Gdańsk: piątek, 19 kwietnia 2024

Tygodnik lechia.gda.pl nr 61 (24/2006)

13 czerwca 2006

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

W OBRONIE ZWOLNIONEGO MARCINA KACZMARKA

Czy Kaczmarek musiał odejść?

Po dwóch latach dobiegła końca praca z pierwszym zespołem trenera Marcina Kaczmarka. Dwa awanse, utrzymanie zespołu w II lidze, to niewątpliwie sukcesy tego młodego szkoleniowca. W ostatnich miesiącach przewinęła się fala krytyki pod jego adresem. Spójrzmy jednak na jego pracę pod innym kątem.

CEZARY ZDANOWSKI

Trudno powiedzieć, dlaczego całą winą za grę Lechii w minionym sezonie obarczono trenera. Faktem jest, że część kibiców nie pozostawia na Marcinie Kaczmarku "suchej nitki". Obwiniają go za chybione transfery, słabą grę, kolesiostwo, brak promocji młodzieży i zadufanie w sobie. Także w naszej redakcji nie brakuje osób krytycznie oceniających jego pracę, czemu niejednokrotnie dawaliśmy wyraz w naszych artykułach. Ale odrzucając uprzedzenia, można inaczej spojrzeć na pracę tego szkoleniowca w Lechii.

Mit pierwszy: Lechia pozyskała wszystkich piłkarzy jakich chciał Kaczmarek.

To on odpowiada za chybione transfery. Wiadomo jak jest z pieniędzmi w naszym klubie. Zawsze jest ich trochę za mało. Dlatego Lechia raczej nie pozyskiwała graczy z innych klubów. Brała tych, którzy mieli kartę zawodniczą w ręku i którzy zadowolili się skromnym wynagrodzeniem. Taki też miał wybór trener. Gdyby miał pieniądze mógłby marzyć o klasowych graczach, a nie drugoligowych średniakach jak Giermasiński czy Dzienis. Np. Mateusz Sławik - dobry bramkarz z pierwszoligowej Polonii tylko się uśmiechnął, gdy Lechia zaproponowała mu warunki finansowe i nie próbując negocjacji wrócił do domu. I tak było z innymi. Pewnie do Gdańska nie zajechaliby nawet tacy gracze jak Janus czy Pęczak, gdyby nie czynniki pozafinansowe. Lechię stać było na zakup graczy z niższych klubów, a to i tak po długich targach i przy desperacji samych zawodników, którzy chcieli się przenieść do Gdańska (np. Cetnarowicz zrezygnował z części pieniędzy, z którymi zalegał mu Tur Turek ). Gdy do Polonii Warszawa odszedł Król pozyskano Gronowskiego nie dlatego, że był taki wyśmienity, tylko, że był tani. Nie trzeba mu było wynajmować mieszkania, a wszyscy liczyli, że będzie dobrze uzupełniał kadrę.

Mit drugi: walczymy o awans

Kibice przyzwyczajeni do kolejnych awansów drużyny liczyli, że II liga dla biało-zielonych będzie spacerkiem. Do tego dochodziły optymistyczne wieści z kręgów samorządu o budowaniu silnej drużyny i nowego stadionu na pierwszą ligę. Liga też zaczęła się obiecująco bo w pierwszych meczach jesienia odbieraliśmy punkty faworytom. Ale trener Marcin Karczmarek nigdy nie deklarował awansu. Nie robiły też tego władze klubu. Wszyscy mówili, że najważniejsze jest utrzymanie, dobra gra i budowanie drużyny na przyszłość. Dlatego 10. miejsce w rozgrywkach jest tym, co zapowiadano. Gdyby Lechia miała więcej szczęścia mogło być przecież lepiej.

