Karol Piątek przyszedł do Lechii zimą, po długich negocjacjach z prezesem Cracovii Kraków - Januszem Filipiakiem. Początkowo mówiono, że do Lechii przechodzi boczny obrońca. Na tej właśnie pozycji Karol grał w okresie przygotowawczym. Sytuacja kadrowa wymusiła jednak, aby były piłkarz m.in. Arki Gdynia, grał na pozycji bocznego pomocnika. Tam też rozegrał 14 spotkań w rundzie wiosennej. Jak sam mówi - jest zadowolony z przyjścia do Lechii, jak i z tego, że gra na pozycji ofensywnego zawodnika. Gdański klub również ma z niego pożytek - piłkarz gra coraz lepiej, strzelił dwie bramki, a jak sam mówi - będzie jeszcze lepiej. Z Karolem Piątkiem, zdobywcą złotego medalu młodzieżowych Mistrzostw Europy z 2001 r., spotkaliśmy się po piątkowym treningu biało-zielonych.
W 2001 r. zdobyłeś złoto w Mistrzostwach Europy do lat 19. Jak wspominasz ten turniej i grę w reprezentacji pod okiem trenera Globisza?
- Ten turniej był nie lada przeżyciem dla mojej osoby, ponieważ takie wydarzenie zdarzyło się dla mnie raz w życiu. Myślę, że będę miał dzięki tym mistrzostwom wspomnienia do końca mojej przygody z piłką oraz później - w życiu prywatnym. Bardzo miło wspominam całą tę imprezę, jak i również trenera Globisza, który mi bardzo pomógł w mojej przygodzie, karierze zawodniczej. Bardzo ciepło go wspominam i pozdrawiam.
Patrząc z perspektywy czasu - czy przypadkiem nie za szybko niektórym z was nie uderzyła tzw. "woda sodowa" do głowy czy też zadziałały inne względy, że kariery większości z was nie rozwinęły się tak, jak powinny?
- Piłka jest takim sportem, że nie wszystkim się udaje. Nie ma co się doszukiwać różnych względów jak "woda sodowa" czy coś innego. Po prostu jest tak, że jednemu wyjdzie lepiej, a innemu gorzej. Każdy z nas jest, był profesjonalistą i nim pozostanie, dlatego uważam, że aspekty pozasportowe nie wchodzą w rachubę.
Zdobywając Mistrzostwo Europy byłeś zawodnikiem II-ligowej Lechii/Polonii. Po prawie 5 latach wracasz tam, gdzie zaczynałeś karierę, czyli do Gdańska. Chyba nie takie miałeś plany latem 2001?
- Na pewno. Odchodząc z Lechii myślałem, że moja przygoda potoczy się dużo lepiej. Potoczyła się tak, jak się potoczyła i nie będę narzekał, bo w końcu jestem dalej piłkarzem, wykonuję swój zawód i chcę robić to jak najlepiej. Wydaje mi się, że jeśli jeszcze będę miał grać w dużej piłce to mam czas by to osiągnąć.
Twój kolega z Lechii oraz reprezentacji Polski Sebastian Mila jest w kadrze Janasa na MŚ. Jak myślisz - co zadecydowało, że to właśnie on, Tomasz Kuszczak i młodszy Paweł Brożek jako jedyni z całego Waszego grona, czyli złotych medalistów Globisza, jadą na mundial?
- Na pewno zdecydowało to, że są w dobrej formie, a jeśli nie w dobrej to są to piłkarze, którzy przez dłuższy czas byli obserwowani przez trenera Janasa. Cieszę się, że chociaż im się udało. Wiadomo, że byłoby lepiej, gdyby pojechało nas więcej, ale cieszymy się z tego, że jest Sebastian, Paweł i Tomek Kuszczak. Na pewno trzeba im życzyć jak najlepiej.
Czy twoim zdaniem znaczenie miało to, że cała trójka gra w solidnych klubach?
- Na pewno to też miało znaczenie. Dwóch z nich występuje w znanych zespołach europejskich, a Paweł w silnym polskim klubie. Wszyscy są obserwowani przez trenera Janasa, bo mecze takich zespołów są pokazywane w telewizjach. Myślę, że trener postąpił słusznie zabierając przynajmniej ich na mundial.
