Gdańsk: sobota, 20 kwietnia 2024

Tygodnik lechia.gda.pl nr 91 (3/2007)

30 stycznia 2007

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

TRZECH LECHISTÓW NA ZESŁANIU

Gra w piekło i niebo

Najczęściej wygląda to tak: piłkarz, zwykle wychowanek, zaczyna coraz bardziej odstawać od reszty zespołu. W pewnym momencie wysyła się go więc do klubu z niższej ligi, aby się ograł, odbudował, wrócił do formy. Więcej już o nim nie słyszymy. Czy podobny los czeka wypożyczonych na wiosnę do zespołów trzecioligowych: Rafała Lodę, Jakuba Kawę i Łukasza Pietronia?

MICHAŁ JERZYK

W niemal każdej regule zdarzają się oczywiście wyjątki, a nawet najbardziej trwała tendencja może zostać w każdej chwili przerwana, ale faktem jest, że w ostatnich latach niemal wszystkie przypadki przesunięcia któregoś lechisty do tego swoistego piłkarskiego czyśćca nie kończył się bynajmniej zbawieniem i powrotem do chwały, lecz raczej strąceniem w otchłań futbolowego piekła, czyli w niebyt i kibicowskie zapomnienie. Trudno odnaleźć choćby jedną sytuację, kiedy piłkarz szukający w niższej lidze powrotu do lepszej dyspozycji zakończyłby taką misję sukcesem.

Wielu kibiców na pewno wciąż jeszcze pamięta nazwiska Michała Pietronia, Jakuba Bławata, Marka Wasickiego, Marka Kowalskiego, Przemysława Urbańskiego, Roberta Morki, Mariusza Łukowskiego czy Wojciecha Sekuły, których pozycja przy Traugutta systematycznie słabła, aż w końcu trenerzy wespół z klubowymi władzami podejmowali decyzję o wypożyczeniu ich do mniejszych klubów, aby na niższym poziomie zdołali złapać wiatr w skrzydła, nabrać pewności siebie i przekonać o swojej przydatności.

Nic z tego, nadzieje okazywały się płonne. Obiektywnym utrudnieniem w wielu przypadkach były kłopoty zdrowotne. Bardzo lubiany wśród kibiców Urbański opuszczał Lechię rozstrojony pasmem przebytych kontuzji, starszy z braci Pietroniów nabawił się bardzo poważnego urazu zaraz po rozpoczęciu przygody w Cartusii, a za Kowalskim od lat ciągnęła się sława zawodnika mającego wprost niebywałego pecha do wszystkich możliwych dolegliwości. Być może gdyby mieli trochę więcej szczęścia, wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej. Być może.

Przekonanie, że przyczyną takiego stanu rzeczy są jednak wyłącznie złośliwości losu, byłoby jednak zbyt dużym uproszczeniem. Brutalna prawda jest bowiem taka, że wybrzeżowa piłka - z wyjątkiem Lechii i Arki - w najlepszym razie jest półamatorska i prowincjonalna. Czwartoligowi triumfatorzy zbierają po awansie srogie baty, a trzecioligowcy nawet nie garną się do podjęcia walki o wyższy poziom. W takich realiach trudno o nadmiar ambicji, konieczny w walce o powrót na Traugutta.

Lechiści wpadają więc w klimat amatorszczyzny, gorszych warunków, mniejszego natężenia treningów, słabszej opieki medycznej i braku dodatkowej motywacji ze strony kibiców. Chęć powrotu robi swoje, ale otoczenie przytłacza. Z każdą kolejną rundą zawodnicy coraz bardziej przyjmują do wiadomości, że o większej piłce - rozbrat z którą jeszcze przed momentem wydawał się chwilowy - powoli trzeba zapominać i szukać sobie nowego miejsca w życiu.

Na takie twierdzenia obruszyć może się nieco trener Tomasz Kafarski - który trafił do Lechii z trzecioligowej Kaszubii - ale rzecz nie w tym, żeby dyskredytować jego pracę, jakość której pozwoliła mu przecież otrzymać ofertę z Traugutta, ale żeby zrozumieć kontekst otoczenia. Jego transfer do Lechii również wynikał przecież z ograniczeń, jakie są w Kościerzynie. Ograniczeń uniemożliwiających dalszy rozwój.

Rafał Loda i Jakub Kawa to urodzeni w 1988 roku wychowankowie trenera Romana Kaczorka. Bardzo niedawno wróżono im świetlaną przyszłość. Dwa i pół roku temu sięgnęli po mistrzostwo Polski juniorów młodszych, parę miesięcy później debiutowali już w seniorach Lechii. Ich pech polegał w dużej mierze na długości polskiej przerwy zimowej, jako że trener Marcin Kaczmarek zdążył w międzyczasie nabrać przekonania, iż takie młokosy do niczego mu się nie przydadzą. Grali więc w lidze juniorów, popadając w coraz większą frustrację, powodowaną przedwcześnie być może rozbudzonymi nadziejami, które trzeba było na razie odłożyć na półkę. Loda myślał nawet o odejściu - razem z Robertem Hirszem lądował na testach w Glasgow Rangers, jedną nogą był już też w Cartusii.

Światłem w tunelu wydawało się powierzenie funkcji trenera Tomaszowi Borkowskiemu, który trenował wcześniej jednego i drugiego w drużynach młodzieżowych. Sentymentów jednak nie było. Kawa nie załapał się nawet do szerokiej kadry seniorów, a Loda - podobnie jak będący jego rówieśnikiem Łukasz Pietroń - tylko do jej ogona. W drugiej lidze udało się zagrać tylko Rafałowi - wychwalanemu latem, ale z dużymi skłonnościami do kontuzji.

