Gdańsk: wtorek, 16 kwietnia 2024

Tygodnik lechia.gda.pl nr 81 (44/2006)

31 października 2006

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

PODSUMOWANIE PAŹDZIERNIKA 2006

Strzelanie na zawołanie

Kto by dał wiarę, że najlepszymi drugoligowcami października okażą się Polonia Bytom, Podbeskidzie Bielsko-Biała i Lechia Gdańsk. Biało-zieloni spisali się na tyle dobrze, rozstrzeliwując rywali przede wszystkim ofensywną skutecznością, że jeśli nie zawiodą w dwóch ostatnich meczach rundy, zima i wiosna mogą być przy Traugutta niezwykle elektryzujące.

MICHAŁ JERZYK

Statystyka byłaby jeszcze bardziej okazała, gdyby mecz z Piastem Gliwice odbył się nie w sobotę, będącą ostatnim dniem września, a dzień później, w niedzielę. Pierwsze ze spotkań tym trudniejszych, że rozgrywanych przy dyscyplinarnie zamkniętych trybunach, zakończyło się wygraną lechistów, ale trzy punkty zapisały się na konto jeszcze poprzedniego miesiąca.

Nic to, bo już tydzień później, z odległej Legnicy, dotarły wspaniałe wieści, iż gdańska jedenastka odniosła sukces pokonując nieobliczalnych gospodarzy, zdolnych to wygrać w Bydgoszczy, to z kolei dać się rozgromić w Warszawie, jak ostatnio. Zwycięstwo to wlało sporo optymizmu w serca wszystkich fanów Lechii, gdyż wyjazdowe triumfy przytrafiają się rzadko. Pod wodzą trenera Marcina Kaczmarka - zaledwie dwa razy w poprzednim sezonie.

Kibicom pomogło to podjąć decyzję o licznej wyprawie do Bydgoszczy, gdzie nieszczęśliwie doszło do najpoważniejszej październikowej wpadki, wynikającej nawet nie tyle z niezdobycia jakichkolwiek punktów, ile zwyczajnie słabej gry. Pozwoliło to jednak wszystkim ochłonąć i dostrzec z bardziej trzeźwej perspektywy, iż pierwsza liga nie jest bynajmniej na wyciągnięcie ręki, jak w gorączce radości mogłoby się w pewnym momencie wydawać.

Szczęśliwie lechiści nie zawodzą na własnym boisku i jeśli w listopadzie nie pozwolą pokonać się Stali Stalowa Wola, to Twierdza Gdańsk pozostanie ligowo niezdobyta w całym 2006 roku. W październiku trener Tomasz Borkowski miał powody do zadowolenia po wygranych spotkaniach z ŁKS Łomża, a ostatnio również po pogromie Kmity Zabierzów. Rywale może i niezbyt silni, beniaminkowie, a jednak radość wcale niemała.

- Przecież zwycięstwa z beniaminkami punktują się tak samo jak zwycięstwa z zespołami z czoła tabeli - przypomina drugi trener, Tomasz Kafarski. - I sztuką jest wygrać te mecze, tym bardziej, że dwa z nich graliśmy u siebie. Z całego października można być jak najbardziej zadowolonym. Przegraliśmy tylko z liderem, nieznacznie. Wszyscy, zawodnicy i trenerzy, byliśmy zdegustowani naszą postawą i grą w Bydgoszczy.

Kafarski uważa, że pogrom Kmity Zabierzów był chyba najbardziej radosnym momentem tego miesiąca. Radośniejszym nawet niż wyjazdowa wygrana nad Miedzią Legnica.

- Każde zwycięstwo na wyjeździe na pewno inaczej smakuje niż u siebie - twierdzi. - Jednak wygrana z Kmitą była najbardziej przekonująca i cieszy chyba najbardziej. Wreszcie przyszli kibice i fantastycznie dopingowali. Nie sugerowałbym się jednak wynikiem, gdyż Kmita jest solidnym zespołem, bardzo dobrze grającym piłką i świetnie wyszkolonym technicznie. My nadrobiliśmy to dużą determinacją, bardzo szybko przechodziliśmy z obrony do ofensywy i był to klucz do zwycięstwa.

Obserwacje października 2006

NAJSKUTECZNIEJSI. Nikt nie strzelił w październiku tylu goli, ile Lechia. Nawet drużyny, które rozegrały więcej spotkań. 11 bramek w czterech meczach musi robić wrażenie, zwłaszcza że jeszcze do niedawna była to absolutna pięta achillesowa gdańszczan. Świetnie uzupełniający się duet Wiśniewski-Cetnarowicz, stanowiący połączenie zwinnego dryblera z twardym egzekutorem, strzela gole jak na zawołanie, stając się postrachem ligi. A w meczu z Kmitą wsparł go również zawodzący do tej pory Paweł Buzała.

