołach?

- Szczerze powiem, że bardzo się zdziwiłem, jak zostałem przyjęty do zespołu. Atmosfera jest przewspaniała, podobnie jak w Kościerzynie. Myślę, że w obecnej sytuacji najgorsze byłoby, gdybyśmy zaczęli tworzyć grupki w drużynie. Nie robimy tego, staramy się nawzajem wspierać i wierzymy, że się utrzymamy w lidze bez gry w barażach.

Jak wspominasz pobyt w Kaszubii?

- Bardzo dobrze. To był mój pierwszy klub, stamtąd pochodzę, tam się wychowałem. Tam stawiałem swoje pierwsze kroki na boisku. Teraz jestem w Lechii i cieszę się z tego powodu. Trafiłem do klubu, który gra w wyższej lidze, o wyższe cele. Teraz walczymy o utrzymanie się bez baraży, ale mam nadzieję, że w przyszłości będziemy walczyć nie tylko o dolną półkę drugiej ligi.

Pracowałeś w Kaszubii z trenerem Kafarskim, a w Lechii z trenerem Kaczmarkiem. Jak byś porównał obu szkoleniowców? Z którym się lepiej pracuje?

- Nie mnie to oceniać, ale bardzo dobrze pracowało mi się z Tomkiem Kafarskim, miałem z nim dobry kontakt. Tak samo jest teraz z Marcinem Kaczmarkiem. Mam nadzieję, że zostanie w Lechii i będę dalej pracował z tym trenerem.

Ostatnio wielu piłkarzy przychodzi do Lechii właśnie z Kaszubii. Skąd się tam bierze tyle talentów?

- Nie wiem, czy na pewno "talentów". To chyba zbyt mocno powiedziane. Jakbym rzeczywiście był talentem, to trafiłbym do pierwszej ligi. Coś w tym jednak jest. Widać, że w Kaszubii zawodnicy prowadzeni są bardzo dobrze i nie jest to przypadkiem, że akurat my trafiliśmy do Lechii.

Jesteś młodym zawodnikiem. Kibice często mają wrażenie, że młodsi piłkarze boją się pokazywać pełnię swoich umiejętności na stadionie przy Traugutta. Podam tutaj przykład - kiedy tobie nie wyjdzie dośrodkowanie z rzutu wolnego albo Piotrowi Wiśniewskiemu drybling, to otrzymujecie porcję gwizdów. Czy młodego piłkarza to deprymuje?

- Staramy się... Musimy być na to odporni - nie ma innego wyjścia. Jeżeli mielibyśmy się przejmować każdym nieudanym zagraniem, to byśmy nic nie osiągnęli w życiu. Trzeba podnieść głowę do góry, stawiać kolejne kroki i próbować dalej. Wierzymy w to, że po nieudanych przyjdą lepsze zagrania. Ale szczerze mówiąc jest mały lęk przed tym, że się nie uda i za chwilę zostanę wygwizdany. Tak naprawdę do tej pory jeszcze wszystkich swoich umiejętności nie pokazałem. Stawiam dopiero pierwsze kroki w drugiej lidze, powoli łapię pewność siebie i oswajam się z nowym poziomiem rozgrywek. Na początku sam nie wierzyłem w to, że gram na zapleczu ekstraklasy. Mam nadzieję, że z biegiem czasu moja gra będzie lepsza niż obecnie.

Obecnie jesteś podstawowym lewym obrońcą. Biorąc pod uwagę problemy Lechii na środku obrony, czy możesz pojawić się również na tej pozycji?

- Nie, nie. Na pozycji stopera jest tylu doświadczonych zawodników, że oni sobie zdecydowanie poradzą. Ja raczej zostanę na pozycji lewego obrońcy i będę wykonywał to, co najlepiej potrafię.

Grałeś w niemal wszystkich sparingach. Nagle zjawia się Siklić i zajmuje twoje miejsce. Jak to odebrałeś? Nie czułeś się pokrzywdzony lub potraktowany trochę nie fair?

- Nie czułem się pokrzywdzony. Robiłem swoje na treningach. Trener zdecydował się - i wcale się temu nie dziwię - postawić na doświadczonego, ogranego w pierwszoligowej drużynie zawodnika i nie ma co nad tym myśleć. Ja - chłopak z III ligi, a on - ograny w ekstraklasie. Patrząc na jego doświadczenie i na moje, to każdy postawiłby na niego. Robiłem swoje na treningu i w końcu otrzymałem szansę zagrania w drugiej lidze.

