lechia.gda.pl

Tygodnik lechia.gda.pl nr 106 (18/2007)
29 maja 2007


PO MECZU Z KMITĄ, CZYLI NADZIEJA UMIERA OSTATNIA

Gramy do końca

Sędzia gwiżdże po raz ostatni. Uradowani kibice Lechii wbiegają na murawę, a piłkarze toną w ich objęciach. Takie wydarzenie miało miejsce podczas ostatniego pojedynku biało-zielonych z Kmitą Zabierzów. - To było miłe. Fani zdarli z nas koszulki - skomentował Tomasz Borkowski.

MATEUSZ JASZTAL
adres: http://lechia.gda.pl/artykul/11689/
kontakt: lechia@lechia.gda.pl

Scena, jaka się rozegrała tuż po zakończeniu meczu w Krakowie, najdobitniej świadczy o tym jak wielki jest głód pierwszej ligi wśród gdańszczan. Dzięki wyjazdowemu zwycięstwu nad zabierzowską Kmitą piłkarze przedłużyli nadzieje na wywalczenie upragnionego awansu. A jeszcze kilka dni temu wydawało się, że już wszystko stracone. Biało-zielone serca pokrzepiła Miedź Legnica, wygrywając w sobotę, nad rywalizującą z Lechią, Polonią Warszawa i to aż 4:0.

Zresztą już nie pierwszy raz okoliczności niezależne od gdańszczan układają się jak najbardziej pomyślnie. Wycofanie zespołu, kary za korupcję, czy wpadki faworytów - to wszystko pomaga w walce o awans, a właściwie sprawia, że wciąż jest on realny. A to jeszcze nie koniec, bo przygotowywane są kolejne partie dokumentów na temat korupcji w polskim futbolu. Może się okazać, że promocję uzyskają zespoły z niższych pozycji niż czwarta.

Do pełni szczęścia brakuje tylko solidnej formy lechistów. I wydawało się, że w niedzielę będzie podobnie. Przez większą część spotkania utrzymywał się wynik praktycznie odkładający szturm na bramy ekstraklasy do przyszłego sezonu. Jednak piłkarze pokazali charakter i chyba ostatecznie udowodnili niedowiarkom, że to nie brak chęci jest przyczyną słabszych niż oczekiwano wyników. Na stadionie krakowskiego Wawelu przegrywali 2:1, by w 80 minucie wyrównać, a w doliczonym czasie strzelić zwycięskiego gola.

Oczywiście należy się cieszyć z trzech punktów wywalczonych na obcym terenie, jednak przebieg spotkania może dziwić zważywszy na pewne fakty. Przede wszystkim Lechia to zespół, który ciągle walczy o pierwszą ligę, zaś Kmita tylko o pozostanie na jej zapleczu. Poza tym, gdańszczanie mieli przewagę kondycyjną nad rywalami. Mogli przygotowywać się do tego spotkanie cały tydzień, podczas gdy zabierzowianie w środę stoczyli bój w Janikowie.

W przypadku straty punktów, wytłumaczeniem nie mogłyby być braki kadrowe. Do linii defensywnej powrócił kontuzjowany ostatnio Paweł Pęczak. Na lewej flance miejsce zajął, pauzujący przed tygodniem za kartki, Rafał Kosznik. Na boisku zaprezentował się również powracający po dłuższej przerwie Karol Piątek. Zdrowi byli niemal wszyscy zawodnicy teoretycznie podstawowego składu. Tak komfortowej sytuacji trener Borkowski nie miał już dawno.

Jednak kluczowe dla wyniku spotkania okazały się zmiany personalne dokonane podczas meczu. Wprowadzony za Sławomira Wojciechowskiego w 60 minucie spotkania Piotr Wiśniewski miał udział przy bramkach numer dwa i trzy dla Lechii. Najpierw sam doprowadził do remisu, a później asystował przy decydującym trafieniu Cetnarowicza. W tej ostatniej sytuacji ważną rolę odegrał również rezerwowy Marcin Pietrowski, który wcześniej podawał do popularnego "Wiśni".

Mecz z Kmitą był drugim w rundzie wiosennej, w którym obaj najskuteczniejsi piłkarze biało-zielonych trafiali do siatki. Co więcej, ostatnia bramka jaką zdobył Wiśniewski przed meczem w Krakowie była ta strzelona na inaugurację wiosny Unii Janikowo. Niewiele lepiej prezentował się Cetnarowicz, który trafiając dwukrotnie do siatki rywala, podwoił swój strzelecki dorobek obecnej rundy. Oby te ostatnie gole były przełomem, jeśli chodzi o dyspozycję strzelecką najlepszych gdańskich napastników.

Warto zauważyć, że dwoma asystami z niedzieli może pochwalić się boczny obrońca biało-zielonych, Rafał Kosznik. Przerwana została passa Pawła Buzały, który zdobywał po bramce w trzech ostatnich spotkaniach. Tym razem ta sztuka się nie udała i "Buzi" został zmieniony w drugiej połowie spotkania przez Karola Piątka. Po raz kolejny spory wkład w wynik miał, chyba najlepszy ostatnio piłkarz Lechii, Mateusz Bąk. Wybronił on sytuację sam na sam, po której mogło być 3:1 dla Kmity i już praktycznie po meczu.

Lechiści na obiekcie Wawelu mogli się czuć jak u siebie. A to za sprawą swoich kibiców oraz zaprzyjaźnionych z nimi fanów krakowskiej Wisły. Wśród nich znajdowała się cała plejada gwiazd, głównie piłkarzy związanych z drużyną "Białej Gwiazdy". Na trybunach zasiedli: Sarnat,  Nikola  Mijailović, Gołoś, Szymkowiak, Małecki i Kokoszka, a także byli zawodnicy biało-zielonych: Tomasz Dawidowski i Marek Zieńczuk. Trzeba przyznać, że obejrzeli widowisko pełne dramaturgii.

Lechia udowodniła, że chce ekstraklasy i będzie o nią walczyć do końca. Nadal można mieć wątpliwości co do dyspozycji gdańszczan i zastanawiać się nad jej przyczynami, lecz mimo to awans jest ciągle całkiem realny. Teraz czekają ich dwa trudne mecze, które trzeba wygrać. Najważniejsze, aby dać z siebie wszystko i walczyć do końca.




Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
POWRÓT