"Nitek" widocznie posiada swego rodzaju patent na strzelanie goli lechistom, gdyż ostatnia bramka w historii trójmiejskich derbów padła także po jego strzale. Miało to miejsce w rundzie jesiennej sezonu 1994/95. Arka pokonała wtedy Lechię również 1:0.
Rewanżowy pojedynek derbowy stał na solidnym, jak na drugoligowe warunki poziomie. W pierwszej połowie nieznaczną, optyczną przewagę posiadali gospodarze, jednak aż do 45. minuty szanse obydwu zespołów były porównywalne. Gdy kibice szykowali się już do przerwy, bramkarz Biało-Zielonych, Paweł Kapsa, popełnił fatalny błąd, łapiąc piłkę w ręce poza polem karnym. Decyzja sędziego mogła być tylko jedna: czerwona kartka dla Kapsy i osłabienie gdańskiej ekipy. Do tego momentu meczu lechiści konsekwentnie realizowali założenia taktyczne trenera Kubickiego. Uważna gra w defensywie i szukanie okazji w szybkich kontratakach, głównie skrzydłami, dwukrotnie przyniosło gdańszczanom szansę na uzyskanie cennego prowadzenia. Wydawało się, że wraz z upływem czasu Lechia będzie coraz groźniejsza i będzie starać się punktować gospodarzy kontratakami. Arkowcy z kolei nie mogli sobie poradzić z dobrze zorganizowaną defensywą gdańskiej jedenastki. Gdynianie posiadali co prawda optyczną przewagę, jednak nie potrafili tego przełożyć na groźniejsze sytuacje podbramkowe.
Druga połowa to już zupełnie inne spotkanie. Skazani na zwycięstwo i szybkie uzyskanie prowadzenia Żółto-Niebiescy zyskiwali coraz to większą przewagę, jednak na plus dla zawodników w biało-zielonych strojach trzeba uznać, że pomimo faktu, iż grali w osłabieniu oraz, iż bramki bronił nieopierzony debiutant, osiemnastoletni Łukasz Kubiński nie bronili się w sposób przypominający przysłowiową "Obronę Częstochowy" próbując w miarę możliwości przytrzymywać piłkę z dala od swojego pola karnego. Niestety, korzystny rezultat Biało-Zieloni zdołali utrzymywać jedynie przez 34 minuty drugiej połowy derbowego pojedynku. Gdy kibicom z Gdańska wydawało się, że bezbramkowy remis jest już w zasięgu ręki, w 79 minucie dośrodkowanie Bartosza Karwana na gol dla Arki zamienił strzałem głową jedyny w składzie gospodarzy wychowanek Arki, Grzegorz Niciński. 1:0 dla Arki i zaledwie jedenaście minut na odrobienie strat. Zryw gdańszczan w ostatnich minutach spotkania nie przyniósł jednak już wyrównania i prestiżowy pojedynek derbowy przyniósł zwycięstwo gospodarzom.
Po meczu można tylko gdybać, czy gra przez dziewięćdziesiąt minut spotkania w pełnym składzie przyniosłaby Biało-Zielonym korzystniejszy rezultat. Faktem jest, że porażka w takim stylu z najbardziej doświadczoną i ograną drużyną w drugoligowym towarzystwie ujmy gdańskim piłkarzom z pewnością nie przynosi. Przecież gdyby nie kara odjęcia pięciu punktów, to arkowcy liderowali by już dzisiaj drugoligowej tabeli. A przecież jeszcze rok temu wyrównana gra z czołową drużyną ligi była dla Lechii czymś nieosiągalnym. Postępy, jakie robi drużyna pod opieką trenera Dariusza Kubickiego są widoczne gołym okiem, gdańszczanie grają dojrzalej, konsekwentniej i z pewnością nie są piłkarsko gorsi od czołowych drużyn drugoligowej stawki. A czwarte miejsce, jakie zajmują aktualnie piłkarze gdańskiej Lechii jest wręcz idealne do wiosennego ataku na eksponowane, czołowe miejsca w drugoligowej stawce.