Czy nie czułeś wtedy, że przeprowadzka do Lechii to była pomyłka?

- Nie czułem tego. Starałem się pokazać z jak najlepszej strony na treningach i czekać na swoją szansę. W końcu ją otrzymałem i z tego jestem zadowolony. To, na kogo postawić, to już była wola trenera. To on ustala skład i od niego zależy, kto wychodzi w podstawowej jedenastce.

Czy gdybyś to ty grał od początku, a nie Chorwat, Lechia miałaby teraz więcej punktów?

- Trudno mi powiedzieć. Nie wiem, czy byłbym takim zawodnikiem, który przechyli szalę zwycięstwa na naszą korzyść. Myślę, że raczej nie, ale trudno mi ocenić. Gdybym wyszedł w tych meczach, to wtedy może okazałoby się inaczej. Ale nie stało się tak i trzeba to uszanować.

Gdy grałeś, przegraliśmy tylko z Piastem i ŁKS-em. Czyli jednak jest jakaś poprawa w grze obronnej.

- Na pewno jest poprawa gry, ale trzeba spojrzeć na to, że trener dokonał kilku zmian - nie tylko mojej.

Grałeś w dziesięciu spotkaniach i jeszcze nie zostałeś ukarany kartką. Wynika to z delikatności w grze czy raczej z ostrożności i szacunku dla kości rywala?

- Na pewno staram się grać agresywnie. Może siędziowie mnie lubią, ale to chyba odpada. W jednym meczu też wszedłem ostro w nogi rywala i nie dostałem żółtej kartki. Nie wiem, z czego to się bierze. Może w następnym meczu zostanę ukarany żółtą kartką i już nie będzie się mówić, że gram delikatnie (śmiech).

Kiedy Paweł Pęczak przychodził do Lechii, to miał przypiętą metkę boiskowego brutala, a żółtą kartkę dostał dopiero w czwartym meczu. W piątym już czerwoną...

- Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Będę się starał grać agresywnie, ale tak, aby nie osłabiać drużyny.

W ostatnich spotkaniach wszystkie stałe fragmenty gry bite lewą nogą wykonujesz właśnie ty. Czy oprócz dośrodkowań na zamknięcie akcji ćwiczysz na treningach strzały bezpośrednio w światło bramki?

- Trenuję instensywnie na treningach bicie rzutów wolnych i staram się uderzać w bramkę. Jeszcze nie miałem okazji w meczu do wykonania stałego fragmentu gry z bliższej odległości, dlatego staram się wrzucać. Jeśli będę miał lepszą okazję, to być może spróbuję uderzyć bezpośrednio.

W tym sezonie Lechia zdobyła tylko jedną bramkę bezpośrednio z rzutu wolnego.

- Na pewno jest to nasz duży mankament w grze. Staramy się na treningach jak najlepiej je wykonywać, aby padła ta bramka bezpośrednio ze stałego fragmentu, bo wiosną jeszcze takiej nie strzeliliśmy.

Pocieszać można się tym, że w polskiej drugiej lidze prawie żaden zespół nie zdobywa goli bezpośrednio z rzutów wolnych. Nieliczni piłkarze z pierwszej ligi to potrafią.

- Nie wiem, jak wygląda sytuacja z innych zespołach naszej ligi. Wiem, jak wygląda to u nas i dlatego staramy się wykonywać rzuty wolne jak najlepiej. Ćwiczymy takie bezpośrednie strzały, bo jest to ważny element gry i zawsze można w 80 minucie rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść. Zobaczymy, jak to będzie w dalszych meczach. Niewiele ich zostało, ale mam nadzieję, że jeszcze coś strzelimy z wolnego.

Mówiłeś przed chwilą, że gdybyś rzeczywiście był talentem, to grałbyś w pierwszej lidze. Przed rokiem byłeś na testach w Kielcach, interesowała się tobą Legia Warszawa. Dlaczego się nie udało dostać angażu w którymś z tych zespołów?

- Ciężko mi to oceniać. Widocznie nie spodobałem się trenerom z Legii i z Korony. Stwierdzili pewnie, że moje umiejętności nie wystarczyły na grę w pierwszej lidze. Mam jednak nadzieję, że grając w Lechii awansuję z nią do ekstraklasy i jeszcze w tej najwyższej lidze zagram.

