Gdańsk: piątek, 19 kwietnia 2024

Tygodnik lechia.gda.pl nr 92 (4/2007)

13 lutego 2007

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

GŁOSEM SPIKERA

Lechia uczy i wychowuje

Gra w piłkę odbywa się na boisku, ale też w głowach jej uczestników. Tak jak w życiu - wygrywają mądrzejsi, którzy pracują nad swoim talentem. Pracują w klubie, na boisku, ale też i w szkole.

MARCIN GAŁEK

Dla tysięcy uczniów z województwa pomorskiego rozpoczęły się właśnie ferie zimowe. To czas odpoczynku, przemyśleń i mobilizacji przed wiosennym semestrem. Wśród korzystających z zimowego relaksu są też młodzi adepci futbolu trenujący w gdańskiej Lechii. Ferie dla młodych piłkarzy to okres udziału w obozach szkoleniowych. Pod opieką szkoleniowców przygotowują się do rundy wiosennej rozgrywek. Równolegle, niezauważalnie dla ludzkiego oka, odbywają się zupełnie inne przygotowania - do dorosłego życia.

W naszym klubie, w trzynastu rocznikach, trenuje około 400 chłopców i 20 dziewczynek. Większość piłkarskiego narybku czyni to z nadzieją na karierę w dorosłym futbolu. Nadzór nad działalnością poszczególnych drużyn juniorskich Lechii sprawuje z ramienia klubu Tomasz Bocheński, pełniący funkcję koordynatora do spraw młodzieży. Do jego zadań należą między innymi kontakty z przedstawicielami współpracujących z Lechią szkół. Są to: Szkoła Podstawowa nr 15, Gimnazjum nr 29 oraz XXI Liceum Ogólnokształcące. W tych placówkach utworzono klasy, do których uczęszcza biało-zielona młodzież.

Są kary, nie ma nagród

Warte podkreślenia jest to, że włodarze klubowi, a także kadra szkoleniowa, nie pozostają obojętni na postępy piłkarzy, także poza boiskiem. W sferze ich zainteresowań znajdują się wyniki w nauce oraz zachowanie podległej im młodzieży. Koordynator przynajmniej raz w miesiącu odwiedza szkoły, mając przy tym możliwość sprawdzenia ocen i frekwencji uczniów-piłkarzy. Jeśli efekt tej "wywiadówki" jest inny od pożądanego, to młodzież odczuwa to osobiście. Pierwszym etapem "wychowywania" są rozmowy z trenerem, koordynatorem lub nawet dyrektorem klubu. Mają one na celu zmobilizowanie zawodnika. W skrajnych przypadkach zawodnik jest zawieszony w udziale w treningach lub - co jest wyższym stopniem kary - odsunięty od udziału w meczach.

O tym, że w Lechii nie patrzy się na przewinienia młodych "gwiazdek" przez palce, przekonałem się osobiście, podczas jednej z niedawnych wizyt w klubie. Sporym zaskoczeniem okazał się dla mnie widok sekretariatu pełnego nastolatków, którzy w skupieniu wycinali i wklejali artykuły prasowe dotyczące klubu. Okazało się, że ta gromadka porządkuje klubowe archiwum. Była to kara za "spóźnienie się" do szkoły. Inne rodzaje sankcji, to przygotowanie w szkole gazetki ściennej lub wsparcie pracowników MOSiR przy grabieniu liści na stadionie.

Jak wskazuje logika - skoro są kary, to powinny być także nagrody. W tym przypadku jest jednak inaczej. Jak mówi Tomasz Bocheński, klub nie promuje w żaden sposób chłopców, którzy maja dobre wyniki w nauce. Przykładanie się do nauki jest obowiązkiem młodych członków klubu. Jednak zaraz dodaje, iż inaczej patrzy się na kogoś, kto oprócz dobrej gry, dobrze się uczy. Co ciekawe, zapytane o ten temat nauczycielki jednej ze współpracujących z Lechią szkół stwierdziły, iż chłopcy najlepsi na boisku, często wyróżniają się też w nauce!

Syndrom chorej głowy

Nie każdy obdarzony jest w równym stopniu talentem naukowym i piłkarskim. Stąd w pewnym momencie trenująca w Lechii młodzież staje przed wyborem: szkoła czy sport? Z czasem dociera do nich życiowa prawda, że po latach wyrzeczeń i przelewania potu, zaledwie kilku z nich będzie grało na ligowych boiskach. Jak mówi jeden z trenerów zatrudnionych w Ośrodku Szkolenia Piłkarskiego Lechia - Marek Szutowicz, z całego rocznika maksymalnie trzech, czterech chłopców zawodowo będzie uprawiało futbol. Ma tu na myśli minimum centralny szczebel rozgrywek. Natomiast, co z dumą podkreśla, każdy z wychowanków Lechii, który przeszedł w klubie cały cykl szkolenia, będzie mógł być pewny miejsca w podstawowym składzie trzecio- i czwartoligowców z naszego regionu.

