Znów, jak co cztery lata, świat kręci się wokół piłki. Mistrzostwa świata, Mundial, World Cup, Weltmeisterschaft... Jakby nie nazwać tej imprezy, jest ona na ustach niemal wszystkich. Niemniejszym zainteresowaniem, choć już nie w skali świata, a jedynie naszego kraju, cieszy się postać trenera naszej reprezentacji Pawła Janasa. Nawet na internetowym forum serwisu lechia.gda.pl, obok hitowego wątku "Kaczmarek do zwolnienia" znaleźć można temat "Janas do zwolnienia!". Obu panów łączy też zamiłowanie do gry systemem 1 - 4 - 5 - 1. Skutki tego są dość podobne. Marcin Kaczmarek został już zwolniony ze swojej posady. Czy podobne będą losy Pawła Janasa, dowiemy się za kilka dni. Natomiast na pytanie, czy trenerska kariera "Małego Bobo" rozwinie się na tyle, iż zostanie on sternikiem reprezentacji, czekać będziemy musieli z pewnością dość długo. Gdyby tak się stało, dołączyłby do elitarnego grona osób, które kierowały, w swojej trenerskiej karierze, drużynami Lechii Gdańsk i reprezentacji Polski. Na dziś do tej grupy należą: Tadeusz Foryś, Ryszard Kulesza i Wojciech Łazarek.
Urodził się 31.10.1910 r. Jako piłkarz występował m.in. w Warszawiance. Tajniki sztuki trenerskiej zgłębiał na stażu w londyńskim Arsenalu. Pierwsza poważna funkcja trenerska wiąże się ze... stanowiskiem trenera kadry narodowej! Nie chodzi jednak o odpowiednik funkcji pełnionej dziś przez Pawła Janasa. Przed II wojną światową, a także dwadzieścia lat po jej zakończeniu, miano trenera kadry odpowiadało dzisiejszej pozycji trenera - asystenta. Na czele sztabu szkoleniowego drużyny narodowej stał kapitan związkowy. W 1938 r., na Mistrzostwach Świata we Francji kapitanem związkowym był Józef Kałuża, a w pracy pomagało mu dwóch trenerów, w tym właśnie Tadeusz Foryś!
Po wojnie współpracował jako trener z wieloma kapitanami związkowymi. Dane było mu poprowadzić polski zespół, jako samodzielny trener w 9 spotkaniach. Dwa z nich miały miejsce w 1952 roku, a pozostałe w latach 1963-64. Reprezentacja pod jego wodzą zwyciężała pięć razy, trzy mecze zremisowała, a zaledwie jeden przegrała.
Funkcję szkoleniowca biało-zielonych pełnił w latach 1954-1957. Objął zespół po spadku do II ligi i od razu powrócił z nim do krajowej elity. Rok później Lechia dotarła do finału Pucharu Polski, gdzie uległa warszawskiej Legii. W kolejnym sezonie kierowany przez Forysia zespół był trzeci. Jest to najlepszy wynik, jaki Lechia osiągnęła w historii występów w ekstraklasie. Ostatni sezon, w którym nasz zespół szkolił Tadeusz Foryś, zakończył się zdobyciem piątego miejsca w I lidze. Pod koniec 1957 roku trener przeniósł się do warszawskiej Gwardii. Zmarł 06.03.1987 roku.
Urodził się 28.09.1931 r. Jako piłkarz występował w Okęciu Warszawa, Polonii Warszawa i Polonii Bydgoszcz. W 1972 roku gdańska Lechia, kierowana przez Romana Rogocza, powróciła w szeregi drugoligowców. W czasie letniej przerwy nastąpiła zmiana na stanowisku szkoleniowca zespołu. Nowym trenerem został Ryszard Klesza, a Roman Rogacz pełnił funkcję asystenta.
