Gdańsk: czwartek, 18 kwietnia 2024

Tygodnik lechia.gda.pl nr 86 (49/2006)

5 grudnia 2006

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

60 LAT MICHAŁA GLOBISZA: W DOMOWYM MUZEUM

Dziesiątki listów do Pelego

Jeżeli wyjrzeć z okna, można dostrzec osiedlowe boisko. A obok ścianę z bijącym po oczach napisem "Arka Gdynia". Jednak sto metrów dalej ktoś nabazgrał "Tylko Lechia". Sympatie mieszkańców gdyńskich Karwin są mocno podzielone. Właśnie tutaj mieszka Michał Globisz. Niby blok, jakich tysiące, ale w środku rzeczy niezwykłe.

MICHAŁ JERZYK, KOM
Gdynia

- Kiedyś szedłem do kolegi, a akurat Arka grała jakiś mecz i prosto na mnie szła wataha kibiców, arkowców. Tak szli, szli, szli, ale ja jeszcze przed nimi skręciłem do takiej bramy, bo po prostu w tym kierunku mieszkał mój znajomy. Później rozeszła się po osiedlu plotka, że Globisz uciekał przed kibicami Arki - śmieje się trener-lechista.

Nie jest tutaj postacią anonimową. Ale też twierdzi, że nigdy nie spotykał się z przejawami wrogości czy agresji.

- Nigdy. Natomiast zawsze dużo młodych ludzi przychodziło tutaj po jakieś autografy, zdjęcia, różne gadżety. A czasami zaczepiają mnie tu po prostu kibice Lechii i rozmawiamy o piłce. Oczywiście najwięcej tych przejawów zainteresowania moją sobą było, gdy zdobywałem medale mistrzostw Europy.

Pistolety na włamywacza

Przełom roku to od lat spokojniejszy okres w życiu Michała Globisza. Dużo czasu spędza w urządzonym bez przepychu 74-metrowym mieszkaniu, które zamieszkuje wraz z żoną. Bardzo tolerancyjną kobietą, przyzwyczajoną, że każdego roku większość czasu mąż spędza poza Trójmiastem.

Choć jesteśmy umówieni na dokładny termin, nie stroi się, przyjmuje nas w normalnych, domowych ciuchach. Spodnie dresowe i wyświechtana, ciemnożółta koszulka. Sto procent naturalności.

Zwróci na to uwagę tylko wtedy, gdy poprosimy o pozowanie do zdjęć z dwoma starymi pistoletami. Opór jest jednak słaby, trwa dosłownie moment. Gdy padnie propozycja przebrania się, solenizant puści ją mimo uszu i będzie już stał przed obiektywem.

- Który z panów prowadzi? Może coś podam zanim przyjdzie żona i zrobi kawę?

Ostatecznie na stole w dużym pokoju lądują dwie małe whisky z lodem i cola. Jubilat, od czasu do czasu popijając, swobodnie opowiada o dzieciństwie, swojej pracy, początkach przygody z piłką, o reprezentacji Polski, o Lechii Gdańsk, w której pojawił się w 1974 roku i pozostał jej wierny do dziś.

Nad kanapą wiszą dwie skrzyżowane szable, które otrzymał na 30-lecie pracy trenerskiej. Jedna od przyjaciela, Janusza Kupcewicza. Druga od Janusza Kończyka, dawnego kierownika sekcji piłkarskiej Lechii, oraz A. Zawady, swego czasu dyrektora klubu.

- To chyba też ze względu na utożsamianie mnie z Michałem Wołodyjowskim. Są ozdobne, ale jakby tu jakiś włamywacz wszedł, to bym ściągnął je od razu, dwie naraz. A jakby mi zabrakło, to jeszcze bym pistolety wyciągnął.

Michał Globisz śmieje się i energicznie łapie w obie dłonie dwa pistolety przypominające epokę napoleońską. Leżały na starym kredensie. Stoi tam również sporo różnego rodzaju figurek.

