A to nie wszystko, bo w ubiegłotygodniowy weekend lechiści pod wodzą "Szuta" gościli w Konstancinie na turnieju z udziałem między innymi Osasuny Pampeluna i AS Monaco. Z młodymi Francuzami potrafili nawet wygrać, ale ostatecznie zajęli czwarte miejsce. W imprezie, w której Lechia musiała ponieść jedynie koszt dojazdu, zatriumfowali gospodarze - Kosa Konstancin.
Wychowanek Lechii nawet nie mógł być w Konstancinie do końca, bo czekał już go mecz reprezentacji Polski do lat 21 z Portugalią. Mecz o wszystko, w którym Polakom wystarczał remis, ale z takich marzeń wyleczono ich w ciągu pięciu minut drugiej połowy. Stanęło na porażce 0:2 i rozwiązaniu się kadry trenera Andrzeja Zamilskiego. Szutowicz będzie mógł w najbliższych miesiącach skupić się na pracy w Lechii.
Nadszedł weekend i kolejny ważny moment - mecz juniorów młodszych z Wierzycą Starogard Gdański, liderem tabeli. Nie minęły dwie minuty i lechiści prowadzili już 1:0 po akcji Wiecha i wykończeniu jej przez Locmana. To jakby uśpiło biało-zielonych, bo starogardzianie okazali się zespołem nie tylko grającym konsekwentnie i dojrzale, ale przede wszystkim znakomicie przygotowanym fizycznie.
Ta konsekwencja przyniosła efekt w końcowych 20 minutach meczu, gdy Wierzyca strzeliła dwie bramki i odwróciła losy spotkania. Bierność Lechii została ukarana i wydawało się, że już nic nie uchroni jej od porażki. Ostatnia akcja meczu i strzał Dąbrowskiego po stałym fragmencie gry szczęśliwie przyniosły jednak remis 2:2.
W barwach lechistów zawiodły przede wszystkim nabytki. Choćby Grzywacz, który miał rządzić środkiem pola, a ciężko było go zauważyć na boisku. Albo Bobrowski, zapowiadany jako znakomity snajper, ale póki co zupełnie nieprzygotowany kondycyjnie do sezonu.
Sprowadzony z Granicy Kętrzyn chłopak już na początku drugiej połowy słaniał się na nogach, grał fatalnie, ale pozostał na boisku do końca. Ani jemu, ani trenerowi nie przysporzyło to sympatii przede wszystkim w oczach graczy, którzy nie załapali się do kadry meczowej. - Brawo Bober, man of the match! - wściekali się na trybunach. - To wszystko zniechęcające, ale co zrobić, on przecież +musi+ grać.
Podobnych wahań formy nie mają juniorzy starsi, którzy pewnie kroczą od zwycięstwa do zwycięstwa, a dodatkowo szlifują ładną passę w defensywie. W tym sezonie nie znalazł się jeszcze zawodnik, który zdołałby strzelić lechistom gola! To już w sumie 450 minut i drużyna postawiła sobie za punkt honoru, żeby ten licznik szybko się nie zatrzymał.
W minionym tygodniu defensywa Lechii rozegrała oba mecze w zestawieniu: Kubiński (89) - Weber (89), Barski (88), Gładczuk (89), Osłowski (88). Taka mieszanka roczników, mimo początkowych wątpliwości trenera Jędrzejczaka odnośnie wplatania w skład graczy starszego rocznika, współpracuje ze sobą bardzo dobrze i póki co nie ma na nią mocnych.
Nie zawodzi również ofensywa, bo chociaż zwykle namarnuje sporo dobrych okazji, to - pomijając mecz inauguracyjny - zawsze jest w stanie coś strzelić. W dwóch meczach minionego tygodnia biało-zieloni zdobyli siedem goli, a łupem podzieliło się trzech zawodników. Trzy trafienia zaliczył Hirsz, a po dwa Kawa i Ostęp.
Warto się starać i imponować skutecznością, bo akurat panuje okres, kiedy drugoligowa Lechia jak tlenu potrzebuje będącego w formie napastnika. Kontuzja Cetnarowicza, beznadziejna dyspozycja Króla i brak dla nich właściwie jakiejkolwiek alternatywy otwiera dużą szansę przed młodym pokoleniem. Pozostaje sprawą otwartą, kto będzie potrafił ją wykorzystać.
Lechiści prowadzą w tabeli, ale najważniejsze mecze mają jeszcze przed sobą. Po piętach depczą im Bałtyk Gdynia, SUKP Słupsk i Arka Gdynia SSA, z którymi nie mieli jeszcze okazji się zmierzyć. Dlatego myślami są już głównie przy spotkaniu z żółto-niebieskimi, które nastąpi 1 października.
JS: Chojniczanka Chojnice - Lechia Gdańsk 0:2 (0:1)
Hirsz 2
JS: Lechia Gdańsk - Wierzyca Starogard Gd. 5:0 (2:0)
Kawa 2, Ostęp 2, Hirsz
JM: Lechia Gdańsk - Wierzyca Starogard Gd. 2:2 (1:0)
Locman, Dąbrowski