Gdańsk: wtorek, 3 października 2023

Tygodnik lechia.gda.pl nr 73 (36/2006)

5 września 2006

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

PIOTR WIŚNIEWSKI DLA LECHIA.GDA.PL

Czasem wolę się przewrócić

"Z pewnością jakiś wpływ miały poczynione transfery, szczególnie przyjście bardzo doświadczonego Mariusza Pawlaka. W poprzednich rundach było też dużo więcej kontuzji. Praktycznie co mecz trzech, czterech zawodników było kontuzjowanych i trener musiał zmieniać założenia taktyczne i personalne" - tłumaczy zaskakująco dobrą grę Lechii w obecnym sezonie, napastnik gdańskiego klubu, Piotr Wiśniewski.

MATEUSZ JASZTAL, KAROL SZELOŻYŃSKI
Gdańsk

24-letni Piotr Wiśniewski jest przez wielu uważany za jednego z najbardziej utalentowanych napastników na Pomorzu. Swoją wartość potwierdział na poziomie III-ligowym, strzelając w ciągu 3 rund łącznie 22 gole. Przypomnijmy, że najskuteczniejszy napastnik Lechii w III lidze, Krzysztof Rusinek, zdobył przez cały sezon 10 bramek.

Piotr Wiśniewski został ściągnięty do Gdańska w przerwie zimowej sezonu 2004/05, ale mimo tak długiego czasu spędzonego w Lechii wciąż nie potrafi pokazać pełni swoich piłkarskich walorów. O tym dlaczego tak jest, a także o wpływie Tomasza Kafarskiego na popularnego "Wiśnię" oraz o meczach z Polonią Bytom i Śląskiem Wrocław rozmawialiśmy z Piotrem w poniedziałek, po treningu biało-zielonych.

Nie chcę grać w obronie

Jak ocenisz sobotni mecz w wykonaniu swojego zespołu?

Piotr Wiśniewski: Wydaje mi się, że było to dobre spotkanie. Przeprowadziliśmy dużo akcji, stworzyliśmy wiele sytuacji podbramkowych. Zabrakło trochę szczęścia, a w niektórych sytuacjach może umiejętności. Do siebie również mam pewne pretensje, bo mogłem coś strzelić. Wtedy nie zremisowalibyśmy tego meczu, tylko wygrali.

Czyli nie jesteś zadowolony ze swojego występu?

- Jestem napastnikiem, jestem od strzelenia bramek. Gola nie zdobyłem, więc ten występ nie był najlepszy. Miałem dużo kontaktów z piłką, ale nie udało się znaleźć drogi do siatki. Nie było to za dobre spotkanie w moim wykonaniu.

Czy twoim zdaniem sobotni remis był sprawiedliwym wynikiem, biorąc pod uwagę siły obydwu zespołów?

- Zdecydowanie nie. Jak już mówiłem zabrakło nam szczęścia, żeby wygrać. Polonia praktycznie nie stworzyła sobie żadnej sytuacji. Strzeliła bramkę z naszego błędu. My mieliśmy około 15 strzałów, ponad 20 dośrodkowań. Nic nie udało się wykończyć i dlatego padł tylko remis.

Czy to, że mecz odbywał się w sobotę, a nie w niedzielę czy trochę później miało dla ciebie jakieś znaczenie? Zdołałeś zregenerować siły po środowym meczu w Opolu?

- Polonia Bytom też grała mecz w środę, więc z dwóch stron była taka sama sytuacja. Gdybyśmy grali mecz w niedzielę mielibyśmy więcej świeżości, ale oni również. Nie miało to dla mnie większego znaczenia.

Po środowym meczu miałeś zbity palec u nogi, było zagrożenie, że nie wystąpisz w meczu z Polonią Bytom. W sobotę schodząc również kulałeś. Czy jest to coś poważnego?

- Nie, to zwykłe stłuczenie. Wyleczenie tego urazu to kwestia dwóch, trzech dni. Na ostatnim treningu jeszcze czułem lekki ucisk, ale za kilka dni nie będzie to już miało żadnego znaczenia.

