Gdańsk: piątek, 29 września 2023

Tygodnik lechia.gda.pl nr 87 (50/2006)

12 grudnia 2006

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

PODSUMOWANIE JESIENI 2006: POMOCNICY

Eksplozja Wiśni

Za dużą metamorfozę można uznać postęp linii pomocy gdańskiej Lechii, jaki dokonał się przez ostatnie pół roku. Formacja stała się wreszcie groźną i skuteczną bronią biało-zielonych, docenianą nawet przez najważniejszych rywali. To w jej szeregach występował najczęściej Piotr Wiśniewski, czyli Piłkarz Jesieni 2006.

OSKAR STANISZEWSKI + REDAKCJA

Pod koniec czerwca, podsumowując występy pomocników w rundzie wiosennej poprzedniego sezonu, pisaliśmy: "W pomocy biało-zielonych przez cały drugoligowy sezon pokładano największe nadzieje. Sama formacja wydawała się być najmocniejszą stroną Lechii. W praktyce okazało się trochę inaczej, ponieważ przez całą rundę rewanżową pomocnicy strzelili tylko dwie bramki, a zrobił to właściwie jeden zawodnik - Karol Piątek".

Jesień nowego sezonu w wykonaniu drugiej linii biało-zielonych wyglądała już znacznie lepiej. W dorobku pomocników znalazło się aż 15 bramek, a formacja stała się dużym atutem lechistów. Najskuteczniejszym piłkarzem pomocy i w ogóle całej drużyny został Piotr Wiśniewski, zdobywca siedmiu bramek. Trener Borkowski najczęściej widział go właśnie w pomocy, a podobną zmianę zastosował także w stosunku do Pawła Żuka.

Pomocnicy jesieni 2006/07

Paweł BUZAŁA (20 lat, 1-10: 5,5)
Szybki i zwinny zawodnik, ale jeden dobry mecz - bo tak naprawdę tylko występem z Kmitą Zabierzów może się pochwalić w ostatniej rundzie - to zdecydowanie za mało, jak na piłkarza, który przychodzi z pierwszoligowego zespołu. Były zawodnik poznańskiego Lecha nie potrafił wywalczyć sobie nawet miejsca w podstawowej jedenastce. Większość meczów rozpoczynał na ławce rezerwowej, a gdy już pojawiał się na murawie, do gry nie wnosił nic, co mogłoby wzmocnić drużynę. Na dodatek wciąż próbował dryblować, co wychodziło mu miernie. Dwa gole w meczu z Kmitą dowiodły, że drzemią w nim spore możliwości i jeśli - jak sam zapowiada - popracuje trochę nad grą, w szczególności defensywną, może okazać się bardzo dobrym skrzydłowym.

Maciej KALKOWSKI (32 lata, 1-10: 7,0)
Wydaje się, że doświadczony kapitan biało-zielonych nie jest już w wieku, w którym można pokusić się jeszcze o postępy, chociaż przypadek Cetnarowicza jest pewną wskazówką. Kalkowski był jednak jak zawsze szybki i jak zwykle cechowały go ogromny charakter, walka i nieustępliwość. W pierwszych meczach jesieni był z całą pewnością jednym z najlepszych piłkarzy Lechii. Później było już trochę słabiej. Jego największym przekleństwem okazały się kartki (7 żółtych, 2 czerwone), przez które nie dotrwał do końca dwóch spotkań i naraził klub na spore wydatki. Do opuszczenia trzech meczów zmusiły go także kontuzje. Dorobek bramkowy 32-latka także nie rzuca na kolana - przez całą jesień Kalkowski na swoim koncie zapisał jednego gola oraz trzy asysty. Runda na dobrym, stabilnym poziomie, ale bez fajerwerków.

Mariusz PAWLAK (34 lata, 1-10: 7,5)
Ściągnięcie go na ostatnią chwilę wzbudziło sporo wątpliwości, czy będzie wystarczająco dobrze przygotowany fizycznie i czy będzie umiał odnaleźć się w zupełnie nowej dla siebie drużynie. Pierwsze występy Pawlaka w tej rundzie były przeciętne, a trener Borkowski widział go w roli środkowego obrońcy, za Jackiem Manuszewskim. Gdy doświadczony piłkarz został przesunięty do przodu, z każdym meczem spisywał się coraz lepiej. Pawlak stopniowo osiągał coraz wyższą formę i stawał się wiodącą postacią w ekipie z Traugutta. Był świetny w defensywie, bardzo waleczny, zabezpieczał i asekurował obronę, próbował także strzałów na bramkę rywali. Jedyne, czego można żałować, to że nie zagrał w Bydgoszczy i Chorzowie, przez co nie można ocenić go za występy z najtrudniejszymi przeciwnikami.

