lechia.gda.pl

Tygodnik lechia.gda.pl nr 131 (43/2007)
20 listopada 2007


ROBERT SIERPIŃSKI DLA LECHIA.GDA.PL

Lechia rośnie w siłę

Jest wiernym kibicem Lechii Gdańsk. Jej barwy sam reprezentował będąc przez kilka dobrych lat jej piłkarzem. W Lechii zakończył też swą przygodę z czynnym uprawianiem futbolu. Dziś głównymi atrybutami jego pracy są... fura i komóra. Tylko skóry nie nosi, lecz marynarkę, bo na co dzień musi wyglądać reprezentatywnie. Od prawie 10 miesięcy zajmuje się skautingiem w Lechii. To Robert Sierpiński.

MICHAŁ KORNIAHO
adres: http://lechia.gda.pl/artykul/11832/
kontakt: lechia@lechia.gda.pl

Robert, jakie są wymierne efekty twojej dotychczasowej pracy w Lechii, jako wyszukiwacza talentów?

- Przede wszystkim powstała duża baza nazwisk piłkarzy z regionu i nie tylko, którzy są godni zwrócenia na nich szczególnej uwagi. Mamy dobre rozeznanie o młodych zawodnikach na rynku ogólnopolskim. Mamy naprawdę sporą listę zawodników, z którymi możemy w każdej chwili siąść do rozmów i rozmawiać o transferze. To wszystko jest robione pod kątem potrzeb wszystkich drużyn młodzieżowych i pierwszego zespołu. Biorąc jednak pod uwagę ograniczony budżet, jakim klub dysponuje, wydając pieniądze na zawodnika, musimy być na 100% pewni jego umiejętności. Dlatego pozyskujemy tylko tych najpotrzebniejszych.

Za wielu ich jak na razie jednak nie ma?

- Nie chcemy ściągać hurtowych ilości graczy, tak jak robią to teraz kluby pierwszoligowe, sprowadzając zawodników do Młodej Ekstraklasy, kusząc ich swoją znaną marką. Ja też mógłbym teoretycznie zrobić taki numer, że ściągnąłbym dziesięciu, czy piętnastu 17-, czy 18-latków, z których przy dozie jakiegoś fartu może jeden wypłynąłby na szerokie wody. My nie jesteśmy klubem z wielkim budżetem, więc musimy starać się sprowadzać tylko takich piłkarzy, których bardzo potrzebujemy.

Kogo więc zdołałeś sprowadzić do klubu przez te dziesięć miesięcy?

- Dzięki moim i trenera Borkowskiego staraniom do Lechii został sprowadzony Arek Milkosik. Musieliśmy mocno naciskać na zarząd, żeby ten zdecydował się wydać na Arka pieniądze. A to zawodnik nie tylko nieprzeciętny piłkarsko, ale i wspaniały człowiek. Swój udział miałem też w ściągnięciu do Lechii Pawła Kapsy.

Był też piłkarz, któremu nie udało się zaistnieć w pierwszym zespole. To Olek Peta, który niestety nie sprawdził się z powodu braku zdrowia. Dolegliwości, które mu towarzyszyły przez okres czasu spędzonego w Gdańsku, nie pozwoliły mu przepracować okresu przygotowawczego. Nie chcę jednak wnikać w szczegóły jego pobytu tutaj. Tak bywa w piłce, że ktoś dostaje swoje pięć minut w wyższej lidze i albo ich nie wykorzystuje z własnej winy, albo nie pozwalają mu na to przypadki losowe. W przypadku Pety sprawdził się ten drugi scenariusz. To jednak nadal jest bardzo dobry zawodnik, wciąż perspektywiczny i z tego co wiem, to teraz skorzysta z zaproszenia na testy w jednej z drużyn Młodej Ekstraklasy. My się z nim rozstajemy, bo z końcem roku mija okres jego wypożyczenia z Bałtyku.

Czy nie odbierasz tej decyzji zarządu o rozstaniu się z Petą, jako votum nieufności wobec twojej oceny tego piłkarza? Przecież podtrzymujesz opinię, ze to dobry, perspektywiczny zawodnik, a jak dotąd nie sprawdził się w Gdańsku tylko przez trapiące go kontuzje. Może w przyszłym roku byłby z niego już większy pożytek?