- To takie rzeczy związane z miejscami, w których bywałem. To na przykład Paryż, to Bruksela, to z kolei z Nowej Zelandii... Ale ciekawiej będzie tam.

Idziemy więc. Tam.

Wciąż przechodzą dreszcze

Mały pokój na lewo od wejścia wypełniony jest w takim stopniu szafami i pamiątkami, że nawet trzem osobom jest tu ciasno. Trudno wymienić się miejscami.

Tymczasem to miejsce to prawdziwe muzeum. Skarbiec, który mógłby zafascynować nie tylko sympatyka futbolu.

- Duża w tym zasługa mojej żony, która urządziła to wszystko któregoś dnia, gdy byłem na jakimś wyjeździe. Przyjechałem i nie poznałem pokoju. Nawet meble były nowe.

W najbardziej eksponowanym miejscu prężą się dziesiątki dużych pucharów. Te, które się nie zmieściły, porozmieszczane zostały pojedynczo w innych miejscach. A to tylko część. Wiele poszło na przykład do szkoły nr XV, gdzie Globisz pracował przez długi czas.

- To wybrane puchary, w większości indywidualne, które otrzymałem konkretnie za coś. Na tamtym wiszą dwa medale, złoty "osiemnastki" i srebrny "szesnastki".

Mistrzostwo Europy w 2001 roku i wicemistrzostwo dwa lata wcześniej to największa duma trenera Michała. Taka sztuka nie powiodła się żadnemu innemu polskiemu szkoleniowcowi.

Na przeciwległej ścianie dziesiątki fotografii i dyplomów. Aby wcisnąć coś następnego, trzeba byłoby wcześniej coś zdjąć.

Trener pokazuje na zdjęcie zrobione podczas meczu Polska-Norwegia za kadencji Jerzego Engela. W tle wypełnione po brzegi trybuny stadionu Śląskiego. Dziesiątki tysięcy ludzi. A w centrum tej areny Globisz ze swoimi chłopakami.

- Ustawili nas, mistrzów Europy, i wręczono nam nagrody. Później natomiast przeszliśmy przez całą szerokość boiska. Ludzie wstali i klaskali nam. To był taki moment, że nawet dzisiaj czuję, jak przechodzi mnie dreszczyk.

Wśród zdjęć dominują reprezentacyjne. Uzupełnione są związanymi z Lechią.

- Tu moja gwiazda oczywiście na honorowym miejscu. Zdjęcie z okazji mojego 30-lecia na Lechii Gdańsk. Tu symboliczne zdjęcie z Kaziem Górskim. A tu na przykład siedzę wśród trenerów podczas obchodów 50-lecia UEFA. Dostałem zaproszenie do Zurichu.

Korynt nie wie, że to mam

Na wprost wejścia wiszą trzy ciekawe fotografie. Jedna pod drugą. Trochę ukryte między dwoma szafami.

- Ten pierwszy pan, taki siedzący człowieczek z lewej, to jest mój tata, który grał w Warcie Poznań, gdy zdobywała Mistrzostwo Polski. Był skrzydłowym w zespole rezerw, nie grał w pierwszym zespole. Usiadł tylko symbolicznie dwa czy trzy razy na ławce.

- Tutaj ja, jak byłem kapitanem drużyny AZS WSE Sopot.

- A tutaj z kolei mój syn, Bartek Globisz, w Arce Gdynia. Czyli takie trzy pokolenia.

Ciekawe są również dwa zdjęcia, ale nie zawieszone na ścianie, tylko stojące w ramkach na regale. Jedno przedstawia dwie rodziny - Michała Globisza i obecnego prezesa PZPN, Michała Listkiewicza.

- Dedykacja jest taka: "Rodzinie Globiszów z Koszutskich z najlepszymi życzeniami od Listkiewiczów, też z Koszutskich". Kojarzycie, jest taka Maria Koszutska, założycielka Komunistycznej Partii Polski. Czerwona. To jedyna w naszej rodzinie owca, która poszła w takim kierunku.