Karol PIĄTEK (24 lata, 1:10: 7,5)
Wypożyczony z Cracovii zawodnik sezon rozpoczął wyśmienicie, bo od asysty w Janikowie, a później strzelił jeszcze bramki w Białymstoku oraz w meczach z Podbeskidziem i Polonią. Na początku sezonu ustawiany był w roli skrzydłowego pomocnika lub nawet obrońcy i wydaje się, że właśnie wtedy grał najlepiej. Z biegiem czasu częściej grywał w środku, gdzie nie był już tak widoczny. Na tej pozycji nie do końca potrafił się odnaleźć, ale zachował waleczność, rozsądek w grze i pewne miejsce w drużynie. Piątek jest bardzo uniwersalnym zawodnikiem, mogącym grać na prawie każdej pozycji w zespole. Charakteryzuje się szybkością oraz zwinnością, a jego długie wrzutki w pole karne musiały śnić się po nocach niejednemu obrońcy. Gdyby utrzymał równą, wysoką formę przez całą rundę, na pewno nie miałby problemów z wywalczeniem tytułu Piłkarza Rundy.

Marcin PIETROWSKI (18 lat, 1-10: 6,0)
Pierwszy junior, który zaczął otrzymywać sensowną szansę gry po powrocie Lechii do drugiej ligi. Zadebiutował w inauguracyjnym meczu w Janikowie zmieniając Sławomira Wojciechowskiego i miał nawet szansę przesądzenia o wyniku tego spotkania. Kolejną szansę otrzymał blisko miesiąc później, w meczu z Polonią Warszawa. Przez całą rundę rozegrał trochę ponad 400 minut i tylko jeden raz, z Zagłębiem Sosnowiec, w pełnym wymiarze czasowym. Kiedy pomoc Lechii borykała się z największymi problemami kadrowymi, junior biało-zielonych nie mógł skorzystać z okazji, bo sprawdzał się w roli reprezentanta Polski. Mimo wszystko, jak na początek seniorskiej kariery, grał całkiem nieźle i obiecująco. Jeśli nie zatrzyma się w rozwoju, Lechia już niedługo będzie miała z niego spory pożytek.

Krzysztof RUSINEK (25 lat, 1-10: 5,0)
Chyba wszystko, co można powiedzieć o grze Rusinka w tej rundzie, to że pozostał szybki i bardzo dobrze przygotowany fizycznie. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu nie wyobrażano sobie bez niego Lechii, teraz - podobnie jak wiosną - był całkowicie bezużyteczny. W niemal wszystkich występach wchodził na końcówki spotkań, gdy teoretycznie mogłoby się wydawać, że jego szybkość i przebojowość może być ogromnym atutem. Niestety jego wejścia były całkowicie bez wyrazu, swoją postawą ani razu nie pomógł drużynie. Brak goli, a nawet asyst mówi sam za siebie. Najprawdopodobniej wypożyczony zostanie do drugoligowego Śląska, ale z klauzulą zabraniającą mu grać przeciwko byłym kolegom. Jest młody, więc jeżeli odnajdzie się we Wrocławiu, jego powrót do Lechii będzie w pełni realny.

Marcin SZAŁĘGA (24 lata, 1-10: --)
Z powodu problemów w rozmowach transferowych nie zadebiutował w pierwszym meczu jesieni z Unią Janikowo i zapewne nie spodziewał się, że w Lechii, w której chciał dokonać przełomu w swojej karierze, dane mu będzie wystąpić zaledwie dwa razy. Jego podanie otworzyło drogę do bramki Piotrowi Cetnarowiczowi w meczu z Podbeskidziem, jednak po 45 minutach gry były zawodnik krakowskiej Wisły musiał opuścić boisko. Wkrótce dowiedział się, że runda jesienna dobiegła już dla niego do końca. W obu występach nie zaprezentował się zbyt przekonująco, ale Lechia nie rezygnuje z piłkarza i jest przekonana, że wiosną piłkarz pokaże jeszcze, na co go stać.

Michał SZCZEPIŃSKI (29 lat, 1-10: 5,0)
Ulubieniec trenera Marcina Kaczmarka i pewniak w składzie za jego kadencji, u trenera Borkowskiego nie cieszył się już taką popularnością. Inna sprawa, że z własnej winy, bo chyba za szybko uwierzył w to, że jest dobrym piłkarzem i bez problemów będzie miał miejsce w składzie. Tymczasem był wolny, nieprzydatny, zupełnie niewidoczny na boisku. Był na tyle słaby, że kilkakrotnie nie zmieścił się nawet na ławce rezerwowych, a gdy dostawał szansę, to głównie na zasadzie kłopotów kadrowych w drużynie. Pełny mecz w lidze zagrał tylko raz, w Chorzowie, podczas nieobecności Wojciechowskiego i Pawlaka. Był całkowicie bezużyteczny, nic dziwnego, że Lechia postanowiła zrezygnować z jego usług. Jeżeli rzeczywiście, jak donosi prasa, pójdzie do trzeciej lub nawet czwartej ligi, może to być jego koniec jako zawodowego piłkarza.

