lechia.gda.pl

Tygodnik lechia.gda.pl nr 125 (37/2007)
9 października 2007


PIERWSZE DERBY LECHII Z ARKĄ

Lechia Pany

Pierwszą, a także dotychczas ostatnią bramkę w meczach derbowych Lechii z Arką zdobyli piłkarze Biało-Zielonych. Tą ostatnią do tej pory strzelił Marcin Pudysiak, natomiast pierwszą zdobył Janusz Charczuk. Poniżej wspomnienia świadka tamtych wydarzeń, uczestnika i strzelca historycznej bramki.

JANUSZ CHARCZUK, KOM
adres: http://lechia.gda.pl/artykul/11792/
kontakt: lechia@lechia.gda.pl

Derby - angielski wyraz, czy jak ktoś woli pochodzenia brytyjskiego. Według Słownika Wyrazów Obcych PWN:

1. Klasyczna gonitwa na wyścigach konnych dla koni trzyletnich, rozgrywana raz do roku na dystansie 2400 m (Lord E. Derby zapoczątkował doroczny wyścig koni trzyletnich w 1870 r.). 2. Mecz dwóch lokalnych drużyn niezależnie od rangi jako rywalizacja o pierwszeństwo w danej miejscowości. 3. Według słownika The American Heritage Dictionary w wersji angielskiej: Mały, okrągły, filcowy kapelusz ze sztywnym niedużym rądem, czyli po naszemu - melonik, nieodzowny atrybut angielskiego dżentelmena.

Do tych angielskich tłumaczeń dodałbym jaszcze nasze, swojskie, piłkarskie określenie, niezależnie od polskiej szerokości geograficznej - Święta Wojna, która dzisiaj zazwyczaj niewiele ma wspólnego ze świętością. A z tego co wiemy, w Anglii dżentelmeni chyba też przestali chodzić na mecze piłkarskie, nie tylko te derbowe.

Mecze derbowe, jak żadne inne, wzbudzają niezwykłe emocje, jak żadne inne mecze rządzą sie innymi, własnymi prawami, a nie tymi ogólnie obowiązującymi w grze pod tytułem "piłka nożna". W derbach wszystko może się zdarzyć, zazwyczaj nie ma pewniaków, teoretycznie słabsza drużyna może wygrać z drużyna aktualnie wyżej notowaną. I to jest urok derbów.

W Polsce, historycznie najstarsze derby piłkarskie były i są rozgrywane w Krakowie pomiędzy dwoma zasłużonymi, najstarszymi klubami: Wisłą i Cracovią. Pierwszy mecz derbowy tych drużyn odbył się już na początku ubiegłego stulecia. W ostatnich czasach Wisła ma więcej powodów do radości z powodu miejscowych derbów. Drużyna białej gwiazdy częściej wygrywa te mecze, toteż na krakowskich bramach i kamienicach ostatnio jest więcej napisów: "Wisła Pany".

A co u nas na Wybrzeżu, w Trójmieście? O, w tej materii też nie mamy kompleksów. Nie jesteśmy gorsi niż ci w Krakowie, czy w innych, derbowych, miastach Polski. A w niektórych dyscyplinach derbowych najlepsi mogą sie od nas uczyć. Nie wyłączając Anglików.

Prawdziwe derby w Trójmieście zaczęły się w momencie kiedy Lechia spadła z I ligi. Byłem świadkiem tych wydarzeń, byłem ich uczestnikiem, mało tego - w tym czasie byłem czynnym zawodnikiem tej drużyny. Strzeliłem pierwsza bramkę w historii derbów z Arką.

Wszyscy wiedzieliśmy, że spadek oznacza derby z rywalem zza miedzy, Arką Gdynia. I nie bądźmy hipokrytami, nie kochaliśmy się nawzajem. Do tej pory traktowaliśmy ich zazwyczaj trochę "z góry", dla nich natomiast spełniło sie ich pobożne życzenie - aby Lechia spadła z pierwszej ligi. Nie mogli nam wybaczyć naszej wieloletniej dominacji w wybrzeżowej piłce. Bo do tej pory to my byliśmy tym oczkiem w głowie większości trójmiejskich kibiców. Personalne porachunki. Teraz może role się odmienią.

Pamiętam pierwszy derbowy mecz, 2 września 1964, stadion Lechii. Mecz ten oglądało około 15 000 widzów.
Lechia wystapila w składzie: Gronowski, Szrubka, Korynt, Żemojtel, Wierzyński, Nowicki, Charczuk, Apolewicz, Adamczyk, Wieczorkowski. Czyli skład prawie I-ligowy.
Arka: Wojciechowski, Michalski, Kwiatkowski, Jarzabek, Bienkowski, Ryciak, Z. Gadecki, S. Gadecki, Kalinowski, Przybylski.