Juniorzy stają przed bardzo trudnym wyborem. Mogą liczyć na wsparcie trenerów, którzy, obok rodziców, znają ich najlepiej. Wtedy część z nich odchodzi od piłki prowadząc swoje życie zupełnie innym torem. Ci, którzy zostają, kontynuują naukę w liceum i sposobią się do walki o najcenniejsze laury piłki młodzieżowej. Nie znaczy to jednak, że nauka nie istnieje w ich świadomości. Każdy z tych młodych ludzi musi zdawać sobie sprawę, że zawodowy futbol to nie tylko boisko, ale także takie umiejętności jak sztuka negocjowania kontraktu, przeliczanie kwot netto, brutto, czytanie ze zrozumieniem, np. warunków umowy z klubem, oraz znajomość języków obcych. Oczywiście ideałem byłby piłkarz-prawnik pokroju Jacka Bednarza, ale nie ma co przesadzać. Najważniejsze, aby młodzi zawodnicy zdobyli solidne podstawy wykształcenia, które pomogą im w piłkarskiej karierze, a w razie czego także w dorosłym, niekoniecznie sportowym życiu.

Oczywiście można zdać się na wyspecjalizowanych menedżerów. Tak, tylko po co?! Chyba, że ktoś lubi oddawać część swoich zarobków innym za wcale nieskomplikowane czynności, których uczą nawet w szkole podstawowej. Piłkarz umiejętnie zarządzający swoja karierą, nawet jeśli korzysta z fachowego wsparcia, wzbudza swoją wiedzą szacunek, a w razie potrzeby potrafi sprawdzić, czy jego agent go nie "naciąga". Każdy może powiedzieć, że przesadzam. Polecam prześledzenie "karier" kilku wychowanków Lechii z ostatniego dziesięciolecia. Ślepa wiara w doradców czy też syndrom "chorej głowy", doprowadziły ich do takich sukcesów, iż nie grają nawet na drugoligowym poziomie.

Charczuk i Bednarz dali przykład

Piłkarz nie musi być wcale prymusem. Jednak w Lechii można zauważyć stały wzrost ilości zawodników z wyższym wykształceniem lub do tego aspirujących. Większość z nich to studenci bądź absolwenci uczelni sportowych. Stanowi to dla nich przepustkę do pracy w sporcie. Powstaje jednak pytanie, czy zawodowy piłkarz może studiować z powodzeniem na kierunku mającym ze sportem niewiele wspólnego? W tym przypadku wymienieni przeze mnie Tomasz Bocheński, Marek Szutowicz oraz nauczycielki mówią jednym głosem: gra na wysokim ligowym poziomie wiąże się z pewnymi wyrzeczeniami.

Zawodnik trenujący profesjonalnie z reguły nie jest w stanie pogodzić studiów dziennych z trenowaniem i graniem w lidze. Treningi najczęściej są w godzinach porannych. Na Uniwersytecie lub Politechnice nikt nie będzie zastanawiał się, dlaczego zawodnika nie ma w danym dniu na zajęciach, kolokwium, nie wspominając już o egzaminie. W porę zrozumiał to Janusz Melaniuk, grający w dorosłej Lechii od A-klasy do III ligi. Po awansie na szczebel centralny postawił na naukę, łącząc ją z występami w innych klubach na poziomie czwartoligowym. Oczywistym zaprzeczeniem tej teorii są dwie inne postacie związane niegdyś z Lechią. To Janusz Charczuk, który z powodzeniem łączył naukę na Politechnice Gdańskiej z grą w I i II ligowej Lechii lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia. Podobnie było z Tomaszem Piętką - jednym z "dzieci Bobo Kaczmarka". Młody, mający staż w reprezentacjach młodzieżowych kraju piłkarz, łączył grę w II lidze ze studiowaniem ekonomii. Pod koniec nauki postawił jednak zdecydowanie na karierę ekonomisty, co do dziś kontynuuje z całkiem niezłym skutkiem. Jak widać, chcieć to móc!

Na zakończenie nie sposób wspomnieć o roli rodziców w procesie wychowania i kształcenia młodych futbolistów. Ich wsparcie jest bezwarunkowo konieczne. Bez tego ogrom pracy wkładany przez klubowych trenerów i działaczy w odpowiednie wyszkolenie zawodników okaże się bezużyteczny. Lechia uczy i wychowuje, ale przynosi to skutek, tylko wtedy, gdy rodzicom oraz samym graczom na tym zależy. Gra w piłkę odbywa się na boisku, ale też w głowach jej uczestników. Tak jak w życiu wygrywają mądrzejsi, którzy pracują nad swoim talentem. Pracują w klubie, na boisku, ale też i w szkole. Z tym przesłaniem zostawiam rodziców i ich trenujące w Lechii latorośle.

Ludzie Lechii
Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.031