- Ja nie wiem, czy to jest brak zaufania do mojej osoby. O to trzeba by zapytać innych ludzi. Trzeba sobie jednak zdać sprawę, że Lechia jest specyficznym klubem, który działa pod presją wyniku, który ma postawione wysokie cele. My nie mamy czasu, żeby sprawdzać zawodnika przez miesiące, dawać mu kolejne szanse, które nadal nie wiadomo, czy wykorzysta. Do pierwszego zespołu potrzebujemy piłkarzy gotowych od teraz, a takim miał być właśnie Olek. Zdrowie mu jednak na to nie pozwoliło i musi wracać do Bałtyku. Na tym koniec kropka i nie ma się co o tym rozwodzić. Przedłużenie okresu wypożyczenia Pety z Bałtyku wiązałoby się ze sporymi kosztami. To byłoby zbyt ryzykowne płacić krocie za piłkarza, który z tych, czy innych względów nie sprawdził się przez pół roku. Takich piłkarzy, którzy mogą sprawdzić się za kilka lat, to sprowadzamy do juniorów.

Czy Aleksander Peta był jedynym piłkarzem, który przebrnął szereg eliminacji kandydatów do gry w Lechii przed obecnym sezonem? Przypomnijmy - był organizowany specjalny test-mecz dla piłkarzy, którzy ubiegali się o przejście do gdańskiego klubu.

- Było kilku innych zawodników. Prowadzone były nawet wstępne rozmowy z ich klubami. Żądania tych klubów były jednak nieadekwatnie wysokie do prezentowanych wówczas przez ich piłkarzy umiejętności. Nieco inna historia dotyczyła zaś piłkarza TKP Toruń, Mariusza Kryszaka. Tu byliśmy już praktycznie dogadani z właścicielem jego karty, z nim samym też. W ostatniej chwili jednak, sam zawodnik zrezygnował z występów w Lechii. A szkoda, bo to piłkarz, który mocno rywalizowałby o miejsce w pierwszym składzie.

Wracając do wysokich żądań klubów, to już lepiej jest dla nas pozyskać 15-, czy 16-latka, który jest do kupienia za niewielkie pieniądze, niż 19-, 20-latka, który na dobrą sprawę też nie wiadomo, czy zaistnieje w dorosłej piłce. Moją rolą jest albo sprowadzanie do klubu młodych piłkarzy, juniorów, którzy sprawdzą się za 2-3 lata, albo już solidnych, ukształtowanych piłkarzy, którzy mają rywalizować o miejsce w składzie pierwszego zespołu już teraz. Jak dotąd, dzięki moim działaniom udało się pozyskać do klubu już kilku piłkarzy, a o kolejnego właśnie się staramy.

Z pozyskanych znamy już Miklosika, Kapsę i Petę. Jest ktoś jeszcze, o kim nie wspomniałeś?

- Tak. To 16-letni Łukasz Wiśniewski ze Startu Miastko i rok starszy Mateusz Łuczak z Gedanii. Chciałbym, żeby kibice zapamiętali te nazwiska, bo wiążemy spore nadzieje z tymi chłopcami.

A kogo jeszcze przymierzacie do Lechii

- Są zakusy na zawodnika, który jest reprezentantem Polski jednej z drużyn juniorskich. Nie chcę jednak jeszcze podawać jego nazwiska. Jak będzie naszym zawodnikiem, to go przedstawimy.

Wnioskuję, że wszyscy ci młodzi zawodnicy prezentują wysoki poziom?

- Tak. Chcemy sprowadzać do grup młodzieżowych naprawdę najlepszych zawodników, nawet jeśli musimy za nich płacić jakieś pieniądze. Kiedyś było tak, że ściągało się do zespołów juniorskich rzesze piłkarzy, którzy sprawdzali się z różnym skutkiem. Teraz korzystamy z bazy nazwisk, na stworzenie której poświęciliśmy sporo pracy. Mamy sporo informacji o wielu piłkarzach, nie tylko z własnych obserwacji, na które spędziliśmy wiele czasu, ale i z opinii innych fachowców. Sprowadzamy więc piłkarzy wyróżniających się, którzy będą stanowili o obliczu zespołów Lechii, w których będą występować. Nie jest to łatwe, bo Lechia ma wielu zdolnych wychowanków, reprezentantów Polski, ale staramy się jeszcze bardziej wzmocnić roczniki '90, '91, '92. Teraz trzeba będzie się już wziąć za rocznik '93. Z tych zespołów w przeciągu kilku lat będą wyłaniali się kandydaci do pierwszego zespołu.