Zimą podjęto decyzję, że futbol drugoligowy jest póki co zbyt wysokim progiem dla całej trójki. Decyzja o wypożyczeniu wpisuje się również w węwnątrzklubowe przekonanie, iż nawet zdolni juniorzy są bardzo słabo przygotowani do seniorskiej piłki i potrzeba im ogrania, choćby czwartoligowego. Po spędzeniu rundy w zespołach trzecioligowych mają wrócić jako zawodnicy dojrzalsi, lepiej przygotowani do gry nie z rówieśnikami, ale doświadczonymi seniorami.

Tylko czy nie podzielą losu kolegów, rzuconych w ostatnich latach w przepaść wybrzeżowej amatorszczyzny? Na ich korzyść działa na pewno to, że są młodzi i uważani za zdolnych, wobec czego szybko się na nich krzyżyka nie postawi. Dużo będzie zależało również od ich kondycji zdrowotnej.

Jest jakimś pomysłem, aby regularnie, na przykład raz w tygodniu, mogli uczestniczyć w treningach drugoligowej Lechii. Po to, aby nie tracili kontaktu z rzeczywistością, do której docelowo mają przecież wrócić. Pozostawienie ich samym sobie wróży niepowodzenie, zwłaszcza że mowa o bardzo młodych zawodnikach, z których żaden nie ukończył jeszcze 19. roku życia.

Najwięcej zależeć będzie od nich samych. Czy w nowych klubach będą grać z przeświadczeniem, że nie trafili tam za karę, ale żeby się nauczyć czegoś nowego, aby doszlifować swoje możliwości. Czy znajdą w sobie wystarczająco ambicji, aby nie zadowalać się byle sukcesikami, lecz mieć świadomość, że celem nadrzędnym jest powrót do Lechii. Głównie od nich samych zależy, czy ich nazwiska każdy kibic biało-zielonych będzie kiedyś wymawiał jeszcze jednym tchem, czy może raz na zawsze o nich zapomni.


Tomasz KAFARSKI, drugi trener Lechii:
- Decyzja została podjęta już w listopadzie, teraz ją tylko zatwierdziliśmy. Doszliśmy do wniosku w gronie trenerskim, że będzie służyło szybszemu rozwojowi tych trzech ludzi, jeżeli rozpoczną treningi w trzecioligowym zespole. W Gdańsku naprawdę trudno byłoby im dostać się do osiemnastki meczowej, a jako klub bardzo liczymy na to, że wypożyczenie przyspieszy ich rozwój i w czerwcu będą już lepszymi zawodnikami, niż gdyby zostali i grali w juniorach lub piątej lidze. Plan jest taki, żeby rozegrali dużą ilość meczów w trzeciej lidze, wrócili w czerwcu i pokazali, że mogą włączyć się do walki o ścisłą kadrę pierwszego zespołu. Rocznik 1988 to ludzie bardzo dobrze przygotowani do grania, ale brakuje im obycia w piłce seniorskiej. Dla tej trójeczki jest więc to opcja na teraz najlepsza. Wierzymy, że potwierdzą swoje umiejętności i za pół roku będą się bili jeszcze skuteczniej o kadrę pierwszego zespołu Lechii. Jeśli chodzi o ewentualne treningi z nami, to tutaj nie mamy sprecyzowanych planów, ale na pewno będą bardzo mocno monitorowani i poddawani na przykład badaniom wydolnościowym razem z pierwszym zespołem Lechii. Nie wiem, czy będziemy ich ściągać na treningi. Moje osobiste zdanie jest takie, że jeżeli będziemy to rozbijali - trochę tu, trochę tam - to z tego może być lipa. Zostali wypożyczeni i tam mają walczyć o skład, tam mają potwierdzić trenerom swoje walory i możliwości. Dlatego sądzę, że będą trenować tylko tam. Ale trening na poziomie trzecioligowym wcale nie jest najgorszy.

Rafał LODA, 18-latek wypożyczony do Kaszubii:
- Zostałem wypożyczony na pół roku do Kaszubii razem z Jakubem Kawą. Byłem już nawet na obozie w Zakopanym. Jest w porządku, czuję się w Kościerzynie dobrze. Graliśmy już dwa sparingi, w środę zmierzymy się na AWFiS z Lechią. Występowałem na lewej pomocy i lewej obronie, raz wyszedłem w pierwszym składzie. Na treningi do Kościerzyny jeżdżę codziennie. Co do uczestniczenia w zajęciach Lechii, na razie nic jeszcze nie wiem, ale możliwe, że będę trenował w poniedziałki. Rozmawiałem z trenerem Borkowskim, który powiedział, że w najbliższej rundzie mam grać w Kościerzynie, ale liczy na to, że latem będzie już mógł mnie włączyć do kadry Lechii. Liczę na to, że tak właśnie będzie i innej opcji nie biorę pod uwagę. Jeżeli jednak nie będą mnie w klubie chcieli, a dostanę inne propozycje z pierwszej czy drugiej ligi, to oczywiście pójdę. Póki co do czerwca na sto procent jestem w Kościerzynie. Zdrowie mi dopisuje, oby jak najdłużej. Nie boję się, że słuch o mnie zaginie, dlatego że w czerwcu i tak wracam do Lechii. Minusem tego rozwiązania są choćby dojazdy, ale plusem jest możliwość ogrania się. Lepiej przecież zagrać parę minut w trzeciej lidze niż zero w drugiej.

W środę 31 stycznia na boisku gdańskiej AWFiS Lechia rozegra sparing z trzecioligową Kaszubią Kościerzyna, do której wypożyczeni zostali Rafał Loda i Jakub Kawa.

Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.034