Jak porównasz poziom II i III ligi? Widać, że część piłkarzy Lechii nie poradziła sobie z awansem na szczebel centralny. Ty chyba nie masz problemów z adaptacją?

- Szczerze mówiąc na początku miałem dużo obaw, ale one zniknęły, gdy tylko trener dał mi szansę. Regularnie grając złapałem pewność siebie i - jak widać z boku, po ocenach kibiców - dobrze mi się gra. Czuję tę pewność na boisku i mam nadzieję, że dalej też tak będzie.

Czyli dla ciebie nie było przepaści między III i II ligą?

- Nie taki diabeł straszny... Jak to mówią - druga liga jest dużą odskocznią od trzeciej. Moim zdaniem na pewno po części jest odskocznią, ale nie aż tak dużą, jak niektórzy mówią.

Kiedy trener Smuda obejmował zamykające tabelę Zagłębie Lubin wywiesił w szatni plakat z tabelą ligową, aby piłkarze zrozumieli, w jak trudnej sytuacji się znajdują. Czy wy też korzystacie z takich "pomocy"? Czy może sami zdajecie sobie sprawę ze swojej sytuacji?

- Zdecydowanie sami zdajemy sobie sprawę z tego, o co walczymy i będziemy walczyć do końca. Nic w szatni sobie nie zawieszamy. Jesteśmy zespołem i wiemy o co gramy.

Przeprowadzacie analizy wyników innych zespołów potrzebne, aby utrzymać się w lidze?

- Nie. Po pierwsze trzeba patrzeć na siebie, a co zgubią rywale, to tylko plus dla nas. Zobaczymy, jak to się ułoży.

Czyli nie liczycie na to, że dzięki fuzji Lecha z Amicą 11. miejsce w II lidze PZPN uzna za bezpieczne?

- Nie patrzymy na to. Chcemy się odsunąć do strefy barażowej samodzielnie. Co zrobi PZPN, to ich sprawa. My patrzymy na siebie i wierzymy w to, że się utrzymamy. 10. miejsce to jest nasz cel minumum.

Jakie są szanse na utrzymanie się w II lidze?

- Czekają nas teraz prawdopodobnie dwa najważniejsze mecze - ze Świtem i Górnikiem. Jeżeli je wygramy, to szczerze mówiąc możemy być pewni utrzymania. Na pewno jakieś zespoły za nami i przed nami potracą punkty i wtedy zostaje nam tylko Zawisza i KSZO. Czas pokaże.

Transfer do Lechii potraktowałeś jako awans sportowy. Jakie masz dalsze plany na swoją karierę? Chcesz pograć w Lechii jak najdłużej i ewentualnie z nią awansować do I ligi, czy raczej, jeśli się pojawi oferta od pierwszoligowca, to z niej skorzystasz?

- Nie wiem, ciężko mi powiedzieć. Na razie stawiam pierwsze kroki w II lidze. Gdyby nadeszła jakaś oferta, to by człowiek z niej skorzystał, ale chciałbym kontynuować przygodę z Lechią i awansować do pierwszej ligi. Bardzo dobrze czuję się w tym zespole.

Jak podoba ci się w Gdańsku? Chciałbyś tu zakotwiczyć na dłużej?

- Osobiście chciałbym tu pobyć dłużej, a z Lechią awansować do ekstraklasy. Wcześniej jednak celem jest utrzymanie, a potem będziemy myśleć co dalej. Podoba mi się jednak w Gdańsku. Wcześniej tu studiowałem i naprawdę mi się podoba.

Studiujesz na Politechnice. Mógłbyś powiedzieć, co studiujesz i w jakim trybie? Jak to się udaje pogodzić z treningami?

- Studiowałem na Politechnice, bo teraz uczę się zaocznie na AWF-ie. Wcześniej studiowałem dziennie na Politechnice i szczerze mówiąc ciężko było pogodzić dojazdy do Kościerzyny na trening i codzienne chodzenie do szkoły. Dlatego po roku nauki zrezygnowałem.

Jaki typujesz wynik najbliższego meczu ze Świtem?

- Wierzę w to, że zwyciężymy, a wynik jest sprawą otwartą. Gra się 90 minut i dopóki piłka w grze, to wszystko jest możliwe.

Copyrights lechia.gda.pl 2001-2023. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.045