Wspomniałeś, że w kilku przypadkach o niepowodzeniu transferów wyszukanych przez ciebie piłkarzy zadecydowały wygórowane kwoty odstępnego. A może był wśród nich drugi Jakub Błaszczykowski, który został swego czasu kupiony przez Wisłę za 70 tys. złotych? Lechii nie byłoby stać na taką sumę?

- Wisła Kraków jest sponsorowana przez firmę pana Cupiała, która mogła wyłożyć za Błaszczykowskiego takie pieniądze, na które Lechii nie byłoby stać. Choć trzeba przyznać, że Kuba już wtedy, jako 19-latek prezentował wysoką klasę. Lechia jednak nie ma takiego budżetu, żeby za tak młodego zawodnika płacić 70 tysięcy złotych. Jednak, gdyby to był piłkarz pokroju Błaszczykowskiego, to sądzę, że zarząd klubu wysupłałby 70 tysięcy na transfer. Ale nie oszukujmy się, taki piłkarz jak Kuba zdarza się jeden jedyny. Mówiło się w Polsce już o wielu piłkarzach, ponoć bardzo utalentowanych. Mówiło się o Korzymie, a Korzym teraz gra w rezerwach Legii. Zatem, czy można oceniać moją pracę patrząc przez pryzmat przypadku Kuby Błaszczykowskiego? Taki zawodnik zdarza się tylko jeden i stać na niego tylko najbogatsze kluby.

Jak porównałbyś swoją współpracę z trenerem Borkowskim z relacjami, jakie ułożyłeś sobie z trenerem Kubickim?

- Tomek Borkowski nie jest już trenerem drugoligowej Lechii, tylko jest nim Dariusz Kubicki. Nie chciałbym już cofać się w przeszłość. Świetnego powiedzenia użył jeden z piłkarzy w wywiadzie prasowym, mówiąc, że historię trzeba znać, ale nie można nią żyć. Nie chciałbym do tamtych czasów więc wracać, aczkolwiek nie powiem niczego złego, ani dobrego o naszej współpracy. Koniec, kropka, zamknijmy ten temat. Mogę powiedzieć zaś o mojej współpracy z trenerem Kubickim. Nie spodziewałem się, że będzie się ona układać tak dobrze. Poczułem się bardzo mocno doceniony. Trener Kubicki znalazł we mnie partnera do rozmowy. Kiedy przyszedł tu, nie znał praktycznie nikogo. Zasięgnął opinii o mojej osobie, zaprosił mnie na rozmowę. Ja powiedziałem, że jak najbardziej chcę podjąć współpracę. Trener przedstawił mi zasady, na jakich chciałby ze mną współpracować, a ja z przyjemnością na wszystkie przystałem. Tak też zrodziło się kolejne zajęcie dla mnie, bardzo czasochłonne. Robię obserwację naszych przeciwników ligowych, tydzień przed meczem Lechii z nimi jeżdżę na ich spotkania. Byłem we Wrocławiu, kilkakrotnie w Lublinie, a także w Poznaniu, Katowicach, Turku, czy w Łowiczu. Bardzo się cieszę, że trener Kubicki poprosił mnie o to, zaufał mi w jakimś stopniu. Czuję się bardzo doceniony i mam satysfakcję, że jakąś cegiełkę dorzuciłem do sukcesu Lechii, jakim jest miejsce na podium tabeli po rundzie jesiennej II ligi. Nie przeceniałbym tej roli, choć widzę, że trener korzysta z moich obserwacji. Gdybym odczuł, że przebywam setki kilometrów, po czym nikt z tego nie korzysta, to stwierdziłbym, że to bez sensu. A tak, czuję, że to co robię, w jakiś sposób pomaga zespołowi, że to działa. Zatem jeszcze raz podkreślę: współpraca z trenerem układa mi się wzorowo. Prawdę mówiąc jestem tym wszystkim bardzo miło zaskoczony.