Nie jesteś czasami zazdrosny o Sebastiana, ale w takim dobrym znaczeniu tego słowa, o sławę i sportowe sukcesy Mili?
- Nie ma takiej możliwości, abym był zazdrosny o Sebastiana. Cieszę się, że on pojechał. Razem mieszkaliśmy w Gdańsku, w jednym mieszkaniu. Przed jego wyjazdem spotkaliśmy się na obiedzie, gratulowałem mu wyjazdu i życzyłem mu jak najlepiej, aby jak najwięcej pograł na mistrzostwach, pokazał się. Życzyłem mu również, aby w końcu mógł się odbudować w swoim klubie zagranicznym.
Po ME nastąpił Twój rozbrat z Lechią. Zdecydowałeś się na grę w Arce. Trudne było dla Ciebie przejście do rywala zza miedzy, który w Gdańsku jest traktowany niezbyt sympatycznie?
- Na pewno był to trudny wybór. Są to dwa kluby, które delikatnie mówiąc nie przepadają za sobą. Piłka to jest jednak mój zawód, który chce wykonywać jak najlepiej. Otrzymałem propozycję z Gdyni, lepszą propozycję. Z Arką miałem krótkę przygodę, ale jest to moja praca. Nie ma się co doszukiwać, że ja zdradziłem Lechię, bo po prostu wykonuję swój zawód.
Dlaczego była to taka krótka przygoda?
- Na początku grałem 6-7 meczów w podstawowym składzie. Potem trener zmienił oblicze składu i nie grałem, a jako młody zawodnik muszę grać. Zdecydowałem się odejść z Arki i do dzisiejszego dnia tego nie żałuję.
Czy nie żałujesz powrotu do Gdańska po dwóch latach spędzonych w Krakowie, gdzie nie dostawałeś zbyt wielu szans? W rundzie wiosennej Cracovia przeżywała pewne kłopoty kadrowe i prawdopodobnie miałbyś spore szanse na grę w pierwszym składzie krakowian.
- Nie żałuję. Słyszę to pytanie po raz kolejny i odpowiadam zawsze tak samo: takie jest życie, taka jest piłka. Patrząc z perspektywy czasu - trener Stawowy odszedł. Może bym grał, a może nie - nie ma co gdybać. Jestem teraz w Lechii, jestem zadowolony, że gram i wykonuję swój zawód jak najlepiej potrafię. Na pewno nie żałuję, że jestem w Lechii.
Zaledwie 5 meczów podczas 1,5 sezonu to niezbyt wiele. Jak była przyczyna, że tak rzadko pojawiałeś się na boisku?
- Na mojej pozycji było wielu zawodników, którzy byli bardzo dobrymi piłkarzami. Nie mówię, że od nich odstawałem. Trener miał swoją wizję gry, stawiał na konkretnych zawodników, którzy go nie zawodzili. Ja czekałem na swoją szansę, ale zbyt dużo ich nie dostałem. Może trener uznał, że nie wykorzystałem tych, które mi dał. Taki jest sport. Trener miał swój pogląd i dlatego zdecydowałem się odejść z Cracovii.
Jakie masz plany odnośnie Lechii? Chciałbyś zostać tutaj na dłużej?
- Chciałbym zostać na dłużej w Lechii. Mam nadzieję, że zostanę wykupiony definitywnie. W czwartek rozmawiałem z dyrektorem klubu - Błażejem Jenkiem. W Lechii są za tym, abym został, ja też jestem za pozostaniem, czyli wszystko jest przed nami. Jest tylko jeden problem odnośnie tego, czy Lechia dogada się z Cracovią w sprawie mojego transferu definitywnego. Myślę, że wszystko jest jednak na dobrej drodze.
Jesteś wypożyczony do grudnia?
- Tak. Jest to wypożyczenie z możliwością, że Cracovia może się po mnie zgłosić do 20 lipca. Do tego momentu tego nie zrobiła i myślę, że nie zrobi, bo nie ma chyba takiej potrzeby. Dobrze się tam czują, jest nowy trener Białas. On mnie nie zna, ja tego szkoleniowca też nie znam. Na pewno poradzą sobie beze mnie.
Jesteś wszechstronnym zawodnikiem. Na jakiej pozycji najlepiej się czujesz?