Drugie zdjęcie jest czarno-białe. Przedstawia zbliżenie trzech twarzy, tak jakby znajomych. Roześmiane usta, roześmiane oczy.

- To nie do publikacji, byliśmy lekko pijani. Janusz Kupcewicz, Zbyszek Kupcewicz i ja - śmieje się na wspomnienie starych czasów Michał Globisz.

- A tu jaką ciekawostkę wam pokażę. Romek nawet nie wie, że to mam. Książeczka zdrowia sportowca. Roman Korynt. O, proszę, jego badania - zdolny, zdolny, zdolny... Było to rzucone gdzieś w śmieciach prawie, powiedziałem że to nie może zginąć. Trzymam to prawie jak relikwię.

Każdy mecz zarejestrowany

W pokoju jest wszystko, co Michałowi Globiszowi potrzebne jest do pracy. Mały telewizor, dwa magnetowidy, wieża. Podobno jest też komputer z dostępem do internetu, ale nie widać go na wierzchu.

- Taką ciekawostkę wam pokażę, zobaczcie tutaj. Wyjąłem to. Prowadzę statystykę moich drużyn. Od samego początku, mam wszystkie mecze rejestrowane. Każdy mecz.

Rzeczywiście, w wypisywanym długopisem zeszycie widnieje data 22 marca 1975 roku. Lechia grała z reprezentacją którejś szkoły. Skład i ważniejsze informacje zostały starannie wypisane.

- O, albo tu, proszę. Rok 79. Apolewicz, Wójtowicz. Grembocki widzę nie łapał się jeszcze wtedy. A tutaj wycinki prasowe i inne rzeczy. Powołanie Darka Wójtowicza do młodzieżowej reprezentacji juniorów. Obok jest Jedynak, Ziober, Bęben...

W kolejno otwieranych szafach ogrom albumów, wycinków, zeszytów, segregatorów. Gospodarz wyciąga tylko niektóre, by je tylko szybko przekartkować. Jak mówi - nie chce nas zanudzać.

Zdjęcie zespołu, który prowadził jako pierwszy. Jastrzębowski, Grembocki, Marchel, Wójtowicz, Marszałek, Globisz, Wasiluk, Szymański, Gładysz, Pajor, Wydrowski, Błaszczyk...

Artykuł z meczu, kiedy pierwszy raz objął seniorów. Kulwicki, Salach, Krystosiak, Gładysz, Kazojć, Szymański, Klinger, Jabłoński, Liedtke.

- Poza obroną, wszystko rezerwy. Ale wygraliśmy 1:0. Proszę, "Wygrana Lechii w Słupsku". Drugi mecz też wygraliśmy, 2:1 z Błękitnymi. A potem zaczęliśmy przegrywać. Kiedy dostaliśmy z Tychami "piątkę", już wiedziałem, że będzie źle.

- W każdym razie tak to wygląda, mam tego całe stosy. Tu mam na przykład albumy z całą historią jako trenera reprezentacji. Wszystkie wycinki dotyczące mojej pracy. Wszystko składam samodzielnie.

Dwa rzędy Oskarów

Ale pasja Michała Globisza, to nie tylko futbol. To także filmy. Zwłaszcza DVD.

Opowieść o swojej dużej kolekcji solenizant zaczyna od pokazania ręką zestawu płyt operowych. Opera i muzyka to również jedno z najważniejszych zainteresowań. Po ojcu.

- Na tej półce stoją same opery, a tu mam z kolei trzy rzędy samej muzyki rozrywkowej. Jestem wychowany w tych latach dinozaurowskich, czyli generalnie muzyka lat 60. i 70. mnie interesuje. Mam dużo koncertów tego typu.

Dużo większy zbiór stanowi jednak filmoteka.

- Tu są na przykład trzy rzędy płyt DVD, tylko polskich. Wszystkie znane nam seriale, no i filmy. Dokładnie 173 filmy polskie.