Mit trzeci: grają tylko "kolesie" trenera

Jednym z nich miał być Marcin Janus. Tymczasem na początku wiosny, gdy zawinił przy stracie bramek trener nie zawahał się posadzić na ławę rzekomego "kolesia". A jak ważny był dla gry w obronie Janus świadczy mecz z Górnikiem Polkowice. Dopóki grał - nie straciliśmy gola. Po jego zejściu na murawie był horror. Inny rzekomy "koleś" trenera to Michał Szczepiński. To człowiek od czarnej roboty. Może nieefektowny, ale efektywny. Grał równo, nie licząc końcówki. Musiał zresztą grać, bo Marcin Szulik był kontuzjowany. Faktem jest, że trener nie postawił np. na Jakuba Bławata, z którym jest w permanentnym konflikcie. Ale Kuba sam rozmienił swój talent na drobne i sam winny jest temu, że wyciera się po boiskach 6 ligi. Robert Sierpiński też nie zyskał przychylności trenera. Nie zagrał w tym sezonie nawet minuty, więc trudno powiedzieć w jakiej był formie. Wprawdzie pamiętamy go z trzecioligowych boisk i tam grał dobrze, ale to niższa klasa rozgrywkowa. Zaprzeczeniem teorii kolesiostwa był natomiast Rafał Kosznik. W trakcie meczu zmienił Siklicia, pokazał charakter i jednym występem wywalczył miejsce w pierwszej jedenastce. Pokażcie proszę innego gracza, który wchodząc wprowadził ożywienie w grę drużyny, a potem trener go pomijał. Pamiętacie? Bo ja nie! A to znaczy, że ci którzy siedzieli na ławce zajmowali takie miejsce, na jakie zasługują.

Mit czwarty: utalentowana młodzież

Też ekscytuję się wyjazdami Hirsza do Lazio czy Glasgow. Też widziałem jak w sparingach kiwał obrońców. Uważam, że Loda i Kawa to utalentowani zawodnicy i powinni dostawać szansę na występy. Ale z drugiej strony... Po pierwsze każdy mecz Lechii był walką o życie i nie było czasu ani miejsca na eksperymenty. Po drugie np. Hirsz, za sprawą menadżera ma głowę zajętą raczej transferami i wyjazdami na testy niż treningami. Po trzecie juniorzy Pomezanii bez gwiazd w składzie pokazali naszym młodym mistrzom miejsce w szeregu w rozgrywkach. A sam trener Karczmarek obserwując wyczyny kandydatów do drużyny łapał się z rozpaczy za głowę. Trudno aby ci, którzy zawodzą w rozgrywkach juniorskich stanowili o sile drugoligowej drużyny. Bo opowieści o talencie trzeba jeszcze potwierdzać na boisku.

Mit piąty: zła atmosfera w zespole

Zespół był z trenerem Kaczmarkiem na dobre i na złe. Zwłaszcza w meczach z ultimatum pokazali, że chcą by "mały Bobo" prowadził drużynę. Mówili o tym i Krzysztof Brede i Sławek Wojciechowski w wywiadach w naszym Tygodniku. Oczywiście, że zdarzały się konflikty. Zespół to kilkanaście osobowości. Faktem jest, że Karczmarek dbał o dyscyplinę i twardą ręką pozbył się z pierwszej druzyny np. Kubika czy Siklicia gdy okazywało się, że za bardzo lubią się bawić albo los Lechii jest im obojętny.

Mit szósty: potrzebny jest trener - cudotwórca z zewnątrz

Może jestem przewrażliwiony, ale od czasów Romualda Szukiełowicza w cuda nie wierzę. Wierzę natomiast, że wielu szkoleniowców traktuje kluby jak dojną krowę, a rozgrywki jako kupowanie spotkań za pieniądze. Dobrych szkoleniowców nie ma zbyt wielu (Nie wierzycie? To dlaczego krakowską Wisłę trenuje cudzoziemiec?). Ci co są, bardzo się cenią. I dla nich wyzwaniem nie jest prowadzenie gdańskiej Lechii, bo tu nie ma jakichś wielkich finansowych perspektyw. Uważam, że koncepcja z wychowankiem klubu, Lechistą z krwi i kości jest najlepsza. Bo on jest związany z zespołem na dobre i złe. A ja jestem dumny, że mój klub nie kupuje meczów jak inni.

