Gdańsk: piątek, 19 kwietnia 2024

Tygodnik lechia.gda.pl nr 75 (38/2006)

19 września 2006

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

GŁOSEM SPIKERA

Spikerem być

Od 30 kwietnia 2004 roku jestem spikerem na meczach piłkarzy Lechii Gdańsk. Przyznam, że przed wspomnianym dniem miałem blade pojęcie o zasadach pracy "głosu stadionu". Z czasem jednak poznałem arkana tej sztuki. Jest tu wiele miejsca na własną improwizację, ale też mnóstwo zakazów i obostrzeń, o czym znakomita większość bywalców piłkarskich stadionów zwyczajnie nie wie.

MARCIN GAŁEK

Od momentu objęcia funkcji spikera często spotykam się z wieloma pytaniami oraz sugestiami dotyczącymi mojej roli w tworzeniu piłkarskiego widowiska. Postanowiłem więc przedstawić, jak wygląda mój typowy dzień na Traugutta.

Przed meczem

Swój "mecz" rozpoczynam już wieczorem w przeddzień spotkania. Przygotowuję tzw. spikerkę, tj. konspekt wprowadzenia do meczu. Zestawienie meczów danej kolejki, tabela, klasyfikacja strzelców, przedstawienie przeciwnika biało-zielonych, ciekawostki statystyczne, historię spotkań między rywalami - wszystko musi być jak najbardziej aktualne, gdyż uważny kibic w lot wychwyci wszystkie niedociągnięcia. W dobie kolejek rozpoczynających się już w piątek nie można sobie pozwolić na nieaktualną tabelę bez zaliczonych punktów z pierwszego wieczoru. Zebranie materiału zajmuje około godziny.

Na stadionie, a konkretnie w klubowym biurze pojawiam się około dwie godziny przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Tu odbieram przygotowane przez dyrektora komunikaty, mające związek z funkcjonowaniem klubu. Ustalamy również przebieg ewentualnych "ekstra" punktów programu, np. wręczenia okolicznościowego pucharu itp.

Przechodzę na zaplecze trybuny głównej stadionu, gdzie w jednym z pomieszczeń czeka już notebook z szablonem do wpisania składów obu zespołów. Witam się z sędziami oraz przedstawicielami PZPN.

Przed każdym spotkaniem związkowy delegat sprawdza moją "licencję spikera". Dokument ten uzyskałem kończąc kurs zorganizowany przez PZPN. Uprawnia on do sprawowania funkcji spikera na zawodach piłkarskich szczebla III ligi i niższych. Kurs odbył się latem 2004 roku, gdy Lechia była beniaminkiem III ligi. Od tego momentu nie zorganizowano jeszcze kursu dla spikerów II ligi i ekstraklasy, dlatego tez "warunkowo" nadal mogę być konferansjerem na meczach naszego klubu. Jednak w trakcie najbliższej przerwy zimowej planowany jest kurs dla spikerów szczebla centralnego, na udział w którym wysłano już moje zgłoszenie. Mam więc nadzieję, że wkrótce ta "luka" zostanie uzupełniona.

Ponadto delegat, a nierzadko także sędziowie, przypominają mi o obowiązkach spikera dotyczących między innymi zakazu komentowania pracy sędziów, podawania czasu, prowadzenia dopingu oraz reagowania na wydarzenia na trybunach. Wielu kibiców wpadłoby w ogromne zdziwienie, czego nie można robić na stadionie piłkarskim. Sztandarowe przykłady to zakaz odpalania rac i wywieszania "niedozwolonych" transparentów.

Po otrzymaniu składów obu drużyn wpisuję je we wspomniany szablon i drukuję w adekwatnej do zainteresowania meczem ilości. Kartki ze składami przekazuję trenerom, sędziemu technicznemu oraz związkowym oficjelom. Największą ilość przekazuję do sektora dla przedstawicieli mediów. W drugoligowych warunkach standardem jest zakończenie tej części obowiązków około 30 minut przed rozpoczęciem spotkania. Gorzej wyglądało to w niższych klasach rozgrywkowych , gdzie często zespoły gości przyjeżdżały na stadion "za pięć dwunasta".

W trakcie wszystkich tych czynności mogę liczyć na wsparcie kierownika drużyny Piotra Żuka. Każdemu życzę takiego współpracownika!

Przebywanie w pomieszczeniach klubowych daje też niepowtarzalną możliwość obserwowania przedmeczowego napięcia wśród trenerów i piłkarzy. Ci ostatni dostarczają mi już od dwóch lat repertuar muzyczny, jaki usłyszeć można w czasie rozgrzewki piłkarzy Lechii. Muzykę, którą słuchamy wszyscy w tym sezonie, dobrali "Heniek" i "Pęki".

Około kwadransa przed "godziną zero" rozpoczynam wprowadzenie do meczu. W trzeciej lidze i na początku poprzedniego sezonu intonowałem też "My wierzymy...". Dziś publiczność świetnie radzi sobie z tym elementem bez pomocy spikera.

Mecz

Sam mecz jest jedna wielką audycją na żywo. Jak większość bywalców stadionu Lechii doskonale wie, siedzę w pierwszym rzędzie trybuny VIP. O tym miejscu można wiele powiedzieć, na pewno jednak nie to, że panują tam świetne warunki do oglądania meczu. Jest to po prostu jedno z najgorszych pod względem widoczności miejsc na obiekcie.

Dodatkowym utrudnieniem w tym sezonie są nieczytelne numery na koszulkach lechistów. Całe szczęście, że z daleka można ich rozpoznać. Jednak, gdyby któryś z zespołów przyjezdnych miał równie "widoczne" oznaczenia, to nie byłoby wesoło...