Czy jako skaut działasz samodzielnie, czy współpracujesz z ludźmi, którzy ci pomagają?

- Mam na rynku lokalnym kontakt z paroma osobami, które mi pomagają. Jest przede wszystkim Arek Kołodziej, były zawodnik juniorów Lechii. Gdy go o to proszę, to on stara się obserwować mecze juniorów w regionie. Robi to zupełnie społecznie, przez koleżeńskie układy. Ma on świetne spojrzenie na rozgrywki juniorów w regionie. Praca w dziale skautingu nie jest łatwa, choć nie działa on u nas jeszcze z wielkim rozmachem. To wiąże się z ogromnymi nakładami finansowymi. Prowadząc skauting na szerszą skalę trzeba dobrać ludzi do współpracy, których trzeba opłacać. Przykładowo w Bayerze Leverkusen, choć zdaję sobie sprawę, że to inny świat niż tu, na skauting wydaje się rocznie 3 mln Euro!

Jeśli chodzi o Lechię, to w dwóch rejonach Polski są ludzie, z którymi bardzo blisko współpracuję, z którymi rozmawiam po kilka razy w tygodniu. Oni wrzucają do naszej bazy kolejne nazwiska. Jak tylko mam czas, to sam wtedy wybieram się w te rejony, aby zweryfikować umiejętności tych polecanych graczy. Póki co, jestem jedynym oficjalnie pracującym w klubie człowiekiem odpowiedzialnym za skauting. Jednak klub rośnie w siłę i myślę, że w przeciągu kilku miesięcy, może roku, będę mógł dobrać sobie kilku współpracowników do tej działki. Wtedy będziemy działać z jeszcze większą skutecznością. Jak na razie mamy szeroką bazę danych piłkarzy i jeśli któryś z trenerów grup młodzieżowych zgłosiłby zapotrzebowanie na jakiegoś zawodnika, to z dnia na dzień możemy mu to załatwić, transferując odpowiedniego gracza z innego klubu.

Czy patrząc z perspektywy czasu uważasz, że popełniłeś w swojej pracy jakieś błędne decyzje? Może przegapiłeś jakiegoś zawodnika, który krótko potem wybił się w innym klubie i teraz tam błyszczy?

- Może nie tyle był to błąd, ale zdarzyła się sytuacja, kiedy wiedziałem, że nie było możliwości ściągnięcia takiego jednego zawodnika. Ja mógłbym przedstawić listę zawodników, którzy wyróżniają się w juniorach, w trzeciej, czy nawet w drugiej lidze, ale wiem, że nie jest łatwo ściągnąć ich do klubu. Kto nie siedzi w tym wszystkim, ten nie wie, jakie panują realia w tym biznesie. Nie mówię o jakichś ciemnych sprawach, ale mam na myśli kwoty, stawki czy żądania klubów.

Podaj nazwisko najbardziej znanego obecnie piłkarza, którym się zainteresowałeś, a nie udało ci się go sprowadzić do Lechii.

- Jest taki jeden, ale szlag mnie trafia, że nie mogliśmy go ściągnąć. Dlatego nie chciałbym wymieniać za bardzo jego nazwiska. Ale właśnie dzięki takim sytuacjom nabieram doświadczenia i przekonuję się, że cierpliwość jest bardzo istotna, ale też w niektórych sytuacjach trzeba szybko działać. Jak się zadziała z opóźnieniem, to okazja może przejść koło nosa. Jak się umówimy na rozmowę może za pół roku, a do tej pory uda mi się ściągnąć kogoś znaczącego do Lechii, to może zdradzę nazwisko tego naszego niewypału. Póki co ogarnia mnie złość, że nie nacisnąłem wystarczająco na zarząd i nie znaleźliśmy odpowiednich środków na ściągnięcie tego gracza.

Na dniach ma pojawić się w Lechii nowy dyrektor sportowy. Jak widzisz swoją rolę w klubie, gdy będzie w nim nowa miotła do spraw sportowych?