W sezonie 1972/73, pod wodzą Kuleszy, beniaminek z Gdańska utrzymał się na zapleczu ekstraklasy. W kolejnym sezonie lechiści, uważani za jednego z faworytów do awansu, po rundzie jesiennej zajmowali 1. miejsce. Cały Gdańsk wierzył w powrót swoich ulubieńców w szeregi ekstraklasy. Jednak wiosna okazała się wielkim rozczarowaniem. Lechia zdobyła w rundzie rewanżowej zaledwie 9 punktów w 15 grach i zajęła zaledwie 4 miejsce. Trener pożegnał się z posadą. Co ciekawe już nigdy więcej nie poprowadził żadnej drużyny ligowej. Plotka mówi, że w ostatnim sezonie pracy w Gdańsku, dowiedział się, jak duży wpływ na rozgrywki ligowe mają pieniądze...
Od tego momentu szkolił młodzieżowe drużyny narodowe oraz współpracował z selekcjonerami pierwszej reprezentacji Kazimierzem Górskim oraz Jackiem Gmochem. Po rezygnacji tego drugiego, w październiku 1978 objął stanowisko selekcjonera reprezentacji Polski. Prowadził kadrę w 31 meczach, z których 15 zakończyło się zwycięstwem, 7 remisem, a 9 Polacy przegrali. Reprezentacja, pod jego wodzą udanie rozpoczęła eliminacje do Mundialu w Hiszpanii. Jednak jego "miękkie" podejście do kadrowiczów sprawiło, iż w grudniu 1980 roku pożegnał się z posadą w następstwie "afery na Okęciu".
Jego nazwisko jest doskonale znane wszystkim trenerom piłkarskim w Polsce, gdyż Szkoła Trenerów PZPN, którą współtworzył do dziś nazywana jest potocznie "Kuleszówką".
Urodził się 04.10.1937 r. w Łodzi. Jako piłkarz występował w łódzkich klubach, a karierę kończył w Lechii. Następnie szkolił MRKS Gdańsk. Latem 1974 r. zastąpił na stanowisku trenera Lechii Ryszarda Kuleszę. Odmłodził drużynę i zespół, pod jego wodzą, do samego końca ligi walczył o promocję do ekstraklasy. Niestety na mecie sezonu minimalnie lepszy okazał się łódzki Widzew. Rundę jesienną sezonu 1975/76 biało-zieloni zakończyli w ścisłej czołówce tabeli. Nie zadowoliło to działaczy, którzy podziękowali Łazarkowi za współpracę.
Po raz drugi poprowadził Lechię w 1985 roku. Miał już wtedy, w kraju, uznaną markę, którą wyrobiły mu przede wszystkim sukcesy odniesione z poznańskim Lechem. Po rundzie jesiennej sezonu 1984/85 porzucił jednak "Kolejorza", na rzecz broniącego się przed spadkiem z ekstraklasy gdańskiego beniaminka. Lechia dopięła celu. Jednak jesień kolejnego sezonu nie była już tak udana, czego efektem było pożegnanie się trenera z pracą, po zakończeniu rundy.
W sierpniu 1986 wygrał konkurs na stanowisko selekcjonera reprezentacji Polski. Zastąpił Antoniego Piechniczka, jednak nie potrafił nawiązać do sukcesów swojego poprzednika. Drużynę narodową prowadził od 25 sierpnia 1986 do 15 czerwca 1989. Pod jego wodzą kadra rozegrała 32 mecze. Bilans to 18 zwycięstw, 5 remisów i 9 porażek. Przegrane eliminacje do włoskiego Mundialu zdecydowały o jego dymisji.
Zasłynął też jako twórca wielu niekonwencjonalnych powiedzeń. Jedno z nich jak ulał pasuje do dzisiejszej sytuacji gdańskiego zespołu: "Z budowaniem drużyny jest podobnie jak z robieniem słonia. Dużo kurzu, szumu, a efekt za dwa lata". Tę „złotą myśl” dedykuję Tomaszowi Borkowskiemu, który w nadchodzącym sezonie pokieruje zespołem gdańskiej Lechii, jej działaczom i kibicom.