Jesteś jednym z najczęściej faulowanych zawodników Lechii. Jaki ma to wpływ na twoje zdrowie?

- Czasem jest faul, czasem gdy ktoś się ostro przepycha, ja wolę się przewrócić. Różnie bywa. Sporo kartek, również czerwonych, zostało pokazanych po faulach na mnie. Coś przeciwnicy za bardzo mnie nie lubią.

Obecnie grasz trochę inaczej niż w ubiegłym sezonie. Częściej się cofasz i masz więcej zadań defensywnych. Na jakiej pozycji się lepiej czujesz?

- Dużo się nie zmieniło w stosunku do poprzedniej rundy. Teraz muszę więcej biegać w defensywie. Mogę grać i w pomocy i w napadzie, byle nie w obronie. Nie sprawia mi różnicy czy jestem bardziej cofnięty, czy nie.

Z kim lepiej współpracuje ci się w napadzie. Z wysokim Cetnarowiczem, czy Grzegorzem Królem, który częściej cofa się po piłkę?

- Nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. Ważne, żeby coś strzelać. Grzesiek ma swoje walory, jakieś plusy i minusy. I tak samo "Cetnar" czy ja. Kto aktualnie jest w lepszej formie - ten gra.

Niespłacony dług

Jako zawodnik trzecioligowej Kaszubii Kościerzyna strzeliłeś 10 bramek podczas jednej tylko rundy jesiennej sezonu 2004/05. Po transferze na Traugutta coś się zacięło. Dlaczego?

- Zacięło się i to bardzo, też nad tym ubolewam. Wolałbym zdobywać więcej bramek. Wtedy moja osoba mogłaby być bardziej postrzegana, że również strzela, a nie tylko występuje. Miałem trochę kontuzji, teraz się wyleczyłem. Ciągle jestem pełen nadziei, że zacznę trafiać do bramek rywali i będzie lepiej.

Jak duży wpływ ma no to wpływ różnica poziomów pomiędzy trzecią, a drugą ligą?

- Różnica poziomów jest spora. Przeskok z trzeciej ligi do drugiej jest ogromny. Tutaj wszyscy są lepiej przygotowani i fizyczni i taktycznie. Jest na pewno dużo ciężej.

W Lechii jesteś dosyć długo, a rozegrałeś jedynie 26 spotkań, ale tylko 6 pełnych, takich od pierwszej do ostatniej minuty. Czyli można powiedzieć, że jeszcze nie spłaciłeś zaufania, jakim cię obdarzyła Lechia?

- Nie spłaciłem w ogóle. Jestem w Lechii już prawie dwa lata, a strzelone przeze mnie bramki można policzyć na palcach jednej ręki. Myślę, że w końcu zacznę trafiać i wtedy ludzie będą ze mnie zadowoleni.

Kiedy przychodził do Lechii trener Kafarski, pod którego wodzą strzeliłeś tyle goli w Kaszubii wszyscy mieli nadzieje, że to pomoże ci się odblokować. Czy obecność tego szkoleniowca w Gdańsku i to, że cały czas ma na ciebie oko, ma dla ciebie jakieś znaczenie?

- Może jakieś tam malutkie znaczenia ma. Pod jego wodzą byłem bardziej skuteczny, ale trzeba też podkreślić, że wtedy nie miałem problemów z kontuzjami. Zobaczymy co będzie teraz, w najbliższej przyszłości. Oby tylko lepiej.

Pamiętasz skąd się wziął pomysł twojej gry w Lechii? Jak to się stało, że znalazłeś się w Gdańsku?

- Pierwszy odezwał się do mnie trener Marcin Kaczmarek, później dyrektor Błażej Jenek. Już wcześniej miałem propozycję gry w Gdańsku. Kiedy byłem jeszcze trampkarzem w kadrze makroregionu namawiał mnie do tego Michał Globisz.

Miałeś jakieś propozycje czy zaproszenia na testy z innych klubów?

