Wszystko za sprawą audycji w radiu Tok FM, która odbyła się 5 października. Aby zachować polityczną neutralność postanowiliśmy nie publikować fragmentu tej rozmowy przed datą wyborów, teraz jednak śmiało możemy zaprezentować kibicowską opowiastkę na temat Donalda Tuska w wykonaniu operującego jak zawsze barwnym językiem Tomasza Wołka.
Program prowadził publicysta Jacek Żakowski, oprócz niego w studiu są także inni dziennikarze - Tomasz Lis, Wiesław Władyka i wspomniany Tomasz Wołek.
Lis: Po pierwsze, ja nie wiem, kto by tę debatę wygrał. Debata byłaby szalenie ważna, ponieważ Tusk nie walczyłby tylko o wynik wyborów parlamentarnych, Tusk walczyłby o życie. I mam absolutne przekonanie, że wchodziłby na ring z tą świadomością. I dałby z siebie wszystko.
Żakowski: Jarosław Kaczyński będzie tym razem tłustym kotem twoim zdaniem?
Lis: Nie, to nie jest pewne! Ja tylko mówię, że determinacja tutaj jest ważna. Wasza analiza pod tytułem, że z jednej strony mamy takiego street fightera, Kaczyńskiego, który wychodzi, krótkie ciosy, nisko głowa... No to jeśli mamy do czynienia z gościem, jeśli mam naprzeciw siebie faceta z kastetem i z kijem bejsbolowym, to mam dwie możliwości, albo...
Wołek: Wzywasz policjanta.
Lis: ... powiedzmy delikatnie - uciekać, choć sformułowałbym to mocniej, albo przyjąć jego zasady gry i walić po prostu także poniżej pasa i dokładnie w ten typ walki ulicznej wejść. I wtedy mam szansę. Jak nie, to poległem.
Wołek: Ja widziałem Donalda Tuska jako szefa Klubu Kibica Lechii Gdańsk na początku lat siedemdziesiątych, młodziutkiego Donalda.
Żakowski: To szalikowiec.
Władyka: Żulia... (śmiech)
Wołek: Nie! Był zawsze bardzo rycerski, ale nie dawał sobie w kaszę dmuchać. Opowiem może anegdotę, ale to po przerwie.
Żakowski: Donald, bierz bejsbola i do roboty!
(przerwa)
Żakowski: 8.49, poranek piątkowy w TOK FM. Tomek Wołek uniesiony moim wezwaniem przypomniał sobie jakie wspaniałe historie z biografii Donalda Tuska.
Lis: Opowie teraz historię pod tytułem "Tusk waleczne serce".
Wołek: Tak, i to bez cienia ironii. To był początek lat siedemdziesiątych, Donald Tusk był szefem Klubu Kibica Lechii, miał taki zawadiacki biało-zielony cylinder w barwach klubowych. I pojechała grupa kibiców Lechii na mecz wyjazdowy do Bydgoszczy z Zawiszą. Lechia wygrała ten mecz i grupka kibiców Lechii, wracając, kierując się ku dworcowi, została otoczona przez grono kibiców bydgoskich.
Lis: Ty tam byłeś?
Wołek: Nie, nie, nie, ale wielu było moich kolegów, znam z iluś źródeł.
Żakowski: Ty tam byłeś spikerem o pamiętam na tym stadionie, tak?
Wołek: Tak też było, tak też było. No i krótko mówiąc zanosiło się na ciężkie - przepraszam za określenie - lanie. I w tym momencie Donald Tusk wykazał się kolosalnym refleksem, to działo się na takim trawniku, chwycił kawałek węża do podlewania, i tym wężem wywijając, niczym Longinus Podbipięta Zerwikapturem, odstraszył napastników i pod jego osłoną grupa kibiców wycofała się, dopadła zbawczego peronu - wykazał wielką dzielność.
Żakowski: I odjechała na zachód, tak?
Wołek: Heh, nie, wróciła bezpiecznie do domu. Ja chcę powiedzieć tyle, że Donald Tusk jest człowiekiem niezmiernie odważnym, czego dowiódł i w podziemiu podczas walki z komunizmem...
Żakowski: I w Bydgoszczy.
Wołek: No, nie tylko, jeszcze w paru innych miejscach. Jest człowiekiem walecznym, jest człowiekiem dzielnym, człowiekiem inteligentnym i nie ma powodów obawiać się Kaczyńskiego!
Pełny zapis audycji w Tok FM:
Poranek Tok FM