W składzie Arki proszę zwrócić uwagę na trzy nazwiska: Zygmunt Gadecki, Stanisław Jarząbek i Arek Bieńkowski. Ci trzej piłkarze do niedawna byli piłkarzami Lechii. Zygmunt Gadecki z Lechii poszedł do Legii. Wielokrotny reprezentant Polski, niezrównana para z Brychczym. Po zakończeniu służby wojskowej oczywiście wraca do Lechii. Jarząbek i Bieńkowski w czasie służby wojskowej grają w Zawiszy Bydgoszcz. Wprowadzają Zawiszę do I-ligi, są wyróżniającymi się zawodnikami.

Po zakończeniu służby wojskowej wracają do I-ligowej Lechii. Są jak najlepszej myśli. Są oni w kadrze Lechii, ale niektórzy z nich czasami siedzą na lawie. Rodzą się konflikty, (typu Ego) którym jak widzę to z perspektywy czasu - można było zaradzić. Konflikt personalny Zygi Gadeckiego z jednym z naszych prominentnych piłkarzy, też dzisiaj wydaje się śmieszny.

Ci trzej mają dość Lechii, przechodzą do II-ligowej wtedy Arki. Ci trzej właśnie stają się siłą napędową Arki we wszystkich późniejszych meczach z Lechia. Lechia dla nich to już nie tylko rywal zza miedzy. To już są personalne porachunki. Topór wojenny został wykopany. Jak wiemy, później było paru innych lechistów, którzy "popełnili" przejście do Arki. Ale to już historia, nie rozdrapujmy ran.

Pamiętam zwłaszcza te pierwsze derby na naszym stadionie. Atmosfera bardzo napięta, nerwowa, typowo derbowa. Widać nerwowość u zawodników, działaczy, nawet pan Antoś Kaptowaniec, nasz gospodarz, nerwowo przygryza wargę bezzębną szczęką. Wychodzimy na rozgrzewkę, twarze bardziej skupione niż zwykle. Rozpoczyna sie mecz, bardzo zacięty, z obu stron nie ma straconych piłek. Arka tnie wszystko, co się nawinie, równo z trawą. Wyróżniają się w tym Stasiu Jarząbek i Arek Bieńkowski. Trzeba uważać, żeby nie urwali nogi. Zresztą my nie pozostajemy im dłużni.

Pierwsza połowa kończy się wynikiem bezbramkowym. W szatni spokój, bez paniki. Wychodzimy z szatni, żeby ten mecz wygrać, zresztą jak każdy inny. Rozpoczyna się druga połowa. Z upływem gry ustala się nasza przewaga. Nasze ataki są coraz płynniejsze, a co najważniejsze - coraz groźniejsze. 60. minuta gry, przeprowadzamy jedną z płynnych akcji, jestem w posiadaniu piłki, strzelam i ręce w górę. Prowadzimy 1:0. Tak padła pierwsza bramka w historii derbów Lechia - Arka.

W niedługim czasie Bodzio Adamczyk podwyższa wynik na 2:0. Arce udaje się zdobyć bramkę. Strzelcem jest jeden z Gadeckich, nie pamiętam już dzisiaj który z nich, Zyga czy Sasza. Mecz kończy się wynikiem 2:1 dla Lechii. Nasi kibice w siódmym niebie. Gdańsk fetuje.

Były jeszcze inne mecze derbowe z Arką. Nie wszystkie kończyły się wynikiem tak korzystnym dla nas jak ten pierwszy. Może dlatego, że to już nie była ta sama Lechia, która grała w pierwszym meczu, a może dlatego że jak wcześniej napisałem - derby rządzą się innymi prawami, nie zawsze racjonalnymi.

Pamiętam jak po tym pierwszym meczu wracałem wieczorem do domu. W przypływie dobrego humoru zazwyczaj od Złotej Bramy począwszy wracałem do domu na piechotę. Lubiłem przejść się ulicą Długą, Długim Targiem, następnie przejść pod Zieloną Bramą, mostem nad Motławą i dalej.

A więc po tym meczu wracałem tą moją Królewską Trasą, przechodziłem przed Dworem Artusa i kątem oka spojrzałem na Neptuna. Stal w wodzie ze swoim trójzębem w ręce jak zawsze. Uśmiechnął się, mrugnął do mnie dyskretnie i wśród szemrzącej wody usłyszałem jak cichutko szepnął: "Lechia Pany".




Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
POWRÓT