Gdańsk: sobota, 20 kwietnia 2024

Tygodnik lechia.gda.pl nr 100 (12/2007)

17 kwietnia 2007

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

WYBIEG DO PRZODU

Niewiarygodnie cudowny tydzień

Powiało grozą na początku poprzedniego tygodnia, gdy Lechia przegrała na własnym boisku pierwszy ligowy mecz od półtora roku. Kibiców dopadło przygnębienie. Wielu straciło nadzieję na hucznie zapowiadany awans do ekstraklasy, wszak było to już trzecie spotkanie, w którym ich drużyna nie zdołała pokusić się o zwycięstwo. Tymczasem kolejne dni przyniosły prawdziwą euforię!

MICHAŁ JERZYK

TYGODNIK LECHIA.GDA.PL NR 101, 24.04.2007

W ubiegłym tygodniu Lechia stanęła bowiem na wysokości zadania i zamknęła usta tym, którzy ją pochopnie skreślili. W dodatku o poprawę nastrojów zadbali piłkarze, o których dotąd można było powiedzieć jedynie to, iż są żywym dowodem kiepskiej polityki transferowej klubu. Najpierw zwycięstwo w Bytomiu załatwił Maciej Rogalski, który strzelił dwa gole pierwszy raz od chwili, gdy grając w barwach KSZO przyczynił się do rozbicia Lechii. Było to bodaj głównym argumentem za sprowadzeniem go na Traugutta, ale potwierdziło się, że było warto. Świetną partię rozegrał przywrócony do łask Mateusz Bąk i gdańszczanie wyjechali z południa Polski z kompletem punktów. Wygrana tym ważniejsza, że oba zespoły sąsiadowały dotąd ze sobą w tabeli.

Bratobójczy pojedynek ze Śląskiem Wrocław był z kolei popisem Marcina Szałęgi, do tej pory jakby skrępowanego etykietą najdroższego piłkarza Lechii, mimo że koszt jego transferu rozbity został na cztery lata i tak naprawdę daleka jeszcze droga, zanim klub zapłaci za zawodnika osławione 100 tysięcy złotych. Były zawodnik Wisły Kraków pokazał jednak, że może być wart nawet większych pieniędzy, bo znakomicie rządził środkiem pola, przyćmił Wojciechowskiego z Miklosikiem, a na koniec strzelił jeszcze fantastyczną bramkę po uderzeniu z 35 metrów. Niesamowity był obrazek, w którym jeden z kibiców, od początku meczu bluźniący na całe gardło pod adresem Szałęgi i Pawła Buzały, w miarę upływu czasu łagodniał, a na koniec już tylko pokornie bił brawo obu wymienionym.

Tomasz Borkowski tryskał humorem nie tylko z powodu dobrej gry nabytków, nie tylko z wyników, ale w równej mierze z faktu, iż występująca co rundę gigantyczna plaga kontuzji dobiega końca. W obu ubiegłotygodniowych meczach, mimo że waleczności i zadziorności było w nich nadzwyczaj dużo, obyło się również bez żółtych kartek. Dumnie podkreślał to zwłaszcza Paweł Pęczak, któremu do tej pory takie wyczyny przychodziły z trudnością. Również Maciej Kalkowski radośnie oznajmił, że na boisko znów wychodzi tylu walczaków, ile trzeba.

Lechiści - jak mawiać się rzekło - wrócili z dalekiej podróży. Do meczów z Polonią i Śląskiem przystępowali niemal z nożem na gardle, z mającą prawo paraliżować świadomością, że każde kolejne potknięcie może ich kosztować bardzo dużo. Awans do pierwszej ligi jest w tym sezonie na wyciągnięcie ręki, zwłaszcza wobec wycofania się Zawiszy Bydgoszcz i niepewnego losu Zagłębia Sosnowiec. A nade wszystko beznadziejnej formy faworyzowanych: Ruchu Chorzów i Jagiellonii Białystok.

Oba te zespoły grają tak, jakby w przeciwieństwie do Lechii nie zależało im na awansie do wyższej klasy. Ruch po bezbramkowym remisie z Zagłębiem Sosnowiec przegrał w Ostrowcu Świętokrzyskim, a później tylko zremisował z Piastem Gliwice. Łzy płyną również z oczu kibiców Jagiellonii Białystok. Najpierw porażka z Górnikiem Polkowice, a później podziały punktów z ŁKS Łomża i Polonią Warszawa. Jednym zdaniem - hojnymi prezentami obdarowano Lechię, która prędko skorzystała z okazji i dołączyła do ścisłej czołówki.

I całe szczęście, bo niepowodzenie byłoby łyżką dziegciu w beczce miodu zafundowanej przez Europejską Unię Piłkarską. W środę w Cardiff, w samo południe, w dniu meczu Lechii w Bytomiu, UEFA przyznała Polsce i Ukrainie organizację Mistrzostw Europy 2012! Niżej podpisany przyznaje, że okazał się człowiekiem bardzo małej wiary, od początku wątpiąc w taki scenariusz. A jednak! To nie dla Włochów czy Węgrów, lecz właśnie Polaków otworzyła się szansa na rozwój kraju, jego promocję, budowę gęstej i rozległej pajęczyny autostrad, szybkiej kolei, na zbliżenie się do Europy - po pierwsze cywilizacyjnie, po drugie także piłkarsko.

Teraz już na pewno za 700 milionów złotych stanie w Gdańsku Arena Bałtycka, której bursztynowy kształt będzie dumą wszystkich kibiców Lechii i obiektem westchnień całej Polski. Coś, co kilka lat temu wydawało się majakiem szaleńca, w ciągu zaledwie trzech lat przekształci się teraz w rzeczywistość. Debiutem stadionu ma być inauguracja sezonu 2010/11, a na trybunach będzie mogło zasiąść około 36 tysięcy lechistów i do 4 tysięcy kibiców gości. I chyba nie ma żadnych wątpliwości, że będzie komplet. Wielkie zasługi ma w tym nowy prezes UEFA, Michel Platini, który 24 lata temu miał okazję występować na Traugutta przed równie liczną i równie wspaniałą publicznością.

Cudowny tydzień, jednym słowem. W dodatku zbieżny z wydaniem jubileuszowego, setnego numeru Tygodnika lechia.gda.pl. Zabrakło chyba tylko aktu honoru, jakim byłby zwrot flag, które dwa tygodnie temu zniknęły z klubowego magazynu. Ale nie wymagajmy zbyt wiele, zwłaszcza cudów.

Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.031