lechia.gda.pl

Tygodnik lechia.gda.pl nr 129 (41/2007)
6 listopada 2007


DERBY, DERBY I PO DERBACH

Spowiedź pokonanych

Nie tak wyobrażali sobie rewanżowy mecz trójmiejskich derby kibice gdańskiej Lechii. O porażce Biało-Zielonych zadecydował ułamek sekundy, w którym decyzję o wyjściu poza pole karne do piłki wykopniętej przez Andrzeja Bledzewskiego podjął bramkarz gości, Paweł Kapsa. Lechia grając przez całą drugą połowę w dziesięciu, z juniorem Łukaszem Kubińskim w bramce, walczyła o przetrwanie. Nieskutecznie.

MICHAŁ KORNIAHO
Gdynia
adres: http://lechia.gda.pl/artykul/11824/
kontakt: lechia@lechia.gda.pl

Po spotkaniu piłkarze Lechii byli nie tyle smutni, co rozwścieczeni. Nie mogli darować sobie, że grając, zwłaszcza w pierwszej połowie dobry mecz, przegrali. Mimo, że spora w tym wina Kapsy, zarówno jego koledzy z zespołu, jak i trenerzy nie mieli do niego żalu. Sam winowajca otwarcie zaś przyznał, że swoją nieudaną interwencją skompomitował się i zawiódł tysiące gdańskich fanów. Oto co powiedzieli po spotkaniu piłkarze i trenerzy Lechii Gdańsk:

Dariusz Gładyś: Będę rezerwowym

Czy cała sytuacja, kiedy Łukasz Kubiński w ciągu chwili musiał przygotować się, wejść na boisko i zadebiutować w Lechii w meczu derbowym nie przerosła go trochę?

- Jak na debiut młodego zawodnika w takim spotkaniu, z takim przeciwnikiem, to oceniłbym postawę Łukasza pozytywnie. Uważam, że nie popełnił jakiegoś większego błędu. Fakt, może przy straconej bramce trochę źle się ustawił, ale zdarza się to także o wiele lepszym bramkarzom.

Czy w momencie, kiedy Paweł Kapsa dostał czerwoną kartkę, widział pan strach w oczach Łukasza Kubińskiego? Był stremowany?

- To wszystko stało się tak szybko, że Łukasz chyba nawet nie zdążył zareagować strachem. Z resztą to tak odpowiedzialny chłopak, że zwyczajnie nie może się bać. Wiadomo, wszedł w trudnym momencie, ale jeśli chce grać w piłkę, to nie może czuć przed nią strachu.

Kto będzie rezerwowym bramkarzem Lechii w meczu z Turem Turek? Bąk jest kontuzjowany, Kapsa będzie pauzował za czerwoną kartkę.

- Może to zabrzmi śmiesznie, ale ja.

Słucham? A bramkarze juniorów starszych czy młodszych?

- Bramkarze juniorów nie prezentują takiego poziomu, żeby móc grać w drugiej lidze. Rezerwowym będę ja.

Paweł Pęczak: Boli jak cholera

Paweł, czy passa trzynastu meczów bez porażki przerwana w meczu z Arką boli szczególnie?

- K..., boli jak cholera. No ale co mamy zrobić. Mecz się nieszczęśliwie ułożył przez kartkę Kapsy. Od 46 minuty graliśmy w dziesięciu i tak to się skończyło.

Macie o to pretensje do Pawła?

- Nie, nikt nie ma pretensji do niego. Trochę go usprawiedliwię i powiem, że w pierwszej połowie strasznie wiał wiatr w stronę naszej bramki. Zmienił on nieco tor lotu piłki po wykopie Bledzewskiego i odbiciu się od ziemi, co kompletnie zaskoczyło Pawła. Gdyby nie złapał piłki, to by go ona przelobowała i pewnie stracilibyśmy gola. Z kolei gdyby czekał na szesnastym metrze na nią, to może Nawrocik by do niej nie doszedł. Nie wiem, teraz możemy tylko gdybać. Szkoda tej porażki, bo nawet jak graliśmy w dziesięciu, to choć Arka stwarzała sytuacje, to ich nie wykorzystywała. Prześladował ich pech, trafiali w słupek. No wszystko było po naszej stronie. Cóż, nie do końca.

Szczęście może i stało po waszej stronie przez większość meczu, ale przecież nie można tylko na nie liczyć. W drugiej połowie praktycznie nie zagroziliście bramce Arki, a przez cały mecz nie oddaliście chyba celnego strzału?

- Może i racja, ale grając w dziesiątkę przeciwko takiemu zespołowi jak Arka to co - mamy się odkryć i dostać "czwórkę"?

Kto według ciebie popełnił błąd przy stracie bramki?