- Były różne propozycje testów nawet z zespołów pierwszoligowych, ale za każdym razem odmawiałem. Miałem kolegę, który pojechał na testy, zagrał 45 minut w błocie, śniegu, stracił sporo czasu i nawet nabawił się kontuzji, a kontraktu nie podpisał. Oczywiście nikt mu w żaden sposób tego nie zrekompensował.

Wynikało to z tego, że nie chciałeś być testowany czy chciałeś grać w regionie?

- Byłem wtedy młody i nie myślałem o tym w takich kategoriach, żeby kiedyś tam zostać piłkarzem w pierwszej lidze. Było mi dobrze w domu i uważałem, że jeszcze jest za wcześnie, aby wyjeżdżać ze Starogardu.

Żadnej taryfy ulgowej

Ostatnio oblicze Lechii bardzo się zmieniło. W przeciwieństwie do poprzedniego sezonu strzelacie sporo bramek, jesteście też w czołówce tabeli, a nie gdzieś w jej dolnych rejonach.

- Z pewnością jakiś wpływ miały poczynione transfery, szczególnie przyjście bardzo doświadczonego Mariusza Pawlaka. W poprzednich rundach było też dużo więcej kontuzji. Praktycznie co mecz trzech, czterech zawodników było kontuzjowanych i trener musiał zmieniać założenia taktyczne i personalne. Teraz praktycznie tylko Sebastian Fechner, Marcin Szałęga i Sławek Wojciechowski narzekają na urazy. Reszta jest zdrowa. Piotr Cetnarowicz również niedługo powinien wznowić treningi.

Liczycie gdzieś po cichu na awans jeszcze w tym sezonie?

- Bardzo byśmy chcieli awansować do pierwszej ligi i z pewnością, jeśli będzie taka okazja to powalczymy. Widać, że druga liga jest bardzo silna, inne drużyny też mają dobrych piłkarzy. W każdym bądź razie co mecz robimy wszystko, żeby wygrać. Trener uczy nas pokory przed każdym rywalem i każe robić swoje.

Jak się przygotowujecie do meczu ze Śląskiem?

- Trenerzy Kafarski i Borkowski byli na meczu w Janikowie. Już nam opowiadali o naszym następnym przeciwniku. Z pewnością będziemy dobrze przygotowani do tego spotkania.

Czy przyjaźń kibiców Lechii i Śląska oraz przyjazna atmosfera panująca podczas spotkań pomiędzy tymi dwoma drużynami ma na was, piłkarzy jakiś wpływ?

- W ubiegłym sezonie w Gdańsku panowała bardzo fajna atmosfera. Ja niestety nie mogłem brać udziału w tym widowisku z powodu kontuzji. Szkoda, że rewanż we Wrocławiu odbył się bez kibiców. Ale dobre stosunki między kibicami tych zespołów nie mają na nas większego wpływu. Będziemy grać i walczyć tak jak z każdym. Może kibice są w przyjaźni, ale nie zawodnicy.

Wrocławski zespół w ostatniej kolejce przegrał z Unią w Janikowie. Wygląda na to, że w tej rundzie jesteście dla nich co najmniej równorzędnym przeciwnikiem.

- Zawsze walczymy o wygraną, czy to w Białymstoku, czy u siebie z Polonią Warszawa, czy we Wrocławiu. Myślę, że mecz Śląsk - Lechia każdy może wygrać, bo są to bardzo podone drużyny. O wyniku mogą zadecydować jakieś indywidualne błędy. Na pewno w sobotę czeka nas wyrównany mecz i wygrają go lepsi.

Czy zwycięstwo nad Odrą, kiedy wygraliście na wyjeździe mogło być przełomowym?

- Zobaczymy. Myślę, że pewien przełom był. W tamtym sezonie odnieśliśmy tylko dwa zwycięstwa na wyjeździe. Teraz po trzech wyjazdach już raz przywieźliśmy komplet punktów. Oby to był dobry prognostyk przed następnymi meczami.

Copyrights lechia.gda.pl 2001-2023. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.037