lechia.gda.pl

Tygodnik lechia.gda.pl nr 110 (22/2007)
26 czerwca 2007


PODSUMOWANIE WIOSNY 2007: POMOCNICY

Wiosenno-jesienna sinusoida

Pomocnicy Lechii pracują według swoistej wiosenno-jesiennej sinusoidy. Pokazują to liczby: wiosną 2005/06 środkowa linia gdańszczan zdobyła 2 bramki, jesienią 2006/07 trafień było już 15, natomiast w ostatniej rundzie liczba strzelonych goli znów spadła i wyniosła 7. Rezultat ten dodatkowo pogarsza fakt, że drugą linię Biało-Zielonych reprezentuje najwięcej, bo aż 11 piłkarzy.

KAROL SZELOŻYŃSKI + REDAKCJA
adres: http://lechia.gda.pl/artykul/11709/
kontakt: lechia@lechia.gda.pl

Oprócz siedmiu trafień, na które złożyły się gole Kalkowskiego, Miklosika, Pawlaka, Rogalskiego (2) i Wiśniewskiego (2), gracze środkowej linii Lechii zaliczyli również 10 asyst. Co ciekawe - autorem połowy z nich jest, niechciany już przy Traugutta, Sławomir Wojciechowski! Pozostałe na swoje konta zapisali: Pawlak, Pietrowski (2) i Wiśniewski (2).

W rundzie wiosennej oczekiwań nie spełnili głównie ci pomocnicy, których rolą była gra ofensywna. Przyzwoicie spisali się usposobieni nieco bardziej defensywnie - Miklosik czy Pawlak, podczas gdy na drugim biegunie znajdują się m.in. Kalkowski, Rogalski, Szałęga czy Wiśniewski. I ten ostatni został przez nas wybrany Rozczarowaniem Rundy. Po wysoko zawieszonej poprzeczce w rundzie jesiennej, kiedy wiosną oczekiwania były jeszcze większe, zawiódł.

Nasze podsumowanie potwierdziło również, że budując mocny zespół nie można postawić wyłącznie na młodych, bądź wyłącznie na doświadczonych piłkarzy. Zarówno "starzy", jak i ci młodsi mają swoich przedstawicieli, którzy rundę zaliczą na plus, jak i tych, którzy będą chcieli o niej jak najszybciej zapomnieć.

Na najlepsze noty wśród pomocników naszym zdaniem zasłużyli Arkadiusz Miklosik i Mariusz Pawlak. Pierwszy to piłkarz Zawiszy SA, który przyszedł do Lechii jako ostatnie wzmocnienie i potwierdził, że najbardziej wartościowi okazują się ci gracze, którzy dołączają do drużyny jako ostatni. Teoria ta znajdowała potwierdzenie w ciągu ostatnich trzech rund. Jesienią jako ostatni dołączył Pawlak (za darmo), a wcześniej wiosną był to Karol Piątek (wypożyczenie za niewielkie pieniądze). Po Piątku kontrakt podpisał jeszcze Sobański, ale on był już wcześniej testowany przez Lechię. Ciekawe, jaki gracz dołączy do Lechii jako ostatni w trwającym właśnie letnim okienku transferowym?

Pomocnicy wiosny 2006/07

Gracjan GACEK (19 lat, 1-10: --)
Miniona wiosna była dla mistrza Polski Juniorów Młodszych z 2004 roku, pierwszą rundą spędzoną w II-ligowej kadrze Lechii. Gacek nie doczekał się debiutu na zapleczu ekstraklasy i nie zagrał choćby minuty, mimo, iż w meczach V-ligowych rezerw był wyróżniającą się i chwaloną postacią. W meczowej "18" II-ligowej kadry znalazł się jedynie podczas spotkania z Piastem Gliwice. Kibice wielokrotnie domagali się, aby dać mu szansę gry kosztem np. Marcina Szałęgi. Gdyby nie doznana kontuzja, zapewne wystąpiłby w ostatnim meczu "o pietruszkę" ze Stalą St. Wola. Jednak nawet ewentualną możliwość rozegrania fragmentu jednego spotkania trudno nazwać "otrzymaniem szansy". Trener Borkowski zapytany przed sezonem o ewentualne włączenie Gracjana Gacka do kadry już jesienią mówił, że dla niego jest jeszcze za wcześnie i jego czas jeszcze przyjdzie.