- Zaczęło się od tego, że po wyrzucie piłki z autu przez Arkę nikt nie pokrył Karwana. On sobie spokojnie przyjął piłkę i zacentrował. A później to już wiadomo. "Nitek" miał strasznie ciężką pozycję, ale jakoś strzelił. No i k... przegraliśmy 1:0.

Ciężko będzie zapomnieć o tej porażce, czy szybko się otrząśniecie?

- Nie ma co rozpamiętywać porażki i wpadać w jakiś dołek. Mieliśmy trzynaście meczów bez przegranej i teraz po stracie punktów z Arką mamy się załamywać? Robimy swoje, gramy dalej. Teraz mamy przed sobą mecz z Turkiem. Będziemy zapierniczać i za wszelką cenę musimy wygrać.

Jacek Manuszewski: Źle się czuję

Jacek, czemu musiałeś przedwcześnie opuścić boisko?

- W około 30 minucie gry mocno starłem się z Olgierdem Moskalewiczem. Dostałem w głowę i mnie zamroczyło. Kiedy wróciłem na boisko, nadal kręciło mi się w głowie, czułem, że nie nadaję się już do gry. Poprosiłem o zmianę.

Czy teraz czujesz się już lepiej? (rozmawialiśmy po meczu, gdy Manuszewski zmierzał do autokaru - dop. red.)

- Nie. Nadal mam zawroty głowy, źle się czuję. Wrócę do domu, położę się spać i w zależności o tego jak jutro będę się czuł, zadecydujemy z lekarzem, czy pojadę do szpitala.

Paweł Kapsa: Skompromitowałem się

Co się stało, że zdecydowałeś się łapać piłkę poza polem karnym?

- Źle obliczyłem lot piłki. Po odbiciu się od ziemi dostała ona poślizgu. Boisko było mokre, krótka trawa - piłka szybko poszła i gdybym jej nie chwycił, to by mnie przeszła. Nie wiem jak to z boku wyglądało, ale wydawało mi się, że gdybym czekał na nią w polu karnym, to byłoby zagrożenie, że dobiegnie do niej Nawrocik. Tak czy siak, to był mój błąd. Skompromitowałem się, osłabiłem zespół i część tej porażki biorę na siebie.

Co innego mogłeś w tej sytuacji zrobić?

- Gdybym poczekał na piłkę w polu karnym, to nie osłabiłbym zespołu, a jednak jakaś szansa na obronę by była. A jak już wybiegłem poza szesnastkę, to musiałem ratować się łapaniem piłki w ręce. Głową bym jej nie sięgnął, a gdyby mnie już minęła, to zawodnik Arki musiałby już tylko wepchnąć ją do pustej bramki.

Jeszcze wcześniej sędzia podyktował rzut wolny pośredni z pola karnego za złapanie przez ciebie piłki w ręce po rzekomym podaniu jej od piłkarza Lechii. Jak oceniasz tą sytuację?

- Ewidentny błąd sędziego. Przecież nikt z zawodników nie podawał do mnie celowo piłki z połowy boiska. Ktoś jej nie przechwycił i tak znalazła się w polu karnym. Według mnie mogłem ją łapać.

Spotkałeś się z pretensjami ze strony kolegów z zespołu?

- Nie, na razie nie. Nikt na gorąco tego spotkania nie oceniał.

Jakie instrukcje dostaliście od trenera w przerwie meczu?

- Bronić się i grać z kontry. Wiadomo, graliśmy w osłabieniu. Szkoda, że stało się to w tak ważnym dla kibiców w Trójmieście meczu, a ja przyczyniłem się do porażki Lechii.

Łukasz Kubiński: Nie czułem stresu

Łukasz, co poczułeś, jak zorientowałeś się, że musisz wejść na boisko? Nogi ugięły się trochę pod Tobą?

- Byłem kompletnie zaskoczony. Wiadomo, bramkarz rzadko wchodzi z ławki rezerwowych. Najczęściej dzieje się to jednak właśnie w takich sytuacjach jak czerwona kartka pierwszego golkipera, albo jego kontuzja. No cóż, trzeba być na to uodporniony psychicznie. Nie poczułem więc tremy, tylko maksymalnie się zmobilizowałem.

Jak ocenisz swoją postawę w tym meczu?

- Na pewno można było lepiej się zachować w sytuacji, kiedy straciliśmy bramkę. Jednak biorąc pod uwagę, że był to mój debiut i to w takim meczu, pod taką presją, to nie było tak tragicznie.

W meczu z Turem Turek zagrasz w pierwszym składzie Lechii. Będziesz się jakoś szczególnie do tego meczu przygotowywał?

- Trzeba będzie się maksymalnie skoncentrować i walczyć, żeby dobrze wypaść.




Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
POWRÓT