lechia.gda.pl

Tygodnik lechia.gda.pl nr 108 (20/2007)
12 czerwca 2007


PAWEŁ ADAMOWICZ: NIC ZASKAKUJĄCEGO

Ich Troje na Baltic Arena

Wielki szok i oburzenie zapanowały wobec pomysłu Pawła Adamowicza, by Baltic Arena była współdzielona przez Lechię i Arkę, a przecież prezydent Gdańska nie powiedział w gruncie rzeczy nic nowego i nic zaskakującego.

MICHAŁ JERZYK
adres: http://lechia.gda.pl/artykul/11697/
kontakt: lechia@lechia.gda.pl

Już we wrześniu 2005 roku, gdy wizja Mistrzostw Europy w Polsce wciąż jeszcze wydawała się dla większości rodaków równie realna, jak opady śniegu w Kamerunie, w serwisie trojmiasto.pl można było przeczytać kilka akapitów na temat wniosku do UEFA w sprawie organizacji Euro. Artykuł zdradza między innymi:

Wiemy też, ze opiekunem Areny Bałtyckiej (to cały czas "robocza" nazwa) będzie gdański MOSiR, a swoje ligowe mecze grać na niej będzie Lechia Gdańsk. "Także tu będą rozgrywane mecze Ligi Mistrzów, w przypadku awansu do tych rozgrywek Lechii Gdańsk lub Arki Gdynia" - czytamy we wniosku do UEFA. czytaj całość

Niżej 136 komentarzy i prawie żadnego zdumienia nad powyższym fragmentem. Nic zresztą dziwnego. Absurdem był sam pomysł organizowania przez Polskę imprezy na miarę Mistrzostw Europy, szaleństwem była idea stawiania magicznego stadionu w biednej i zapuszczonej dzielnicy Gdańska, bełkotem było pisanie o wybrzeżowych klubach grających w Lidze Mistrzów - rozgrywanie przez dwa mocno zantagonizowane kluby meczów na stadionie w Gdańsku w tym kontekście brzmiało już na tyle normalnie, że prawie nikt nie zwrócił na to specjalnej uwagi, o emocjonowaniu się nie wspominając. Dopiero w końcowych wpisach ktoś się zreflektował: "Co to za pieprzenie! Arka nie będzie rozgrywać żadnych meczy na zasr... stadionie betonów!".

Prezydent Wojciech Szczurek prawdopodobnie nie był autorem powyższej opinii, ale jego ubiegłotygodniowa odpowiedź na propozycję prezydenta Adamowicza niosła mniej więcej podobne przesłanie. Gdynia ma zamiar zbudować własny stadion i nie oglądać się na Gdańsk. Co gorsza, dotychczasowe doświadczenia każą z respektem patrzeć na tę deklarację. Już kiedyś w podobnym stylu próbowano włączyć Gdynię do spółki w sprawie budowy dużej hali widowiskowo-sportowej, ale machnęła ręką i zbudowała swoją. Tymczasem Gdańsk z Sopotem przez lata dreptały w miejscu i dopiero ostatnio ruszyły do przodu, jednak do zakończenia inwestycji pozostał jeszcze szmat czasu.

Prezydent Adamowicz nie popełnił gafy dlatego, że w ogóle wpadł na taki pomysł. Wyzwaniem dla miasta jest zagospodarowanie obiektu, który nie może pełnić roli spokojnego ogródka, jak stadion przy Traugutta. Utrzymanie Baltic Arena będzie kosztować ogromne pieniądze, a zatem obiekt musi tętnić życiem, być areną koncertów muzycznych, różnego rodzaju imprez, meczów i czego tylko się da. Nie wystarczy już, że raz na dwa tygodnie trybuny w połowie się zapełnią i będzie po problemie. To zdecydowanie za mało.

Tak naprawdę tylko więc czekać, aż na Baltic Arena gospodarzem będą to Ich Troje, to Tokio Hotel, a razem z nimi tysiące rozwrzeszczanych fanów. W tym kontekście i zaproszenie żółto-niebieskich nie brzmi szczególnie ekstrawagancko, choć oczywiście niesie ze sobą szereg komplikacji natury organizacyjnej i już samo to powinno skłaniać do poważnego zastanowienia się nad sensem takiej idei - jeszcze przed zaprezentowaniem jej opinii publicznej.

Prezydent Adamowicz popełnił gafę dlatego, że nie zaprezentował swojego kontrowersyjnego pomysłu w dyskretnym zaciszu gabinetów, nie wysondował skutecznie nastrojów i planów gdyńskiej strony, nie miał na tyle wyobraźni, żeby zorientować się, czy północna część Trójmiasta w ogóle oczekuje takiego gestu i czy jest w stanie go zaakceptować. O ile taka nieroztropność ujdzie jeszcze w przypadku naiwnego idealisty, o tyle u doświadczonego polityka oznacza głupotę. Jednym nieprzemyślanym ruchem Adamowicz w dużej mierze przekreślił budowaną przez lata - pozyskiwaniem sponsorów, wsparciem i obecnością na meczach Lechii, także na wyjazdach - pozytywną opinię wśród kibiców. A kibic jest surowy i pamiętliwy, o czym wie chociażby Sławomir Wojciechowski, którego brzydki gest w Katowicach wiele osób zapamięta do końca życia.

Paweł Adamowicz zrobił doskonały prezent wielkiemu politycznemu oponentowi, Jackowi Kurskiemu. Proporcje poparcia, do tej pory zdecydowanie na korzyść tego pierwszego, mogą się teraz stopniowo odwracać. Kurski medialnie punktuje, raz tworząc wirtualny sponsoring w postaci Lotosu, innym razem już całkiem realny w postaci Energi, a Adamowicz zbiera ostatnio same punkty ujemne. Na przykład głośno zapowiadał ekstraklasę, z której ostatecznie wyszły nici.

Kibice Lechii mają jednak prawo może nie tyle czuć się oszukani, co zmanipulowani. Na zdjęciach i prezentacjach nowego stadionu niemal zawsze widać było biało-zielony tłum, powiewające biało-zielone flagi, a na boisku biało-zielonych piłkarzy. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że przynajmniej nominalnie będzie to stadion Lechii i przez wiele miesięcy nikt słowem nie zająknął się na temat innych możliwości. W końcu jednak stara sprawa wypłynęła na wierzch. Tylko komu tak naprawdę było to potrzebne?




Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
POWRÓT