lechia.gda.pl

Tygodnik lechia.gda.pl nr 120 (32/2007)
4 września 2007


MOTOR LUBLIN - LECHIA GDAŃSK 0:1

Motor rozjechany

Dwa mecze, dwa zwycięstwa, stosunek bramek 5:1 - to dorobek Tomasza Kafarskiego na stanowisku pierwszego szkoleniowca. Liczby prezentują się okazale, jednak w kolejnych spotkaniach Lechię poprowadzi Dariusz Kubicki.

MATEUSZ JASZTAL
Lublin
adres: http://lechia.gda.pl/artykul/11766/
kontakt: lechia@lechia.gda.pl

W ubiegłym tygodniu tematem numer jeden była zmiana na stanowisku pierwszego szkoleniowca Lechii. Jednak zanim Dariusz Kubicki na dobre rozpoczął pracę z Biało-Zielonymi, tymczasowo lechistów prowadził dotychczasowy asystent - Tomasz Kafarski. Jak się okazało, okres bezkrólewia był najlepszym tygodniem w wykonaniu gdańszczan od początku sezonu. Biało-Zieloni wygrali dwa mecze, tracąc tylko jednego gola.

Debiut "Kafara"

Po zwolnieniu Tomasza Borkowskiego pierwszym meczem, jaki rozegrali gdańszczanie pod wodzą "nowego" trenera była pucharowa potyczka z Jarotą w Jarocinie. Nieco słabszy przeciwnik i stawka spotkania pozwoliły na ogranie i sprawdzenie nominalnych rezerwowych, bądź też graczy dopiero szukających optymalnej formy. Pod nieobecność podstawowych piłkarzy, szanse dostali wychowankowie Lechii: Hirsz i Pietrowski. Debiuty w podstawowym składzie gdańszczan zaliczyli Rafalski i Kapsa, a swoje pierwsze występy po przerwie spowodowanej kontuzjami: Karol Piątek i Marcin Szałęga.

Lechia bez większych problemów ograła trzecioligowca 4:1. Trzy bramki na swoim koncie zapisał Paweł Buzała, jedną dorzucił Maciej Rogalski, czyli dwójka graczy bodaj najbardziej krytykowanych za swoje występy. Jednak warto zaznaczyć, że przeciwnik delikatnie mówiąc nie okazał się wymagającym, o czym może świadczyć fakt, że Biało-Zieloni obyli się bez takich piłkarzy jak: Rybski, Bąk, Andruszczak, Wiśniewski, Pęczak, Manuszewski, Miklosik czy Cetnarowicz.

Dużo trudniejsze zadanie czekało lechistów w Lublinie. Na południe Polski Lechia udała się w najmocniejszym składzie. I tu nastąpiły pierwsze zmiany w porównaniu z kadrą Borkowskiego. W oczach trenera Kafarskiego uznania nie znaleźli Piotr Cetnarowicz i Piotr Kasperkiewicz - podstawowi gracze za czasów "Borka". Jednak ustawienie i styl Biało-Zielonych niemal nie uległy zmianom. Lechiści zagrali w systemie 4-5-1 z wysuniętym Pawłem Buzałą.

Hattrick "Moralesa"

Tomasz Kafarski zapewne liczył na powtórkę z Jarocina w wykonaniu popularnego "Buziego", lecz się pomylił. Filigranowy napastnik nie dawał sobie rady z obrońcami Motoru i miał problemy z dojściem do piłki, nie wspominając już o klarownych sytuacjach. Ogólnie cały zespół miał tego dnia spore problemy z dojściem do okazji strzeleckich. Co prawda, optyczną przewagę posiadała Lechia, jednak grała dość nieporadnie i bez pomysłu. Nie potrafiła nawet wymienić kilku celnych podań.

Lechiści prezentowali się dość ospale, nie wykazywali zbytniej ruchliwości w grze bez piłki. Częściej znajdowali się przy piłce i prowadzili grę, lecz kompletnie nic z tego nie wynikało. Wystarczy wspomnieć, że w pierwszej części gry Biało-Zieloni stworzyli sobie jedną klarowną sytuację. Zmarnował ją, tak wychwalany od początku sezonu, Andrzej Rybski. Blondwłosy napastnik fatalnie spudłował z odległości kilku metrów.

Przy słabo grającej Lechii, jeszcze bardziej bezradni byli zawodnicy Motoru. Przez całe spotkanie nie potrafili ani razu poważniej zagrozić bramce strzeżonej przez Mateusza Bąka. Zwyczajnie prezentowali niższy poziom umiejętności czysto piłkarskich. Łatwo, więc sobie wyobrazić, że spotkanie w Lublinie nie było porywającym widowiskiem. Czas bezrobotnego "Bączka" na szczęście umilił sędzia pokazując mu żółtą kartkę za... nieregulaminowy strój, konkretnie - bokserki pod spodenkami.

Czerwono mi

Sytuację na boisku zmieniły wejścia na boisko Marcina Szałęgi i Roberta Hirsza oraz zejście z placu gry, w skutek ujrzenia drugiej żółtej, a w konsekwencji czerwonej kartki, przez Tomasza Lenarta. Lechia mając przewagę jednego zawodnika zaczęła coraz śmielej atakować. W 72 minucie w dogodnej sytuacji wprost bramkarza uderzył Wiśniewski, jednak już kilka minut później Biało-Zieloni dopięli swego za sprawą "Szalonego", który strzałem zza pola karnego ustalił wynik spotkania.

Ta bramka dodała skrzydeł gdańszczanom, którzy wreszcie, przez kilka minut, zaczęli grać dobrze. W samej końcówce dwukrotnie trafiali w poprzeczkę, najpierw Robert Hirsz, potem Piotr Wiśniewski. Chwilę później ukarany drugą żółtą kartką został Paweł Pęczak, co de facto powinno spotkać Arkadiusza Miklosika. Ta pomyłka była zwięczeniem bardzo słabego występu arbitra, Roberta Kubasa z Rzeszowa.

Popularny "Pęki" już po raz czwarty w tym sezonie ujrzał żółty kartonik i będzie musiał pauzować w meczu z Łomżą. Podobnym dorobkiem może się pochwalić Artur Andruszczak, przez co nie mógł pojawić się na boisku w Lublinie. Pomijając błędy sędziowskie, Dariusz Kubicki będzie musiał zwrócić uwagę swoim podopiecznym właśnie na łatwość, z jaką kolekcjonują kolejne kolorowe kartoniki.

Powiew świeżości

W składzie Biało-Zielonych w Lublinie, jak i w poprzednich spotkaniach, widoczny był brak kreatywnego zawodnika w środku pola. Na szczęście sytuacja w niedługim czasie może się zmienić, gdyż do zdrowia powracają Marcin Szałęga, a przede wszystkim Karol Piątek. Optymistycznie nastraja również rosnąca forma Piotra Wiśniewskiego, który powoli zaczyna przypominać sobie formę z jesieni ubiegłego roku.

Lechia wygrała dwa ostatnie spotkania, co nie oznacza wcale, że Dariusz Kubicki nie będzie miał dużo pracy. Tak naprawdę w Jarocinie lechiści poradziliby sobie nawet bez trenera, zaś poziom gry, jaki zaprezentowali w Lublinie chwały im nie przynosi. Zwycięstwa wynikały przede wszystkim ze słabości rywali, ale też pokazały nowemu trenerowi Biało-Zielonych, ile jest do zrobienia.




Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
POWRÓT