- Tu gdzie gram, czyli na bokach pomocy. Nie ma dla mnie znaczenia czy jest to lewa czy prawa strona. Jestem zawodnikiem bardziej ofensywnym niż defensywnym. Chociaż wiadomo - w dzisiejszych czasach, boczny obrońca musi również grać bardzo ofensywnie.
Gdy przychodziłeś zimą do Lechii mówiono o tobie, że jesteś piłkarzem uniwersalnym, mogącym grać na boku i środku obrony i na bokach pomocy. Dlaczego właściwie nie zostałeś w trakcie sezonu ustawiony w formacji defensywnej?
- Myślę, że jeśli już to bardziej bocznego obrońcę niż środkowego. W trakcie rundy nie było jednak takiej potrzeby, abym grał w obronie. Na prawej stronie jest Paweł Pęczak, jest Sebastian Fechner. Teraz na lewej stronie gra Rafał Kosznik. Bardzo dobrze grają i nie było potrzeby by mnie tam próbować. Prawda jest taka, że grałem prawie cały okres przygotowawczy na obronie, ale Paweł Pęczak wyzdrowiał, doszedł do formy, grał, grał bardzo dobrze, tak samo Rafał. Myślę, że dobrze się stało tak, jak się stało - że jestem teraz pomocnikiem.
Czy jesteś zadowolony z rundy wiosennej w swoim wykonaniu? Zagrałeś w 13 spotkaniach, zdobyłeś dwie bramki.
- Może nie jestem do końca zadowolony ze swojej postawy, bo uważam, że stać mnie na więcej. Ale tak jak wcześniej powiedziałem - przez dwa lata w Cracovii praktycznie nie grałem tylko trenowałem, a poziom piłkarski podnosi się przez grę w meczach. Ja nie miałem dużo takich możliwości, dlatego zdecydowałem się na przejście do Lechii. Myślę, że z meczu na mecz będzie coraz lepiej, będę podnosił swoje umiejętności. Na pewno stać mnie na dużo lepszą grę.
Dlaczego przez całą rudnę tylko trzykrotnie zagrałeś pełne spotkanie - od pierwszej do dziewięćdziesiątej minuty?
- Myślę, że jest to decyzja trenera. Zapewne jest to też kwestia niegrania meczów w pełnych wymiarach przez dwa lata. Małymi kroczkami będę osiągał apogeum wytrzymałościowe i - jeżeli będę przewidziany do gry w I składzie - będę chciał wytrzymywać na boisku jak najdłużej.
A jeśli chodzi o grę całej Lechii. Czy uniknięcie baraży to było wszystko, na co było was stać?
- Myślę, że na razie powinniśmy się cieszyć z tego, co jest. Jesteśmy w II lidze, uniknęliśmy baraży. Wiadomo - jest to zespół, który stać na dużo więcej. Myślę, że dwa, może trzy wzmocnienia w drużynie mogą spowodować, że będziemy grali o wyższe cele niż w II lidze.
O I ligę?
- Jestem wręcz przekonany, że tak będzie.
Nawet po tych jedynie dwóch - trzech wzmocnieniach? Pytam, bo niedawno Sławomir Wojciechowski mówił, że w Lechii jest obecnie 5 lub 6 zawodników, którzy mogą grać o ekstraklasę, a potrzeba ich - według "Wojciecha" - około 15.
- Ja mam troszeczkę inne zdanie na ten temat. Do tych dwóch trzech wzmocnień dochodzi jeszcze Sławek Wojciechowski, którego wymieniłeś. To dałoby już 3 - 4 zawodników i myślę, że taki zespół może już grać o I ligę.
Czy wśród tych potencjalnych wzmocnień Lechia powinna też szukać bocznych pomocników, czyli między innymi konkurencji dla ciebie?
- O odpowiedź na to pytanie proszę się zwrócić do trenera. (śmiech)
Przypuśćmy, że celem jest walka o miejsca premiowane awansem. Myślisz, że byłbyś zawodnikiem wiodącym, podstawowym czy raczej musiałbyś pogodzić się z rolą rezerwowego?
- Po to tutaj przyszedłem, aby być podstawowym zawodnikiem. Zrobię wszystko by nim być. Będę pracował na treningach bardzo mocno, aby udowodnić trenerowi, że jestem tu po to, aby pomóc drużynie, a nie by ją wyłącznie uzupełniać.