Marcin SZULIK (29 lat, 1-10: 6,5)
Mimo że piłkarz wybrany został przez Gazetę Wyborczą do "jedenastki województwa pomorskiego", jesienią nie zachwycał. Nie potrafił nawet przekonać do siebie trenera Borkowskiego i w pełnym wymiarze czasowym wystąpił tylko raz, chociaż kontuzje nie dokuczały mu tak jak zwykle. Z powodu urazów opuścił cztery spotkania na przełomie września i października, a w dwóch pierwszych meczach nie wystąpił z powodu wykluczenia w poprzednim sezonie. Forma Szulika, na wybuch której czekamy od dwóch lat, wciąż w pełni nie przekonuje. Brakuje na jego koncie goli, a jego podania tylko trzykrotnie otworzyły kolegom drogę do bramki. Nie można odmówić mu zaangażowania, przebłysków świetnych umiejętności, lepszych występów, ale patrząc na całokształt rundy i oczekiwań względem jego osoby, był jednym z kandydatów do Rozczarowania Rundy.

Piotr WIŚNIEWSKI (24 lata, 1-10: 7,5)
PIŁKARZ JESIENI 2006
Nie wiadomo do końca, czy na eksplozję formy Wiśniewskiego trzeba było czekać do momentu zatrudnienia trenera Kafarskiego, ale to posunięcie opłaciło się. "Wiśnia" już dawno został okrzyknięty sporym talentem, jednak dopiero teraz udało mu się to potwierdzić. Bardzo dobrym ruchem okazało się przesunięcie go z ataku na bok pomocy, gdzie odnalazł się, a jego współpraca z Cetnarowiczem stała się niemalże wzorowa. Najlepszy i najbardziej błyskotliwy technicznie zawodnik Lechii, wreszcie jednak produktywny w swoich dryblingach, które zaczął zamieniać na bramki. Śmiały, aktywny, szybki, piłka wprost szukała go na boisku. Siedem goli na koncie mówi wszystko, a efektywna gra wzmogła zainteresowanie jego osobą w Polsce. Brak najwyższej oceny spowodowany jest strzeleniem pierwszego gola dopiero w siódmym występie, podczas meczu w Opolu, oraz brakiem asyst, co u pomocnika jest pewnym mankamentem.

Sławomir WOJCIECHOWSKI (33 lata, 1-10: 6,5)
Siedem występów i 440 minuty gry najbardziej znanego z lechistów praktycznie zrównują jego dorobek z młodszym następcą, Pietrowskim. Idąc jednak dalej tym tropem, widać jak efektywniejszy był od juniora. Świetny występ w Legnicy ozdobiony piękną bramką z rzutu wolnego i asystą przy drugim golu, dodatkowo dwie asysty w innych meczach. Jednak dobre występy Wojciechowski przeplatał z bardzo słabymi, jak choćby tymi w Janikowie czy Bydgoszczy. Nie grał przez półtora miesiąca, gdyż leczył kontuzje, w końcówce rundy również pojawiły się problemy, chociaż nie do końca wiadomo, czy zdrowotne. Niby jego kariera nieuchronnie dobiega końca, ale z drugiej strony takie gole, jak w Legnicy, czy asysty, jak ze Stalą Stalowa Wola, zastanawiają, czy Lechia dobrze by wyszła na jego odejściu.

Paweł ŻUK (21 lat, 1-10: 6,0)
Przed sezonem nikt nie miał w stosunku do niego żadnych oczekiwań. W pierwszym meczu nie znalazł się nawet w meczowej osiemnastce, drugi rozegrał w pełnym wymiarze czasowym, a w trzecim znów nie zagościł na ławce, co czyniło wrażenie chaosu w decyzjach trenera Borkowskiego. Przełom nastąpił w pucharowym meczu z Pogonią Szczecin, w którym dostał szansę jako środkowy pomocnik. Trener coraz częściej dawał mu szansę, do czego przyczyniła się bardzo dobra postawa w meczach rezerw. Odtąd zagrał we wszystkich ośmiu spotkaniach do końca rundy. Najwięcej w meczu z Kmitą, gdzie pokusił się o dwie asysty i nieuznaną przez sędziego bramkę z rzutu wolnego. Lewą obronę, na której kiedyś grywał, zamieniono mu na środek pomocy, w którym występował jako bardzo młody chłopak. Nie zawiódł, spisał się nawet powyżej oczekiwań, chociaż bez fajerwerków.

Zastosowana skala ocen

Copyrights lechia.gda.pl 2001-2023. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.031