Maciej KALKOWSKI (32 lata, 1-10: 6)
Kapitan Lechii zagrał wiosną 12 meczów, w tym tylko 5 pełnych. Ambicja, charakter i walczeność bez zmian, czyli na wysokim poziomie. M.in. dlatego przedłużono z nim kontrakt w trakcie rundy. Dużo gorzej z kondycją, ewidentnie nie miał sił na granie pełnych spotkań. Strzelił jedną, co prawda piękną, ale tylko jedną bramkę. Jego rolą jest stwarzanie okazji bramkowych, a wiosną nie zaliczył żadnej asysty. Jako kapitan nie potrafił poderwać zespołu w krytycznych momentach. Ograniczył się z łapaniem kartek (trzy żółte wobec dwóch wykluczeń jesienią), ale i tak musiał przez nie pauzować. "Kalka" wykonał lekki krok wstecz w stosunku do jesieni. Nie zachwycił, nie rozczarował, jednak wiosna nie należała do niego. Na razie nie spełni swojego marzenia o grze z Lechią w I lidze, a przyszły sezon może być jego ostatnim w zespole Biało-Zielonych.

Arkadiusz MIKLOSIK (31 lat, 1-10: 7,0)
Dołączył do drużyny jako ostatni, w trakcie zimowego obozu w Chorzowie, a był chyba jedynym udanym zimowym transferem. Potwierdził, że w Lechii najlepiej grają piłkarze sprowadzeni za darmo. Wielu piłkarskich ekspertów dziwiło się, że działaczom udało się zatrudnić gracza z takim nazwiskiem. Wiosną zagrał 14 spotkań. Zdobył jedną bramkę, co każe mówić o niedosycie w kontekście gry ofensywnej. Z drugiej strony dobrze radził sobie w defensywie, gdzie wraz z Mariuszem Pawlakiem był łącznikiem pomiędzy pierwszą a drugą linią. Wykonywał wiele stałych fragmentów gry, jednak nie zaliczył żadnej asysty. Podczas, gdy jesienią w barwach Zawiszy SA miał ich 9, co było rekordem w II lidze. Na pewno nie zawiódł. Dobrze wkomponował się w drużynę, prezentował równą formę, a jego gra często mogła się podobać. Przyszła runda powinna być jeszcze lepsza.

Mariusz PAWLAK (35 lat, 1-10: 7,0)
"Cygan" rozegrał na wiosnę jedynie 8 spotkań (jesienią - 15). Wiosną strzelił jednego gola, który otworzył wynik spotkania z Miedzią. Po jego zagraniu padła pierwsza w rundzie bramka dla Lechii. W przekroju całego sezonu zespół przegrał 7, zremisował 2 i wygrał 1 z 10 spotkań, w których go zabrakło. Z jednej strony świadczy to o nim pozytywnie, a z drugiej negatywnie, gdyż nie zagrał w najważniejszych meczach rundy - w Warszawie, Bytomiu i Sosnowcu. Podobnie było jesienią, kiedy przed kluczowymi spotkaniami odpadał z gry, głównie przez rozmaite kontuzje. To poważne uchybienie, bo trudno klaskać uczniowi, który "wymigał się" od najtrudniejszych sprawdzianów. Kiedy grał, spisywał się bardzo dobrze, zarówno w defensywie, jak i w atakach na bramkę rywali. Pewny siebie, bardzo doświadczony, jego odejście będzie dla drużyny sporą stratą.

