Siedem kolejek, jakie zostały do rozegrania piłkarzom II ligi w maju i czerwcu mogą przynieść praktycznie wszystko. To samo można powiedzieć o Polskim Związku Piłki Nożnej, który swoimi kolejnymi decyzjami może przewrócić do góry nogami ligowe tabele. O tym, kto będzie grał w przyszłym roku w ekstraklasie i na jej zapleczu wróżyć można tylko z fusów. Nie jest to pierwszy przypadek absurdalnych decyzji piłkarskiej centrali i bałaganu w ligowych tabelach. Pocieszeniem dla kibiców Lechii może być fakt, iż zmiany, jakich dokonywali włodarze naszego futbolu częstokroć bywały korzystne dla biało-zielonych, skutkując ratowaniem w ostatniej chwili ligowego bytu.
Sezon 1988/89, gdańska Lechia - spadkowicz z pierwszej ligi - leci po równi pochyłej i tylko niepoprawni optymiści wierzą jeszcze w utrzymanie się zespołu w II lidze. Na kilka kolejek przed końcem, kojarzącego się jednoznacznie kibicom biało-zielonych - z ciągłymi spadkami z ligi, trenera Stanisława Stachurę zastępuje wychowawca zdolnej młodzieży Bogusław Kaczmarek. Biało-zieloni obiektywnie rzecz biorąc nie mają żadnej nadziei na pozostanie w gronie drugoligowców. Zajmują co prawda miejsce nieznacznie poniżej środka stawki, lecz w związku z reorganizacją ligowego systemu dziewiąta drużyna w tabeli po sezonie jest trzecioligowcem. Do tego dochodzi fatalna gra w rundzie wiosennej. Na dwanaście spotkań biało-zieloni wygrywają zaledwie dwie potyczki. Do końca sezonu pozostają co prawda cztery kolejki, jednak piłkarze z Wrzeszcza właśnie dokonują swoistego ligowego antyrekordu. W ostatnich sześciu kolejkach także dzięki obowiązującemu wówczas regulaminowi zdobyli minus jeden punkt. Ostatnia nadzieja jest w wyjątkowo korzystnym terminarzu, gdyż w końcówce rundy Lechia gra z samymi beniaminkami, w dodatku zajmującymi końcowe lokaty w tabeli i chcąc nie chcąc musi te mecze wygrać. Faktycznie, biało-zieloni w ostatnich czterech kolejkach zdobywają osiem punktów, pokonując takie ligowe ekipy jak Broń Radom, Boruta Zgierz, Górnik Łęczna i Karpaty Krosno, jednak do upragnionej ósmej lokaty gdańszczanom brakuje tylko i aż czterech punktów.
W tym momencie kuriozalną decyzję podejmuje Polski Związek Piłki Nożnej, zmieniając reguły gry praktycznie pod koniec ligowej rywalizacji. Zgodnie z nowymi zasadami, dziesiąty zespół w tabeli, a takie miejsce zajmuje Lechia, ma szanse uratowania miejsca w nowej zreformowanej drugiej lidze pod warunkiem zwycięstwa w barażach z jednym ze zwycięzców ośmiu grup trzeciej ligi. Los pada na triumfatora grupy łódzkiej Włókniarza Pabianice. Widać już efekty pracy "Bobo" Kaczmarka i zespół z Wrzeszcza zwycięża na Traugutta rywali 4:1. W rewanżu wygrywają co prawda1:0 pabianiczanie, jednak w dwumeczu lepsza jest Lechia, i Gdańsk dzięki kontrowersyjnym decyzjom PZPN oraz mobilizacji w końcówce rundy będzie miał w nastepnym sezonie drużynę drugoligową.
Nie minęły dwa lata, a panowie z Alei Ujazdowskich, gdzie mieściła się wówczas siedziba piłkarskiej centrali, zafundowali kibicom pozasportowe emocje związane z kolejną tzw. "reformą" rozgrywek. Druga liga, która liczyła 20 zespołów grających w jednej grupie miała zostać "okrojona" o połowę. Aż dziesięć zespołów miało po sezonie żegnać się ze statusem drugoligowca. Dla Lechii, grającej zespołem złożonym z niedawnych jeszcze juniorów, zadanie utrzymania się w tym towarzystwie wydawało się bardzo trudne. W dodatku w ligowej stawce roiło się od solidnych ekip opartych na doświadczonych zawodnikach, którzy z niejednego futbolowego pieca jedli chleb. Zespoły Widzewa, Stali Stalowa Wola, dwóch drużyn bytomskich, Stilonu Gorzów czy Rakowa Częstochowa były poza zasięgiem biało-zielonych.
Młoda drużyna Lechii i tak wzniosła się na wyżyny swoich umiejętności pokonując między innymi trzecią w końcowej tabeli Jagiellonię 3:0, wygrywając na wyjątkowo trudnym terenie w Szczecinie 1:0 po golu Mirka Girucia, czy też remisując w Łodzi z bardzo silnym Widzewem 1:1. Jednak na dziesiąte miejsce, gwarantujące utrzymanie się w okrojonej drugiej lidze, to nie wystarcza. Klubowi z Gdańska brakuje tylko i aż dwóch punktów. Jednak od czego jest PZPN, który po raz kolejny zmienia w trakcie rozgrywek swoje wcześniejsze decyzje. Według nowych reguł, druga liga ponownie będzie rozgrywać swoje mecze w dwóch grupach, a zdegradowane zostaną tylko dwie z czterech ostatnich drużyn w tabeli, które będą musiały rozegrać między sobą mecze barażowe. Nieszczęśnikami okazują się ostatnia w tabeli Ostrovia Ostrów Wielkopolski i Hutnik Warszawa. Lechia, jako dwunasta w tabeli, może się spokojnie szykować do nowego drugoligowego sezonu, pomimo, iż zgodnie z obowiązującymi prawie cały piłkarski rok regułami, powinna zostać zdegradowana. Historia sprzed dwóch lat się powtarza.
Jak więc uczy historia naszej ligi, piłkarze Lechii mają w zwyczaju korzystać z kontrowersyjnych czy, nazywając rzecz po imieniu, absurdalnych i niekonsekwentnych decyzji piłkarskiej centrali. Tylko, że szczęściu trzeba umieć pomóc. A dotychczasowa forma podopiecznych Tomasza Borkowskiego nijak nie pozwala gdańskim kibicom liczyć na powtórkę z przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, kiedy to dzięki niekonsekwencji działaczy i bałaganowi w rozgrywkach biało-zieloni korzystali jak tylko mogli. Do piątego miejsca, prawdopodobnie uprawniającego do gry w barażach o ekstraklasę, piłkarzom Lechii brakuje tylko jednego punktu. Tylko czy lechiści zaczną w końcu wygrywać?