Spodziewasz się, że w nowym sezonie II liga będzie łatwiejsza dla was? Odeszły dwa silne łódzkie zespoły, a może odejdzie ktoś trzeci.
- Myślę, że nie będzie łatwiejsza. Sądzę, że będzie na takim samym poziomie. Jeżeli nie awansuje Zagłębie Sosnowiec to będzie to kolejna mocna drużyna. Do tego dochodzą wzmocnienia, których każdy z zespołów będzie chciał dokonać, aby coś w II lidze osiągnąć.
Po twojej kontuzji pięty nie ma już śladu?
- Jakieś małe ślady jeszcze są, ale staram się o tym zapominać. Czasami grałem na środkach przeciwbólowych i... na tym zakończmy.
W okres przygotowawczy wejdziesz całkowicie zdrowy?
- Na pewno. Na pewno będę chciał przepracować ten okres bardzo mocno. Tak, jak wcześniej wspomniałem - jeżeli będę podstawowym zawodnikiem to będę chciał grać całe mecze od początku do końca.
W Cracovii od 2 lat przebywa inny wychowanek Lechii - Łukasz Uszalewski. Miałeś z nim kontakt, pomagałeś mu może, jak oceniasz jego możliwości? Miałby miejsce w składzie obecnej Lechii?
- By powiedzieć, czy miałby szansę na grę w pierwszym składzie to trzeba by chłopaka zobaczyć. Trener musiałby go zobaczyć i stwierdzić, czy pasuje mu do koncepcji. Z Łukaszem miałem kontakt, troszeczkę mu pomagałem nawet w takim aklimatyzowaniu się w Krakowie, jak i w pierwszym zespole. Myślę, że wszystko jest przed nim. Musi bardzo mocno pracować, bo dostał parę szans od trenera Białasa. Na pewno, jeśli będzie dalej pracował to szkoleniowiec go nie odstawi.
Uszalewski, mimo, że jest młodszy od Ciebie o 6 lat, ma już za sobą 6 występów w I lidze. Jak uważasz - czemu w I-ligowej Cracovii nie boją się wystawiać tak młodych zawodników, a w Lechii jest z tym problem? Ty sam występowałeś w II lidze już jako niespełna 19-latek.
- Zgadza się. Bardzo dużo zależy od trenera - czy ten postawi na młodego chłopaka, czy nie oraz od tego, czy taki junior ma wystarczająco dużo umiejętności by grać w II lidze. Są różne perspektywy, dlatego tak wiele zależy od trenera. W przypadku Lechii - to jemu należałoby zadać to pytanie.
Czy twoim zdaniem na to, że juniorzy nie dostawali szans miał wpływ również odpowiedzialny cel, o jaki walczyliście?
- Myślę, że to też ma swój wpływ. Każdy mecz był dla nas ważny lub bardzo ważny. Nasi juniorzy nie są jeszcze chłopakami ogranymi w II lidze. Im trzeba pomóc, ale można to zrobić tylko, gdy jest pewny wynik. U nas takich wyników pewnych od początku do końca nie było. Myślę, że dlatego jakiś procent braku otrzymanych przez juniorów szans też w tym jest.
Jak pracuje ci się z trenerem Kaczmarkiem?
- Myślę, że dobrze się współpracuje. Ściągnął mnie tutaj, postawił na mnie. Staram się go nie zawodzić. Myślę, że plan by go nie zawieść w jakimś stopniu zrealizowałem. Na dzień dzisiejszy wszyscy jesteśmy zadowoleni. Trener wypełnił swój plan - utrzymał zespół w II lidze, a ja mogę być zadowolony z siebie, że troszeczkę w tym pomogłem. Bardzo miło wspominam współpracę z trenerem Kaczmarkiem i myślę, że nadal będę wspominał. Sądzę, że zostanie tutaj i będzie dalej nas prowadził.
Spodziewasz się, że trener zostanie?
- Ja osobiście mogę powiedzieć tylko o sobie. Chciałbym, aby trener został, bo zrealizował swój plan. Jeśli dojdą jeszcze ze dwa - trzy wzmocnienia, plus Sławek Wojciechowski to będziemy mogli z tym trenerem powalczyć o coś więcej niż tylko utrzymanie w II lidze.