Karol PIĄTEK (24 lata, 1-10: --)
Wychowanek Lechii został półtora roku temu wypożyczony do macierzystego klubu z Cracovii, której był zawodnikiem. Sprawdził się i zimą został ostatecznie wykupiony z Krakowa za około 150 tys. zł. Prawdopodobnie jako pierwszy z kilku graczy, za których klub zapłacił około 100 tys zł, udowodni, że pieniądze wydane na niego nie były wyrzucone w błoto. Wiosnę miał jednak straconą przez kontuzję, której długo nie mógł wyleczyć. Rozegrał tylko 3 ostatnie mecze rundy, jeden w pełnym wymiarze, nie zdobył bramki. W tak krótkim okresie czasu nie zdołał dojść do formy z jesieni, kiedy był bliski zdobycia tytułu Piłkarza Rundy. Gdy jest zdrowy, jest ważnym i uniwersalnych ogniwem zespołu. Można jedynie gdybać, gdzie byłaby dziś Lechia, gdyby Piątek rozegrał całą rundę. Wiosna zmarnowana, ale jesień znowu powinna być jego.

Marcin PIETROWSKI (19 lat, 1-10: 6,5)
Jedyny młodzieżowiec, wychowanek Lechii, który gra w miarę regularnie w II lidze. Wiosną rozegrał 10 meczów, 4 razy wychodził w pierwszym składzie, nie strzelił bramki. Ma umiejętności na II ligę, gdzie czuje się coraz pewniej. Jest już prawie równorzędnym rywalem dla bardziej doświadczonych kolegów, ale w dalszym ciągu ma dużo do poprawienia. Świadczy o tym chociażby to, że nie potrafił wziąć na siebie ciężaru gry i poprowadzić drużyny juniorów do występów w Mistrzostwach Polski. Co ciekawe, w II lidze grał mniej niż w jesienią (poniżej 400 minut, z czego 90 to występ w ostatnim meczu o nic). Mimo to osiągnięcia miał lepsze. Świetnie asystował Buzale w meczu z Miedzią, pomógł w zdobyciu bramki Rogalskiemu w spotkaniu ze Stalą. Jeśli będzie więcej grał, może stać się wiodącą postacią w Lechii. Pogodził treningi z nauką do matury.

Maciej ROGALSKI (27 lat, 1-10: 5,5)
Hitowy i jeden z najdroższych transferów zimy zgodnie z oczekiwaniami... nie wypalił. Już dokonania Rogalskiego na papierze nie robiły wrażenia, a na boisku uległo to potwierdzeniu. Piłkarz nie zaprezentował nic, co pozwalałoby określić jego transfer wzmocnieniem. Występował w środku pola i na bokach. Zagrał 11 spotkań, w tym 4 pełne, 7 razy wychodził w "11", zdobył 2 bramki ze słabeuszami ligi - Unią (na inaugurację) i Stalą (na koniec rundy). Jedynym udanym występem było kilka minut po wejściu z ławki w meczu z byłym klubem - KSZO, dopóki nie ucierpiał po ostrym wślizgu. Kilka meczów opuścił przez urazy. Nie tego oczekiwali kibice, nie takie transfery mogłyby wprowadzać do ekstraklasy głodne awansu kluby. Możliwe jednak, że Maciej miał problemy z aklimatyzacją. Nie zasłużył na ogrom krytyki, jaki go spotkał, bo sam nic nie obiecywał.

Marcin SZAŁĘGA (24 lata, 1-10: 5,0)
Wiosna miała być jego rundą, ale ewidentnie nie była. "Szalony" zaliczył jedynie 6 spotkań, jedno od pierwszej minuty, nie zdobył bramki, nie zaliczył asysty. Sprowadzony przed sezonem jako gracz wszechstronny, obunożny i niezły technicznie. Tym ostatnim wyróżniał się jednak tylko na tle przeraźliwie słabych III-ligowych rezerw Wisły i innych III-ligowców. Praktycznie całą jesień miał zmarnowaną przez kontuzję stopy, wiosną również regularnie dopadały go urazy aż w końcu wykluczyły z gry w końcówce rundy. Gdy już grał, to pożytek był z niego żaden. Przeciętny, za mało aktywny i waleczny, zbyt pasywny, na boisku niewidoczny. Brakuje mu pewności do prowadzenia gry, do szarpnięcia skrzydłem. Notował wiele niecelnych dograń. Czasem przegrywał nawet rywalizację z Marcinem Pietrowskim. Kolejna runda będzie zapewne zadecyduje o jego przyszłości.