Obok produkcje zagraniczne. Tematyka bardzo różnorodna. Na brzegu stoi fantastyczno-naukowy "Star Trek", czyli tematyka, za którą trener nie przepada. A w środku na przykład "Emmanuelle", klasyk wśród erotyków.

- Tak, jest wszystko - śmieje się Michał Globisz. - Mam 373 filmy zagraniczne. A poza tym różne seriale, na przykład "Prison Break", który leci teraz w Stanach Zjednoczonych. Akcja toczy się w więzieniu. Oglądam na bieżąco, codziennie jeden odcinek. Rewelacja.

Wersja jest piracka, do Polski serial w oryginale jeszcze nie dotarł.

Największą wartość stanowi kolekcja filmów, które otrzymały Oskara w kategorii "Najlepszy film". Najstarszymi są "Na zachodzie bez zmian" i "Ludzie z hotelu", które zdobyły statuetki w 1930 i 1933 roku.

Od roku 1983 nie ma żadnych braków. Wszystko dokumentuje specjalna kartka, na której wydrukowano listę oskarowych triumfatorów. Plusik symbolizuje posiadanie danej pozycji.

- Zdobyłem wszystkie filmy, które wyszły na DVD, a które uznane zostały za Film Roku. Moja najcenniejsza kolekcja. Nie mam tylko tych, które nie wyszły. Niektórych przedwojennych, ale też na przykład "Zwyczajnych ludzi" z 1980 roku czy "Gandhi" z 1982 roku.

- Co tu jeszcze... To są wszystko trzy rzędy kaset i DVD szkoleniowych. Systemów, taktyki, wszystkiego. Ja tego nie chowam, kto mnie prosi, każdemu przegrywam, tłumaczę. Prezentuję to na różnych spotkaniach.

Co będzie, gdy umrę?

Na koniec gospodarz wraca do pasji, która zajmowała go bez reszty w młodości.

- Nie wyjmę wszystkiego, ale mam jedną z bogatszych kolekcji autografów. Nie tylko piłkarzy, bo głównie piłkarzy, ale w ogóle sportowców świata. Kiedyś byłem szalony na tym punkcie.

W dłoniach pana Michała pojawiają się kolejne albumy, a w nich setki, chyba nawet tysiące zdjęć. Piłkarze, aktorzy polscy i zagraniczni, lekkoatleci, mistrzowie świata. Wszystkie z autografami, wiele z dedykacjami.

Wśród pobieżnie i szybko kartkowanych sylwetek aktorów przewijają się na przykład: Beata Tyszkiewicz, Wiesław Gołas, Marek Perepeczko, Gustaw Holoubek, zmarły dwa dni wcześniej Leon Niemczyk, Zbigniew Cybulski.

- Cybulskiego uwielbiałem. Wszystkie te zdjęcia są z oryginalnymi autografami, bo jakby było inaczej, to bym w ogóle nie umieścił takiego w kolekcji.

Globisz opowiada, jak wysyłał kilkadziesiąt listów dziennie z prośbami o autografy. Śmieje się, że poczta była wprost zawalona listami od niego i do niego.

Wspomina, że kiedyś, wysyłając do aktorów na przykład, nie trzeba było nawet podawać dokładnego adresu. Wypisywało się tylko nazwisko i nazwę teatru. Zawsze docierało.

W kolekcji jest mnóstwo futbolistów, także tych największego formatu. Choćby Ferenc Puskas, swego czasu gwiazda Realu Madryt, który też zmarł niedawno, 17 listopada.

- Byłem tak upierdliwy, że nie było kogoś, kto by mi odmówił lub nie przysłał. Do Pelego kilkadziesiąt razy wysyłałem i w końcu też dostałem.

- Tak się zastanawiałem tylko, co ja z tym wszystkim zrobię, jak umrę? Co z tym wszystkim zrobić?

Spokojnie, panie Michale. Z pewnością jeszcze wiele długich lat na dokładne przemyślenie tej kwestii.

Ludzie Lechii
Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.035