Kolejnym problemem w niższych klasach były zmiany w zespołach gości. Schodzący zawodnik na Traugutta zawsze opuszcza boisko przodem do stanowiska spikera. Jego numer jest z mojego miejsca zupełnie niewidoczny. Szybko też zrozumiałem, iż nie można specjalnie ufać numerom na spodenkach, gdyż często różniły się one od tych na koszulce zawodnika.

Na zapleczu ekstraklasy, dzięki elektronicznej tablicy obsługiwanej przez sędziego technicznego, omówienie zmiany zawodnika jest "fraszką". Niemniej zdarzył się już przypadek, iż rezerwowy gości w ostatniej chwili zamienił koszulkę i... na boisko wchodził zawodnik, którego numer nie figurował w przygotowanym przed meczem zestawieniu składów.

W trakcie gry podaję nie tylko informacje związane z wydarzeniami na boisku. Fani z pewnością zdążyli się już przyzwyczaić do komunikatów porządkowych dotyczących np. zakazu opuszczania stadionu w przerwie. Wiem, że nie cieszą się one zbytnim zrozumieniem, ale ich podawanie jest jednym z obowiązków spikera. Wynika to z ustawy o organizacji imprez masowych oraz wytycznych PZPN w sprawach porządkowych. Wszyscy musimy do tego przywyknąć, gdyż taka jest cena dostosowywania się do standardów wyższych klas rozgrywkowych.

Podobnie jest w przypadku komunikatów w sprawie odpalanych rac. Osobiście uważam, że ten element dopingu dodaje kolorytu meczowi, ale PZPN bezwzględnie nakłada kary finansowe na kluby. Popełniając "grzech zaniechania", polegający na niereagowaniu na tego typu sytuacje, narażam pośrednio klub na straty finansowe, a nie na tym przecież polega moja rola.

Wytyczne PZPN jasno też precyzują, co może spiker w temacie dopingu. W trakcie trwania meczu może dokładnie NIC! Jedyne, na co mogę sobie pozwolić, to zachęcenie publiczności do wykrzyczenia nazwiska strzelca bramki. Ciągnąc temat współpracy z widownią, to w tym roku zakazano również ogłaszania informacji o kweście kibiców np. na race. Byłem pewny, iż jednego z delegatów poniosła fantazja, ale na kolejnych meczach usłyszałem kolejne uwagi w tym zakresie od przedstawicieli piłkarskiej centrali. Dlatego "Greengos" niestety nie mogą już liczyć na wsparcie spikera. Takie czasy...

Na szczęście nikt nie zabronił jeszcze podawania wyników z innych stadionów. W tym elemencie korzystałem dotychczas z pomocy... swojej żony. Idzie jednak "ku lepszemu" i być może wkrótce, dzięki jednemu z portali internetowych, będę mógł informować o zmianach wyników na innych stadionach chwilę po strzeleniu na nich bramek.

Osobnym tematem są komunikaty dotyczące zagubionych ludzi i przedmiotów. Szukaliśmy już w trakcie meczów Lechii właścicieli telefonów komórkowych, kart SIM i kredytowych, najróżniejszych dokumentów oraz licznych kompletów kluczy. Zresztą klucze na żółtej smyczy do dziś wspomina wielu kibiców. Były też zagubione dzieci, a ostatnio całkiem urodziwa Amerykanka, którą zgubił pewien Niemiec... To dało mi możliwość wygłoszenia chyba pierwszego w historii tego stadionu komunikatu w języku angielskim. Jak widać przygotowanym trzeba być na wszystko...

Przerwa w meczu jest dla piłkarzy i kibiców, ale nie dla spikera. Czas wypełniają konkursy, wręczanie pucharów i inne wydarzenia. Niedawno wszyscy byliśmy świadkami oświadczyn. Kwadrans między połowami meczu to także dobry moment na podanie komunikatów przygotowanych przez dyrektora, zaprezentowanie sponsorów oraz... załatwienie potrzeb fizjologicznych. Czasem "wycieczka" do toalety zdarza się w trakcie gry. Wtedy "modlę się" o to, aby w tym czasie nikt nie strzelił gola lub nie zarządzono zmiany. Jak do tej pory nic takiego nie nastapiło... Odpukać w niemalowane - obym nie zapeszył.

Po ostatnim gwizdku sędziego podsumowuję mecz i zapraszam na kolejne spotkania biało-zielonych.

Po meczu

Ostatnim oficjalnym punktem programu jest konferencja prasowa. W mojej gestii pozostaje sprawdzenie, czy sala konferencyjna jest należycie przygotowana. Następnie przyprowadzam trenera gości oraz zawiadamiam szkoleniowca Lechii i jednego z naszych graczy, iż zaraz początek tej "części meczu". Udział piłkarza to nowy element konferencji, wprowadzony w tym roku. Moja rola to przedstawienie bohaterów konferencji i czuwanie na jej sprawnym przebiegiem.

Około 40 minut po zakończeniu meczu kończy się rola spikera w organizacji meczu. Wtedy, na gorąco, mogę wysłuchać uwag o mojej pracy - tych pozytywnych oraz tych negatywnych. Takie, niestety, też czasem się zdarzają.

Tak w zarysie wygląda mój mecz na Lechii. Tekst oddaje schemat mojej pracy, nie ma w nim jednak miejsca na emocje oraz opisu anegdot związanych z byciem spikerem. Wprawdzie nie brakowało wpadek, ale rekompensują mi je miłe chwile, których było także całkiem sporo. To jednak temat na kolejne opowiadanie, które kiedyś jeszcze ukaże się na łamach gościnnego Tygodnika lechia.gda.pl.

Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.040