Marcin SZULIK (30 lat, 1-10: 6,0)
"Szulo" przed każdą rundą obiecywał, że będzie ona należeć do niego i w każdej albo głównie leczył kontuzje, albo rozczarowywał. Wiosną zagrał 8 meczów, nie strzelił bramki. Trener częściej stawiał na młodego Pietrowskiego niż Szulika. Ten ostatni nie zaliczył żadnej asysty, nie angażował się również w konstruowanie akcji kombinacyjnych i, mimo sporego doświadczenia, nie brał na siebie ciężaru gry. Ma swoje zalety: ambicję, zadziorność, waleczność czy strzał z dystansu, ale wiosną nie było z tego zbyt wiele korzyści. Przeważnie był kontuzjowany lub pauzował za kartki. Ostatni uraz to kolejne pół roku przerwy i jego przyszłosć stoi pod wielkim znakiem zapytania. Żal że nie dał się zapamiętać jako ktoś, kogo będzie na boisku bardzo brakować. Wiązał swoją przyszłość z Gdańskiem, ale cierpliwość i wiara trenera oraz klubu się wyczerpała.

Piotr WIŚNIEWSKI (24 lata, 1-10: 6,0)
ROZCZAROWANIE WIOSNY 2007
Piłkarz Jesieni wiosną mocno obniżył loty. Rozegrał aż 13 spotkań, zdobył w nich tylko 2 gole (jesienią - 7). Grał jednak z powodującymi ból w kolanach torbielami, ale można gdybać czy w ten sposób bardziej pomógł Lechii (dzięki swoim umiejętnościom), czy zaszkodził (bo mógł grać ktoś w pełni zdrowy). Zaimponował jednak trenerowi poświęceniem. Rundę zaczął nieźle (asysta i bramka w meczu z Unią), ale później był zupełnie bezbarwny. Trafił i asystował jeszcze po razie (mecz z Kmitą) i na tym właściwie koniec. A opuścił tylko 3 spotkania. Nie czarował dryblingami, nie umiał znaleźć się tam, gdzie powinien. Brakowało mu szczęścia, nie był już motorem napędowym. Często zwlekał z oddaniem strzału lub wybierał złe rozwiązania. Jeden z głównych winowajców kwietniowej indolencji strzeleckiej. Oby na jesień wrócił do zdrowia i pokazał co potrafi.

Sławomir WOJCIECHOWSKI (33 lata, 1-10: 6,5)
Po zakończeniu rundy zaczęto na nim wieszać psy, z trenerem Borkowskim na czele. "Wojciech" rozegrał wiosną 13 meczów, 3-krotnie wchodził z ławki, zdobył 1 bramkę. Nieudanie próbowany także na lewym skrzydle. Nie był gwiazdą pierwszego formatu, nie zbawił Lechii i często grał poniżej oczekiwań, ale nie wolno nie zauważyć jego wkładu w, całkiem sporego jak na dokonania pozostałych pomocników: asysta dająca wygraną nad Jagiellonią (jedno z nielicznych zwycięstw z "czołówką") czy udział przy wszystkich trzech bramkach w Gliwicach. Z drugiej strony "Wojciechowi" trzeba zapamiętać zachowanie primadonny - nie podanie ręki trenerowi przy zmianie (Stal) czy nie branie udziału w rozgrzewce (Unia). Siedem meczów bez strzelonej bramki to też jego udział. Na boisku sprawiał wrażenie ociężałego, ospałego i leniwego. Liczono na więcej, rozczarował.

Zastosowana skala ocen




Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
POWRÓT