- Teraz w profesjonalnie działających klubach sportowych, mówiąc po piłkarsku, pozycja libero już nie obowiązuje. Trzeba pracować w szerokich zespołach ludzi. Byłem na wielu szkoleniach poświęconych organizacji działalności sportowych, rozmawiałem z wieloma ludźmi ze świata piłki. Oni mówili, że w klubie zawsze jest ktoś zarządzający, ale jeśli nie ma w nim działu sportowego, działu marketingu, odpowiednich komórek do odpowiednich spraw, to nie będzie sukcesu. Stanowisko dyrektora sportowego jest w klubie pierwszoligowym nawet wymogiem licencyjnym. Ja się na współpracę z taką osobą piszę jak najbardziej. Bardzo bym chciał pracować z kimś, kto wiele osiągnął w piłce. Bo to jest nieodzowne, by to był człowiek, który sam grał i wiele w piłce zdziałał. Ja na taką współpracę jestem otwarty. Zresztą co tu ukrywać, w Lechii ma nim być Radek Michalski. Już nawet jestem z nim po rozmowach, w których ustaliliśmy zasady współpracy pomiędzy sobą.

Jesteś osobą, która Lechię zna chyba niemal od podszewki. Byłeś przed długi okres piłkarzem, teraz skautem tego klubu. Jak w Twoich oczach wygląda rozwój klubu, jego struktury organizacyjnej?

- Jak już wcześniej wspomniałem, Lechia rośnie w siłę. Taka jest moja opinia. Pojawiają się nowe działy. Czy to dział sportowy, a w nim dział skautingu. Powstał dział marketingu. To z dnia na dzień widać, że klub się rozwija. Są ludzie odpowiedzialni za organizację meczów, za wizerunek klubu na zewnątrz. Naprawdę, kto tu nie siedzi, to może tego nie wie, choć wydaje mi się, że to widać. Widać po grze zespołu, widać w prasie, widać na stadionie. Gros ludzi, którzy nie rzucają się w oczy, pracuje na sukces klubu. Po to, by w rezultacie piłkarz grał jak najlepiej, by zespół wygrywał. Na chwałę Lechii. Może to brzmi górnolotnie, ale tak właśnie jest.

Spotkałeś się z jakimiś pochlebnymi, lub krytycznymi komentarzami ze strony kibiców na temat swojej pracy?

- Spotkałem się z różnymi opiniami. Sporo z nich jest pozytywnych, za które dziękuję, ale są też i takie, które mnie irytują. Zwłaszcza w internecie króluje krytyka ze strony ludzi, którzy właściwie nie mają o niczym pojęcia. Ludzie nie zdają sobie kompletnie sprawy, jaki ogrom pracy człowiek poświęca dla klubu, jakie panują realia w takim mechanizmie. Tych, którzy tak lubią anonimowo krytykować, siedząc w ciepłym foteliku i stukając w klawiaturę, serdecznie zapraszam na rozmowę w cztery oczy, na merytoryczną pogawędkę na temat mojej pracy.

Na czym skupisz się w swojej pracy w najbliższych dniach, tygodniach?

- Na odbieraniu telefonów (śmiech). Mnóstwo telefonów jest do klubu z zapytaniem o zainteresowanie różnymi zawodnikami. Najróżniejszymi - od 15, do 30 roku życia. Cały czas jestem pod komórką. Na dniach zorganizujemy grę wewnętrzną dla zawodników, których zaprosimy. Przyjedzie 7-8 wyróżniających się piłkarzy z III ligi. Może z tej grupy wybierzemy jakiegoś zawodnika, który wzmocni kadrę drugoligową. Jestem pomocny trenerowi Kubickiemu i zarządowi klubu w jakichś wstępnych rozmowach z menedżerami. Ludzie już wiedzą, że tu pracuję, zajmuję się wyszukiwaniem zawodników. Zachęcają więc do swoich piłkarzy. Są organizowane jakieś spotkania, rozmowy, są zaproszenia. To dla mnie będzie gorący okres. Otwiera się okienko transferowe. Trzeba będzie posprowadzać paru juniorów, trzeba będzie też skupić się na pierwszym zespole, by go wzmocnić. Bo chyba nie muszę przypominać jakie są cele klubu. Niezmiennie, niezmiernie wysokie.




Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
POWRÓT