Mit siódmy: słaby styl gry

Tu niestety zdejmuję czapkę z pokorą, bo też nie widziałem zbyt dużo pięknych akcji na Traugutta. Ale wiem też, że źle się gra mając nóż na gardle. Źle się gra, gdy jest presja wyniku. Źle się gra na klepisku tylko z ostatniego miejsca na trybunach wyglądającego na boisko, zwłaszcza gdy przeciwnik zajmuje się wyłącznie wykopywaniem piłek sprzed własnego pola karnego. Na pewno wpływ na postawę miała skąpa kadra. I tak przecież pamiętamy niemoc strzelecką z jesieni. Podobnie było wiosną, ale czy to trener Kaczmarek odpowiada za to, że supersnajper Król pudłuje z kilku metrów. Wiśniewski, Kazubowski czy Rusinek nie potrafią wykorzystywać kilkunastu sytuacji do strzelenia bramek podczas jednego meczu. Przecież na treningach bez problemu dziurawią siatki. Popatrzcie na Frankowskiego jak się zablokował. A przecież strzelać potrafi! Tak czasami się zdarza. Szkoda tylko, że dotknęło to właśnie naszą drużynę. Bo gdyby kilka razy nie zabrakło szczęścia bylibyśmy dużo, dużo wyżej w tabeli. I jeszcze trochę o pechu. Ciekawe jak wyglądałyby te rozgrywki, gdyby nie głupia czerwona kartka dla Pawła Pęczaka na początku jesiennych rozgrywek, która spowodowała całkowite rozsypanie się obrony. A długotrwałe kontuzje Wiśniewskiego, Szulika czy Wojciechowskiego? Z nimi gra wyglądałaby zupełnie inaczej. Do tego mało kto mógł przewidzieć, że Kubik i Siklić zapomną jakie zasady obowiązują zawodowych piłkarzy. Ale do dobrej pracy trudno kogoś zmusić. Jedynym wyjściem jest pożegnanie.

Mit ósmy: to drużyna starców bez perspektyw

Bąk, Kosznik, Pęczak, Manuszewski, Brede, Wojciechowski, Biskup, Kalkowski, Szulik, Piątek czy Król plus kilku innych mogą tworzyć trzon nowej drużyny. Nie jest tak źle jak myślimy. Bo mimo głupich wpadek i wysokich porażek Lechia potrafiła grać piłką w lidze, a nie tylko wykopywać piłki. Oddajmy zresztą głos trenerowi jednego z kandydatów do awansu w przyszłym sezonie Bogusławowi Baniakowi - Myślę, że Marcinowi uda się po raz kolejny awansować. Myślę, że Zawiszy Bydgoszcz, która na pewno będzie chciała awansować na drugi rok, rośnie groźny rywal w postaci Lechii.

Teraz wszyscy jesteśmy mądrzy. Teraz wszyscy znamy przyczyny porażek. Ale frycowe w II lidze trzeba było zapłacić. Dotyczy to nie tylko i wyłącznie trenera, ale także zawodników i działaczy. Popatrzmy choćby na sąsiada z zza miedzy, na Arkę. Tam mają i możnego sponsora i pozyskali piłkarzy "z nazwiskami". Oni też płacą frycowe.

Marcin Karczmarek nie jest trenerem bez wad. Cały czas się uczy, zdobywa doświadczenie. Jest młody, więc zapewne trochę przewrażliwiony na punkcie krytyki swojej osoby. A krytyka jest częścią trenerskiego zawodu. Podobnie jak spotkania z kibicami czy dziennikarzami. Ale nie zgadzam się, gdy z trybun lecą wyzwiska pod jego adresem. Nie zgadzam się, gdy obwinia się go o wszystko. On jest naszym chłopakiem, z Traugutta. Przyszedł do Lechii w trudnym okresie. Nie wahał się podjąć wyzwania i osiagał już sukcesy. Dał nam - kibicom wiele radości. Niezależnie od tego czy zarząd przedłuży mu umowę czy nie, jedno jest pewne: zasługuje na nasz szacunek.

Ludzie Lechii
Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.032