Drugoligowy sezon 2006/07 powoli zbliża się do końca. Powoli zbliża się też czas podsumowań. Niestety ten okres nie jest radosny dla sympatyków Lechii Gdańsk. Buńczuczne zapowiedzi walki o awans już tej wiosny nie przyniosły spodziewanych efektów i zamiast euforii oraz spełnienia marzeń musieliśmy wszyscy przełknąć gorzką pigułkę. Jej smak jest tym bardziej przykry dla fanów biało-zielonych, iż szansa na grę w Orange Ekstraklasie była niepowtarzalna, a drużyny, które są bliskie awansu, były w zasięgu Lechii. Tak naprawdę, oprócz zdecydowanego lidera chorzowskiego Ruchu i przeżywającej renesans formy, warszawskiej Polonii, wszyscy pozostali rywale przy lepszej grze biało-zielonych mogli zostać zdystansowani, a I liga w Gdańsku mogła stać się faktem.
Kibiców martwić musi fakt, iż pomimo tego, iż już zimą wydawało się, że Lechia posiada solidny zespół i ewentualne dalsze transfery będą polegać tylko na uzupełnianiu poszczególnych pozycji, w tej chwili zarząd i dyrekcja klubu musi odbudowywać drużynę praktycznie od podstaw. Choć z drugiej strony trudno wymagać, aby Lechii w jej ciągłym marszu w ligowej hierarchii towarzyszyły tylko i wyłącznie sukcesy. Biorąc pod uwagę okres odbudowy klubu od 2001 roku, cztery kolejne awanse, następnie utrzymanie się w II lidze i szóstą lokatę w obecnym sezonie, nie sposób zauważyć, że pomimo fatalnej rundy wiosennej Lechia cały czas pnie się w górę, a atmosfera wokół klubu i jego wizerunek z każdym sezonem się polepsza.
Chyba też wszyscy ludzie związani z Lechią powinni zadać sobie pytanie, czy już dojrzeliśmy do gry w ekstraklasie. Awans na siłę z czwartego miejsca w tabeli i późniejsza regularna gra w doborowym towarzystwie wymaga środków finansowych, odpowiedniej organizacji klubu, zawodników ogranych już na pierwszoligowym froncie. Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że taki szczęśliwy, fartowny awans w tym sezonie spowodowałby tylko, że w przyszłym roku spadalibyśmy z pierwszej ligi z ogromnym hukiem. Może więc i lepiej, że ten awans odroczył się w czasie, bo pomimo rozczarowującej wiosennej rundy, przy dalszej konsekwencji i ciągłości pracy, a przede wszystkim wyciągnięciu wniosków przez ludzi zarządzających klubem, ekstraklasa prędzej czy później przyjść po prostu musi.
Dobrym prognostykiem na przyszły sezon jest współdziałanie w budowie silnej Lechii różnych opcji politycznych. To, czy rozmowy w sprawie pozyskania solidnego, strategicznego sponsora, jakim bez wątpienia byłaby spółka Lotos, okażą się skuteczne, są w tej chwili chyba najbardziej istotne dla przyszłości klubu z ulicy Traugutta. Drugoligowe rozgrywki 2007/08 już w tej chwili zapowiadają się pasjonująco wobec karnej degradacji rywala zza miedzy, gdyńskiej Arki, ambitnych planów wrocławskiego Śląska czy też prawdopodobnego awansu GKS-u Katowice. Jednak aby liczyć się w walce o ekstraklasę, zarząd Lechii musi o wiele rozsądniej wydatkować środki przeznaczone w budżecie na transfery, niż czynił to do tej pory. Za dużo zakupów okazuje się niewypałem, za dużo zawodników nie spełnia pokładanych w nich nadziei, co w konsekwencji skutkuje takim a nie innym miejscem w tabeli. Miejscem, które tak naprawdę odzwierciedla na dzień dzisiejszy piłkarski stan posiadania gdańskiego futbolu.