ZMIERZCH WOJCIECHA? Opinia ryzykowna o tyle, że właśnie w październikowym meczu z Miedzią lider środka pola pokazał, żeby przedwcześnie nie stawiać na nim krzyżyka. Bramka z rzutu wolnego ustawiła spotkanie, a ławka rezerwowych była pod wrażeniem dyspozycji Wojciechowskiego. Jednak kolejne dwa występy były już fatalne. Przeciwko Kmicie Sławek nie wyszedł natomiast wcale, natychmiast rodząc plotki, czy wynikało to wyłącznie z lekkiej gorączki, czy może z tego, że na zdrowy rozum powinien usiąść na ławce.

STADION JUŻ OTWARTY. Rozpoczęta od końcówki września kara, związana z wydarzeniami po pucharowym meczu z Pogonią Szczecin, została wypełniona do połowy, czyli dwóch spotkań bez publiczności. Warunkiem jej ewentualnego zawieszenia było poprawne zachowanie się kibiców i ten cel udało się osiągnąć zarówno w Gdańsku, gdzie lżono PZPN ile wlezie, ale zza stadionu, jak i w Bydgoszczy. Komisja Odwoławcza zdjęła więc surową karę, jednak na meczu z Kmitą frekwencja okazała się słabiutka. Czyżby nie wszyscy usłyszeli dobrą nowinę?

INWAZJA NA BYDGOSZCZ. Takiego wyjazdu nie było już bardzo dawno, chyba od czasu trzecioligowego meczu w Toruniu, będącego dla Lechii krokiem milowym w kierunku awansu. Tym razem fani zmobilizowali się na wyjazd do stolicy kujawsko-pomorskiego i stawili się w liczbie jeszcze większej, około tysięcznej. Wypełniony bielą i zielenią sektor wspierał piłkarzy przez 90 minut, ci jednak nie zdołali wywalczyć ni punktu. Mimo wszystko nikt chyba nie żałował wyjazdu na mecz z liderem, chociaż był on wyłamaniem się z ogólnopolskiego protestu.

CICHY BOHATER. Były mistrz Polski i uczestnik europejskich pucharów, Mariusz Pawlak, powoli odbudowuje opinię nadwyrężoną w pierwszych spotkaniach rundy. Ustawiany przez trenera Borkowskiego zwykle w roli łącznika linii obrony i pomocy, człowieka od zatrzymywania akcji kilkadziesiąt metrów przed bramką Bąka, radzi sobie ostatnio naprawdę bardzo dobrze. Imponował w meczach z Łomżą i Kmitą, co tylko pogłębiło smutek, że nie mógł wystąpić przeciwko liderowi. Być może zespół nie popełniłby tylu błędów w tyłach, co ostatecznie przyczyniło się do porażki.

WIELKIE ZAPLECZE. Co tam drugoligowcy - pomyślą niechybnie piłkarze rezerwowych drużyn Lechii - my też przecież daliśmy czadu! Lechia III wygrała wszystkie październikowe spotkania, a Lechia II tylko jeden mecz zremisowała. To pozwoliło obu zespołom wskoczyć na pierwsze pozycje w piątej i siódmej lidze, podobnie jak juniorom, którzy w obu kategoriach wiekowych również potknęli się po jednym razie. Jest więc z czego wybierać do drugiej ligi i najlepiej przekonał się o tym Paweł Żuk, który po dobrych występach w piątej lidze zapracował na wyjściowy skład w lidze drugiej.

UDERZENIE W PIERŚ. Tego chyba jeszcze nie było, żeby to drużyna krytyczniej spojrzała na swój występ niż kibice. Tymczasem po meczu w Bydgoszczy fani nie byli jakoś szczególnie rozgoryczeni, natomiast sztab szkoleniowy i piłkarze wprost biczowali się, mówiąc o katastrofalnym występie. Gdzie te czasy, gdzie po słabej grze i jeszcze gorszym wyniku opowiadało się historie, że zawsze mogło być gorzej, a z wielu elementów można być nawet zadowolonym. Tym razem było inaczej i skutek okazał się wyśmienity - drużyna wysoko wygrała kolejny mecz i w pełni zrehabilitowała się za poprzedni nieudany występ.

Co nas czeka w listopadzie?

Koniec rundy. Już tylko dwa mecze pozostały do zakończenia jesieni: na wyjeździe z Ruchem Chorzów i u siebie ze Stalą Stalowa Wola.

Przełożona kolejka. Zaplanowana na 11/12 listopada kolejka II ligi została przesunięta o tydzień z powodu wyborów samorządowych.

Określenie celu. Wynik meczu w Chorzowie może mieć wielkie znaczenie dla strategii Lechii na rundę wiosenną. Czy lechiści powalczą o awans?

Ruchy kadrowe. Prawdopodobnie już w listopadzie poznamy pierwsze nazwiska piłkarzy, z którymi klub nie przedłuży umowy.

Złote Lwy. Już od końca listopada rusza cykl turniejów Złote Lwy Gdańskie, w którym udział wezmą wszystkie juniorskie zespoły Lechii.

Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.037